Zrozumieć ciszę
19 Listopada 2019W języku polskim funkcjonuje pojęcie „głuchoniemy” - sugeruje ono, że Głusi nie mają języka, co nie jest prawdą. Jak strażak może poznać ten język, jak dotrzeć do jego użytkowników, zwłaszcza gdy w sytuacji zagrożenia jego zadaniem jest udzielenie im pomocy? O tym wyzwaniu i innych problemach środowiska osób niesłyszących w kontekście ochrony przeciwpożarowej rozmawiamy z prezesem Polskiego Związku Głuchych Krzysztofem Kotyniewiczem i wiceprezesem PZG Kajetaną Maciejską-Roczan.
Jak strażacy powinni się komunikować z osobami głuchymi, by obie strony uniknęły nieporozumień i przykrości, a cel: bezpieczeństwo poszkodowanych został osiągnięty? Po pierwsze, jak w tym kontekście wygląda powiadamianie przez osoby głuche o zagrożeniu służb ratowniczych? Pojawia się niebezpieczeństwo, trzeba szybko zareagować - jakie możliwości ma w tej sytuacji niesłyszący?
Krzysztof Kotyniewicz: Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji pracuje nad aplikacją numeru 112 przeznaczoną głównie dla osób niesłyszących. Polski Związek Głuchych współpracuje z ministerstwem w tym zakresie. Prace nadal trwają, wiem, że pojawiły się pewne problemy proceduralne. Naszym zdaniem idealnie byłoby, gdyby osoba głucha miała bezpośrednią łączność z centrum powiadamiania ratunkowego i mogła w języku migowym przez wideokonferencję przekazać informacje o tym, co się dzieje, jakiej pomocy potrzebuje. Pojawiła się również koncepcja stworzenia centrum komunikacji, w którym całodobowo dyżurowaliby tłumacze i odbierali zgłoszenia przedstawicieli służb ratowniczych z całej Polski potrzebujących wsparcia w kontakcie z osobą niesłyszącą. Musimy pamiętać, że dla osób głuchych naturalny jest polski język migowy, natomiast język polski mówiony, ten, którym na przykład my posługujemy się na co dzień, jest często traktowany jako drugi język, czyli język obcy.
Jak zatem według państwa doświadczeń przebiega komunikacja osoby głuchej i przedstawiciela służb ratowniczych na miejscu zdarzenia? Jakie problemy napotykają obie strony?
KK: Strażak, jadąc na miejsce zdarzenia, ma ogólne informacje o tym, co się dzieje. Już będąc u celu, może je uzupełnić, na przykład rozmawiając ze świadkami czy poszkodowanymi. Jednak jeśli on i osoba głucha będą chcieli się porozumieć, pojawi się problem. Dlatego idealnym rozwiązaniem byłoby utworzenie wspomnianego centrum komunikacji - wideokonferencja z tłumaczem, który przemigałby komunikat ratownika i odpowiedź poszkodowanego, pozwoliłaby uporać się z wszelkimi trudnościami. Nie da się podczas akcji ratowniczej, kiedy jeszcze dodatkowo panują niekorzystne warunki atmosferyczne, wieje wiatr czy pada deszcz, wziąć kartkę i pisać, tym bardziej że nie mamy pewności, że to, co zostanie napisane, będzie zrozumiane. O ile przy kontakcie z młodymi osobami istnieje większe prawdopodobieństwo, że to się uda, to w przypadku osób starszych niekoniecznie.
Inna sprawa, jeśli strażak czy policjant ma do czynienia z osobą słabosłyszącą albo osobą, która świetnie czyta z ruchu ust - komunikacja będzie z pewnością łatwiejsza. Warto, by strażak znał podstawowe zasady komunikacji w takich okolicznościach, choćby to, że jego usta muszą być dobrze widoczne, że nie powinien kierować głowy w dół czy w bok. Dużym utrudnieniem jest też zarost, szczególnie wąsy. Ważne jest również zorientowanie się, czy dana osoba korzysta z aparatu słuchowego, a jeśli korzysta, to czy faktycznie dzięki niemu słyszy. Czasem ktoś nosi aparat, ale tak naprawdę nie spełnia on swojej roli, ta osoba używa go, by poczuć się lepiej. Może też być tak, że ktoś słyszy tylko niektóre dźwięki. Z drugiej strony są osoby, które korzystają z implantu ślimakowego - one słyszą, ale komunikacja może być zaburzona przez inne dźwięki.
