Strażacka motoryzacja powojenna cz. 1
19 Kwietnia 2023Skąd pochodziły auta, którymi jeździli do pożarów zaraz po II wojnie światowej polscy strażacy? Jak je pozyskiwali? Czy rzeczywiście w większości z programu pomocowego Unrra? W wielu publikacjach możemy przeczytać o wielkich amerykańskich dostawach do naszego kraju, także różnorodnego sprzętu dla straży pożarnych. Jak to wyglądało w istocie?
Kilka lat temu do Wydziału Dokumentacji Zbiorów Centralnego Muzeum Pożarnictwa wpłynął mail od prezesa jednej z OSP w sprawie konsultacji historycznej tego właśnie zagadnienia. Przytaczamy fragment tej korespondencji, posłuży nam ona do zweryfikowania naszej dotychczasowej wiedzy na ten temat:
W latach 1967-1973 ochotnicy z naszej jednostki użytkowali samochód pożarniczy amerykańskiej marki Dodge. Niestety nie są nam znane okoliczności przekazania tego samochodu, dane dotyczące modelu ani jego specyfikacji technicznej. Wiadomo tylko, że bardzo często się psuł i z tego powodu większość czasu stał w garażu. Chciałbym opatrzyć odpowiednim komentarzem informację o tym samochodzie w naszej kronice. Z książki W. Pilawskiego „Historia sikawek, motopomp i samochodów pożarniczych” dowiedziałem się, że tego typu samochody najczęściej pochodziły z dostaw z przydziału Unrra. Następnie przebudowywano je według własnych potrzeb na samochody pożarnicze. Czy dobrze to rozumiem i faktycznie tak było?
Unrra, Lend-Lease i demobile zachodnie
Zaopatrzenie ze strony Unrry, dzięki której do Polski trafiło ok. 25 tys. samochodów demobilowych, było tylko jedną z dróg pozyskiwania w latach 1945-1947 pojazdów dla Polski. Inne to wojenne dostawy Lend-Lease oraz zakupy rządu polskiego w demobilach zachodnich.
Nie należy też zapominać, że w znacznej części samochody ciężarowe stanowiły sprzęt zdobyczny i pozostawiony w Polsce przez Niemców po działaniach wojennych. To temat zapomniany, a ważny dla omawianego zagadnienia. Pozyskiwane były w różny, niekiedy niecodzienny sposób. Najwięcej zdobytych zostało w walce lub ściągniętych z pola walki (a potem remontowanych i oddawanych do użytku). Pozyskiwano je także z nietypowych miejsc, a mówi o tym poniższy cytat:
Po dwóch latach niszczenia pod wodą w roku bieżącym wydobyte będą samochody z Zalewu Wiślanego. W okresie decydującej ofensywy Armii Czerwonej na Pomorzu Niemcy uciekając, pozostawili duże ilości sprzętu w okolicach ujścia Wisły. Duża część dywizji pancernej „Herman Gӧring” wraz ze zmotoryzowanymi taborami starała się przedostać przez zamarznięty Kanał Elbląski i przez Zalew Wiślany na Mierzeję Wiślaną. Lód nie wytrzymał ciężaru i kilkaset samochodów, ciągników itp. zostało wraz z obsługą zatopionych. (…) Obecnie władze zgodziły się na oddanie prawa do wydobywania zatopionego sprzętu motoryzacyjnego firmie prywatnej. Wiosną br. podjęte będą prace nad wydobyciem tego, czego woda jeszcze nie zniszczyła [3].
Motoryzacja w liczbach
Niemieckie ciężarówki trafiały też do Polski w ramach powojennej rewindykacji mienia z terenów niemieckich. W 1949 r. w grupie samochodów ciężarowych większość stanowiły u nas pojazdy pochodzące z powojennego demobilu. Kształtowało się to następująco:
- 65% - samochody demobilowe (amerykańskie, angielskie, kanadyjskie),
- 25% - samochody poniemieckie (różnych marek),
- 5% - nowe samochody zakupione w latach 1946-1947 (amerykańskie, brytyjskie, francuskie, włoskie, radzieckie),
- 5% - samochody pochodzące z innych niż wspomniane źródeł (np. pojazdy przedwojenne ukryte w czasie okupacji, auta sprowadzone do Polski prywatnie przez powracających do kraju żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie itp.).
Najliczniejszą ze wspomnianych grup tworzyły pojazdy marek Bedford, Chevrolet, Dodge, Ford, Fordson, GMC i Studebaker. Każda z tych marek reprezentowana była przez co najmniej trzy do pięciu modeli.
Kluczowa jest jednak przede wszystkim inna sprawa - jak te pojazdy były rozdzielane. Bezwzględny priorytet miało wojsko. Drugie w kolejności były służby „utrwalające władze ludową”, czyli bezpieka, KBW, milicja i podległe im formacje. Po nich w kolejce ustawiały się przedsiębiorstwa odbudowujące kraj, zapewniające zaopatrzenie, firmy komunikacyjne, służby sanitarne, władze lokalne i na samym końcu straż pożarna.
Faktycznie wyglądało to tak, że dla strażaków pozostawały ostatki zaopatrzenia motoryzacyjnego w dalece niewystarczającej liczbie - pojazdy w najgorszym stanie technicznym, modele bardzo trudne w naprawie i wyeksploatowany sprzęt poniemiecki. Ewentualnie przekazywano im auta już wcześniej zużyte przez inne podmioty.
Poza wspomnieniami strażaków potwierdzenie tego faktu znajdujemy również w literaturze, np. w książce „Sprzęt pożarniczy” autorstwa ppłk. poż. inż. Franciszka Kowalskiego, wydanej w 1948 r. Znaleźć tam można informacje, że do straży pożarnej trafiło m.in. kilka amerykańskich wozów Bantam BRC, które wyprodukowano w małej serii , a o częściach zamiennych do nich można było tylko pomarzyć.
Literatura
[1] „Przegląd Pożarniczy” 1947, nr 3 .
[2] „Przegląd Pożarniczy” 1947, nr 7.
[3] „Motoryzacja” 1947, nr 3.
[4] „Przegląd Pożarniczy” 1949, nr 1.
[5] „Stolica” 1948, nr 7.
Danuta Janakiewicz-Oleksy jest pracownikiem Wydziału Dokumentacji Zbiorów Centralnego Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach
Tomasz Szczerbicki jest pisarzem, dziennikarzem i publicystą w dziedzinie historii motoryzacji