• Tłumacz języka migowego
Za granicą Aleksandra Radlak

Wyzwania i tajemnice Półwyspu

18 Maja 2021

Strażacy gaszący ogień

Działanie południowokoreańskiej straży pożarnej nie raz spotykało się z krytyką. Jest to pokłosie takich problemów, jak chaos legislacyjny, niedostateczna liczba remiz i niewystarczające wyposażenie sprzętowe.

Strażacy doczekali się jednak ostatnio pewnych zmian. Natomiast tajemnicą owiana jest - podobnie jak wiele innych obszarów funkcjonowania - ochrona przeciwpożarowa u ich północnego sąsiada z Półwyspu Koreańskiego.

W Korei Północnej oficjalnie pożarów nie ma (a czy na pewno - zastanowimy się potem). Informacje o pożarach w południowej części Półwyspu Koreańskiego obiegły zaś cały świat, a tamtejsza straż chętnie opowiada o swojej działalności.

Najbardziej eksponowane są jednak nie raporty dotyczące pożarów stadionów, apartamentowców czy domów towarowych z ostatnich lat, a porady dotyczące bezpieczeństwa pożarowego w domach oraz historia koreańskiej straży pożarnej, sięgająca… pierwszego wieku przed naszą erą.

Historia

Według wydanej w XII w. kroniki „Samguk sagi”, w czasach Trzech Królestw Korei (57 p.n.e-668) w jednej ze stolic wybuchły trzy duże pożary, ludzie prędko zdali sobie więc sprawę z potrzeby powołania odpowiednich osób do gaszenia ognia [1]. W królestwie Goryeo (918-1392), od którego nazwy pochodzi nazwa Korea, powoływano już lokalnych urzędników, odpowiedzialnych za zapobieganie pożarom, a celowe podpalenia surowo karano. Dopiero w 1425 r., w czasach panowania dynastii Yi, utworzono jednak organizację zwaną Geumhwadogam, która zajmowała się wyłącznie ogniem. Na tę XV-wieczną straż pożarną składało się około pięćdziesięciu osób, gotowych na gaszenie pożarów stolicy przez całą dobę. Na szczeblu lokalnym klęskami zarządzali zwykli mieszkańcy. Według powszechnie panującego kodeksu moralnego w razie pożaru sąsiedzi musieli udzielać sobie nawzajem pomocy.
W japońskim okresie kolonialnym (1910-1945), jak podają koreańskie źródła [2], szczególnie dbano o ochronę przeciwpożarową, aby zminimalizować wpływ ognia na rolnictwo i zwiększyć w ten sposób produkcję ryżu, który eksportowano do Japonii. W 1953 r. miejsce wielusetletniej wspólnej narracji w kwestiach pożarowych zajmuje jednostronna narracja Korei Południowej. Republika Korei skupiała się wtedy na bezpieczeństwie narodowym oraz rozwoju gospodarczym, zarządzanie katastrofami zostało więc zaniedbane i opierało się na krótkoterminowych strategiach reagowania i odbudowy. Czy tak samo było w Korei Północnej, nastawionej na zamknięty obieg gospodarki i uczącej się przetrwania w warunkach izolacji? Pozostaje się domyślać.

korea 2

fot.1 Ćwiczenia strażaków na terenie garnizonu armii amerykańskiej na terenie Korei Południowej fot. Edward N. Johnson, USAG-Humphreys, Flickr (CC BY 2.0)

Straż po wojnie koreańskiej

Od lat 50. do dziś południowokoreańska straż pożarna musiała zmagać się z serią katastrof. Należały do nich:

  • Tajfun Sarah, 1959 r.
    Podmuchy wiatru osiągały prędkość 169 km/h. Doszło do zniszczenia portu w Pusanie, 14 tys. domów i 127 tys. ha pól. 782 126 osób zostało bez dachu nad głową. Szkody oszacowano na 100 mln dolarów. Co najmniej 669 osób zginęło w Korei Południowej, a 1200 rybaków - na morzu. Służby były bezradne. Prezydent oficjalnie stwierdził, że ta naturalna katastrofa wymknęła się spod kontroli człowieka.
  • Zawalenie się mostu Seongsu, 1994 r.
    Most Seongsu zbudowany został przez jedną z największych koreańskich firm konstrukcyjnych. Codziennie przejeżdżało nim 105 tys. samochodów - wiele z nich o wadze przekraczającej dopuszczalną. Kiedy doszło do zawalenia, autobus szkolny z 49 osobami wpadł do rzeki. 32 osoby zginęły, 17 zostało uratowanych. Władze Seulu zaczęły systematycznie sprawdzać każdy most na rzece Han.
  • Zawalenie się domu towarowego Sampoong, 1995 r.
    Gdy pojawiły się pierwsze niepokojące sygnały, kierownictwo nie wydało nakazu ewakuacji. W końcu dach ustąpił, klimatyzatory uderzyły w przeciążone piąte piętro, a główne kolumny zawaliły się po kolei. Południowe skrzydło wbiło się w piwnicę. Wszystkie kolumny w południowym skrzydle runęły. Budynek zawalił się, zabijając 502 osoby, a tysiąc więżąc pod gruzami. W trakcie śledztwa wypunktowano szereg wad konstrukcyjnych i zaniedbań. Katastrofa wzbudziła obawy o standardy bezpieczeństwa wprowadzane w czasie, gdy Korea Południowa przeżywała boom gospodarczy.
  • Pożar stacji metra w Daegu, 2003 r.
    Niedoszły samobójca podpalił pociąg. W ciągu 2 minut pożar rozprzestrzenił się na izolację między warstwami aluminium w obudowie wagonów, na materiały winylowe i plastikowe w siedzeniach oraz matę podłogową, wytwarzając toksyczny dym. Operator pociągu nie powiadomił natychmiast funkcjonariuszy metra o pożarze, a operator sąsiedniego pojazdu nakazał pasażerom pozostać na miejscach, sam zaś uciekł i w panice zabrał ze sobą główny klucz, co doprowadziło do wyłączenia akumulatorów pokładowych i uwięzienia pasażerów w środku.
    Pociągi nie były wyposażone w gaśnice. Na stacjach brakowało tryskaczy i oświetlenia awaryjnego. Systemy wentylacji awaryjnej okazały się niewystarczające. W akcji ratowniczej brało udział ponad 1300 strażaków i ratowników. Zginęły 192 osoby, a 151 zostało rannych.
    Więcej o tej tragedii można przeczytać w artykule Tomasza Banaczkowskiego pt. „Dramat w Daegu” (PP nr 4/2020).
  • Tajfun Maemi, 2003 r.
    Był to najsilniejszy tajfun w Korei od czasu rozpoczęcia prowadzenia zapisów meteorologicznych w 1904 r. Zginęło 130 osób, wiatr wyrządził szkody w 4000 gospodarstwach domowych. Straty gospodarcze wyceniono na około 4,8 mld dolarów. Tajfun Maemi wraz z pożarem metra w Daegu znacznie wpłynął na zmiany ustawodawstwa, które nastapiły w 2004 r.
  • Pożar stadionu w Jecheon, 2017 r.
    Od elektrycznych przewodów w suficie parkingu zapalił się samochód, a wkrótce ośmiopiętrowy budynek. Straż pożarna z Jecheon przybyła w ciągu kilku minut, nie mogła jednak od razu podejść do obiektu ze względu na ryzyko eksplozji. Zginęło 29 osób.
    Strażacy z Jecheon spotkali się z krytyką ze względu na niemożność dostania się do budynku (np. nie próbowali wejść przez okno na drugim piętrze, a drabina wozu strażackiego nie została prawidłowo rozłożona). Należy jednak brać pod uwagę wady samego stadionu oraz niedostatek wyposażenia: tryskacze na pierwszym piętrze budynku nie działały, zabrakło też sprzętu gaśniczego i personelu, co spowodowane było z kolei zaniedbaniami władz samorządowych.
  • Pożar w Goseong, 2019 r.
    Przyczyna pożaru, który prędko rozprzestrzenił się na trawy i lasy na terenie kilku miejscowości, jest nadal badana, ale uważa się, że został on zapoczątkowany przez przewód wysokiego napięcia należący do Korea Electric Power Corporation, który spadł z powodu silnych wiatrów. Pożar zniszczył 2000 budynków, powodując szkody szacowane na 4,6 mln dolarów. Do gaszenia zmobilizowano ponad 13 tys. strażaków z innych części kraju.
  • Pożar na placu budowy w Icheon, 2020 r.
    Powstający budynek miał cztery kondygnacje naziemne i dwie podziemne. Nie wyposażono go w tryskacze ani inne środki bezpieczeństwa. Pożar wybuchł, gdy w piwnicy znajdowało się około 78 robotników, którzy pracowali przy pianie poliuretanowej. Zginęło 39 osób, 10 zostało rannych. Władze wszczęły dochodzenie, aby ustalić przyczynę pożaru.
  • Pożar apartamentowca w Ulsan, 2020 r.
    O pożarze w 33-piętrowym apartamentowcu po raz pierwszy poinformował mieszkaniec 12. piętra, który zaobserwował z okna „płomienie na zewnętrznej części klimatyzatora”. Strażacy przybyli w ciągu 5 minut. Gdy płomienie rozprzestrzeniły się na inne piętra, budynek stanął w ogniu. Na miejsce wysłano 89 pojazdów i 272 strażaków z innych miejscowości. Zmobilizowano cztery helikoptery, umożliwiając strażakom wejście do budynku z góry. Wszyscy mieszkańcy zostali ewakuowani lub uratowani z dachu.
    Chociaż pożar apartamentowca został ugaszony następnego dnia, to ujawnił poważne problemy koreańskiej straży pożarnej. Według biura Partii Demokratycznej ma ona tylko 10 drabin wyższych niż 70 m [2]. Tymczasem w Korei istnieje 4692 budynków, które mają ponad 30 pięter. Po pożarze w Ulsan wezwano do ogólnej inspekcji obiektów w całym kraju oraz do wprowadzenia ulepszeń w wyposażeniu sprzętowym jednostek straży