Kajetana Maciejska-Roczan: Wydaje mi się, że przy pierwszym kontakcie z osobą z ubytkiem słuchu od razu można się zorientować, że ma ona ten problem. Na przykład ja od razu zaznaczam, że jestem osobą niesłyszącą. Osoby słabosłyszące też od razu mogą przekazać komunikat - proszę do mnie mówić głośniej, wolniej. Jeśli chodzi o osoby głuche, które porozumiewają się w języku migowym, to również zorientujemy się w bezpośrednim kontakcie, że komunikacja z nimi możliwa jest tylko za pomocą tego języka - wtedy trzeba wezwać tłumacza, na przykład z lokalnego oddziału PZG.
Najtrudniejsze zatem wydaje się skomunikowanie z osobą głuchą od urodzenia, która posługuje się tylko językiem migowym, a językiem polskim w ograniczonym zakresie lub nawet w ogóle. Niestety, zwykle na miejscu zdarzenia służby ratownicze nie mają czasu, by poprosić o pomoc tłumacza. Co w takiej sytuacji mogą zrobić?
KK: Można posłużyć się pismem, ale komunikat musi być krótki i prosty, bez zdań złożonych. Mogą to być pytania: co się stało? gdzie pan/pani mieszka? kogo powiadomić?
Dobrym rozwiązaniem jest również komunikacja online z osobą słyszącą i znającą PJM. Często sam niesłyszący ma kontakt do kogoś takiego. Można to wykorzystać i poprosić o tłumaczenie naszej wypowiedzi na język migowy.
Istnieje jeszcze możliwość odpłatnego skorzystania z usług tłumacza online lub wideotłumacza. Oddział Mazowiecki oferuje tę pierwszą opcję, a Oddział Łódzki PZG tę drugą, na rynku działają jeszcze firmy komercyjne. Idealnie byłoby, gdyby PSP miała podpisaną umowę z jednym z operatorów na usługę wideotłumaczenia, jednak nawet w tej sytuacji pojawiłby się problem. Wideotłumacze dostępni są zwykle w standardowych godzinach pracy, a jeśli pożar wybuchnie w nocy? Dlatego niezbędne jest centrum komunikacji lub przynajmniej jedno stanowisko tłumacza języka migowego w CPR, do którego kierowani byliby w razie potrzeby funkcjonariusze służb ratunkowych z całej Polski.
Odnosząc się jednak do aktualnej sytuacji, w której narzędzia komunikacji z osobą głuchą znającą tylko PJM są ograniczone - strażak w sytuacji zagrożenia, gdy konieczna jest natychmiastowa ewakuacja, może przekazać za pomocą prostych gestów, że dana osoba musi na przykład opuścić mieszkanie?
KK: Język migowy to język gestów, więc jeżeli osoba głucha będzie widziała, że strażak przywołuje ją, wykonując ręką ruch oznaczający „proszę tutaj podejść”, to zrozumie ten komunikat. Warto jednak zwrócić uwagę na inny problem - w nocy wybucha pożar, strażacy informują osobiście lub przez megafon mieszkańców budynku, którzy np. usłyszeli syreny, o konieczności opuszczenia mieszkań, ale osoba głucha nie ma pojęcia o tym, co się dzieje, bo oczywiście żaden dźwięk do niej nie dotarł i na przykład śpi. Dlatego też jest ważne, żeby w sytuacji pożaru zapytać ewakuowanych mieszkańców, czy w tym budynku nie mieszka osoba głucha. Jeżeli tak, to wiadomo, że trzeba będzie dostać się do jej mieszkania, żeby powiadomić ją o zagrożeniu i polecić opuszczenie budynku. Natomiast później, już podczas ewakuacji, komunikacja za pomocą gestów jest jak najbardziej wskazana. Można nawet opracować spis prostych komunikatów gestowych potrzebnych podczas ewakuacji - byłby to krótki instruktaż dla strażaków, jak komunikować się z osobą głuchą w sytuacji zagrożenia. Taką wiedzę można by przekazywać również na naszych kursach.
