• Tłumacz języka migowego
Ratownictwo i ochrona ludności Arkadiusz Kot

Dwa dni na poddaszu

27 Listopada 2017

Zgłoszenie do Stanowiska Kierowania KP PSP w Kłodzku wpłynęło o 6.44. Dzwoniąca kobieta podała dokładny adres: Kościelna 4 oraz zakres pożaru: „na górze cała chałupa zapalona (…), żywy ogień”. Nie wiedziała, czy w objętym pożarem budynku ktoś przebywa. W pierwszym rzucie dyżurny PA w JRG Bystrzyca Kłodzka zadysponował: pierwszy wyjazd (GBA2.5/20) i SHD 25 ze swojej jednostki, a także pojazdy ratowniczo-gaśnicze - średni i ciężki z OSP KSRG Lądek-Zdrój. W kolejnej minucie zaalarmowane zostały trzy kolejne jednostki OSP z gminy Lądek-Zdrój.

Dwa dni na poddaszu

Było ciężko

Pierwsze przybyły na miejsce zdarzenia zastępy z miejscowej OSP, odległej o około 300 m. Było to po 7 min od zadysponowania. Strażacy zastali pożar budynku wielorodzinnego trzykondygnacyjnego w zabudowie zwartej, o konstrukcji murowano-drewnianej. Paliło się poddasze, w tym lokal mieszkalny, a także część strychowa. Płomienie wydostawały się na zewnątrz obiektu. Panowało duże zadymienie. Z dachów sąsiadujących budynków wydobywał się dym. Lokatorzy wszystkich trzech kamienic ewakuowali się samodzielnie jeszcze przed przybyciem służb, z wyjątkiem jednej z lokatorek budynku nr 2, którą w stanie bez zagrożenia zdrowia i życia wyprowadzili ratownicy. Dowodzący z OSP Lądek-Zdrój zadecydował o wprowadzeniu dwóch linii gaśniczych w natarciu po klatce schodowej do budynku, w którym powstał pożar. Pierwszy zastęp PSP po przebyciu 23 km dotarł na miejsce o 7.05, a kwadrans po 7.00 było tam już łącznie pięć GBA, jeden GCBA i SHD 25 oraz 33 ratowników. Energia elektryczna została odłączona zdalnie przed przybyciem PSP, gaz kilka minut później przez przybyłych monterów sieci gazowych. Zaraz po rozpoznaniu KDR z PSP poprosił o zadysponowanie dodatkowych sił i środków. Trudno stwierdzić jednoznacznie, czy do przedostania się pożaru na sąsiednie budynki doszło już w czasie działań ratowniczo-gaśniczych, czy krótko przed ich rozpoczęciem. Tak równomiernemu rozprzestrzenianiu się ognia - zarówno w czasie, jak i w przestrzeni - sprzyjała ciasna zabudowa z niezbyt grubymi murami oraz poszycie dachowe w budynku, w którym rozpoczął się pożar. Blacha nie przepaliła się, tylko spowodowała kumulację ciepła, które rozchodziło się na zasadzie radiacji, powodując zapalenie drewnianych elementów strychów w domach po obu stronach. We wszystkich trzech budynkach na górnych kondygnacjach panowało bardzo duże zadymienie.

Wraz z rozwojem pożaru w budynku nr 4 wystąpiło duże zagrożenie dla pracujących tam rot, spowodowane przepaleniem się konstrukcji drewnianej więźby dachowej i spadaniem jej elementów w świetle budynku. Dlatego KDR podjął decyzję o wycofaniu ratowników ze środka. Dalsze czynności gaśnicze prowadzone były z SHD 25 i bezpośrednio z ul. Kościelnej - na dach i do wnętrza przez wybite okna. Ponadto wprowadzono w natarciu po jednej linii gaśniczej do wnętrza budynków nr 2 i 6. Dotarcie do źródeł ognia na strychach tych budynków utrudniały liczne małe pomieszczenia, pozamykane i zagracone. Po wystąpieniu rozgorzenia z dachów obu budynków zaczęły lawinowo spadać rozgrzane dachówki. Na skutek tego ucierpiały linie wężowe i pojazdy znajdujące się przy ul. Kościelnej,  przede wszystkim SHD 25 z JRG w Bystrzycy Kłodzkiej, w którym spadające dachówki przebiły dach kabiny i spowodowały wiele drobniejszych zniszczeń. Mimo to pojazd pozostał zdatny do udziału w akcji. Dla zachowania ciągłości podawania środka gaśniczego zbudowano trzy punkty czerpania wody na bazie motopomp pływających na rzece Biała Lądecka (około 30 m od miejsca pożaru) oraz dwa punkty na bazie hydrantów zewnętrznych (oddalone o 30 i 60 m). Aby móc efektywnie korzystać z hydrantów, poproszono o zwiększenie ciśnienia w sieci wodociągowej.

