Wgląd w Przegląd
15 Grudnia 2022Można powiedzieć, że „Przegląd Pożarniczy” narodził się z niezadowolenia. Stały za nim ambicje dwóch wielkich postaci polskiego pożarnictwa - Bolesława Chomicza i Józefa Tuliszkowskiego.
Nie da się pojąć początków nowego pisma bez zrozumienia intencji tych dwóch panów. Chcieli stworzyć nowoczesną formację, ale przede wszystkim taki system ochrony przeciwpożarowej, który położy akcent na zapobieganie pożarom, a nie tylko ich gaszenie. „Przegląd Pożarniczy” stał się miejscem, w którym głosili swoje poglądy na pożarnictwo oraz forum wymiany wiedzy i doświadczenia. Jako pismo skierowane do strażaków wszystkich zaborów miał dbać o ich edukację i zawodowy światopogląd.
Od myśli do czynu
Same początki PP brzmią zaś niczym anegdota. W połowie 1912 r. na Zjeździe Delegatów Straży Ogniowej we Włocławku uczestnicy dyskutowali m.in. o „Strażaku”. Opinie były różne, ale jedną, szczególnie krytyczną, wyraził Józef Tuliszkowski. Choć sam publikował w periodyku, uznał, że czasopismo nie odpowiada potrzebom straży ogniowych, pojawiają się w nim mało przydatne i nieoryginalne treści. Leopold Szyller - wydawca i redaktor „Strażaka” - stwierdził, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby powołać do życia nowy tytuł. Zaledwie kilka miesięcy później ta idea się zmaterializowała - 15 grudnia ukazał się pierwszy numer „Przeglądu Pożarniczego”. Bolesław Chomicz widnieje w nim jako redaktor naczelny, a Józef Tuliszkowski jako kierownik działu technicznego.
Do zmiany zabrano się z iście pozytywistyczną energią. W wydawniczym credo Józefa Tuliszkowskiego, zamieszczonym w pierwszym numerze, czytamy, że fachowe pismo poświęcone strażom pożarnym powinno podnosić kwestie wyposażenia straży, ich umiejętności, fachowości kierowników, mierzyć się z trudnościami i niedostatkami służby, pomagać strażom i je integrować. Temu wyzwaniu redaktorzy byli wierni przez lata. Opisywali nowinki techniczne, środki gaśnicze, radzili, jaki sprzęt kupować, a jakiego unikać, zamieszczali gotowe projekty strażnic, dyskutowali o szkolnictwie. Wiele miejsca Bolesław Chomicz poświecił ubezpieczeniom od ognia i budownictwu ogniotrwałemu, czyli swojej zawodowej działce. Miało to niebagatelne znaczenie w obliczu walki z plagą pożarów budownictwa drewnianego. Tę strażacką pracę u podstaw przerwała I wojna światowa. Sierpniowy numer z 1914 r. to ostatnie wydanie przedwojenne.
W 3 lata później, w styczniu 1917 r., PP wraca jako dwutygodnik pod przewodnictwem Leona Ostaszewskiego (w 1931 r. znów jest miesięcznikiem). Pismo może się spokojnie rozwijać, mając finansowanie z Instytucji Ubezpieczeń Wzajemnych i Związku Floriańskiego. I z tego korzysta. Lata 20. to czas prosperity, mimo trudności wynikłych z kształtowania się polskiej państwowości, scalania straży pożarnych. PP wprawdzie angażuje się w sprawy polityczne, wspiera np. walkę o odzyskanie Śląska czy dostępu do morza, ale pozostaje wierny idei, dla której powstał: dostarczaniu fachowej, bieżącej wiedzy strażakom. Toteż łamy puchną od dyskusji o sprzęcie, działaniach, organizacji straży, sposobach szkolenia (włącznie z powołaniem uczelni strażackiej). Tematów dostarcza otoczenie, wszak to czas galopującej inflacji, ciągłych zmian rządów, siłą rzeczy odbijających się na kondycji straży pożarnych. Przez PP przetacza się cykl artykułów o potrzebie uzawodowienia straży pożarnej, ubrania jej w normy prawne. W końcu powstaje w 1934 r. ustawa o ochronie przed pożarami i innemi klęskami. PP rzecz jasna poświęca jej dogłębne analizy i komentarze. Robi to, co do dobrego pisma należy. Międzywojnie jest korzystnym czasem dla czasopisma, mimo mizeroty finansowej, której doświadczał kraj. Znakiem firmowym są cykle artykułów ciągniętych nawet latami: o budownictwie, zaopatrzeniu wodnym, środkach ochrony indywidualnej..., czyli tym, co w warsztacie strażaka potrzebne. I są to materiały pokazujące temat z różnych stron, rzetelnie i dobrą polszczyzną. Wizualna strona czasopisma nie była mniej istotna - widzimy estetyczne łamy, zadziwiająco dobre zdjęcia, smak i gust w składzie. Pojawiają się także korespondencje zagraniczne, podpatrujące rozwiązania straży na świecie. Widać to, co w kulturze międzywojnia - eksplozję twórczości. Niestety schyłek nadszedł zbyt szybko - w 1939 r. numer sierpniowy był wydaniem ostatnim. PP zostaje wskrzeszony w 1947 r. W zupełnie innym świecie.