korea 3
fot.2 Akcja gaśnicza podczas pożaru zabytku - historycznej bramy Namdaemun w Seulu, 10 lutego 2008 r.

Struktura dzisiejszej straży pożarnej

Jeśli chodzi o zarządzanie kryzysowe, które ma decydujący wpływ na pracę strażaków, politykę rządu w tym zakresie można podzielić na tę sprzed 2004 r. i po 2004 r.

W lipcu 1975 r. przyjęta została podstawowa ustawa o obronie cywilnej, regulująca kwestie ochrony obywateli przed atakiem wroga i terroryzmem. Sprawa pożarów została w dużej mierze pominięta. W 1995 r. - po zawaleniu się domu towarowego Sampoong - uchwalono zaś ustawę o środkach przeciwdziałania katastrofom naturalnym, a także ustawę o zarządzaniu kryzysowym ­- regulowały one zarządzanie katastrofami spowodowanymi przez człowieka. Niestety, problem pożarów znów nie został dostatecznie uwzględniony.

Przed marcem 2004 r. w dużej mierze zarządzano każdym typem katastrofy przez uchwalanie indywidualnych przepisów, a gaszenie pożarów w Korei długo kontrolowane było nie przez władze centralne, a przez samorządy [1]. To władze lokalne miały uprawnienia do budowy remiz i zatrudniania strażaków. Jedynie 1,9% lokalnego budżetu na gaszenie pożarów pochodziło od rządu centralnego. Ponieważ lokalne władze z powodu braku funduszy wciąż zmniejszały budżet przeciwpożarowy, brakowało zarówno sprzętu, jak i strażaków, co wpływało na przepracowanie tych drugich. Śmiertelność strażaków w Korei była aż 2,6 razy większa niż w Japonii i niemalże 2 razy większa niż w Ameryce. Coraz głośniej żądano, aby rząd centralny przejął kontrolę nad gaszeniem pożarów i mianował strażaków urzędnikami państwowymi.

