Wielki pożar Londynu w 1666 r. The Great Fire of London 1666, Richard Denning, proj. graf. Andreas Resch, wyd. Prime Games, Medusa Game
25 Marca 2024Rys historyczny
To nie był dla londyńczyków szczęśliwy rok. Jeszcze trwała II wojna angielsko-holenderska, a w pierwszych miesiącach 1666 r. wciąż panowała epidemia dżumy. Chyba nikt nie spodziewał się, że niebawem spłonie niemal doszczętnie całe City of London otoczone murami i wodami Tamizy, wskutek czego około 80 tys. mieszkańców tej dzielnicy zostanie pozbawiona dachu nad głową. 2 września, w nocy z soboty na niedzielę [1], kilka minut po północy doszło do pożaru w piekarni przy Pudding Lane. Zrozpaczeni mieszkańcy posądzali o podpalenie przebywających w mieście wskutek wojny obcokrajowców, z kolei narrator instrukcji do gry sugeruje, że to piekarz zapomniał wygasić palenisko.
Nieważne, co było przyczyną, faktem pozostaje to, że w XVII-wiecznym Londynie większość zabudowy była drewniana, dachy pokryte strzechą, a układ miasta przypominał labirynt złożony z wąskich uliczek. Miasto było przeludnione, a mało kogo było stać na wznoszenie budynków z cegły i kamienia. W takich warunkach niewiele trzeba, by doszło do poważnego pożaru. Innym czynnikiem, który przyczynił się do rozprzestrzenienia się ognia, była paradoksalnie bliskość Tamizy. Choć rzeka zapewniała wodę do gaszenia, w jej sąsiedztwie mieszkali najbiedniejsi, których domy były wznoszone z lichych surowców, a w przybrzeżnych sklepach przechowywano łatwopalne materiały, np. czarny proch dla żeglarzy.
W XVII-wiecznym pożarnictwie funkcjonowały już prymitywne wozy strażackie na kołach lub saniach, jednak ze względu na ich gabaryty oraz brak węży doprowadzających miały ograniczony zasięg i były nieoperatywne – na miejsce pożaru często docierały za późno. Dlatego głównymi metodami działania były gaszenie wodą (społeczne zaangażowanie w napełnianiu i przekazywaniu wiader z wodą) oraz rozbiórka budynku za pomocą bosaków, choć do zniszczenia budynku używano też innych podręcznych technik, tj. kontrolowanej detonacji prochu strzelniczego. Rozbiórka budynków miała służyć tworzeniu się pasów przeciwpożarowych, a zwlekanie z ich utworzeniem oprócz silnego wiatru było jedną z przyczyn powstania burzy ogniowej. Ówczesny lord major Londynu sir Thomas Bloodworth, którego kompetencje do pełnienia przypisanej mu funkcji są podawane w wątpliwość, zwlekał dobę z decyzją o rozbiórce budynków stojących na drodze ognia, aż dokonano tego na rozkaz króla. Sam Bloodworth prawdopodobnie w poniedziałek opuścił dzielnicę, a działania mające opanować pożar przejął brat króla Jakub, książę Yorku.
Drugiego dnia pożar sięgnął najbogatszej części dzielnicy oraz strawił zamek Baynarda. We wtorek w ruiny zmieniła się katedra św. Pawła, która miała chronić uprzednio tu zgromadzony dobytek mieszkańców. Pożar skierował się w stronę Tower of London (tu dzięki utworzonym pasom udało się go zahamować) oraz przeskoczył rzekę Fleet, sięgając bramy Temple Bar. W środę ustały wiatry, pasy przeciwpożarowe utworzone w pozostałych częściach miasta zaczęły pełnić swoją funkcję, więc wielki pożar się zakończył, pozostało jedynie dogasić pojedyncze ogniska.
Nie ma jednoznacznych szacunków, ile osób zginęło w pożarze. Wiele źródeł podaje, że zaledwie kilka – te jednak nie uwzględniają ofiar zmarłych wskutek następstw pożaru. Biorąc pod uwagę czas trwania pożaru, jego intensywność oraz strukturę zabudowy miasta wydaje się to jednak mało prawdopodobne. Ofiar śmiertelnych musiało być znacznie więcej. Ponad 80 tys. mieszkańców straciło dach nad głową i w miarę godziwe warunki do życia, których nie udało się poprawić przed zbliżającą się zimą. Być może właśnie ta oficjalna wiedza – głosząca znaczne straty materialne i minimalizująca liczbę ofiar – przyczyniła się do tego, że Richard Denning postanowił zaoferować grę skupioną na ochronie nieruchomości, a niemal pomijającą aspekt ludzki.