KMR: W kontekście komunikacji na miejscu zdarzenia chciałabym zwrócić uwagę na pewien problem. Środowisko osób niesłyszących sprzeciwia się posługiwaniu się dziećmi jako tłumaczami. Przykładowo - wybucha pożar, w jednym z mieszkań znajduje się niesłyszące małżeństwo z kilkuletnimi słyszącymi dziećmi. Wchodzi strażak, wiadomo, że dzieje się coś niedobrego, panuje nerwowa atmosfera. W takiej sytuacji można na początku poprosić dziecko o przekazanie informacji, ale tak, by nie wprowadzać go w nadmierny stres, przekazać mu proste komunikaty, delikatne, uspokajające. To jednak powinno trwać tylko chwilę, jeśli konieczne byłoby dalsze komunikowanie się z niesłyszącymi rodzicami, należy wezwać tłumacza lub wykorzystać inną z możliwości, o których mówiliśmy. Warto zaznaczyć, ze dzieci niechcący mogą przekazać niewłaściwy komunikat, zmienić go podczas tłumaczenia. Warto mieć w pamięci te zastrzeżenia, jednak wydaje mi się, że strażacy kojarzą się jednoznacznie pozytywnie, a już szczególnie dzieciom. Niosą pomoc i potrafią z empatią podejść do poszkodowanych, wręcz wprowadzić swoją obecnością spokój. Może więc dzieci w ich obecności poczułyby się też lepiej, bezpieczniej, choć to nie zmienia faktu, że powinniśmy korzystać z ich pośrednictwa w kontakcie z niesłyszącymi rodzicami tylko w wyjątkowych okolicznościach.
Wróćmy do kwestii, którą poruszył pan prezes - kursów języka migowego. Czy Polski Związek Głuchych oferuje specjalne zajęcia dla strażaków?
KK: Oczywiście, takie szkolenia są potrzebne, pokazują, jak komunikować się z osobą głuchą, jak się wobec niej zachowywać, uczą podstawowego zbioru znaków, komunikatów także tych najczęściej wykorzystywanych w sytuacjach zagrożenia. Kurs podstawowej komunikacji, utrwalający wiedzę, trwałby 80 godz. Jesteśmy w stanie przygotować też zajęcia przeznaczone typowo dla strażaków czy ogólnie służb ratowniczych, przekazujący minimum wiedzy i umiejętności. Liczba spotkań jest uzależniona od potrzeb odbiorców - mogłaby się zamknąć nawet w kilku zajęciach.
Podsumowując - jakie priorytety poprawy bezpieczeństwa i kontaktu z osobami głuchymi widzieliby państwo w obszarze działalności PSP i ochrony przeciwpożarowej?
KMR: Nasuwa mi się jeszcze jedna ważna kwestia - chodzi np. o bezpieczeństwo w hotelach czy innych instytucjach użyteczności publicznej. Osoba niesłysząca zamyka się w pokoju na noc, zasypia, tymczasem dochodzi do pożaru. Alarm się uruchamia, ale tylko dźwiękowy, brakuje sygnalizacji świetlnej, która powiadomiłaby osobę głuchą o niebezpieczeństwie. Podobnie czujniki dymu i tlenku węgla - wydają sygnały świetlne, a nie dźwiękowe.
KK: Niestety nadal w budynkach mieszkalnych sygnalizacja świetlna nie jest instalowana, sądzę, że przynajmniej w newralgicznych punktach obiektu powinna pojawić się czerwona lampa. Bardzo ważna jest też komunikacja na miejscu zdarzenia. Warto, by i osoba głucha, i strażak mieli w sytuacji zagrożenia ten komfort i spokój, które daje szansę na jasną i precyzyjną komunikację. Może ją zapewnić pomoc tłumacza online czy też umiejętności samego strażaka, zdobyte na specjalnym szkoleniu, które przygotuje go do działania w takiej sytuacji.
rozmawiała Anna Sobótka