Po części w odpowiedzi na głosy strażaków od 2004 r. Zgromadzenie Narodowe zaczęło kompleksowo zajmować się wszelkimi rodzajami katastrof, uchwalając podstawową ustawę o zarządzaniu kryzysowym i zarządzaniu bezpieczeństwem. Tym razem postawiono sobie zadanie o szerokim zasięgu - by kompleksowo zarządzać klęskami żywiołowymi, sytuacjami kryzysowymi spowodowanymi przez człowieka i tzw. katastrofami społecznymi, takimi jak hakerskie ataki cybernetyczne, przerwy w dostawie prądu elektrycznego i ptasia grypa. Powołano Krajową Agencję Zarządzania Kryzysowego (NEMA), podlegającą Ministerstwu Administracji Publicznej i Bezpieczeństwa. Ponadto podkreślono potrzebę, by administratorzy NEMA byli strażakami, ponieważ w przeszłości to właśnie oni - pomimo problemów - lepiej radzili sobie z sytuacjami kryzysowymi niż przedstawiciele jakichkolwiek innych organizacji. Zgromadzenie Narodowe zdecydowało, że administrator lub zastępca administratora NEMA powinien być strażakiem.

Jednym z osiągnięć NEMA było utworzenie oddziałów zarządzania kryzysowego we wszystkich 250 samorządach lokalnych. Dało to Korei ogólnokrajową sieć zarządzania kryzysowego, a jednak często występowały problemy z komunikacją między tymi oddziałami i ujednoliceniem procedur, np. systemu przyjmowania zgłoszeń.

Rok 2020 jest przez koreańskich strażaków uważany za początek nowej ery, ze względu na długo oczekiwane podniesienie statusu strażaków do rangi urzędników państwowych zatrudnionych bezpośrednio przez rząd centralny.

Dziś w Korei Południowej zadania strażaka obejmują przede wszystkim gaszenie pożarów, poszukiwanie i ratownictwo na miejscu zdarzenia, transport rannych do szpitali oraz ratownictwo helikopterowe. W całym kraju strażacy dziennie zmagają się ze 120 pożarami, 2030 zdarzeniami związanymi z ratownictwem i 7408 wezwaniami do nagłych wypadków, które Koreańczycy mogą zgłaszać przez specjalną aplikację, telefon lub wideorozmowę [3].

Straż pożarna Korei składa się obecnie z Państwowej Agencji Straży Pożarnej, utworzonej w 2017 r. z dwóch powiązanych instytucji - Narodowej Akademii Straży Pożarnej i Narodowego Centrum Ratowniczego, a także 18 miejskich straży pożarnych i 215 remiz, 1029 centrów bezpieczeństwa, 238 jednostek ratowniczych, 1038 zespołów pogotowia ratunkowego, 17 oddziałów powietrznych i 8 korpusów strażackich [3]. Łącznie przez cały rok w służbie pracuje 50 170 osób w systemie całodobowej obsługi, w tym 21 693 pracowników ekip ratowniczych, 4676 ratowników i 10 313 ratowników medycznych.

Korea Północna

Straż pożarna w KRLD to temat owiany mgłą tajemnicy.

W mediach pojawiały się wykonane przez turystów zdjęcia, np. pożaru hotelu Koryo -mieszczącego się w Pjongjangu drugiego największego hotelu w kraju. A jest to budynek, na którego budowie nie oszczędzano - wejście składa się z paszczy jadeitowego smoka, prowadzącej do lobby wypełnionego mozaikami ze szlachetnych metali i kamieni. Zdjęcia uzyskane przez agencję Reuters pokazały smugi czarnego dymu unoszące się 11 czerwca 2015 r. z mostu łączącego dwie 43-piętrowe wieże.

