• Tłumacz języka migowego
W ogniu pytań Anna Sobótka

Naukowe skrzydła Akademii

23 Lutego 2024

 

Przeglądając zakładkę strony Akademii Pożarniczej dotyczącą jej władz, natrafiamy na jedną osobę, która nie jest funkcjonariuszem PSP. Dr hab. inż. Wioletta Rogula-Kozłowska, prof. uczelni, pełni funkcję prorektora ds. nauki. Jaka była jej droga zawodowa i naukowa, która doprowadziła ją do uczelni mundurowej? Jak postrzega swoje miejsce i misję w APoż? Jaką drogę rozwoju dla niej widzi? O tym przekonamy się po lekturze poniższej rozmowy.

fot. Tomasz Zamiela / APożNa początek sięgnijmy do źródeł. Ukończyła pani studia magisterskie na kierunku inżynieria i ochrona środowiska. Skąd taki wybór, skąd takie zainteresowania?

Dokładnie była to inżyniera i ochrona środowiska, specjalność ochrona powietrza atmosferycznego i zarządzanie środowiskiem naturalnym. Takie zainteresowania pojawiły się już wcześniej, bo ukończyłam też technikum ochrony powietrza i ono ukształtowało moją orientację zawodową i naukową. Trafiłam na nauczycieli z powołaniem i pasją, zetknęłam się z zagadnieniami, które później badałam podczas studiów. Moja praca dyplomowa dotyczyła odpylania – już wtedy wiedziałam, że zwiążę swoją przyszłość z politechniką i tą specjalnością. 

Kierunek studiów, który wybrałam, był wówczas popularny. Tak naprawdę dopiero w latach 90. XX w., prawie dekadę od momentu wejścia w życie ustawy o kształtowaniu i ochronie środowiska, podjęte zostały w naszym kraju działania związane dbałością o stan otoczenia, w którym żyjemy, zwłaszcza z ochroną powietrza. Wówczas dopiero zaczęto wprowadzać standardy emisyjne czy różnego rodzaju normy jakości powietrza. Na rynku brakowało specjalistów od zarządzania środowiskiem w elektrowniach i wszelkiego rodzaju zakładach przemysłowych, a właśnie przemysł traktowano wówczas jako głównego sprawcę systematycznego pogarszania się stanu środowiska w Polsce. O tym, że źródłem zanieczyszczeń nie musi być tylko przemysł, ale i gospodarstwa domowe czy transport, zaczęto mówić jeszcze później.

Zainteresował panią właśnie ten kierunek badań? Swoją pracę doktorską poświęciła pani właściwościom pyłu ze źródeł komunikacyjnych.

Tak, wówczas w Polsce nikt jeszcze nie badał powietrza pod tym kątem. Ważne było również to, że swój warsztat badawczy i pomiarowy mogłam rozwijać w Instytucie Podstaw Inżynierii Polskiej Akademii Nauk w Zabrzu – pracowałam tam przez 17 lat, od momentu ukończenia studiów magisterskich. Trzeba wiedzieć, że analityka środowiskowa stanowiła wówczas wyzwanie, tymczasem Instytut był pionierem, jeśli chodzi o badania pyłu zawieszonego, co wynikało głównie ze skutecznych działań na rzecz pozyskania odpowiedniego sprzętu do badania powietrza, np. monitorowania PM 2,5, czyli cząstek pyłu zawieszonego o średnicy nieprzekraczającej 2,5 mikrometra. Badaliśmy także jako drudzy w Europie skład pierwiastkowy pyłu z pojedynczych próbek, z wykorzystaniem wysokospecjalistycznej aparatury – spektrometru fluorescencji rentgenowskiej z dyspersją energii.

W moim zakładzie kierownictwo postawiło na rozwój badań aerozolu atmosferycznego. Z tego powodu i ze względu na to, że już na początku pracy zawodowej rozpoczęłam ścisłą współpracę z promotorem mojego doktoratu i niekwestionowanym w owym czasie liderem w badaniach aerozolu w Polsce, moje zainteresowania naukowe poszły w tę stronę.

Doktorat na Politechnice Śląskiej, praca w Instytucie Podstaw Inżynierii Polskiej Akademii Nauk w Zabrzu… Kiedy i w jakich okolicznościach zawodowych w pani życiu pojawiła się Akademia Pożarnicza?