 3

Pożar zlokalizowany

O 8.11 na miejscu znajdowało się już osiem GBA, cztery GCBA, trzy SHD 25, jeden SD 30, a także pojazdy operacyjne i około 70 ratowników. Były to już siły i środki także spoza powiatu kłodzkiego. Systematycznie dysponowano kolejne zastępy. Wobec konieczności bezustannej pracy w sprzęcie OUO samochodami operacyjnymi dowożono napełnione butle powietrzne z JRG Kłodzko i Nowa Ruda, a z JRG 8 Wrocław zadysponowano SLPGaz. Główny ciężar działań ratowniczo-gaśniczych spoczywał na podnośnikach koszowych i autodrabinie, z których jednocześnie podawano wodę i prowadzono prace rozbiórkowe podręcznym sprzętem burzącym. W ich następstwie pożar udało się zlokalizować o 8.22. Umożliwiło to rozpoczęcie czynności dogaszania, rozbiórki i ewakuacji mienia z lokali mieszkalnych oraz usługowych, które były zagrożone już nie tyle przez ogień czy zawalenie, co przez zalanie wodą z linii gaśniczych. Działania gaśnicze były prowadzone na bazie dziewięciu prądów w natarciu. Samo zlokalizowanie pożaru w odniesieniu do stosunkowo dużej powierzchni zajętej ogniem (620 m kw.) w tak krótkim czasie należy uznać za sukces. Było jednak jasne, że koniec działań ratowniczo-gaśniczych jest odległy. Wszystkie budynki w częściach stropowych były bowiem ocieplone trocinami, które znacząco wydłużyły czas dogaszania oraz obniżały komfort pracy ratowników poprzez powodowanie dużego zadymienia.

 4

Żmudne zakończenie

W obliczu długotrwałych działań ratowniczo-gaśniczych oraz rozmiaru zadysponowanych na miejsce sił i środków, około 8.30 w namiocie pneumatycznym rozstawionym 80 m od miejsca pożaru zorganizowano sztab, a później również punkt wydawania posiłków i napojów. Ewakuowani lokatorzy byli kierowani sukcesywnie do lokali zastępczych, zabezpieczonych przez samorząd gminny w obiektach noclegowych, których w tej turystycznej miejscowości jest pod dostatkiem. O 9.57 na miejsce przybył wspomniany SLPGaz. Łącznie na miejscu pracowały wtedy GBA, GCBA, SHD i SD w liczbie 17 pojazdów i około 80 ratowników. Kluczowym wyzwaniem na tym etapie działań było zapewnienie sprawnej organizacji monotonnej, długotrwałej pracy ratowników, tak by nie przeszkadzali sobie nawzajem. Prace rozbiórkowe prowadzono jednocześnie w kilku punktach budynków. Wyznaczono dwa punkty zrzutowe od strony podwórza. Ekipy pracujące w strefie pożaru prowadziły działania w systemie brygadowym. Całkowita likwidacja zarzewi ognia nastąpiła wczesnym popołudniem. Prace rozbiórkowe trwały do zapadnięcia zmroku. W międzyczasie systematycznie wycofywano niepotrzebne siły i środki. Na noc ustanowiono dozór, który prowadził zastęp OSP Lądek-Zdrój. Prace rozbiórkowe wznowiono około 10.00 następnego dnia, po konsultacji z przedstawicielem nadzoru budowlanego. Na miejscu znajdowały się SHD 25 z JRG w Bystrzycy Kłodzkiej (wypożyczony z JRG w Kłodzku na czas naprawy uszkodzonego pojazdu) i GBA z OSP Lądek-Zdrój. Osobowo - siedmiu ratowników. Działania straży pożarnej zakończyły się 22 września o 19.58. Trwały zatem 37 godz. i 26 min.