Jak podaje Reuters, anonimowy świadek twierdził, że przed hotelem znajdowała się policja, jednostki paramilitarne, karetki pogotowia i funkcjonariusze służb bezpieczeństwa. Świadek nie zdradził jednak szczegółów związanych z ewakuacją i gaszeniem. Wiadomo jedynie, że pożar rozpoczął się o 18.15 czasu lokalnego, a do 23.45 z zewnątrz widoczne były tylko smugi dymu. Według cytowanego przez agencję Reuters świadka Koreańczycy opuszczający budynek twierdzili, że wnętrze wciąż się paliło, brak jednak potwierdzenia tej tezy. Drugi świadek twierdził, że w ugaszeniu pożaru pomogła ulewa.

Drugie zarejestrowane fotograficznie wydarzenie, które z całą pewnością wymagałoby udziału straży pożarnej, to zawalenie się wieżowca w Pjongjangu. Na początku wiadomo było tylko tyle, że na zdjęciu zrobionym 4 i 30 kwietnia budynek stoi, a na zdjęciu z 14 maja nie ma po nim śladu.

Na zdjęciach satelitarnych już o poranku 17 maja widać było prawie całkowicie oczyszczone z gruzów miejsce zawalenia, co wskazuje, że poszukiwania, ratownictwo i sprzątanie trwały maksymalnie 96 godzin. Rodzi to pytania, jak w tak krótkim czasie można było przeszukać ruiny w celu ratowania ofiar. Wskazując na budowę pełnowymiarowego ośrodka narciarskiego Masikyrong w mniej niż rok, mieszkaniec Pjongjangu stwierdził, że zdolność Korei Północnej do zmobilizowania znacznych zasobów ludzkich w krótkim czasie może wyjaśnić ekstremalną prędkość, z jaką miejsce po zawalonym wieżowcu zostało oczyszczone [4].

Niektórzy specjaliści podejrzewali, że budynek mógł zostać wyburzony celowo. Na zdjęciach sprzed zawalenia w oknach brakuje szyb, wieżowiec nie jest pomalowany, dach wygląda na tymczasowy. Satelitarne zdjęcia robione cztery dni po wydarzeniu pokazują sąsiadujące budynki w nienaruszonym stanie, co sugerowałoby właśnie kontrolowane zawalenie, jak mówił Profesor Høiseth z Norweskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii [4].

A jednak niektóre media donosiły [5], że koreańscy oficjele, co rzadkie w KRLD, przeprosili rodziny ofiar za wypadek i potwierdzili, że w nieukończonym budynku mieszkało już kilkadziesiąt rodzin. W oświadczeniu Koreańskiej Centralnej Agencji Prasowej stwierdzono zaś, że władze Korei Północnej wprowadziły środki nadzwyczajne, aby uratować ludzi z zawalonego budynku i leczyć rannych, a przyczyną katastrofy były zaniedbania ze strony osób odpowiedzialnych za nadzór nad projektem.

Należy przypuszczać, że straż pożarna w KRLD boryka się z innymi problemami niż strażacy w Korei Południowej. Podczas gdy w Korei Południowej większość wypadków spowodowana jest wadami konstrukcyjnymi, korupcją i zaniedbaniami, które są pokłosiem boomu gospodarczego, a problemy straży wynikają z legislacyjnego rozdrobnienia, KRLD prowadzi gospodarkę o obiegu zamkniętym, przy jednoczesnej silnej centralizacji i wysokiej dbałości o wizerunek władzy. Ze względu na stopień izolacji tej drugiej wszelkie osądy zwykło się opierać na doniesieniach prasowych (zazwyczaj z drugiej ręki) i domysłach - te zaś często wprowadzają jeszcze większy zamęt.

Aleksandra Radlak jest tłumaczką z angielskiego i rosyjskiego, autorką m.in. powieści, opowiadań i felietonów
Literatura dostępna u autorki

Przypisy

Aleksandra Radlak Aleksandra Radlak

Aleksandra Radlak jest tłumaczką z angielskiego i rosyjskiego oraz autorką m.in. powieści, opowiadań i felietonów

do góry