Rosja płonie?
15 Września 2022Wkrótce po rozpoczęciu wojny na terenie Ukrainy świat obiegła wieść, że Rosja płonie. Ogień poważnie nadszarpnął wschodnie i południowe regiony Federacji Rosyjskiej. Pożary lasów nie są jednak jedynymi, z którym boryka się obecnie największe państwo na świecie.
Od początku roku pożary płonęły na przeszło 3 mln hektarów lasów na Syberii i Dalekim Wschodzie. Prawie połowa z nich skoncentrowała się w Kraju Chabarowskim, zajmując 2,14% terytorium. Drugim najbardziej dotkniętym regionem jest zachodniosyberyjski chanty-mansyjski okręg autonomiczny, w którym ogień ogarnął 1% powierzchni. Poważne pożary zgłaszano ponadto m.in. w Kraju Krasnojarskim, Jakucji, Kraju Ałtajskim, Republice Komi, na Czukotce, a także w obwodach magadańskim, omskim i kurgańskim.
Śledząc statystyki i filmy z dotkniętych żywiołem rejonów, trzeba rzeczywiście stwierdzić - Rosja płonie. Sęk w tym, że płonie co roku. Od kilku lat mniej więcej tak samo, ze szczególnym nasileniem w 2021 r. Po rekordowej fali upałów i suszy, od czerwca do sierpnia zeszłego roku spłonęło ponad 17 mln hektarów lasów na Syberii i Dalekim Wschodzie.
Czy pożary w minionych latach gaszono? Tak i nie. W trudno dostępnych rejonach noszących nazwę „stref kontroli” pożarom często pozwala się na samoistne dopalenie. W przeciwnym wypadku za opanowanie sytuacji odpowiada Avialesookhrana, czyli lotnicza ochrona przeciwpożarowa - w 2021 r. udało jej się to na tyle, że Rosja płonęła, ale nie spłonęła. Choć ogień pochłonął sporą część obszarów leśnych i pogorszył jakość powietrza w miastach, to zniszczeniom uległo niewiele zasiedlonych terenów.
W 2022 r. jest inaczej. Rosja co prawda płonie dość standardowo - poza kilkunastoma tajemniczymi pożarami obiektów wojskowych, przemysłowych i infrastruktury. Pojawiły się jednak pogłoski, że ze względu na zaangażowanie w wojnę nie ma komu Rosji gasić. Wskazuje na to fakt, że pożary lasów i traw dostają się do wsi i miasteczek, a lokalna ludność i niedoposażone lokalne oddziały straży pożarnej muszą radzić sobie same.
Ogień pożera miasta i wsie
Na początku, ze względu na trudne warunki związane z wysokimi temperaturami, brakiem deszczu, porywistym wiatrem i wynikającym zeń zwiększonym ryzykiem pożarów traw, szczególnie ucierpiał obwód nowosybirski. Warto przy tym zwrócić uwagę, że ponad połowa pożarów w lasach obwodu w tym sezonie powstała jako pożary traw, które rozprzestrzeniły się na tereny leśne. Od 9 do 15 maja w regionie zarejestrowano aż 871 pożarów. W obwodzie nowosybirskim wprowadzono więc reżim przeciwpożarowy, a mieszkańcom pod groźbą srogich grzywien nie wolno było chodzić po lesie, rozpalać ognisk czy robić grilla. 6 sierpnia, ze względu na powracające pożary w obwodzie, a także w sąsiednich rejonach (np. Chanty-Mansyjskim Okręgu Autonomicznym), w Nowosybirsku wciąż unosił się zapach spalenizny, a jakość powietrza zagrażała zdrowiu.
Szczególnie zła sytuacja miała miejsce także w Kraju Krasnojarskim, gdzie już w połowie maja mowa była o ośmiu ofiarach śmiertelnych, 20 rannych oraz zniszczeniu 518 budynków mieszkalnych i ponad 300 innych budynków. Aż 1200 osób zostało bez dachu nad głową.
Najbardziej ucierpiało miasto Ujar, bowiem w pożarach, które rozpoczęły się tam 7 maja, spłonęły aż 233 domy, a także zwierzęta gospodarskie. Gdy ogień rozprzestrzenił się na ulice z pobliskich pól, okazało się, że miejscowa straż pożarna dysponuje jedynie dwoma wozami. Największy żal związany był z tym, że domostwa udałoby się uratować, gdyby strażacy przybyli odpowiednio wcześnie i ugasili płonące trawy. Zamiast tego, jak wspominają świadkowie, straż pożarna nie dość, że dotarła za późno, to jeszcze skupiała się na dogaszaniu tych zabudowań, które już doszczętnie spłonęły. Mieszkańcy „ubijali” więc płomienie łopatami, przysypywali ziemią i próbowali ugasić za pomocą wiader z wodą.