Nowy obywatel czytelnik
„Przegląd Pożarniczy” wraca pod egidą reaktywowanego Związku Straży Pożarnych RP. Sam Bolesław Chomicz też - tekstem „Wiedza to potęga”. Początki powojenne PP to próba powrotu do credo założycieli - wspierania słowem straży pożarnych w ich codzienności. Problemów było aż nadto: bieda, grabież sprzętu, zakładanie jednostek na ziemiach odzyskanych. Szybko pojawiły się też inne naciski - na upolitycznienie straży pożarnych. Na to już nie mógł przystać Bolesław Chomicz. Pod koniec 1947 r. złożył rezygnację z funkcji prezesa Zarządu Przymusowego Związku Straży Pożarnych RP. Dawne czasy zdawały się odchodzić w niepamięć.
Redakcja wydawała na początku 1948 r. dwa czasopisma: „Przegląd Pożarniczy” i „Gazetę Strażacką” - dwutygodnik ukazujący się już przed wojną od 1931 r. O ile pierwszy tytuł skutecznie bronił się przez jakiś czas przed zapędami ideologii sowieckiej, o tyle drugi szybko stał się narzędziem indoktrynacji strażaków. Zresztą na skręcanie PP w stronę ideologiczną nie przyszło długo czekać. 1950 r. przyniósł duże zmiany w pożarnictwie. Rozwiązano Związek Straży pożarnych RP, powołano Komendę Główną Straży Pożarnych, a w terenie komendy wojewódzkie i powiatowe. Odtąd Komenda Główna SP przejęła wydawanie obu czasopism. W PP materiały stricte zawodowe, apolityczne zaczynają się przeplatać z ideologicznymi, wychowującymi strażaków w duchu marksizmu i leninizmu. Pojawią się artykuły nudne i siermiężne, napchane referatami i partyjnym mentorstwem. Wiele mówią już same tytuły, w stylu: „Wypełniając wskazania wielkiego Stalina”. To nie tylko politycznie trudne czasy. Wszechobecne niedostatki zostawiają ślad w czasopiśmie - słaby papier, kiepski druk stają się niemal normą do czasów transformacji. Z małą przerwą na świetną szatę graficzną autorstwa Tadeusza Pietrzyka (współpracował z czasopismem od lat 70.).
Mały oddech PP łapie po odwilży z 1956 r. Potępienie stalinizmu znajduje swój odzew także na łamach PP. Jednak nie ma się co oszukiwać - czasopismo będzie piewcą socjalizmu, a język nie uchroni się przed komunistyczną nowomową. Jednak trochę na zasadzie: oddajmy cesarzowi, co cesarskie. Bo przeważająca treść dotyczy jednak meritum - problematyki straży. Łamy PP w dalszym ciągu zapełniają fachowe teksty: o budownictwie wysokościowym, zagrożeniach na lotniskach, sprzęcie ochrony indywidualnej. Nie brakuje dogłębnych analiz akcji ratowniczo-gaśniczych, wskazówek do przeprowadzania ćwiczeń i jakże krytycznych osądów kadry strażackiej. I pewnie na narzekaniach by poprzestano, gdyby nie czarna seria zdarzeń w latach 70. Pożar rafinerii w Czechowicach-Dziedzicach, katastrofa kolejowa pod Bydgoszczą, lotnicza na Okęciu, eksplozja Rotundy stały się nie tylko tematem krytycznych publikacji, ale i poważnych przełomów w wyposażeniu i wyszkoleniu straży.
