• Tłumacz języka migowego
W ogniu pytań Anna Sobótka

Projektowanie ma przyszłość

9 Grudnia 2024

Czy przy produkcji pojazdów pożarniczych jest miejsce dla artystycznej duszy, na dodatek z zacięciem psychologiczno-socjologicznym? Owszem, choć umiejętności inżynierskie są również mile widziane. Pokazuje to przykład dr Agnieszki Fujak, projektantki wzornictwa przemysłowego, która ponad 10 lat spędziła w zespole projektowym jednego z czołowych polskich producentów pojazdów specjalnych. Obecnie łączy pracę dydaktyczną kierownika Katedry Wzornictwa Przemysłowego Politechniki Bydgoskiej ze stanowiskiem szefa projektu rozwojowego w firmie PESA Bydgoszcz, producenta pojazdów szynowych. Rozmawiamy o wyzwaniach związanych z projektowaniem pojazdów pożarniczych i nie tylko, procesie tworzenia intuicyjnych rozwiązań ukierunkowanych na użytkowników i o edukacji kolejnych młodych projektantów.

Zacznijmy od przybliżenia czytelnikom głównego tematu naszej rozmowy. Na czym dokładnie polegają zadania projektanta pojazdów branży pożarniczej?

Wszystko, co nas otacza, zostało zaprojektowane w lepszy lub gorszy sposób. Również pojazdy pożarnicze. W zależności od kompetencji, a czasem indywidualnych procedur producentów, zakres pracy projektanta jest zmienny. Najprościej rzecz biorąc, zajmuje się on przede wszystkim elementami zabudowy, czyli tym, z czym może mieć kontakt ratownik. Ważnym obszarem jest również utrzymanie pojazdów, ich serwis. Tu kluczowe są takie elementy, jak włazy serwisowe, ergonomia, dachy (robocze lub z dodatkowym sprzętem), wnętrza i wyposażenie. Aby wszystkie one spełniały swoją rolę, konieczne są wszechstronne umiejętności, doświadczenie w ocenie potrzeb użytkowników, znajomość specyfiki pracy poszczególnych jednostek i właściwe spojrzenie na aspekty funkcjonalno-estetyczne czy intuicyjne.

Jak jego zadania mają się zatem do pracy konstruktora?

Z punktu widzenia konstruktora dany sprzęt ma działać – to podstawowa kwestia. Odczytuje on literalnie specyfikację zamówienia, np. samochodu pożarniczego. Projektant, o ile to możliwe i nie odbiega znacząco od specyfikacji, identyfikuje potrzeby użytkowników również w kontekście konfiguracji sprzętu, komfortu pracy czy dostępnej przestrzeni w sposób umożliwiający maksymalnie ergonomiczne rozwiązanie. Bardzo ważnym czynnikiem są również nawyki ratowników. Dla projektanta istotna jest funkcjonalność, intuicyjność w korzystaniu z danego sprzętu, także estetyka. Znaczenie ma również specyfika danego regionu i działań podejmowanych przez jednostkę ratowniczo-gaśniczą, do której ma trafić pojazd. Trochę inaczej skonfigurujemy go dla Białki Tatrzańskiej, a inaczej dla Koszalina.

Zatem w optyce projektanta warto zwrócić uwagę nie tylko na to, że sprzęt działa, ale również – jak się z nim pracuje.

Projektant patrzy na pojazd specjalistyczny jak na narzędzie, które w ekstremalnych sytuacjach musi być niezawodne, łatwe w serwisowaniu, dopasowane do danej jednostki, w pewien sposób spersonalizowane. Choć optymalizacja i standaryzacja, na którą stawiają producenci, też jest ważna dla strażaków – standardowy system montażu i rozmieszczenia elementów w pojeździe pozwala im odnaleźć się w samochodzie z dowolnej jednostki. Personalizacja i standaryzacja to dwie strony medalu – elastyczności pozwalającej manewrować między nimi musiałam się nauczyć.

Z jednej strony intuicyjność i estetyka, a z drugiej zacięcie inżynierskie – wygląda na to, że w tym zawodzie potrzebne jest połączenie kompetencji z odległych obszarów. Jak można wypracować taką kombinację? Jak wyglądała w pani przypadku droga do tego zawodu?