W pewnym momencie Warszawa jako miejsce zatrudnienia i uczelnia jako jednostka z innym niż Instytut profilem działalności (ze względu na obecność studentów i możliwość bezpośredniego z nimi kontaktu) stały się pożądane. Przyszedł czas na nowe wyzwania. Kolega z Politechniki Warszawskiej, z którym współpracowałam od lat, wspomniał o poszukiwaniu przez Szkołę Główną Służby Pożarniczej samodzielnych pracowników naukowych w dyscyplinie inżynieria środowiska. Zgłosiłam swoją kandydaturę i zostałam przyjęta. W lutym 2017 r. stałam się pracownikiem uczelni.

Jak pani zainteresowania naukowe, dotychczasowa droga badawcza połączyły się ze specyfiką naukową ówczesnej Szkoły Głównej Służby Pożarniczej?

Zmodyfikowałam nieco swoje kierunki badawcze, ale jednocześnie pozostałam w tym samym obszarze zainteresowań. Myślę też, że jednocześnie wniosłam nową perspektywę: wywodzę się ze środowiska prowadzącego badania środowiskowe w ujęciu podstawowym, w SGSP w centrum uwagi znajdowały się pożary i związane z nimi badania utylitarne. Cóż, zarówno środowisko i pożary, jak i teorię z praktyką można łatwo powiązać. Pole do popisu było duże, a odpowiedniej aparatury i dobrych współpracowników w Szkole nie brakowało. Oprócz poszukiwania pomysłów i realizowania kolejnych projektów badawczych, dotyczących wpływu różnych pożarów na szeroko pojęte środowisko naturalne, zaangażowałam się też mocno w badania pyłu zawieszonego i osiadłego – tym razem głównie w pomieszczeniach. Stanowią one poważne zagrożenie, ponieważ kumulują się w ograniczonej przestrzeni, w której człowiek spędza przecież większość życia.

W SGSP spotkałam moją pierwszą doktorantkę, która zajmowała się badaniem jakości powietrza w halach sportowych. Z kolejnym doktorantem w 2018 r. wzięliśmy pod lupę tematykę emisji zanieczyszczeń z pożarów składowisk odpadów – problem zaczynał być już wówczas dostrzegany. Inne zagadnienia, którymi się zajmuję, to m.in. zanieczyszczenia przenoszone przez wody popożarowe do środowiska czy jakość powietrza w jednostkach ratowniczo-gaśniczych.

W badaniach naukowych ważna jest zatem praca zespołowa.

Zdecydowanie. Tematów godnych uwagi jest wiele – badam je wspólnie z kolegami i koleżankami z APoż – głównie doktorantami, z wieloletnimi współpracownikami z innych ośrodków badawczych (kilku politechnik, Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, Instytutu Podstaw Inżynierii Środowiska PAN), ale i z przedstawicielami wielu nowych środowisk praktyków i naukowców, które staram się na bieżąco poznawać i zachęcać do współpracy. Moim zdaniem nie jest obecnie możliwe efektywne rozwijanie naukowo ani siebie jako pracownika naukowego, ani całej instytucji bez ścisłej i szerokiej współpracy. Zauważyłam to na własnym przykładzie – w nowym środowisku praktyków i branżowców, z dostępem do ich doświadczeń i wiedzy, mogłam dostrzec inne rozwiązania i zmienić spojrzenie na wiele problemów badawczych, nieco inaczej ukierunkowałam swoje cele badawcze.

Interesująca jest jeszcze inna kwestia: jak odnalazła się pani w uczelni mundurowej? To jednak specyficzne środowisko, inaczej funkcjonujące niż cywilne szkoły wyższe.

Przyznam, że z początku obawiałam się tego nieznanego mi świata, zastanawiałam się, czy znajdę porozumienie z naukowcami-funkcjonariuszami. Te obawy były bezpodstawne – do tej pory nie zauważyłam wad, a tylko same plusy pracy z koleżankami i kolegami w APoż. Tutaj, jak już wspominałam, po raz pierwszy spotkałam naukowców praktyków. Moi koledzy są świetnie przygotowani do badań inżynieryjno-technicznych, a przy tym wiedzą doskonale, jaki jest ich cel, co chcą osiągnąć. Zwracają uwagę na praktyczny wymiar swoich przedsięwzięć badawczych. Stąd też w efekcie powstają projekty, które można wdrożyć, wykorzystać ich potencjał. To nie są prace do odłożenia na półkę. Ważne jest też podejście zadaniowe funkcjonariuszy, które, jak sądzę, również wynika ze specyfiki służby mundurowej. Zwraca uwagę dyscyplina, skupienie na pracy do wykonania, terminowość i pomocna umiejętność „gaszenia pożarów” w nieco innym znaczeniu.

