U źródeł ratownictwa w PSP
17 Października 2022Początki ratownictwa medycznego w PSP w kształcie, jaki znamy, można umiejscowić w drugiej połowie lat 80. ubiegłego stulecia. Do wprowadzenia działań medycznych do służby strażaków wiodła długa i wyboista droga. Trzeba było przekonać organy decyzyjne, zmierzyć się z wątpliwościami części środowiska strażackiego i pracowników pogotowia ratunkowego, stworzyć od podstaw cały system. Udało się zdziałać wiele, choć nadal wiele pozostało do zrobienia
Z drugiej połowy lat 80. pamiętam jedno charakterystyczne zdarzenie. Jako lekarz zespołu reanimacyjnego zostałem wezwany do pożaru domu jednorodzinnego, z którego strażacy ewakuowali kilkuletnią dziewczynkę. Po przybyciu na miejsce zdarzenia stwierdziłem, że dziecko położone na trawniku na plecach nie wykazuje czynności życiowych, a strażacy poklepują je po policzkach i rozcierają ręce… Mimo wdrożenia procedur resuscytacyjnych nie udało się przywrócić dziewczynce funkcji życiowych. Taka sytuacja była niestety w tych czasach normalna, jednak autentyczna i głęboka rozpacz strażaków kazała zadać pytanie: dlaczego ci ludzie, narażający życie w czasie działań ratowniczych, nie mają możliwości udzielania poszkodowanym pomocy medycznej? Kierowany tą myślą, zaproponowałem strażakom z Łodzi szkolenia z zasad resuscytacji i innych zagadnień ratownictwa medycznego. Pozwoliło mi to określić stopień ich motywacji i możliwości, jeśli chodzi o ewentualne podjęcie działań medycznych.
Zrozumienie konieczności
W 1993 r. w Łodzi odbyła się konferencja „Auxilium”, połączona z ćwiczeniami ratowniczymi - w czasie przygotowań ustalono zasady współpracy policjantów z pogotowiem ratunkowym. Okazało się, że zarówno wśród lekarzy, jak i policjantów czy strażaków jest wiele osób rozumiejących konieczność udzielania pomocy medycznej ofiarom wypadków przed przybyciem karetki. Tragiczny wypadek polskiego rajdowca w lutym 1993 r. był impulsem do zmiany postrzegania roli straży pożarnej w działaniach ratowniczych na drogach - w wyposażeniu strażaków zaczął pojawiać się sprzęt hydrauliczny do wykonywania dostępu do poszkodowanych (wówczas te czynności nazywano np. „uwalnianiem zakleszczonych”). Działania z zakresu ratownictwa technicznego były postrzegane jako ważniejsze od ratownictwa medycznego, ale w wielu jednostkach pojawiły się różne zestawy do pierwszej pomocy - opatrunki, worki samorozprężalne, czasem górnicze aparaty tlenowe.
Ponieważ przy wypadku z poszkodowanymi zawsze jest obecna policja, w tej formacji do zmian doszło szybciej. Na mocy regulacji centralnych przy współpracy z lekarzami MSW wprowadzono do programu szkolenia 16-godzinny kurs pierwszej pomocy, a do wyposażenia walizki ratownicze. Niestety nie opracowano odpowiedniej dokumentacji ani mechanizmów uzupełniania zasobów i szlachetna idea zaczęła obumierać - problem został omówiony na konferencji w Łebie w 1995 r. Obecny wówczas zastępca komendanta głównego PSP i dyrektor KCKR pytali mnie o szczegóły przedsięwzięcia, a potem postanowili, że w PSP zrobimy to lepiej… Konieczność udzielania pierwszej pomocy poszkodowanym była oczywista dla wielu osób aktywnie działających w obszarach badań i szkolenia - z tego grona pochodzili członkowie grupy roboczej, autorzy pierwszych wytycznych kpp w KSRG - ponad 30 osób.