A później nastały czasy ekonomicznego koszmaru. Lata 80. Półki świeciły pustkami, brakowało niemal wszystkiego, nadziei na lepsze też. Szarzyznę tych czasów widać i w PP. Poligrafia na granicy czytelności, wydania liczyły po niespełna 30 str. Na przekór wszystkiemu pojawiły się jednak kolorowe okładki, które musiały robić wrażenie w tych nieciekawych czasach. Na próżno szukać odniesień do stanu wojennego, finansowej mizeroty i kryzysu trudnego do wytrzymania także w szeregach straży. Może dlatego powstał wtedy dodatek do PP - „Pożarniczy Przegląd Historyczny”. Zawiązano Klub Miłośników Historii, których ambicją było ocalenie od zapomnienia dorobku minionych pokoleń. Pojawiły się historyczne publikacje i apele o udostępnianie dokumentów potrzebnych do porządkowania spuścizny historycznej. Efekty tej mrówczej pracy publikowano w PP. Obrona przed nieciekawymi czasami zaowocowała więc wartościowym projektem, którego efekty pozostały na lata. Choć sprawiedliwie trzeba oddać, że obok drukowania powieści pojawiały się analizy wielkich akcji (Kaskada, szpital psychiatryczny w Górnej Grupie) czy popularne stałe kolumny edukacyjne, jak „Lekarz radzi”, „Nie tylko dla rzeczoznawców”. Taki był schyłek PRL.
Nowy świat
Radość z upadku komunizmu studził szalejący kryzys ekonomiczny. Polacy zostali rzuceni na głęboką wodę kapitalizmu, nie umiejąc za dobrze w niej pływać. Na fali transformacji pojawił się także pomysł zreformowania ochrony przeciwpożarowej. Pisaliśmy o tym kilka razy, można poczytać. Dość powiedzieć, że w kraju dotkniętym kryzysem ekonomicznym, wychodzącym z socjalistycznej zapaści powołanie nowej formacji było sporym sukcesem. PP oczywiście bacznie się temu przyglądał. Przybliżał kierunek zmian, tłumaczył przepisy, dawał wiedzę i narzędzie pracy. Kiedy spytamy strażaków z tego pokolenia, dowiemy się, że na nowy numer czekano z niecierpliwością, bo pomagał odnaleźć się w gąszczu zmian. Zresztą naprzeciw głodowi wiedzy wyszedł z czasem nowy pomysł redakcji. Tak powstała „Biblioteczka PP” - książeczkowy dodatek do czasopisma, swoiste kompendium z danego tematu (pomysł przetrwał do pierwszej dekady XXI w., kiedy urosło znaczenie Internetu). Z czasem widać zmiany w warstwie wizualnej. Dobry papier, kolorowy druk, reklamy i spora objętość czasopisma. W środku wiele o prewencji, rzecz jasna przełomowych akcjach, jak Kuźnia Raciborska, pożar hali widowiskowej w Stoczni Gdańskiej czy powódź tysiąclecia, wiele listów od czytelników, których redakcja chętnie aktywuje, ogłaszając konkursy z nagrodami.
Od początku transformacji straży pożarnych w państwową służbę zawodową PP śledzi przemiany formacji. Dość przejrzeć jego łamy, by zobaczyć, jak intensywny to był rozwój. Wyjazdy na międzynarodowe akcje ratownicze, nowe wyzwania w postaci terroryzmu, chorób zakaźnych, zagrożeń radiacyjnych i biologicznych, nowe obiekty budowlane niosące ambitne wyzwania dla pionu prewencji. Jesteśmy świadkami tego, co w służbie ważne i przełomowe. Rok 2012 był dla nas wielkim świętem - obchodziliśmy 100-lecie czasopisma. Była okazja do wzruszeń i podsumowań. Powstało wydawnictwo okolicznościowe pokazujące wybrane publikacje stulecia.
