Krótkie dzieje przepisów przeciwpożarowych. Cz. 9. Lata pięćdziesiąte.
18 Grudnia 2015Po II wojnie światowej w Polsce zapanował totalitarny system nakazowo-rozdzielczy, próbujący regulować, a nawet reglamentować wszelkie dziedziny życia społecznego. Nowe realia nie ominęły ochrony przeciwpożarowej.
Walka z pożarami jest zajęciem pożytecznym niezależnie od ustroju politycznego. Nie można jednak pominąć różnic w kształtowaniu prawa w ustroju wolnościowym i totalitarnym.
W pierwszym, utożsamianym z demokracją, stawia się na inicjatywy obywatelskie, przybierające postać dobrowolnych zrzeszeń. Tego rodzaju ruchy wpływają na powstawanie aktów prawa miejscowego (samorządowego), a z czasem wykształcają własne władze, normy, zasady, które w końcu zmieniają się w ogólnie obowiązujące przepisy i ich aparat wykonawczy. O ostatecznym kształcie przedsięwzięcia zawsze jednak decyduje rachunek ekonomiczny, bo to wszystko musi się opłacać, a co najmniej bilansować. Co charakterystyczne, w takim systemie władzę i odpowiedzialność ma człowiek, którego na czele urzędu stawiają wybory - jeśli nie powszechne, to przeprowadzone poprzez głosowanie w danej organizacji. Urzędników jest niewielu, bo co prawda proces wprowadzenia prawa trwa długo, ale dzięki temu, że toczy się w dialogu społecznym, będącym doskonałą formą edukacji, jego stosowanie to formalność.
W drugim systemie, którego dobrym przykład stanowi komunizm, prawo tworzone jest odgórnie przez urzędników, piastujących swój urząd bynajmniej nie za sprawą demokratycznych wyborów. Przepisy nie rosną wraz z wymaganiami społecznymi, nie biorą się z oddolnego zapotrzebowania, naśladownictwa istniejących gdzie indziej albo z przekonania twórców, że tak musi być. Konieczność ich stosowania nie podlega tu więc żadnej społecznej dyskusji. Bilans ekonomiczny też nie ma znaczenia, przecież pieniądze można dodrukować lub pożyczyć. Wprowadzeniu przepisu zawsze towarzyszy aparat przymusu, a nawet represji, bo nawet pożyteczne prawo, przez sam fakt jego narzucenia, jest przez społeczeństwo postrzegane jako jeszcze jedno uprzykrzenie życia. W tym systemie władza nie jest spersonifikowana, bo spoczywa w urzędzie, czyli biurokracji, sprawozdawczości i statystyce: trzech okazjach do błędów i wypaczeń. Wprowadzenie prawa jest zatem szybkie, ale przy jego stosowaniu mnoży się formalności.
Nadeszła centralizacja
W Polsce po II wojnie światowej komuniści przystąpili do tworzenia „nowego, wspaniałego świata”. Na szczęście w zakresie ochrony przeciwpożarowej przedsięwzięcia władz tak zbiegły się z uniwersalnymi potrzebami, że można traktować je na ogół jako szczęśliwe podsumowanie wcześniejszych procesów. Złożyło się na to kilka czynników.
Przede wszystkim międzywojenny świat polskich przymusowych ubezpieczeń od ognia, skupiony na wypychaniu zysków za granice kraju, nie udźwignął zapobiegania pożarom. Sami ubezpieczyciele sugerowali potrzebę zaprowadzenia ogólnych porządków ogniowych przez rządowy aparat władzy. Ten zaś poczynił pewne kroki w tym kierunku, więc zrobienie następnych w stronę całkowitego centralizmu w zakresie ochrony przeciwpożarowej wydawało się czymś naturalnym.
Można odnieść wrażenie, że komunistom straż pożarna z jej nieco dziwacznymi mundurami, rytuałami oraz ze szczerą skłonnością do brawury, wydawała się czymś mało poważnym, a więc niezbyt groźnym. Oficerów strażackich przedwojennego i wojennego chowu poddawano represjom, usuwano ze stanowisk, ale nie rozstrzeliwano ani nie zsyłano masowo na Syberię. Po zaaplikowaniu im serii upokorzeń, wracali do służby, bo świeżo nominowani „z awansu społecznego” komendanci straży, nawet mimo dobrych chęci, zwyczajnie sobie nie radzili.