Przygotowania do stworzenia systemu
Aby zapoznać się z rozwiązaniami w zakresie udzielania pomocy medycznej, odwiedziłem jednostki straży pożarnej w Anglii, Francji i we Włoszech. Od początku było wiadomo, że aby efektywnie wykorzystać możliwości polskich strażaków, nie da się zastosować żadnego z istniejących systemów strażackiej pomocy medycznej - od basic life support o zbyt wąskim zakresie po system karetek w jednostkach straży pożarnej, jak w Paryżu, o zbyt szerokim zakresie. Aby sprawdzić, jak z zastosowaniem rurki ustno-gardłowej mogą sobie poradzić osoby bez gruntownego wykształcenia medycznego, przeprowadziłem wiele szkoleń dla pracowników zakładów energetycznych - okazało się, że poradziły sobie bez problemu.
Jakkolwiek absolutna większość zainteresowanych popierała koncepcję wyszkolenia, wyposażenia, upoważnienia i zobowiązania strażaków do realizacji zadań z zakresu kpp, na początku nazywanej „pierwszą pomocą przedlekarską”, niektóre osoby, w tym przedstawiciele związków zawodowych, doświadczeni oficerowie i pracownicy KG PSP, prezentowały daleko idący sceptycyzm. W tym czasie w Krakowie odbyła się konferencja, w której wziął udział angielski strażak - odpowiednik komendanta wojewódzkiego straży pożarnej i angielski profesor anestezjologii, którzy wyjaśniali korzyści medyczne i społeczne związane z udzielaniem pierwszej pomocy przez strażaków. Wydarzenie to miało na celu m.in. propagowanie idei ratownictwa medycznego w umundurowanej formacji ratowniczej o zasięgu powszechnym.
Aby powiodło się przedsięwzięcie, które oprócz zaangażowanych strażaków z podziału bojowego promowali lekarze z pogotowia ratunkowego, pojawiła się koncepcja stałej współpracy PSP z lekarzami. Mając poczucie odpowiedzialności za nałożenie na strażaków nowych obowiązków, powinni oni być dostępni w przypadku pojawienia się u ratowników wątpliwości, trudności czy zastrzeżeń do działań. W tym pionierskim okresie analizowano pomysł współpracy na zlecenie z regionalnymi lekarzami pogotowia (jeden lekarz na pięć JRG). Miało to pomóc w integracji z pogotowiem, umożliwić stały nadzór, szkolenia uzupełniające i zapobiec konfliktom…
Niestety idea ratownictwa medycznego w PSP wzbudziła poczucie zagrożenia w działaczach związkowych pogotowia ratunkowego - obawiali się, że „straż przejmie pogotowie” i słabo reagowali na racjonalne argumenty wykazujące absurdalność tej tezy. Konieczność współpracy straży pożarnej z pogotowiem, dzisiaj oczywista w świetle zapisów ustawowych, doświadczeń z COVID-19 i codziennej praktyki (to strażacy dysponują zestawami do płukania oka i szynami Kramera), wtedy stanowiła obszar potencjalnych konfliktów. Nastroje uspokoiły się po wprowadzeniu koncepcji centrum powiadamiania ratunkowego, integrującego organizacyjnie PRM i KSRG. Nazwa wydała mi się niezbyt adekwatna, ale uznałem, że mimo podobieństwa do centrum pomocy rodzinie warto ją wprowadzić, bo korzystnie kojarzy się z Cardio Pulmonary Resuscitation…
Koncepcja etatyzacji zwyciężyła i w pewnym okresie PSP zatrudniała około 20 lekarzy - w Komendzie Głównej, komendach wojewódzkich i szkołach. Niestety nie zawsze byli to doświadczeni „pogotowiarze”, z mocną pozycją w środowisku medycznym, a ponadto konieczność doskonalenia zawodowego i zarabiania na życie ograniczały ich dostępność.
Lekarze ci mieli główny udział w opracowaniu koncepcji organizacji ratownictwa
medycznego w KSRG w 1998 r., a następnie „Wytycznych w sprawie realizacji zadań z zakresu ratownictwa medycznego przez strażaków-ratowników KSRG z 17 marca 1999 r.”. Kolejne wytyczne - z 2004 r. zostały opracowane przez 32-osobowy zespół znawców zagadnienia i zrecenzowane przez konsultanta krajowego z zakresu medycyny ratunkowej oraz dwoch profesorów anestezjologii. Udało się zapewnić spójność przepisów rangi ustawy i rozporządzenia, programów szkolenia, standardu pomocy dydaktycznych, standardu sprzętu i dokumentacji, pojawił się podręcznik.