Ukończyłam Wydział Projektowania Form Przemysłowych Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Okazało się, że to najlepsze środowisko – trafiłam na profesorów-projektantów czynnie działających w branży motoryzacyjnej. Trudnych tematów nie brakowało i studenci nie tylko musieli, ale i chcieli się z nimi mierzyć. Od początku studiów łączyłam projekty ASP z projektami realizowanymi wraz z kolegami z Politechniki Krakowskiej, budując prototypy.

Stosunkowo wcześnie, na III roku, trafiłam na praktykę zawodową do firmy ISS Wawrzaszek w Bielsku-Białej, która zajmowała się projektowaniem samochodów specjalistycznych. Wróciłam tam rok później – zostałam zaproszona do przygotowania zaproponowanego przez firmę projektu dyplomowego. I tak wraz z kolegą – Sebastianem Spłuszką rozpoczęliśmy pracę nad projektem lotniskowego pojazdu ratowniczo-gaśniczego. Projekt polegał nie tylko na opracowaniu wizualnych aspektów nowego samochodu, ale przede wszystkim na zaproponowaniu rozwiązań usprawniających poruszanie się w obszarze pojazdu czy wnętrzu kabiny. Dzięki temu projektowi zostałam zatrudniona w firmie producenta. Spędziłam tam prawie 10 lat.

Jak je pani wspomina? W jaki sposób panią ukształtowały?

Z dużym sentymentem mówię o moim pierwszym miejscu pracy. Wiele się tam nauczyłam, przeszłam długą drogę rozwoju. W tym czasie w zespole konstrukcyjnym pracowała tylko jedna kobieta – w roli grafika. Kolejną, w dodatku najmłodszą, zostałam ja. Na początku wyzwaniem było udowodnienie, że dam sobie radę i że kredki to nie jedyne narzędzie projektanta.

Zespół konstruktorów miał specyficzną hierarchię. Układ biurek odzwierciedlał staż pracy i pozycję w zespole. Zajęłam miejsce na końcu, tuż przed pomieszczeniem technicznym. Szybko się to zmieniło – ten awans wciąż mile wspominam.  

Cenne było również to, że znaczną część produkcji przedsiębiorstwa, w którym pracowałam, stanowiły realizacje dla zagranicznych jednostek. Mogliśmy poznać inne podejście i doświadczenie – to także ukształtowało umiejętności naszego zespołu.

Pierwszym szczególnym projektem w pani karierze był, zdaje się, Felix – lotniskowy pojazd ratowniczo-gaśniczy.

Podczas pracy nad nim miałam okazję przekonać się, jak ważne są badania potrzeb użytkowników i obserwacja ich pracy, która może w istotnych punktach różnić się od naszych wyobrażeń. Byłam przekonana, że na lotnisku spotkam w roli strażaków dwudziestolatków, tymczasem pracowali tam już doświadczeni panowie, często emerytowani funkcjonariusze PSP. Musiałam zweryfikować swoje założenia i uwzględnić potrzeby i komfort realnych użytkowników. Najlepszą okazją, by poznać scenariusze użytkowe i specyfikę pracy różnych jednostek, są ćwiczenia.

W jaki sposób pomagają one w pracy projektowej?

Stwarzają projektantom możliwość prześledzenia (mapowania) całego procesu działań ratowniczych. Widzimy kolejność wykorzystania sprzętu, sposób, w jaki jest użytkowany. Możemy również zaobserwować całą paletę nawyków, a czasem również odruchów towarzyszących ratownikom w pracy z wykorzystaniem pojazdów specjalnych. Jak w każdym zawodzie, mamy tu do czynienia z rutyną, schematami postępowania, które wpływają na przykład na sposób, w jaki wykonywane są różne czynności. Czasem przyzwyczajenia użytkowników nie łączą się harmonijnie z warunkami użytkowania różnego rodzaju narzędzi. Zdarzyło się tak w przypadku projektowanych m.in. przeze mnie pojazdów pożarniczych. Zasady użytkowania mówiły, że nie należy przemieszczać się w danej strefie czy na danej powierzchni, a przecież wiemy, że rzeczywistość bywa inna. Dlatego też pokryliśmy platformę korundem, aby uzyskać antypoślizgowość i zadbać o bezpieczeństwo także tych strażaków, którym zdarza się nie postępować w tym przypadku zgodnie z instrukcją.