Ocalałe z wojny oficerskie kadry strażackie nabrały przekonania, że muszą tworzyć strukturę jednolitą, scentralizowaną, wyposażoną we władzę administracyjną, niezależną zwłaszcza od samorządów, a już szczególnie od dobrej woli druhów ochotników. W zdecydowanej większości byli to absolwenci oficerskich szkół wojskowych, którzy w czasie okupacji funkcjonowali w porządku niemieckim.
No i obiektywnie rzecz biorąc, jeśli chodzi o zarządzanie bezpieczeństwem - centralizacja jest jak najbardziej wskazana, bo skuteczna. W tym zakresie ideologia zbiegła się więc z praktyką. Ale w Związku Sowieckim cały obszar bezpieczeństwa, w tym straże pożarne, przypisano do NKWD. W Polsce ofiarą padł ruch ochotniczy, który wepchnięto na niemal dekadę w struktury (uwaga!) Ochotniczych Rezerw Milicji Obywatelskiej (ORMO). Zawodowa struktura ochrony przeciwpożarowej przypadła jednak do nadzoru innemu ministrowi niż ten od bezpieczeństwa publicznego. Nawiasem mówiąc, o ile członkowstwo w ORMO nie było normą, o tyle niektóre legendarne postacie strażackie, zwłaszcza w szkolnictwie, tą przynależnością się szczyciły, a innych do tego gorąco namawiały, nawet przymuszały.
Znalazł się jednak jeden człowiek, który chciał ocalić samorządność i niezależność w ochotniczych strażach pożarnych. Bolesław Chomicz jeszcze w 1945 r., po dwudziestu latach od rozstania ze strażakami (co prawda pełnił w czasie wojny urząd w konspiracyjnej ochronie przeciwpożarowej, ale jego realne wpływy były mocno ograniczone), na wezwanie Rządu Jedności Narodowej, stanął na czele zarządu przymusowego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych. Zrobił swoje, organizując od nowa struktury OSP, ale na pytanie od przedstawiciela rządu, jak się zapatruje na „powiązanie oddolne ochotniczych straży pożarnych z lokalnymi posterunkami ORMO”, odparł: „(…) to bynajmniej nie usprawni straży ochotniczych (…) i spowoduje (…) rozluźnienie ich ustroju, czynności bowiem ich są poza wszelką polityką i partyjnością, ożywione będąc jedynie szczerym poczuciem obowiązku nieprzymuszonej służby obywatelskiej”[1]. Po czym podał się do dymisji z końcem 1947 r. Bardzo łatwo ją przyjęto.
Nowe porządki ogniowe (ustawowe)
W 1950 r., po wyrzuceniu Chomicza na śmietnik historii, nie było żadnych istotnych przeszkód w realizacji centralistycznych planów w ochronie przeciwpożarowej. Sejm uchwalił nową ustawę o ochronie przeciwpożarowej i jej organizacji [2], uchylającą tę „sanacyjną” z 1934 r. Zadziałano z wielkim rozmachem.
Powstała tak niechciana przez Chomicza Komenda Główna Straży Pożarnych, podległa ministrowi gospodarki komunalnej. Warto zwrócić uwagę, że ośrodkiem dyspozycyjnym władzy była komenda, nie komendant, co tak się utrwaliło, że do dziś mówi się „A co na to komenda główna?”, zamiast pytać, co na to naczelny organ w sprawach ochrony przeciwpożarowej, czyli komendant główny PSP. Tej komendzie podlegały wojewódzkie komendy straży pożarnych przy prezydiach wojewódzkich rad narodowych, tym zaś powiatowe oraz miejskie komendy straży pożarnych przy prezydiach powiatowych i miejskich rad narodowych. Rady narodowe to nominalne organy władzy, oczywiście na wzór Kraju Rad.