Widzę też minusy rozwiązań wynikających z uregulowań uczelni mundurowej – powiązanie grupy zatrudnienia ze stanowiskami, co nie jest korzystne dla stanowisk naukowych, np. asystenta, adiunkta. Wielu moich świetnych kolegów przez lata pracy nie zrobiło doktoratu czy habilitacji, bo – co jest naturalne – ważniejsze było zdobycie stanowiska kierownika katedry czy innego ze względu na wyższe wynagrodzenie w tej grupie funkcjonariuszy. Niemniej jednak zrozumiałe jest takie uregulowanie, biorąc pod uwagę podległość funkcjonariuszy PSP i ich podstawową działalność – służbę.

Wspomniała pani o praktyczności działań naukowych pracowników Akademii. Jakie przykłady mogłaby pani podać?

Przede wszystkim warto wspomnieć o nowym ubraniu specjalnym – jego projekt był przygotowywany przez Akademię (właściwie jeszcze SGSP) we współpracy z CIOP-PIB. Został bardzo dobrze oceniony podczas ewaluacji, zwłaszcza w kryterium wpływu nauki na społeczeństwo, gospodarkę. Rzeczywiście, jego użyteczność jest wysoka – z ubrań specjalnych korzysta tysiące strażaków.

Wśród projektów realizowanych przez APoż mamy też zaawansowane aplikacje, jak np.  Aamks, służącą do ilościowej oceny ryzyka pożarowego w budynkach.  Jest też trenażer zdarzeń z udziałem LNG – dzięki niemu przeszkolono wielu ratowników i funkcjonariuszy służb podległych MSWiA. Koledzy i koleżanki realizowali także projekt mobilnego systemu turbinowego do gaszenia pożarów z silnikiem odrzutowym wspomagającym gaszenie – dzięki mniejszym kroplom wody i dużo większemu natężeniu przepływu wody. Za wcześnie, by mówić o szczegółach, ale jest szansa na wdrożenie projektu, być może nawet we współpracy z Ukrainą. Są też przedsięwzięcia komercjalizacyjne – opierając się na zdobytym wcześniej know-how, ich twórcy przy współpracy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych przekazują nasze rozwiązania do takich krajów, jak Ukraina, Mołdawia czy Gruzja.

Można by mnożyć przykłady praktycznych projektów APoż. Co ciekawe, w jednym przypadku przedsięwzięcie w pełni teoretyczne, realizowane pod auspicjami Narodowego Centrum Nauki, ma szansę zyskać praktyczny wymiar. Dzięki temu projektowi możliwe było przygotowanie aparatu matematyczno-statystycznego do modelowania i badania zanieczyszczeń z pożarów składowisk odpadów. Zainteresowani są nim naukowcy z Europy i Główny Inspektorat Ochrony Środowiska.

Praca na uczelni wyższej to także dydaktyka. Jakie ma ona znaczenie dla naukowca? Czym dla pani jest kontakt ze studentami i dyplomantami?

W Akademii Pożarniczej trafiłam i na świetnych doktorantów, i na świetnych studentów – tak dużej ich grupy nie znalazłabym w innej uczelni. Mogę to powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, bo mam wgląd w różne prace jako recenzent. Doktoranci są bardzo zaangażowani, wiele czynności potrafią przeprowadzić samodzielnie, umieją znaleźć nowe rozwiązania, inną drogę i – co najważniejsze – przekonać mnie do swoich racji.

Zajęcia z ratownictwa chemicznego i ekologicznego, współczesnych problemów inżynierii środowiska czy monitorowania zagrożeń bezpieczeństwa prowadziłam i ze studentami mundurowymi, i cywilnymi. Obydwie grupy wyróżniają się wysokim poziomem wiedzy i umiejętności. Mamy wyselekcjonowaną zdolną młodzież, samodzielną i dociekliwą. Jako dyplomanci są w stanie bez problemu zająć się pomiarami, np. jakości powietrza w jednostkach czy na zewnątrz, w różnych warunkach.

