Wrota Piekła
28 Maja 2024Pośrodku rozległej piaszczystej pustyni Kara-kum w dystrykcie Derwez (Republika Turkmenistanu) od 1971 r. płonie gaz. Do tej pory pożaru nie ugaszono, choć władze kraju już kilkakrotnie zapowiadały podjęcie takich prób. Jest to jednak karkołomne wyzwanie.
Jak doszło do tego pożaru? Ponad 50 lat temu radzieccy geolodzy, szukający na tamtym terenie złóż ropy naftowej, przeprowadzili nieudaną próbę wiertniczą, która spowodowała zawalenie się platformy, a następnie zapadnięcie się gleby i powstanie wyrwy.
Z głębi krateru o średnicy 70 m i głębokiego prawdopodobnie na ponad 20 m zaczął się ulatniać gaz ziemny. Naukowcy, szukając rozwiązania, które zapobiegłoby katastrofie ekologicznej i powstrzymało niebezpieczną dla zdrowia i życia ludzi emisję toksycznego metanu, podjęli decyzję o jego podpaleniu. Spalanie gazu wydawało się wówczas najlepszym rozwiązaniem tego problemu. Sądzono, że za kilka lub kilkanaście dni, być może tygodni, gaz wypali się – tymczasem płonie do dziś dnia.
Współcześnie krater ten nazywany jest Wrotami Piekła lub Bramą do Piekieł. Dla niektórych stanowi atrakcję turystyczną o ograniczonym dostępnie, dla innych problem, którego nie sposób rozwiązać.
Niedopowiedzenia w izolującym się państwie
Turkmenistan to kraj postsowiecki i pomimo ogłoszonej w 1991 r. niepodległości nadal pozostaje państwem reżimowym. Leży na terenach pustynnych, bogatych w złoża ropy i gazu ziemnego. Nie jest to kraj, do którego łatwo dotrzeć i który można swobodnie zwiedzić, dlatego też na temat gazowego krateru pojawia się wiele sprzecznych informacji, nawet tych dotyczących faktycznych rozmiarów zagłębienia i wylotu kanału gazowego.
Niektórzy sądzą również, że odwiert i zapadnięcie się terenu nastąpiły jeszcze w latach 60. XX w., a na jego podpalenie zdecydowano się później, bo dopiero w latach 80. Turkmenistan jest państwem zamkniętym na świat i dlatego dokładnych okoliczności powstania Wrót Piekła pewnie nigdy nie poznamy.
Izolacja kraju i dezinformacja w kwestii krateru nie zniechęca jednak do podjęcia próby badania aktualnego stanu rzeczy. Jednej osobie udało się zejść do tego kilkusetstopniowego piekła i zdobyć dzięki temu cenne informacje na jego temat.
W listopadzie 2013 r. świat obiegła informacja, że Georgowi Kourounisowi – kanadyjskiemu popularyzatorowi nauki, który dokumentuje ekstremalne warunków pogody i katastrofy naturalne – udało się w specjalnym żaroodpornym kombinezonie zejść po linie w głąb płonącego krateru. Przebywał tam przez kilkanaście minut i w tym czasie zdołał pobrać próbki gleby do przyszłych badań. Okazało się, że w tych ekstremalnych warunkach żyją niespotykane do tej pory bakterie i inne drobnoustroje.
W 2022 r. ówczesny prezydent Turkmenistanu Gurbanguly Berdymukhamedov, powołując się na ochronę gospodarki krajowej (zapobiegnięcie dalszemu marnowaniu naturalnych zasobów) i środowiska, zdecydował o konieczności ugaszenia ognia w kraterze. Z decyzją tą wiązały się liczne pytania, w jaki sposób należy to uczynić, zważywszy że dotychczasowe próby zawiodły.
Jak ugasić piekielną bramę?
Na terenie pustyni, na której powstały Wrota Piekła, znajdują się inne kratery. Niektóre z nich wypełnione są wodą, inne błotem. Znajdują się tam również płytkie kawerny, przestrzenie powstałe w sposób naturalny, wypełnione gazem. Być może pod całą powierzchnią pustyni ciągną się wielkie pokłady gazu i nafty. Nikt nie potrafi określić, ile metanu może znajdować się pod wykopem i w jego okolicach. Skoro przez pół wieku trwa tam pożar, to prawdopodobnie nie stworzono dokładnych map geologicznych terenu.
Być może ugaszenie ognia w tym miejscu podziałałoby tylko na chwilę, ponieważ w dalszym ciągu powstawałyby nowe kanały zapalne. Ziemne zagłębienia chronią ogniska przed silnymi wiatrami, co pozwala palić im się nieustannie. Na tym obszarze rzadko pada deszcz, a temperatura dzienna sięga zaledwie kilku stopni. Mając na uwadze te okoliczności, nasuwają się pytania, jak w takich warunkach opanować pożar?
Czy można byłoby ugasić krater, używając do tego wody? Znajduje się on na rozległej pustyni, na której nie zbudowano jak dotąd rurociągów z wodą. Przedsięwzięcie to byłoby szalenie kosztowne i raczej nierealne.
Lepiej sprawdziłyby się piana gaśnicza (średnia, ciężka) i proszek gaśniczy? Być może, ale jak duże ich ilości trzeba by było przetransportować i jakiej techniki użyć, by akcja gaśnicza się powiodła?
Może udałoby się ugasić ten ogień ciekłym azotem? Azot rozrzedza powietrze, poziom tlenu spada i dlatego należy go ściśle monitorować. Czy strażacy w Republice Turkmenistanu byliby dobrze do tego działania przygotowani? Płomienie powinny zostać ugaszone w jednej chwili, by ogień ponownie się nie rozprzestrzenił. Wystarczy jedna iskra, jeden zapłon, by wszystko się powtórzyło.
Można byłoby też zasypać krater ziemią lub piaskiem, ale nie powstrzymałoby to dalszego wycieku gazu. To trudne zadanie logistyczne, które mogłoby nie przynieść pożądanego efektu.
A gdyby tak spróbować odciąć w tym miejscu dopływ tlenu przez zbudowanie metalowej osłony i wywołać przy tym silną reakcję chemiczną spowodowaną eksplozją materiałów wybuchowych? Czy to nie byłoby zbyt ryzykowne? Kto wie, czy eksplozja ta nie spowodowałaby zapadania się ziemi w innych miejscach, co mogłoby skutkować powstaniem wielu innych, większych kieszeni gazowych?
Turkmeńscy naukowcy są zdania, że należy wprowadzić do krateru pochyły rurociąg, spróbować w ten sposób wydobywać złoża istniejącego tam gazu i tym samym zredukować ich niekontrolowaną emisję do atmosfery. Jak na razie nic jednak nie wiadomo o podjęciu tych działań.
Lista źródeł dostępna u autorki
Danuta Janakiewicz-Oleksy jest pracownikiem Centralnego Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach
Danuta Janakiewicz-Oleksy jest pracownikiem Wydziału Dokumentacji Zbiorów Centralnego Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach