Kosz ratunkowy brandmajstra Łunda
29 Maja 2024Pod koniec XIX w. warszawska straż ogniowa wzbogaciła się o dodatkowy przyrząd ratunkowy. Przeznaczony był on „(...) do ratowania ludzi, oraz ruchomości, z wyższych piętr palących się domów, wtedy, kiedy ratunek przez schody, już objęte ogniem, jest niemożebnym (...)”. Przyrząd ten nazywany był też koszem lub wiadrem ratunkowym, a potocznie lulką.
Wynalazcą urządzenia był Edward Łund, kapitan batalionu strzelców zakaspijskich z tytułem radcy dworu, a od sierpnia 1891 r. brandmajster drugiego oddziału straży, tzw. ratuszowego [1].
Kosz ratunkowy pokazany został w 1892 r. na Wszechrosyjskiej Wystawie Ogniowej w Petersburgu, gdzie zwrócił uwagę nie tylko zwiedzających wystawę, lecz i ekspertów komisji, która zaszczyciła p. Łunda słowami zachęty. Za jedną z ówczesnych gazet można podać opis przyrządu, w którym „(...) do zwykłego drąga, zakładającego się za okno, o które się całą siłą opiera, przytwierdza się mocna żelazna rama z blokiem w pośrodku, przez który przechodzi lina, dźwigająca rodzaj kosza, mogącego pomieścić dwóch ludzi. Koniec liny trzymają znajdujący się na dole ludzie, którzy mogą dowoli podnosić i opuszczać kosz, a nawet zatrzymywać go w każdym danym punkcie (...)” [2]. Ważną część przyrządu stanowił hamulec z elementami kauczukowymi, którym można było regulować szybkość opuszczania kosza.
Ratowanie z pomocą kosza
Pierwszy publiczny pokaz działania przyrządu odbył się 3 września 1893 r. w obecności oberpolicmajstra m. Warszawy jenerała-majora Klejgelsa, naczelnika straży ogniowej warszawskiej płk. Popławki, kolegów wynalazcy oraz nielicznego grona zaproszonych osób. Kilkakrotnie powtarzane wówczas próby potwierdziły skuteczność i szybkość jego działania, bowiem „(...) przytwierdzenie całego aparatu ratunkowego trwało nie więcej nad dwie minuty, w ciągu zaś drugich dwóch minut opuszczono w koszu, wolniej i prędzej, dziesięć osób, co nawet przy bardzo szybkiem szerzeniu się pożaru daje możność wyratowania ludzi lub kosztowniejszych rzeczy bez ich uszkodzenia (...)”. Do zamocowania przyrządu w oknie potrzebne były dwie osoby, natomiast „(...) na dole dwu ludzi stanowią przeciwwagę spuszczających się, trzeci działa hamulcem, regulując prędkość ruchu kosza, czwarty zaś odpycha kosz od gzemsów (...)”.
Dodatkowo jego przydatność potwierdziła komisja techniczna. Skutkiem pozytywnej opinii było rozporządzenie oberpolicmajstra m. Warszawy nr 351 z grudnia 1893 r., który polecił „(...) naczelnikowi straży ogniowej niezwłocznie i w ustanowionym porządku wejść z przedstawieniem o obowiązkowem zaopatrzeniu w przyrząd p. Łunda straży ogniowej w Warszawie i następnie zarządzić sporządzenie takowego dla oddziałów rzeczonej straży (...)” [3].
W następnym roku próby z koszem były wielokrotnie powtarzane, dzięki czemu wynalazca miał okazję do wprowadzania drobnych ulepszeń. Również mieszkańcy biorący w nich udział oswajali się z zasadą jego działania. Przykładem może być jedna z prób, porównująca skuteczność rękawa ratunkowego i kosza. Otóż do ewakuacji rękawem z szóstego piętra nie było ochotników, natomiast w koszu opuszczały się nawet kobiety i małe dzieci, i to z siódmego piętra, „z czego okazuje się jakie zaufanie wzbudza w publiczności nadmieniony przyrząd”.
Popularność lulki
W czerwcu 1894 r. brandmajster Łunda oddelegowany został do Łodzi, gdzie odbywały się ćwiczenia miejscowej ochotniczej straży ogniowej, w których wykorzystany został m.in. kosz ratunkowy. Mimo niekorzystnych warunków terenowych, jak ogrodzony parkanem budynek z dużymi gzymsami oraz leżące pod nim cegły, „przyrząd działał wybornie”. Kilka miesięcy później łódzka straż zamówiła cztery kosze. Ich produkcji podjęła się znana warszawska Fabryka Maszyn i Odlewnia Żelaza Adolfa Troetzera, który „jako specjalista, o koszu daje nader pochlebną opinię”.
Cena kompletnego przyrządu, składającego się z ramy żelaznej z blokiem, drążka i kosza z hamulcem, wynosiła 85 rubli srebrnych (rs) a wraz z noszami do kosza 90 rs [4]. Do zakupionego przyrządu dołączana była szczegółowa instrukcja użytkowania.
Rozgłos, jakim cieszył się kosz ratunkowy, nie ograniczał się tylko do krajowego podwórka. Opis przyrządu zamieściło jedno z francuskich czasopism specjalistycznych, a tamtejszy minister spraw zagranicznych polecił konsulowi w Warszawie „wynalazek pozyskać dla Francyi”. Na początku 1894 r. prasa pisała zaś, że „(...) we Francyi patent już uzyskano i paryska straż ogniowa rozpowszechnia go obecnie (...)”. Przyrząd opatentowany został również w Rosji, interesowały się nim też władze angielskie.
Kariera wynalazcy
Równie ciekawe były losy samego brandmajstra Edwarda Łunda. W 1896 r. został powołany na stanowisko „urzędnika do szczególnych poleceń przy naczelniku miasta Petersburga”, a był nim dawny oberpolicmajster Warszawy generał N. Klejgels. Stąd – awansowany na stopień podpułkownika – w 1899 r. objął stanowisko naczelnika straży ogniowej w Odessie. Tam obok spraw ściśle związanych ze strażą ogniową zajmował się organizacją służby kominiarskiej na wzór warszawskiej, będącej częścią straży. W 1905 r. przeniesiony został do Moskwy, gdzie objął stanowisko naczelnika tamtejszej straży ogniowej i pozostawał na nim do czasu, gdy w 1906 r. przeszedł na emeryturę w randze pułkownika. W 1910 r. powrócił do Warszawy, gdzie 11 września objął stanowisko naczelnika tutejszej straży. Tym samym był ostatnim naczelnikiem Warszawskiej Straży Ogniowej z czasów zaborów, a swoją służbę zakończył w połowie 1915 r.
Marek Skowron jest z zawodu odlewnikiem, interesuje się historią techniki,
szczególnie dziejami polskiego odlewnictwa, jest autorem publikacji z tego zakresu
Przypisy
[1] „Kurier Warszawski” 1891, nr 242, s. 3.
[2] Przyrząd ratunkowy, „Kurier Warszawski” 1893, nr 244, s. 4-5.
[3] Rozporządzenie Oberpolicmajstra m. Warszawy No 351, „Warszawska Gazeta Policyjna” 1893, nr 263, s. 1.
[4] „Warszawska Gazeta Policyjna” 1895, nr 33, s. 2.
Marek Skowron jest z zawodu odlewnikiem, interesuje się historią techniki, szczególnie dziejami polskiego odlewnictwa, jest autorem publikacji z tego zakresu.