Do zakresu działania komend straży pożarnych należało kierownictwo i nadzór nad całokształtem ochrony przeciwpożarowej. Na czele komend stali komendanci, wyposażeni w zastępców ds. politycznych (ci pilnowali, by wśród strażaków nie było odchylenia reakcyjno-narodowego) i aparat urzędniczy. W zakresie działania komend pośród innych spraw znalazły się sprawy organizacji zapobiegawczej akcji przeciwpożarowej i walki z pożarami oraz sprawy szkolenia fachowego w tym zakresie.
Zgodnie z ustawą wszystkie osoby fizyczne lub prawne obowiązane są współdziałać w akcji zapobiegawczej i ponoszą odpowiedzialność za szkody powstałe wskutek wybuchu pożaru z powodu ich niedbałości, lekkomyślności lub opieszałości w wykonywaniu poleceń władz pożarniczych. Można odnieść wrażenie, że system ukierunkowano na ochronę tzw. majątku narodowego, tj. głównie zakładów przemysłowych, zabranych ich prawowitym właścicielom. Działał również w sensie powszechnym.
Powstała struktura zapobiegawcza na wzór sowiecki - identyczna funkcjonuje do dziś na Białorusi. Utworzono stanowiska, w których nazwie pojawiło się rozszerzenie „ochrony przeciwpożarowej”: we władzach naczelnych (ministerstwach) oraz w zakładach i jednostkach centralnych gospodarki narodowej - głównych inspektorów, w nieco niższych urzędach - stanowiska inspektorów, w zakładach podległych bezpośrednio władzom naczelnym - stanowiska komendantów, a w pozostałych jednostkach gospodarki narodowej - kierowników.
Nie zapomniano o przepisach karnych. Kto utrudniał lub uniemożliwiał wykonanie zadań straży pożarnych albo zaniedbywał własne obowiązki zarządu obiektami, podlegał karze więzienia do lat dziesięciu. Kto nie stosował się do rozporządzeń i zarządzeń, wydanych na podstawie ustawy, podlegał karze aresztu do trzech miesięcy, grzywny do 150 000 zł albo obu tym karom łącznie.
Zakłady pracy podzielono na pięć kategorii niebezpieczeństwa [3].
Kategoria I oznaczała zakład o najwyższym zagrożeniu, co było związane np. ze stosowaniem substancji, których zapalenie lub wybuch może nastąpić na skutek działania wody lub tlenu z powietrza, cieczy o temperaturze zapłonienia 28oC i niżej. Kategoria V to zakłady związane z zimną obróbką niepalnych substancji i materiałów.
W zależności od kategorii i wielkości zakładu pracy określano liczebność i wyposażenie zakładowej zawodowej lub ochotniczej straży pożarnej, co ostatecznie zatwierdzał komendant główny SP po zasięgnięciu opinii resortowego głównego inspektora ochrony przeciwpożarowej.
Nadzór nad przestrzeganiem przepisów
W 1951 r. ukazały się przepisy o kontroli bezpieczeństwa pożarowego [4]. Jasno określono w nich, że kontrolę sprawują powiatowe i miejskie komendy straży pożarnych, poprzez lustrację budynków i innych obiektów oraz wydawanie i czuwanie nad wykonaniem zarządzeń, mających na celu dostosowanie stanu budynków i obiektów do obowiązujących przepisów.
Lustracje budynków w miastach powinny być dokonywane co najmniej raz na rok, a budynków znajdujących się na terenach gmin - co najmniej dwa razy do roku. Zwolniono z niej obiekty, w których zorganizowana była własna służba ochrony przeciwpożarowej. Komendy powiatowe i miejskie SP mogły zlecać wykonanie lustracji zawodowym, ochotniczym terenowym lub obowiązkowym strażom pożarnym.