Początki kpp w służbie strażaków
W pierwszym okresie wprowadzania kpp do pragmatyki PSP opracowano 45-godzinny kurs uzupełniający dla strażaków z doświadczeniem w podziale bojowym, a potem 66-godzinny kurs w ramach szkolenia podstawowego. Zadania szkoleniowe z programu uzupełniającego realizowały głównie podmioty zewnętrzne - w wielu przypadkach koordynatorzy PSP musieli interweniować, by wdrażano oryginalny program strażacki. Nie wszyscy rozumieją, że rozwiązania funkcjonujące w PSP różnią się od szeroko propagowanych wytycznych, rekomendacji i zasad różnych organizacji zagranicznych i międzynarodowych. Niektóre z nich zostały powielone lub przyjęte po pewnych modyfikacjach w przepisach opracowanych przez Ministerstwo Zdrowia, ponieważ kpp to zadanie nie tylko strażaków, ale również innych podmiotów ratowniczych. Niestety, z projektowanych pięciu mechanizmów kontroli jakości kpp funkcjonował, jak wykazał w swej pracy magisterskiej pewien strażak, tylko jeden…
Po pierwszych egzaminach recertyfikacyjnych w lutym 2005 r. KG PSP poleciła intensyfikację procesu doskonalenia zawodowego w zakresie kpp, na przykład pod postacią codziennych ćwiczeń w tym zakresie z odpowiednim wpisem w książce podziału bojowego. Idea ratownictwa medycznego na poziomie kpp w KSRG otrzymała wsparcie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która ofiarowała PSP kilkaset noszy typu deska - to ważny moment, bo wtedy rozpoczęła się w Polsce era wymienialności noszy bez zbędnego przekładania pacjenta.
Nosze typu deska z czterema pasami weszły również w skład zestawu R1 - wielki przetarg centralny na kilkaset zestawów R1 i R2 (z respiratorami transportowymi) odbył się w 2002 r. i stanowiło to dobry pomysł na systemowe rozwiązanie problemu. Specyfikacja sprzętu była tak precyzyjna, że praktycznie każdy dostawca oferował i oferuje sprzęt porównywalnej jakości. Zarówno treść wytycznych, jak i standard sprzętowy ewoluowały wraz z rozwojem rozwiązań technicznych w medycynie, np. wprowadzeniem AED, nadgłośniowych urządzeń do udrożniania dróg oddechowych, czujników CO, a także zmianami w rekomendacjach organizacji i towarzystw naukowych (w tym przypadku nie zawsze w zgodzie z wiedzą i praktyką medyczną).
Ćwiczenia przynoszą efekty
Nadal, jak we wczesnym okresie wdrażania kpp, pojawiają się problemy z wypełnianiem kart udzielonej kpp - a to ważny dla PSP i OSP dokument - oraz z organizacją ćwiczeń. Nadal występuje tendencja do pośpiechu, utajniania scenariuszy i lekceważenia opinii rozjemców. To nie była i nie jest wina strażaków, ale z powodu niskiego poziomu wyszkolenia często w pierwszych minutach ćwiczenia popełnianych jest tyle błędów, w tym krytycznych, że epizod powinien być przerwany, omówiony, a następnie krok po kroku powtórzony lub powtarzany - aż do osiągnięcia właściwego poziomu wykonania. Jednak prawie zawsze akcja trwa nadal, a na końcu ogłasza się sukces. To niezbyt dobra tradycja… Warto jednak przywołać pozytywny przykład. W 2017 r. w czasie ćwiczeń na jednym z lotnisk w zakresie przemieszczania poszkodowanych na noszach powtórzyło się około 80% błędów popełnionych w czasie ćwiczeń na Okęciu w 2000 r. Straciliśmy 17 lat w zakresie szkolenia z użycia noszy… Komendant zrozumiał jednak wagę problemu i w czasie kolejnych ćwiczeń w 2019 r. nie popełniono żadnego błędu w zakresie przemieszczania poszkodowanego na noszach… Można? - można!
lek. Ignacy Baumberg jest anestezjologiem z ponad 40-letnią praktyką w ratownictwie medycznym - w karetkach i śmigłowcach LPR, jest wykładowcą wyższych uczelni medycznych.