Mechanika gry
W The Great Fire of London 1666 walczymy z żywiołem nie jako strażacy (w tym czasie nazywani strażą ogniową), lecz jako włościanie. Należymy do uprzywilejowanej klasy, która dzięki swoim majątkom ma znaczący wpływ na decyzje dotyczące działań w mieście, także w kryzysowych sytuacjach. Mniej liczymy się z dobrem ogółu, bardziej troszczymy się o własne dobra. Aby uratować jedne dzielnice, trzeba poświęcić inne. Dlatego rywalizujemy z pozostałymi zamożnymi włościanami (innymi graczami) o największe wpływy w mieście. Do dyspozycji mamy brygady ogniowe, które możemy wysyłać do walki z żywiołem oraz ładunki wybuchowe, by zburzyć całe dzielnice. Dostajemy punkty zwycięstwa (PZ) za każdy uratowany budynek oraz skuteczne gaszenie ognisk. Oprócz tego mamy dodatkowe cele: ocalić trzy wskazane regiony czy budynki o znaczącej wartości historycznej – jeśli to się uda, za to również otrzymamy punkty na koniec gry.
Duża plansza przedstawia mapę XVII-wiecznego miasta ze strefami wyróżnionymi w pięciu kolorach, a każda z nich (poza czerwoną Pudding Lane) składa się z kilku dzielnic, ulic czy budynków. W każdej dzielnicy znajduje się od jednego do pięciu domków, które w losowy sposób rozkładamy przed rozpoczęciem gry. Są one w sześciu kolorach. Każdy z graczy losuje swój kolor i na starcie dysponuje 20 budynkami – gdy jakieś spłoną, domki są kładzione na osi punktowej, w celu odjęcia ich właścicielowi 2 PZ za każdą straconą nieruchomość. W niektórych dzielnicach znajdują się także żetony, które pozwalają zyskać dodatkowy punkt, ruch lub ładunek wybuchowy pozwalający od razu wysadzić dowolną dzielnicę.
Co ważne, aby móc wziąć żeton z danego obszaru, najpierw musimy ugasić tam pożar. Choć od gaszenia pożaru są brygady ogniowe, bez decyzji i obecności włościanina (czyli pionka gracza) na miejscu mogą tylko opanować ogień (pionek strażaka kładzie się na stożek ognia), ugasić go można tylko na jego polecenie. Gracz gaszący pożar bierze z tego pola pionek ognia do swoich zasobów – będą one podliczane pod koniec gry. Pierwszy włościanin, który skutecznie ugasi trzy pożary, dostaje kartę Bohatera Londynu wartą 2 PZ.
Jak się okazuje w praktyce, punktowa motywacja do gaszenia pożarów jest konieczna, ponieważ bez tego gracze nie czuliby potrzeby, aby to w ogóle robić, ponieważ ogień, który już strawił budynki, w żaden sposób nie ogranicza innych działań – wręcz ułatwia przemieszczanie ognia, a podpalanie nieruchomości rywala wydaje się jedyną atrakcją w tej rozgrywce. Ważniejsze wydaje się to, by straż ogniowa pilnowała wartościowych dla nas dzielnic i chroniła je przed potencjalnym zapłonem.
Początkowa sytuacja na planszy przedstawia pożar w dzielnicy Pudding Lane, gdzie znajduje się 25 stożków ognia. Podczas tury w pierwszej fazie – rozprzestrzenianie się ognia – gracz bierze jeden z tych pionków (w późniejszych etapach może wybrać stożek ognia z każdej dzielnicy, gdzie znajdują się co najmniej dwa) i kieruje do najbliższej sąsiadującej z pożarem dzielnicy, gdzie stoi budynek i nie ma straży ogniowej. Jego decyzję ograniczają dostępne kierunki, które ma w swoich pięciu kartach ognia oraz sytuacja na planszy. Karty przemieszczania ognia przedstawiają kompas i jeden z czterech kierunków, w którym wieje wiatr. Przykładowo: przy zagraniu kartą ze strzałką na zachód, ogień musi rozprzestrzenić się na najbliższe dzielnice (które dotąd się nie paliły) na zachód od Pudding Lane, tam więc kładziemy czerwony stożek ognia. Następnie rozpatrujemy efekt: jeśli w dzielnicy jest straż ogniowa, od razu przejmuje kontrolę nad pożarem i budynki są chwilowo bezpieczne. Jeśli nie ma straży, wszystkie budynki płoną, a gdy znajdował się tu więcej niż jeden domek, dokładamy odpowiednią liczbę stożków ognia.
W drugiej fazie tury gracz ma do dyspozycji cztery punkty akcji, które może poświęcić na przemieszczanie swojego pionka włościanina, pionka straży i ugaszenie pożaru (wszystko kosztuje po jednym punkcie). Dodatkowo bez poświęcania punktów może zdetonować ładunek wybuchowy w dowolnej dzielnicy, o ile znajduje się w niej straż, a uczestnik gry dysponuje takim żetonem. Na koniec tury dobiera kartę ognia i jeśli trafi na kartę stosu, dochodzi do intensyfikacji pożaru. Polega ona na tym, że do wybranej dzielnicy, gdzie panuje nieopanowany pożar, dokłada się trzy stożki ognia.
Rozgrywka kończy się w momencie, gdy gracz dobierze ostatnią kartę ze stosu i po niej następuje ostatnia runda. Następnie podliczamy punkty za każdy zgaszony ogień i zrealizowany cel, zdejmując z toru punktowego domki odpowiadającej liczbie przyznanych punktów. Wygrywa włościanin z najwyższą liczbą punktów.