Miała pani udział w udział w projektowaniu wielu typów samochodów użytkowanych przez strażaków. Które były największym wyzwaniem?

Wyzwania w tej branży możemy interpretować w kategoriach techniki, poziomu skomplikowania czy odpowiedzialności, np. za ratownika umieszczonego w koszu na wysokości 42 m na ziemią. Mam na swoim koncie ponad 80 wdrożonych projektów – w zależności od jednostek, kraju czy kategorii każdy jest inny. Czasem wyzwanie wynikało z ograniczeń, które narzucała technologia, sposób montażu, serwis czy modułowa konstrukcja.

Na pewno strażacy znają lotniskowy pojazd ratowniczo-gaśniczy Felix z portu lotniczego we Wrocławiu, mobilne laboratorium chemiczne, samochód medyczny czy samochód dowodzenia i łączności. Oczywiście były też takie, które wymagały niestandardowych rozwiązań, jak chociażby pojazd do przewozu kopii obrazu z łagiewnickiego sanktuarium. Jedyna w swoim rodzaju „kaplica na kołach” to specjalnie przygotowany samochód, z wyposażeniem dostosowanym do przewożenia 80-kilogramowego, wysokiego obrazu.

Które projekty pani autorstwa są dla pani szczególnie ważne?

Oczywiście Felix, ale ostatnio też wracam myślami do innego rodzaju przedsięwzięć – wymagających rozmieszczenia wielu narzędzi i elementów w mikroprzestrzeni. Miałam swój udział w tworzeniu kontenerów kwatermistrzowskich, które wymagały zabudowania wnętrza o powierzchni 2,4 x 3,8 m, przeznaczonego dla dwóch dorosłych strażaków, by mogli wypoczywać, spać, przygotować posiłek i pracować przy komputerze w trybie ciągłym, tzn. powyżej 8 godz. Z perspektywy czasu myślę, że największym wyzwaniem jest projektowanie nie tyle dużych czy wymagających technicznie pojazdów, co takich, w których ratownicy muszą zachować wysoki poziom koncentracji, ale i na przykład odpocząć.

Konsultowałam ostatnio pojazd dowodzenia i łączności na rynek zagraniczny, w którym użytkownicy wykonywali wiele czynności związanych z monitorowaniem sytuacji, wymagających maksymalnego skupienia – odbierali komunikaty, notowali, przyjmowali dużą ilość danych w rozmaitych postaciach. Tu także na niewielkiej przestrzeni wiele się działo. Trzeba było przeanalizować sposób komunikacji pomiędzy pojazdem a jednostkami, specyfikę prowadzenia dokumentacji, możliwość odpoczynku czy aspekty akustyczne, nawet liczbę osób praworęcznych i leworęcznych. Należało także sprawdzić, czy nie wystąpi kolizja w obsłudze urządzeń zlokalizowanych w panelu. Wszystko po to, by zaprojektować optymalnie tę przestrzeń.

Niestety wśród projektów zdarzają się również te niezrealizowane, które nie ujrzały, przynajmniej na razie, światła dziennego.

Tak, są i takie przedsięwzięcia – niezrealizowane w wymiarze fizycznym, ale często stanowiące impuls do innych działań. W moim przypadku jeden z takich projektów stał się bodźcem do pracy doktorskiej. Pierwszy projekt to mobilne szpitale dla Angoli – pracowaliśmy nad nimi w firmie, w której debiutowałam zawodowo. Miały stanowić zabezpieczenie medyczne konkretnych miejscowości, umożliwić wizyty pacjentów u lekarzy w odpowiednich warunkach i ewentualnie wykonanie prostych zabiegów. Niestety nie udało się znaleźć finansowania dla tego szczytnego projektu.

Korzystając z zebranych doświadczeń i kontaktów ze strażakami, rozpoczęłam też pracę nad tymczasowymi modułami dla grup strażaków wyjeżdżających z pomocą poza granice kraju, głównie grup poszukiwawczo-ratowniczych. Zależało mi na tym, by zaprojektować bazę szybką w montażu i zapewniającą komfort termiczny. Jednocześnie elementy konstrukcyjne miały pełnić dodatkowe funkcje, np. uchwyty stawały się podręcznymi łopatami. Skąd taka koncepcja? W trakcie wywiadów pogłębionych ratownicy z grupy USAR opowiadali mi, że często po zakończeniu akcji zdarzało im się pozostawiać swój sprzęt mieszkańcom, by mogli dalej działać, np. odgruzowywać domy po trzęsieniu ziemi. Niestety i ten projekt nie został zrealizowany z powodu braku finansowania.

Pasję projektowania przekazuje pani dalej, edukując studentów Politechniki Bydgoskiej. W jaki sposób pracuje pani z młodymi ludźmi?

Od niedawna jestem kierownikiem Katedry Wzornictwa na Wydziale Sztuk Projektowych Politechniki Bydgoskiej, a także prowadzę pracownię projektową. W swojej pracy nadal koncentruję się w dużej mierze na projektowaniu środków transportu oraz produktów. W ramach Katedry Wzornictwa funkcjonuje Pracownia Projektowania Środków Transportu. Jak mawiają studenci – „pracownia projektowania ekstremalnego”. Nie boimy się podejmować trudnych wyzwań projektowych, związanych również z ochroną przeciwpożarową.

Dzięki otwartości zarówno Akademii Pożarniczej, jak i czynnych ratowników z różnych jednostek (również z innych krajów) studenci uczą się prowadzenia wywiadu pogłębionego na temat potrzeb czy procesu użytkowania projektowanego narzędzia. Nie muszą szukać inspiracji w Internecie, nie budują projektów na swoim wyobrażeniu o pracy strażaka, tylko pytają – jak ta praca wygląda, jakie trudności się pojawiają, na jakie aspekty fizyczne i psychiczne trzeba zwrócić uwagę.

Jakie projekty studentów z obszaru ochrony przeciwpożarowej już powstały?

Podczas współpracy z Akademią Pożarniczą (wówczas jeszcze Szkołą Główną Służby Pożarniczej) powstał SAM, czyli System Alarmująco-Monitorujący, który służy do minimalizacji strat wynikających z pożaru pojazdów elektrycznych w garażach podziemnych. To te przestrzenie stanowią największe zagrożenie dla ratowników podczas akcji gaśniczych.

Studenci wzornictwa przemysłowego pracowali wspólnie ze studentami SGSP przede wszystkim nad jednym z elementów SAM-u – słupkiem detekcyjnym wykrywającym pożar i powiadamiającym strażaków o zdarzeniu. System przewiduje nie tylko alarmowanie o zagrożeniu, ale także nałożenie płachty z koca gaśniczego, która powoduje odcięcie tlenu i ograniczenie przestrzeni aktywności potencjalnego ognia. Mamy też aplikację nawigującą powiadomione jednostki, by mogły jak najsprawniej dotrzeć do garażu podziemnego. Uwzględnia ona przy tym krytyczne dane, np. wysokość, lokalizację hydrantów itd.

Dla moich studentów podczas pracy nad projektem szczególne były dwa momenty. Pierwszy, kiedy odkryli w czasie spotkania online, że ich trzyosobowy zespół będzie wspierał kompetencjami stu studentów, oraz drugi, gdy Magdalena Szczodra, Paweł Czyż oraz Agata Kubalewska zaprezentowali swoje dzieło. Myślę, że to szczególnie ważne dla młodych ludzi, nie tylko projektantów, by móc pochwalić się owocem swojej pracy. A prezentacja przed tak licznym gronem, i to w Akademii Pożarniczej, z pewnością pozostanie długo w ich wspomnieniach.

Na jakie jeszcze inne projekty ze świata pożarniczego, a przygotowane przez studentów, chciałaby pani zwrócić uwagę?