Projekty innowacji naszych studentów uzyskują dofinansowanie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w liczbie nawet trzech, czterech rocznie, podczas gdy na bardzo dużych uczelniach cywilnych udaje się to jednemu lub dwóm przedsięwzięciom. Studenci APoż mają ciekawe pomysły, które warto rozwijać. To inspiruje także prowadzącego zajęcia – mogę rozszerzać tematykę na rozmaite pola, bo studenci są chętni uczyć się różnych rzeczy.

Teraz ze względu na stanowisko mam mało zajęć dydaktycznych, ale dyplomantów nie odpuszczam – kilka prac inżynierskich czy magisterskich w ciągu roku promuję, żeby nie stracić kontaktu ze studentami.

Właśnie o stanowisko chciałabym również zapytać. Od maja 2020 r. pełni pani funkcję prorektora ds. nauki. Jakie zadania się z nią wiążą? W jaki sposób może pani wpływać na rozwój uczelni?

Do moich obowiązków należy przede wszystkim dbałość o odpowiedni poziom naukowy uczelni – jakość składanych projektów, rozwój naukowy kolegów i koleżanek, monitorowanie ich postępów w tworzeniu prac doktorskich czy habilitacyjnych, pomoc w kontaktach z innymi uczelniami czy instytutami. Ważne jest również zabieganie o współpracę międzyuczelnianą – bez szeroko zakrojonego współdziałania różnych podmiotów nie ma rozwoju naukowego szkół wyższych czy instytutów. Duże znaczenie ma także poziom naszych czasopism naukowych i wydawnictwa, a także bogato wyposażona i dobrze funkcjonująca biblioteka Akademii.

Staram się również wspierać nadzór nad postępowaniami o nadanie stopnia naukowego doktora lub doktora habilitowanego, choć to kompetencje przewodniczących rad dyscyplin naukowych. Warto podkreślić, że od momentu ostatniej ewaluacji Akademia Pożarnicza ma uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora i doktora habilitowanego w inżynierii środowiska, górnictwie i energetyce oraz w naukach o bezpieczeństwie, a od ponad pół roku również w inżynierii bezpieczeństwa.

Biorąc pod uwagę liczbę pracowników związanych z nauką, zatrudnionych na stanowiskach badawczych, dydaktycznych, mamy wiele wyzwań i obowiązków. Ścisła współpraca prorektora do spraw nauki z przewodniczącymi rad dyscyplin naukowych, komisjami doktorskimi i habilitacyjnymi jest naturalna. Na dużych uczelniach nie zawsze okazuje się możliwa na takim poziomie, jak w APoż. To niewątpliwie kolejny atut mniejszej, wyspecjalizowanej jednostki, który zauważyłam w trakcie sprawowania funkcji prorektora.

Ostatnie lata były czasem sukcesów APoż – jeden z nich to choćby wspomniana możliwość nadawana stopnia doktora habilitowanego. Jak widzi pani dalszą drogę rozwoju Akademii?

Jesteśmy w bardzo dobrym punkcie i kluczowe jest teraz utrzymanie tego, co wypracowaliśmy – kategorii naukowych A+ i A (a co najmniej B+), które dają nam miejsce w gronie najlepszych uczelni w kraju. Wyzwaniem będzie ewaluacja jakości działalności naukowej APoż w nowej dyscyplinie – inżynierii bezpieczeństwa. W tym przypadku dużą rolę będą odgrywały nie tylko nasze osiągnięcia, ale też pewne formalne i prawne uwarunkowania, pozostające poza naszym bezpośrednim wpływem. Nie widzę jednak innej możliwości, jak pracować i dążyć do sukcesu. Przyniosło to efekt podczas ostatniej ewaluacji i ten sukces chcemy powtórzyć.

Ważne też, by ugruntować w naszej społeczności poczucie, że nasza uczelnia jest akademią, mamy podstawy i możliwości, by prowadzić badania, włączać się w tworzenie polskiej nauki. Na początku mojej pracy w Szkole Głównej Służby Pożarniczej zauważyłam nadmierną skromność w myśleniu o uczelni, poczucie, że bliżej nam do szkoły zawodowej, bo nie dysponujemy odpowiednim sprzętem ani wystarczającą liczbą osób ze stopniami naukowymi (zwłaszcza doktora habilitowanego), by celować wyżej – nic bardziej mylnego. Akademia Pożarnicza ma szansę stać się wiodącym ośrodkiem, wizytówką badań inżynieryjno-technicznych związanych z pożarami – ich przyczynami, przebiegiem i skutkami, ale też badań poświęconych szeroko rozumianemu bezpieczeństwu i ochronie ludności – i tą drogą powinniśmy podążać.