 5

My gasiliśmy, oni pomagali

Spaleniu uległo całkowicie jedno mieszkanie w budynku nr 4, częściowo jedno mieszkanie w budynku nr 6, a także całkowicie więźba dachowa i pomieszczenia strychowe we wszystkich trzech budynkach. Obok strat wyrządzonych bezpośrednio przez ogień należy wziąć pod uwagę te spowodowane zalaniem. Straty szacuje się na kwotę 0,5 mln zł. Za przyczynę pożaru przyjęto nieumyślne zaprószenie ognia przez jednego z lokatorów budynku nr 4. W momencie rozwoju żywiołu mieszkanie, w którym doszło do pożaru, było puste.

Do ugaszenia zużyto łącznie około 75 tys. l wody. W działaniach ratowniczo-gaśniczych wzięło udział 29 pojazdów oraz 88 ratowników. Najdalsza jednostka, z jakiej zadysponowano siły i środki, jest odległa o 106 km od miejsca pożaru. Oprócz jednostek ochrony przeciwpożarowej w działania związane z pożarem zaangażowane było pogotowie ratunkowe, energetyczne i gazowe, policja, straż miejska, pracownicy wydziału zarządzania kryzysowego z Urzędu Gminy i nadzoru budowlanego. Zespół ratownictwa medycznego zabezpieczał działania straży pożarnej od pierwszych minut ich prowadzenia do południa. Bardzo miła dla ratowników była postawa zarządu Uzdrowiska Lądek-Długopole SA, które zorganizowało dla nich catering. Wiele osób prywatnych przyłączyło się do pomocy w transporcie mienia pogorzelców w bezpieczne miejsce. Godne pochwały jest także zachowanie poszkodowanych, którzy w niewątpliwie nerwowej dla nich sytuacji wykazali się opanowaniem i wzajemnym zrozumieniem. Miało to istotny wpływ na efektywną ewakuację ocalałego mienia, a także pozwoliło uniknąć sytuacji niebezpiecznych.

Z punktu widzenia KDR trudność gaszenia pożarów takich jak ten lądecki polega na tym, że w pierwszej fazie działań trzeba zmierzyć się z szybko rozprzestrzeniającym się ogniem na obszarze wymagającym jednoczesnej pracy kilku dowódców odcinków bojowych w momencie, gdy występuje deficyt osób funkcyjnych. W praktyce prowincjonalnej JRG, gdzie na zmianie służbowej jest sześciu ratowników, z których jeden pozostaje na PA (taka sytuacja ma miejsce w JRG w Bystrzycy Kłodzkiej), przez około pół godziny dowódca zmiany musi uporać się z pełnieniem wielu funkcji, które teoretycznie należałoby powierzyć dwóm, trzem wykwalifikowanym osobom. A wszystko to w czasie, gdy pożar nie jest jeszcze zlokalizowany i pod presją gromadzących się gapiów, komentujących akcję niekiedy w złośliwy sposób, bez czego nie obyło się niestety także w Lądku. Zupełnie inną trudnością jest monotonia i długotrwałość działań rozbiórkowych, gdzie ma miejsce głównie zmęczenie fizyczne. Trudność pierwszej fazy działań to tymczasem zmęczenie fizyczne, jak i olbrzymi stres.  

mł. asp. Arkadiusz Kot jest p.o. dowódcą zmiany w JRG PSP w Bystrzycy Kłodzkiej, st. specjalistą ds. BHP w KP PSP w Kłodzku, podczas działań ratowniczo-gaśniczych w Lądku-Zdroju był jednym z KDR

fot. Grzegorz Pietkiewicz

rys. Arkadiusz Kot

listopad 2017

Arkadiusz Kot Arkadiusz Kot
do góry