Interesujące jest to, że tematy pożarnicze w dużej mierze podejmują u nas studentki. Jeden z ostatnich dyplomów dotyczył projektu specjalistycznego pojazdu do intensywnej regeneracji strażaków w trakcie przedłużających się działań gaśniczych. Temat podsunął bryg. Damian Saleta z Akademii Pożarniczej, a konsultowałyśmy go z bryg. Grzegorzem Borowcem z Komendy Głównej PSP – dowódcą polskich działań podczas pożarów w Grecji w 2023 r. oraz  mł. bryg. Michałem Rosą z KM PSP m.st. Warszawy. Opowiedzieli nam wiele o warunkach, w jakich się wówczas pracuje. Okazuje się, że wystarczy 20 min działań gaśniczych i przy tak wysokiej temperaturze jest się już odwodnionym. W przypadku projektu pojazdu służącego regeneracji ważne były więc nie tylko takie standardowe elementy, jak podwozie. Duże znaczenie miała także mikrozabudowa wnętrza, uwzględniająca różne aspekty regeneracji, w tym psychiczny.

Dziś oprócz wykładów na uczelni związała pani swoją drogę zawodową z producentem pojazdów szynowych – firmą PESA z Bydgoszczy. Jak dokonało się przejście od pojazdów pożarniczych do pociągów?

I tu ponownie pojawia się powód, który przewijał się już w moich wypowiedziach: lubię wyzwania. Jeśli dokumentację techniczną pojazdu pożarniczego zmieścimy w około 10-12 segregatorach, to na dokumentację pociągu potrzeba dwóch kontenerów morskich – różnica stopnia skomplikowania jest znaczna. Projektowanie pojazdów pożarniczych to ciekawa, rozwojowa nisza, można się wiele nauczyć. Przyszedł jednak czas na trudniejsze zmagania i sprawdzenie, jak to jest tworzyć rozwiązania projektowe na dużą skalę – dla pojazdów szynowych, z których korzystają miliony ludzi.

Jednak moja przygoda z pożarnictwem nie dobiegła końca. Wręcz nastąpiło nowe otwarcie. Po pierwsze, wraz ze studentami Politechniki Bydgoskiej współpracuję z Akademią Pożarniczą, o czym już wspominałam. Po drugie, miałam okazję współorganizować na terenie firmy PESA wspólne ćwiczenia z Komendą Miejską PSP w Bydgoszczy: ewakuację z pociągu. Analizując cały proces ewakuacji w kontekście narzędzi i wiedzy strażaków o systemach, które znajdują się na pokładzie naszych pociągów, zdecydowaliśmy się zorganizować dla nich szkolenia na temat konstrukcji pojazdów szynowych, by byli przygotowani na potencjalne zdarzenia z udziałem tego typu środków transportu. Mam nadzieję, że moja współpraca ze strażakami na obydwu polach zawodowych będzie się rozwijała.

Zaczęłyśmy od określenia, czym jest projektowanie pojazdów i sprzętów pożarniczych, a teraz chciałabym zapytać, jak – patrząc na pani doświadczenie, drogę zawodową i  obserwacje tej branży – postrzega pani perspektywy rozwoju projektowania w ochronie przeciwpożarowej? Jaki byłby najlepszy scenariusz?

Mam nadzieję, że branża będzie częściej sięgała po projektantów, także tych niezależnych, niezwiązanych z producentami, niemających zatem obciążeń związanych z daną technologią. Taka osoba może pomóc mapować procesy i działania, by wyjść poza perspektywę branży, uwzględnić doświadczenie użytkownika i jego potrzeby. Projektant analizuje scenariusze działania podczas akcji z wykorzystaniem danego pojazdu czy sprzętu, łączy dane z wywiadów z użytkownikami, obserwacji, raportów czy statystyk, by doskonalić intuicyjność rozwiązań. Ta praca wymaga nie tylko zróżnicowanej puli narzędzi i umiejętności, ale również holistycznego doświadczenia, nie tylko z branży pożarniczej. Najlepszym scenariuszem jest kształcenie i rozwijanie równolegle projektantów, konstruktorów oraz ratowników w duchu zrozumienia i otwartości – nie tylko na potrzeby, ale i ograniczenia poszczególnych grup. Niech łączy nas pasja wykonywania zawodu, który wybieramy.

fot. z archiwum prywatnego Agnieszki Fujak

 

Anna Sobótka Anna Sobótka

Anna Sobótka jest dziennikarką i sekretarzem redakcji "Przeglądu Pożarniczego", pracuje w redakcji od 2018r.

do góry