Wyniki kontroli bezpieczeństwa pożarowego miały być ujęte w protokole. Stwierdzone nieprawidłowości zwano wówczas „odstępstwami od obowiązujących przepisów w zakresie bezpieczeństwa przeciwpożarowego”. Na podstawie tych protokołów komendy wydawały zarządzenia pokontrolne, zawierające nakazy usunięcia braków w określonym terminie. Przewidziano tryb odwoławczy od zarządzeń pokontrolnych, określając, że przysługuje wobec nich sprzeciw do prezydium powiatowej (miejskiej) rady narodowej, złożony w siedmiodniowym terminie od dnia otrzymania zarządzenia. W skład komisji przeciwpożarowej rozpatrującej taki środek odwoławczy wchodził przedstawiciel komendy, a ponadto tegoż prezydium i państwowego ubezpieczyciela, więc sprzeciw był raczej skazany na porażkę.
Zakładów i instytucji mających własną służbę ochrony przeciwpożarowej nie pozostawiono samym sobie. W 1952 r. ukazało się rozporządzenie [5], na podstawie którego kontrolę bezpieczeństwa pożarowego mieli w nich sprawować inspektorzy ochrony przeciwpożarowej lub na ich zlecenie - kierownicy i komendanci ochrony przeciwpożarowej (nie należy ich mylić z komendami straży pożarnych). Owi inspektorzy mogli wydawać zarządzenia pokontrolne, a lustracji mieli dokonywać co najmniej raz w roku. No i raz w roku mieli informować Komendę Główną SP o wynikach swego działania.
Ogólne przepisy porządkowe
W latach 50. władza ludowa bez wahania wydała kilka przepisów porządkowych, uzupełniających prawodawstwo władz przedwojennych.
Ochrona przeciwpożarowa budynków [6]
Postarano się, by niektóre przyczyny pożarów wyeliminować lub co najmniej ograniczyć, a ponadto utrudnić rozwój pożaru i uniemożliwić przerzuty ognia na sąsiednie budynki. W ramce widoczny jest szereg nakazów, które nigdy wcześniej nie obowiązywały na terenie całego kraju.
Właściciele, użytkownicy i zarządzający nieruchomościami zabudowanymi są obowiązani:
- zabezpieczyć siatką drucianą o wymiarach oczek 2,5 x 10 mm wszelkie znajdujące się w zewnętrznych ścianach budynków oraz w dachach nieoszklone otwory,
- wykonać instalacje piorunochronne na budynkach, w których magazynowane są lub czasowo przechowywane materiały wybuchowe lub płyny łatwopalne oraz na budynkach publicznych, kominach i wieżach wzniesionych ponad przeciętną wysokość budynków w danej miejscowości, jak również na innych (…) posiadających szczególne znaczenie dla gospodarki narodowej,
- utrzymywać w należytym stanie urządzenia wodne zainstalowane na nieruchomości oraz swobodny dostęp i dojazd do tych urządzeń, jak również do wszystkich budynków,
- utrzymywać w należytym stanie (…) sprzęt pożarniczy i nie dopuszczać do używania go do celów gospodarskich,
- naprawiać bez zwłoki uszkodzone kominy i wszelkie przewody dymne,
- dopilnowywać okresowego wycieru kominów,
- przestrzegać zamykania drzwi wejściowych na strychy i do piwnic, jak również przechowywania kluczy do tych drzwi w stałym, oznaczonym miejscu,
- dopilnowywać ścisłego przestrzegania przepisów w zakresie bezpieczeństwa pożarowego (…).
Kierowników zakładów pracy zobowiązano do wydawania „instrukcji o ochronie przeciwpożarowej zakładu pracy” i „instrukcji przeciwpożarowych”. Dokumenty te należało sporządzać zgodnie z wytycznymi Komendy Głównej SP, a ich kopie wysyłać do komend powiatowych (miejskich) SP.
Ograniczono i uporządkowano sposób przechowywania wszelkich materiałów palnych, czyszcząc z nich czyszcząc z nich niektóre strychy, wszystkie korytarze i klatki schodowe oraz odsuwając je od zewnętrznych ścian budynków. W zakładach produkcyjnych na stanowiskach pracy zabroniono przechowywania materiałów palnych ponad dobowe zużycie. Ograniczono palenie tytoniu i używanie odkrytego ognia. Uregulowano sposób podgrzewania smoły i asfaltu, sposób wyprowadzania blaszanych kominów od piecyków ponad dach, palenia ognisk, spalania śmieci i odpadków, no i zabroniono pozostawiania dzieci samych w sytuacjach, w których mogłyby wzniecić ogień.