Kolejny rozdział
Tak więc historia „Przeglądu Pożarniczego” ściśle wiąże się z dziejami straży pożarnej. Najpierw tej pod zaborami, później peerelowskiej, teraz Państwowej Straży Pożarnej. Przy tym trzeba mieć świadomość, że pismo ma też własną historię, swoje wewnętrzne przełomy, blaski i cienie. Nie ma co być skromnym - bilans wypada pozytywnie, jeśli mierzyć go choćby uznaniem środowiska i czytelników.
110 lat to rzecz jasna jubileusz mniejszej rangi, ale jak każda rocznica skłania do podsumowań i pytań, co dalej. W nowe „lecia” wkraczamy z nową szatą graficzną i stroną internetową - www.ppoz.pl jest cyfrowym uzupełnieniem naszych łamów. Od lat sukcesywnie tworzymy tam bazę wiedzy z ratownictwa. Są też archiwalne numery. Naszą misją jest niezmiennie docieranie z edukacją i wiedzą do strażaków - zawodowych i ochotników. Tym pierwszym towarzyszymy od lat, do tych drugich docieramy w znacznie szerszym zakresie - od 4 lat każda OSP w KSRG otrzymuje PP.
Jesteśmy silni siłą kilku pokoleń wydawców, redaktorów naczelnych, redaktorów, dziennikarzy, fotoreporterów, współpracowników. Redakcja zawsze była kameralna, czasopismo jest tworzone niejako hybrydowo - część tekstów wychodzi spod redaktorskiego warsztatu, ale większość spod pióra niezawodowych publicystów. Rocznie przez nasze łamy przewija się blisko setka autorów, wliczając twórców zdjęć.
Dziś zespół redakcyjny liczy pięć osób. To niewiele, porównując ze składem osobowym czasopism innych służb („Gazetę Policyjną” tworzy kilkanaście osób). Mimo skromnych zasobów kadrowych udaje się stworzyć dodatkowe projekty - ostatnio skoroszytowy dodatek na 30-lecie PSP, nową stronę internetową czy wspólnie z fantastycznym zespołem Centralnego Muzeum Pożarnictwa stałą wystawę prezentującą nasze czasopismo. Z tym numerem zmieniamy też format czasopisma - na niepełne A4. Pracy, wyzwań i pomysłów nam nie brakuje. Wierzymy, że podobnie będą odczuwały przyszłe pokolenia.
Redaktorzy naczelni „Przeglądu Pożarniczego”
- Bolesław Chomicz (grudzień 1912 r. - sierpień 1914 r.)
- Leon Ostaszewski (styczeń 1917 r. - grudzień 1921 r.)
- ppłk poż. Stanisław Pągowski (grudzień 1921 r. - sierpień 1939 r.; kwiecień - lipiec 1947 r.)
- mjr poż. Józef Boguszewski (sierpień 1947 r. - wrzesień 1948 r.)
- płk. poż. Zdzisław Radwański (październik 1948 r. - luty 1964 r.)
- płk poż. Edward Burzyński (luty 1964 r. - maj 1969 r.)
- Teresa Bielawska (styczeń 1975 r. - marzec 1982 r.)
- Marian Szczęśniak (maj 1982 r. - grudzień 1984 r.)
- mgr Teresa Filipowicz (styczeń 1985 r. - wrzesień 1992 r.)
- st. bryg. Stanisław Mazur (październik 1992 r. - kwiecień 2000 r.)
- st. bryg. mgr inż. Bogdan Przysłupski (kwiecień 2000 r. - luty 2006 r.)
- st. bryg. Witold Maziarz (sierpień 2006 r. - lipiec 2007 r.)
- nadbryg. Zbigniew Szablewski (lipiec - listopad 2007 r.)
- bryg. Bogdan Romanowski (listopad 2007 r. - październik 2016 r.)
- st. bryg. Paweł Rochala (w zastępstwie marzec - październik 2020 r.)
- bryg. Anna Łańduch (październik 2016 r. - obecnie)