• Tłumacz języka migowego
Ratownictwo i ochrona ludności Artur Kowalczyk

Tragiczny finał pożaru stodoły

12 Czerwca 2020

„W Radlinie się pali stodoła, w okolicy przychodni zdrowia i szkoły!” - to fragment zgłoszenia, które przyjął 10 maja 2019 r. o godz. 22.26 dyżurny Stanowiska Kierowania KM PSP w Kielcach. Podczas gaszenia stodoły w Radlinie rannych zostało dwóch druhów z OSP, po kilkunastu dniach jeden z nich zmarł.

Tragiczny finał pożaru stodoły

Płonęła częściowo murowana stodoła z drewnianą konstrukcją dachu pokrytą eternitem i blachą. Znajdowały się w niej m.in.: słoma, deski, płyty wiórowe, wykładziny podłogowe, części samochodowe, narzędzia warsztatowe i rower. Kiedy strażacy dojechali na miejsce zdarzenia, pożar był w pełni rozwinięty, ale nie obejmował pomieszczenia gospodarczego obiektu.

Butle z gazem

Na początku strażacy zabezpieczyli miejsce zdarzenia i podali dwa prądy wody w natarciu na płonący budynek. Usunęli też na bezpieczną odległość samochód marki Fiat 126p, który znajdował się obok płonącego obiektu. Ratownicy ustalili, że w pomieszczeniu gospodarczym stanowiącym część stodoły mogą znajdować się butle z gazem, bo były tam naprawiane samochody. Wyważyli więc drzwi i wynieśli pięć butli z gazem propan-butan - cztery 11 kg i jedną 3 kg, dwie butle z tlenem (50 l) oraz butlę z dwutlenkiem węgla (50 l). Gdyby pożar objął część gospodarczą, mogły one wybuchnąć, stwarzając zagrożenie dla mieszkańców okolicznych domów, a przede wszystkim dla zdrowia i życia strażaków. Na szczęście okazało się, że nie były poddane oddziaływaniu wysokiej temperatury, ale dla pewności skontrolowano je jeszcze za pomocą kamery termowizyjnej.

Tymczasem na miejsce zdarzenia przyjechali pracownicy pogotowia energetycznego, którzy wyłączyli prąd w budynku. W trakcie dalszych działań strażacy znaleźli kolejne dwie butle. Ponieważ znajdowały się w płonącej części stodoły, były rozgrzane i wymagały chłodzenia. Najemca stodoły przekazał ratownikom, że jedna z nich jest napełniona acetylenem, a druga, tlenowa, jest pusta. KDR wyznaczył strefę zagrożenia i wycofał strażaków, którzy byli najbliżej pożaru, nakazując im schowanie się za pojazdem gaśniczym - i przystąpiono do chłodzenia butli z acetylenem rozproszonym prądem wody z przenośnego działka bezobsługowego, a następnie trzykrotnie sprawdzono jej temperaturę kamerą termowizyjną. Jeden z pomiarów pokazał około 120°C.

Strażacy zorganizowali zaopatrzenie wodne, wykorzystując hydrant nadziemny oddalony około 100 m od pożaru, ale jego wydajność nie pozwalała na długotrwałe chłodzenie butli. Zadysponowali więc dodatkowe siły i środki, by zapewnić dowożenie wody, a jednocześnie rozpoczęli przygotowania do odwrotu pojazdu gaśniczego. Ze względu na utrudnienia w jego manewrowaniu na podwórku musieli najpierw wycofać pojazdu ustawione na wjeździe do posesji. W tym czasie butla była ciągle schładzana za pomocą działka. Strażacy rozpoczęli monitorowanie stężenia gazów wybuchowych w atmosferze za pomocą detektora wielogazowego M-40. Wynik pierwszego pomiaru był negatywny.

Wybuch butli

Wybuch butli

O godz. 23.37, po kilkunastu minutach od rozpoczęcia chłodzenia, butla z acetylenem wybuchła. Rannych zostało dwóch druhów - strażak z OSP Leszczyny prowadził działania od początku zdarzenia i był pierwszym KDR (trafił go odłamek butli z acetylenem), drugim rannym był strażak z OSP Wola Jachowa (prawdopodobnie uderzyła go w głowę pusta butla tlenowa). Natychmiast po ich odnalezieniu strażacy z PSP i OSP udzielili im pierwszej pomocy przedmedycznej. Teren działań został przeszukany za pomocą kamery termowizyjnej i sprawdzono stany osobowe zastępów, żeby upewnić się, że nie ma więcej poszkodowanych.

Pierwszy z rannych ochotników doznał obrażeń prawej nogi, ale był przytomny. Strażacy, którzy udzielali pierwszej pomocy, ustabilizowali mu odcinek szyjny kręgosłupa, założyli opatrunki na ranę, podali tlen, przykryli kocem i ułożyli na desce ortopedycznej. Drugi strażak doznał urazu głowy, miał krwotok z uszu, ranę twarzy i był nieprzytomny. Ratownicy ustabilizowali mu odcinek szyjny kręgosłupa, udrożnili drogi oddechowe, założyli opatrunki na rany, podali tlen, przykryli kocem i ułożyli na desce ortopedycznej.