Gra planszowa vs realia historyczne
Niewątpliwie gra ma przybliżyć wydarzenie historyczne: pożar Londynu w 1666 r. Plansza pozwala zapoznać się z ówczesną kartografią miasta, która nie tylko pokazuje źródło pożaru (Puddding Lane), ale też podkreśla na czerwono kluczowe, wspominane przez historyków miejsca City of London zagrożone pożarem bądź strawione przez ogień, jak np. katedra św. Pawła, zamek Baynarda, brama Temple czy Tower. Dzięki tej mapie można lepiej prześledzić proces rozprzestrzeniania się ognia, przy równoległej lekturze opracowań historycznych. Nimi zaznajomiona mogłam w pewnym momencie, obserwując działania przeciwnika, powiedzieć, że „siedzi i broni tej części miasta jak sam książę Jakub, mający nadzieję, że ogień powstrzyma rzeka Fleet”. Jako gracze możemy spróbować zmienić bieg historii i uchronić przed pożarem miejsca, które w rzeczywistości spłonęły. Jest to nawet wskazane, gdyż te miejsca znajdują się na wylosowanych kartach celu.
Wątpliwości budzi jedynie nienaturalny proces rozprzestrzeniania się ognia – w tej grze mocno kontrolowany. Rozgrywka jest oparta całkowicie na strategii i pozbawiona losowości – poza układem domów na planszy i kartami ognia, które dobieramy (ale przy czterech dostępnych kierunkach i pięciu kartach na rękach i tu losowość jest mocno ograniczona). W związku z tym mamy pełną kontrolę nad tym, jak rozprzestrzeni się pożar na planszy – zasady dyktowane przez grę niezbyt ją ograniczają. Dosyć łatwo możemy nim tak pokierować, by ogień uniknął dzielnic z naszymi budynkami i uniemożliwić podobne działanie następnemu graczowi, stawiając na odpowiednich polach pionki brygady ogniowej – co, jak wspomniałam, jest dla nas cenniejsze niż wykorzystywanie jej do gaszenia pożaru.
Teoretycznie powinno nam zależeć na ugaszaniu pożaru, by stworzyć w ten sposób pasy przeciwpożarowe – przez pola z ugaszonym pożarem ogień nie może się rozprzestrzeniać, o ile są one w pobliżu cennych dla nas dzielnic. W praktyce chętnie pozostawimy ogień, by mógł dalej rozprzestrzenić się nieruchomości przeciwnika. Możemy też wykalkulować, czy warto poświęcić swoją jedną nieruchomość w dzielnicy, gdzie przeciwnik ma ich dwie lub więcej. Innymi słowy, rozgrywka zmienia się w grę z negatywną interakcją, gdzie bardziej planujemy, jak spalić nieruchomości przeciwnika i utrudnić mu odwet, niż czujemy misję ratowania miasta przed całkowitym zniszczeniem. Niewiele zmienia wariant gry z ukrytymi kolorami, tzn. gdy nie znamy koloru przeciwnika – zwłaszcza w rozgrywce sześcioosobowej, gdy każdy kolor jest przypisany do jakiegoś gracza.
Być może bliższa realiom historycznym, w tym odzwierciedleniu misji obrony Londynu, byłaby często stosowana w grach o tematyce pożarniczej mechanika kooperacyjna, gdy wszyscy wspólnymi siłami próbują zapanować nad pożarem – grają przeciwko grze. Warto docenić konsekwentny zamysł autora, który, proponując grę o takiej tematyce, z rzadko stosowaną mechaniką negatywnej interakcji, postawił graczy właśnie w roli egoistycznych włościan, a nie pełniącej służbę dla dobra ogółu brygady ogniowej. Tym oraz całkowitą nieobecnością biedoty (i tym samym jakichkolwiek ofiar ludzkich) w rozgrywce Denning mocno podkreślił klasowość XVII-wiecznego angielskiego społeczeństwa, gdzie liczą się tylko interesy zamożnej warstwy.
Po pożarze pora odbudować miasto
Dla tych, którzy po opanowaniu pożaru w The Great Fire of London 1666 czują niedosyt i ochotę na ciąg dalszy – mam dobrą wiadomość. Ten wielki pożar stał się inspiracją dla jeszcze jednej gry planszowej: autorstwa Martina Wallace’a zatytułowanej Londyn. Tu akcja zaczyna się po pożarze i zadaniem graczy jest odbudowanie miasta. To propozycja dla tych, co bardziej, niż walczyć z żywiołem, wolą tworzyć od podstaw coś nowego: projektować i budować nową wizję miasta. A przede wszystkim dla tych, co chcą budować swoją pozycję w mieście nie przez niszczenie dobytku innych, lecz rozwój swojego własnego majątku.
Przypisy
[1] Historycy podają dni tygodnia według kalendarza juliańskiego, jeszcze obowiązujący (do 1752 roku) w protestanckiej Anglii, natomiast zgodnie z kalendarzem gregoriańskim, który funkcjonował już w katolickich krajach Europy, pożar miał miejsce między czwartkiem a niedzielą.