Jakie są zatem plany na najbliższy czas?

Za niecałe 2 lata czeka nas kolejna ewaluacja, która pokaże, co udało nam się osiągnąć. Liczę, że do tego czasu utrzymamy tempo awansów naukowych naszych pracowników, a może nawet je zwiększymy. W ostatnich latach stosunkowo duże grono uzyskało stopień doktora i doktora habilitowanego. Biorąc pod uwagę plany, w tym i przyszłym roku przewiduję utrzymanie tego trendu.

Zwiększając liczbę samodzielnych pracowników naukowych, będziemy mogli czuć się niezależnie i pewnie. W razie pojawienia się kolejnych zmian w zarządzaniu nauką, np. wprowadzenia tzw. minimów kadrowych jako warunku niezbędnego do utrzymania możliwości nadawania stopni naukowych, będziemy mogli spać spokojnie. Ważne, by zwiększać środki na badania i rozwój pracowników, wprowadzać systemy ułatwiające składanie projektów czy wniosków awansowych i zachęcające do tego. Mając mocną podstawę do prowadzenia działalności naukowej – niezbędne zaplecze kadrowe, utrzymując wypracowane mechanizmy rozwoju naukowego i realizacji projektów badawczych w APoż, będziemy nie do zatrzymania.

Jednym z pani ostatnich osiągnięć jest wybór na członka Komitetu Inżynierii Środowiska Polskiej Akademii Nauk. Z czym się to wiąże, co daje członkostwo w takim gremium?

Po pierwsze będę miała stały kontakt i współpracowała z doskonałymi specjalistami z całego kraju, samodzielnymi pracownikami naukowymi, wybitnymi osobistościami, więc jest to wielkie wyróżnienie dla mnie osobiście, ale też cieszę się ze względu na potrzeby Akademii. Obecność w Komitecie Inżynierii Środowiska PAN pozwoli mi rozszerzać współpracę naukową między Akademią Pożarniczą a innymi uczelniami. Po drugie będę miała możliwość wpływu na rekomendacje, decyzje Komitetu, który jako ciało doradcze PAN w zakresie inżynierii środowiska tworzy wytyczne czy wskazówki dla ministerstwa w obszarze rozwoju i badań w zakresie inżynierii środowiska.

Życie naukowe to także konferencje. W październiku 2023 r. w Akademii Pożarniczej miało miejsce tego rodzaju wydarzenie dotyczące ważnego tematu, łączącego środowisko naukowców, strażaków i przedstawicieli firm zaopatrujących jednostki w sprzęt. Wiele artykułów lutowego numeru PP stworzyli prelegenci konferencji „Bezpieczeństwo strażaków w działaniach ratowniczych”. Tym razem patrzymy na zagadnienie okiem praktyków, ale liczę, że na naszych łamach pojawią się też analizy sięgające do badań naukowców. Pani również miała wpływ na oblicze tego wydarzenia.

Była to bardzo dobra konferencja, świadczy o tym choćby liczba i różnorodność wystąpień. Efekty mojej pracy naukowej i mentorskiej też miały szansę zaistnieć na konferencji – nasze wspólne projekty prezentowali moi doktoranci. Jestem orędowniczką podejścia, że to przede wszystkim oni powinni przedstawiać analizowane zagadnienia i wyniki swoich badań.

Spektrum moich zainteresowań jest szerokie, podobnie wygląda to u moich doktorantów. Zależy mi, by przygotować ich dobrze do pracy naukowej – potem przekażą wiedzę i umiejętności następnemu pokoleniu. Taki właśnie model szkół profesorskich, polegający – w dużym uproszczeniu – na przekazie wiedzy i doświadczeń z pokolenia na pokolenie, funkcjonuje na dobrych uczelniach i taki kierunek chciałabym wytyczyć dla Akademii Pożarniczej.

 

 

Anna Sobótka Anna Sobótka

Anna Sobótka jest dziennikarką i sekretarzem redakcji "Przeglądu Pożarniczego", pracuje w redakcji od 2018r.

do góry