Na żądanie prezydium rady narodowej każdy właściciel budynku musiał go wyposażyć w podręczny sprzęt gaśniczy i alarmowy: bosaki, siekiery, łopaty, siatki kominowe, tłumice, drabiny, beczki z wodą, skrzynie z piaskiem, łomy, wiadra, liny, gaśnice oraz środki alarmowe.
Zabezpieczenie omłotów [7]
Ponieważ tzw. młocka często kończyła się pożarem i utratą wszystkich zebranych plonów, określono przepisami, w jaki sposób ma się odbywać bezpiecznie: jaki ma być sprzęt gaśniczy, jak ustawiać silnik elektryczny, a jak spalinowy (lokomobilę) względem kierunku wiatru i stert, a nawet narzucono obowiązek wyposażenia miejsca omłotów w liny stalowe, by maszyny odciągnąć od pożaru! Ustalono też bardzo rygorystyczne wymagania co do odległości i maksymalnej wielkości stert (w tabeli porównanie z dzisiejszymi wymaganiami). Jako osoby odpowiedzialne za sprawdzenie, czy przed młócką wszystkie przepisy są spełnione, wskazano kierowników PGR-ów i właścicieli gospodarstw indywidualnych.
Różnice w wymaganiach przepisów dotyczących ustawiania stert i brogów - z lat 1952 i 2010
Wymagania przeciwpożarowe |
1952 r. |
2010 r. |
odległość od wszelkich budynków w gospodarstwach uspołecznionych |
100 m |
---- |
odległość od innych budynków niż uspołecznione |
30 m |
---- |
- palnych |
---- |
30 m |
- niepalnych i o pokryciu co najmniej trudnozapalnym |
---- |
20 m |
odległość od wszelkich dróg publicznych |
50 m |
30 m |
odległość od lasów, zagajników i innych terenów zadrzewionych |
100 m |
100 m |
odległość od torów kolejowych |
100 m |
30 m |
odległość od linii wysokiego napięcia |
25 m |
30 m |
minimalna szerokość zmineralizowanego pasa wokół sterty |
5 m |
2 m |
minimalna odległość palenia tytoniu od sterty |
50 m |
10 m |
maksymalna wielkość sterty |
|
|
Czyszczenie kominów [8]
W 1952 r. wprowadzono przepis, zgodnie z którym kominy oraz przewody kominowe, dymowe i spalinowe podlegały obowiązkowemu czyszczeniu. Przewidziano, że będą za to odpowiedzialne kominiarskie spółdzielnie pracy, a do czasu ich powstania - indywidualni koncesjonariusze. Tam zaś, gdzie za mało było jakichkolwiek kominiarzy - prezydium powiatowej rady narodowej mogło wprowadzić obowiązek czyszczenia kominów w domach mieszkalnych przez osoby sprawujące zarząd tych domów. Ustalono terminy między czyszczeniami przewodów dymowych (paliwo stałe) od dwóch tygodni do dwóch miesięcy (obecnie termin minimalny to miesiąc, a maksymalny - trzy miesiące). Zarządcy budynków mieszkalnych, użytkowych i przemysłowych obowiązani byli prowadzić księgę kontroli kominiarskiej. Zwolnieni z tego obowiązku byli właściciele budynków indywidualnych. Na wszelkie drobne nieprawidłowości przy czyszczeniu lub stanie technicznym kominów mogła i musiała reagować władczo komenda SP (lustracje gospodarstw rolnych zlecano do wykonania strażom ochotniczym). W przypadku poważniejszych uszkodzeń komina zawiadamiano władze budowlane. Ten sam przepis zawierał regulacje dotyczące podłączania urządzeń do kominów i wyposażenia ich w osprzęt kominiarski.