Na miejsce zdarzenia przyjechały dwie karetki. Poszkodowani zostali zbadani, a następnie zabrani do szpitali. Do Radlina przybyła grupa operacyjna KM PSP wraz z zastępcą komendanta miejskiego PSP w Kielcach, który po zapoznaniu się z sytuacją przejął dowodzenie. Z grupą operacyjną KW PSP przyjechał także psycholog, by udzielić koniecznego wsparcia potrzebującym go ratownikom.

Strażacy po opanowaniu pożaru i upewnieniu się, że wewnątrz nie znajdują się już żadne butle mogące stwarzać zagrożenie, rozpoczęli rozbiórkę spalonej konstrukcji budynku i przelewanie jej nadpalonych elementów, monitorując na bieżąco pogorzelisko za pomocą kamery termowizyjnej. Wynosili też przedmioty znajdujące się w stodole i przerzucali nadpaloną słomę, żeby ją przelewać, a gdy zlikwidowali wszystkie zarzewia ognia, przekazali protokolarnie miejsce zdarzenia policji, która wszczęła czynności dochodzeniowe.

Działania ratowniczo-gaśnicze zakończyły się o godz. 4.04. Trwały blisko 6 godz. Spaliła się stodoła, a w niej słoma, deski, płyty wiórowe, wykładziny podłogowe, części samochodowe, narzędzia warsztatowe oraz rower. Zniszczeniu uległ też samochód marki Fiat 126p, który był zaparowany obok niej. Straty oszacowano na 60 tys. zł.

W akcji uczestniczyło 13 zastępów, w tym: trzy z JRG nr 1 w Kielcach, po dwa z OSP Wola Jachowa, Leszczyny i Górno, po jednym z JRG nr 2 i nr 3 w Kielcach, KM PSP w Kielcach i KW PSP w Kielcach. W działania ratowniczo-gaśnicze było zaangażowanych łącznie 51 strażaków - 17 z PSP i 34 z OSP.

Niestety, jeden z dwóch rannych podczas akcji ochotników - druh z OSP w Woli Jachowej, który odniósł obrażenia głowy, zmarł 22 maja w szpitalu. Miał 59 lat.

 

odłamek rozerwanej po wybuchu butli acetylenowej

 

Zatrzymanie podejrzanego

Na koniec maja 2019 r. w serwisie internetowym Komendy Miejskiej Policji w Kielcach pojawiła się informacja, że policjanci ujęli 19-latka z gminy Górno, który miał związek z powstaniem pożaru stodoły w Radlinie. Został zatrzymany rano 30 maja w swoim mieszkaniu. Był zaskoczony wizytą mundurowych. Jak poinformowała policja, zebrane na miejscu ślady wskazywały od początku, że do pożaru mogło dojść przez podpalenie. Nad wyjaśnieniem sprawy pracowali funkcjonariusze z Wydziału Kryminalnego KMP w Kielcach. Ich drobiazgowa analiza wszystkich śladów i informacji doprowadziła do ustalenia i zatrzymania podejrzanego. Okazało się, że miał on już do czynienia z innym podpaleniem. Policjanci ustalili, że mógł być też sprawcą pożaru, do którego doszło 20 kwietnia 2019 r. w gminie Górno, gdzie straty wyniosły 25 tys. zł. 31 maja 19-latek stanął przed prokuratorem.

- Podejrzanemu przedstawiono zarzut sprowadzenia pożaru, w następstwie którego jedna osoba poniosła śmierć - wyjaśniał dla portalu echodnia.eu Daniel Prokopowicz z Prokuratury Okręgowej w Kielcach. - Przesłuchany w charakterze podejrzanego 19-latek przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i złożył wyjaśnienia - dodał. Do sądu skierowano wniosek o tymczasowy areszt dla mężczyzny, a następnie akt oskarżenia.

Podczas pierwszej rozprawy w Sądzie Okręgowym w Kielcach podejrzany nie przyznał się do zarzucanych czynów i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Sędzia odczytał te, które złożył na etapie śledztwa. Wynika z nich, że 10 maja ub.r. pił z kolegą alkohol, a gdy się rozeszli, poszedł podpalić stodołę, bo - jak powiedział - „coś mu odbiło”.

Wyrok jeszcze nie zapadł, a kolejne rozprawy, jak poinformował redakcję „Przeglądu Pożarniczego” rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Kielcach, zaplanowano na 17 czerwca i 8 lipca br. Mężczyźnie grozi do 12 lat pozbawienia wolności.

Artur Kowalczyk
fot. arch. KM PSP w Kielcach

Artur Kowalczyk Artur Kowalczyk
do góry