Ochrona lasów [9]
Na terenach objętych lasami i wrzosowiskami, suchymi łąkami i torfowiskami oraz w odległości do 100 m od nich zabroniono bez zezwolenia właściwych władz dokonywać czynności mogących wywołać niebezpieczeństwo pożaru, czyli m.in. palenia ognisk, urządzania palenisk, spalania pozostałości roślinnych, wyrzucania żaru z parowozów i manipulowania rusztami, a nawet używania ciągników bez zabezpieczenia rur wydechowych iskrochronami.
Prezydia rad narodowych we współpracy z komendami SP ustalały liczebność drużyn pożarniczych (z imiennymi wykazami) do gaszenia pożarów lasów. W dziesięciu punktach określono, jakie osoby są zwolnione z tych obowiązków ze względu na pełnione funkcje, naukę, wiek i stan zdrowia. Prawo było twarde: Kobiety umieszczone na wykazach (…) wolne są od obowiązków wynikających z uczestnictwa w drużynach ratowniczych w czasie ciąży oraz w ciągu ośmiu tygodni po odbyciu połogu.
O pomoc w gaszeniu lasów można było zwrócić się do wojska. Lotnik, który zauważył w czasie lotu pożar, miał obowiązek nadać drogą radiową możliwie dokładny meldunek o jego lokalizacji i rozmiarach.
Zabezpieczenie malarni i lakierni [10]
W 1955 r. wszedł w życie przepis, w którym użyto takich sformułowań, jak: „substancje tworzące z powietrzem mieszaniny wybuchowe” oraz „niebezpieczne stężenia par lub gazów w powietrzu”. Inżynieria zaczęła być więc w ochronie przeciwpożarowej coraz bardziej widoczna. W przepisie tym omówiono m.in.: budynki uznawane za malarnie i lakiernie, sposób ich budowania (parterowe, z materiałów ogniotrwałych, z otworami wydmuchowymi w celu ocalenia konstrukcji), bezpieczną lokalizację względem innych budynków, sposób wykonania podłóg (tak, by nie nasiąkały i nie iskrzyły). Drzwi, otwierających się na zewnątrz, miało być tyle, by wszyscy opuścili budynek w ciągu 1,5 min. Pomieszczenie miało mieć bezpieczną wentylację, uniemożliwiającą powstawanie niebezpiecznych stężeń par lub gazów w powietrzu.
Określono maksymalne ilości materiałów palnych na stanowisku pracy, w magazynie, lokalizację tych pomieszczeń, a także sposób organizacji pracy (w osobnych pomieszczeniach: magazynowanie, przygotowanie substancji do malowania, malowanie), sposób składowania pełnych i pustych naczyń, sposób oświetlenia i ogrzewania pomieszczeń oraz konieczność wyposażenia w instalację piorunochronną.
Wymagania były szczegółowe, ale jednoznaczne, intuicyjne, a przez to łatwe do zapamiętania. Przewidziano dwa lata na dostosowanie do tych przepisów wszystkich malarni i lakierni, a komendy wojewódzkie SP w porozumieniu z wojewódzkimi inspektoratami ochrony miały ustalić, jakie zabezpieczenia powinny być zastosowane w okresie przejściowym lub jakie są konieczne, gdy obiektu nie da się dostosować do tych wymagań.
Piecyki przenośne [11]
Zniszczony wojną kraj borykał się z podstawowymi problemami bytowymi. Z tego powodu powstał bardzo szczegółowy przepis o bezpiecznym stosowaniu piecyków oraz kuchenek przenośnych. Wielbicielom współczesnych, nowoczesnych kóz można przypomnieć, że powinny być izolowane od podłogi wykonanej z materiału palnego warstwą izolacyjną z blachy lub cegły, obejmującą powierzchnię podłogi pod piecykiem lub kuchenką oraz pas o szerokości 0,5 m dookoła tych urządzeń. W przypadku instalowania piecyka żelaznego bez nóżek warstwa izolacyjna z cegieł związanych ze sobą bezpośrednio stykająca się z piecykiem powinna mieć grubość co najmniej 5 cm. Odległość żelaznego piecyka od drewnianych części budynków powinna wynosić 0,25 m od części otynkowanych lub w inny, równorzędny sposób zabezpieczonych od ognia i 0,5 m od części nieotynkowanych i niezabezpieczonych od ognia w żaden inny sposób. Warto też wiedzieć, że w tym przepisie po raz pierwszy wspomniano o pierwszej, drugiej i trzeciej kategorii niebezpieczeństwa pożarowego.
Podsumowanie
Władze wczesnego PRL-u postarały się o utworzenie opartego na zawodowych strażach pożarnych kompletnego systemu zapobiegania pożarom. Na jego zmodyfikowanym szkielecie działamy do dziś. Można tylko żałować, że z resortowych inspektoratów ochrony przeciwpożarowej nie pozostało nic lub ocalały pozbawione znaczenia resztki. Niestety, ówczesne proste, czytelne i całkiem pożyteczne przepisy często nie mogły być stosowane. Nierealne było prawidłowe zlustrowanie co roku kilkunastu milionów obiektów i nie do wiary, że tworzony w tym celu ogromny aparat kontroli był merytorycznie i mentalnie gotów do prawidłowego wdrażania przepisów i stosowania srogich narzędzi karzących, bo skąd wziąć na raz kilkanaście tysięcy osób nie tylko wyszkolonych, ale wykształconych na odpowiednim poziomie kultury technicznej i prawnej? Skutkiem tego każdy druh OSP musiał być jak ormowiec, obrzydzający ludności straż pożarną, a samemu sobie raz na zawsze wszelkie akcje zapobiegawcze. W czterech słowach: represja i statystyka zamiast edukacji.
st. bryg. Paweł Rochala jest zastępcą dyrektora Biura Rozpoznawania Zagrożeń w KG PSP
[1] B. Chomicz, Garść wspomnień i przeżyć osobistych Polaka z Białorusi, w: „Zeszyty historyczne ZOSP RP” nr VI, Warszawa 2007, s. 233.
[2] Ustawa z 4 lutego 1950 r. ochronie przeciwpożarowej i jej organizacji (DzU nr 6, poz. 51, ze zm.).
[3] Zarządzenie ministra gospodarki komunalnej z 15 grudnia 1952 r. w sprawie rozmieszczenia, liczebności oraz norm etatów osobowych i sprzętu straży pożarnych (MP nr A-42, poz. 506).
[4] Rozporządzenie ministra gospodarki komunalnej z 14 listopada 1951 r. w sprawie kontroli bezpieczeństwa przeciwpożarowego (DzU nr 60, poz. 413).
[5] Rozporządzenie ministra gospodarki komunalnej z 12 listopada 1952 r. w sprawie przeprowadzania kontroli bezpieczeństwa przeciwpożarowego w instytucjach posiadających własną służbę ochrony przeciwpożarowej (DzU nr 46, poz. 314).
[6] Rozporządzenie ministra gospodarki komunalnej z 28 sierpnia 1951 r. w sprawie zapobiegania powstawaniu i rozszerzaniu się pożarów w budynkach oraz na budowach (DzU nr 49, poz. 360).
[7] Rozporządzenie ministra gospodarki komunalnej z 21 marca 1952 r. o warunkach składowania niektórych artykułów produkcji rolnej i ochronie przeciwpożarowej przy omłotach (DzU nr 34, poz. 244).
[8] Rozporządzenie ministra gospodarki komunalnej z 11 czerwca 1952 r. w sprawie czyszczenia kominów oraz przewodów dymowych i spalinowych (DzU nr 36, poz. 252).
[9] Rozporządzenie ministra gospodarki komunalnej z 14 lipca 1951 r. w sprawie zapobiegania powstawaniu i rozszerzaniu się pożarów lasów, łąk, torfowisk i wrzosowisk (DzU nr 40, poz. 303).
[10] Rozporządzenie ministra gospodarki komunalnej z 23 maja 1953 r. w sprawie zabezpieczenia przeciwpożarowego w malarniach-lakierniach oraz w składach farb i lakierów (DzU nr 32, poz. 130).
[11] Rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych z 5 sierpnia 1955 r. w sprawie przestrzegania warunków bezpieczeństwa przeciwpożarowego przy instalowaniu piecyków przenośnych (DzU nr 39, poz. 245).
Listopad 2015