Także w dzielnicy Minusińsk w Kraju Krasnojarskim w maju ogień zbliżył się do budynków mieszkalnych we wsi Znamenka, pogrążając wiejskie ulice w dymie. Ochotnicy kopali rowy wokół wsi, by zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się ognia, a duża część mieszkańców musiała opuścić swoje domy, które ocalały ostatecznie dzięki nagłemu deszczowi i zmianie kierunku wiatru. Miejscowi przyznali, że pożary lasów w okolicy zdarzają się co roku, ale po raz pierwszy podeszły tak blisko. Ostatecznie na miejscu pojawili się strażacy oraz śmigłowiec Mi-8, a z Krasnojarska wysłano samolot ratunkowy Be-200. Wszczęto też jedną z wielu spraw karnych w związku z nieostrożnym obchodzeniem się z ogniem w lesie. W sierpniu ogień znów nawiedził okolice Znamenki. Tym razem zanim na miejsce dotarli strażacy, przedstawiciele lokalnych władz - którzy znaleźli się tam akurat służbowo - samodzielnie przystąpili do gaszenia pożaru i opanowali sytuację… a przynajmniej tak donosiły rosyjskie media.
Kolejny pożar w Kraju Krasnojarskim, na wyspie Tatyshev na Jeniseju, musiał zostać ugaszony przez odwiedzających park. Strażacy nie przybyli, pomimo wezwań. Mieszkańcy regionu twierdzą, że niebezpieczna sytuacja rozwija się nie tylko na wsiach pod lasami, ale nawet w okolicach stolicy regionu.
Mieszkańcy okolic Omska na Syberii zgłaszają to samo: brakuje strażaków i sprzętu do gaszenia pożarów, a miasto zasnute jest dymem.
A jednak, choć w wielu regionach rozprzestrzenianie się ognia po wysuszonych trawach w kierunku miejsc zamieszkałych jest szczególnie niebezpieczne, to w niektórych przypadkach (rzekomo) udało się częściowo zaradzić problemowi na wczesnym etapie. Zgodnie z raportem Głównej Dyrekcji Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych dla obwodu kurgańskiego 10 maja strażacy obronili przed żywiołem dziesięć obiektów przeznaczenia publicznego i zatrzymali rozprzestrzenianie się pożaru do ponad 1500 budynków mieszkalnych. Wkrótce jednak podmuchy wiatru osiągnęły prędkość 30 m/s i znów przenosiły ognie lotne z lasu na duże odległości, tworząc bezpośrednie zagrożenie dla przeszło dziesięciu miejscowości. Około 350 mieszkańców prewencyjnie ewakuowano. Do rana 11 maja zagrożenie zostało usunięte. Porównawcze statystyki pożarów w obwodzie kurgańskim z pierwszej połowy 2021 r. i odpowiednio 2022 r. (rys. 1) przedstawiają jednak mniej optymistyczny obraz. Bo chociaż pożarów w pierwszej połowie bieżącego roku było mniej niż w odpowiadającym okresie roku minionego, to zniszczonych budynków w miastach i wsiach jest znacznie więcej.
Gaszą, czy nie gaszą?
W Rosji zwierzchnictwo nad wszelkiego rodzaju zarządzaniem kryzysowym i ochroną przeciwpożarową należy do EMERCOM-u. Za gaszenie leśnych pożarów, jak przypomniał prezydent Putin gubernatorom na spotkaniu 10 maja, odpowiedzialne są poszczególne regiony. W przypadku pożarów na dużą skalę wysyła się na pomoc lotniczą ochronę przeciwpożarową Rosji.
Od 2010 r., gdy EMERCOM wdrożył nową politykę modernizacyjną, Federacja Rosyjska dorobiła się pokaźnej floty śmigłowców i samolotów. Jak pisał st. kpt. Jacek Rus w lutowym numerze PP z 2020 r., wliczają się w nią śmigłowce do zadań transportowych i ewakuacyjnych oraz poszukiwawczo-ratowniczych, a także ciężkie samoloty transportowe i gaśnicze, samoloty do ewakuacji poszkodowanych, wielozadaniowe łodzie ratujące i drony.
Część pożarów lasów w Kraju Krasnojarskim, Jakucji, obwodzie magadańskim i Czukockim Okręgu Autonomicznym w ogóle nie będzie gaszona. W strefie kontroli, w której pożary monitorowane są z kosmosu, rezygnacja z gaszenia pożaru lasu odbywa się na podstawie decyzji Komisji ds. Zapobiegania i Likwidacji Sytuacji Nadzwyczajnych, gdy stwierdzi się brak zagrożenia dla osiedli i obiektów gospodarczych lub gdy koszty gaszenia pożaru lasu przekraczają przewidywalną szkodę.
Za powód tegorocznych problemów z pożarami uważa się nie tylko suchą wiosnę czy nieostrożne obchodzenie się z ogniem, ale także sytuację związaną z wojną na Ukrainie. Samoloty wojskowe, które wcześniej były używane do gaszenia, rzekomo zaangażowane są teraz w konflikt wojenny. W poprzednich latach pożary na dużą skalę na Dalekim Wschodzie gaszono za pomocą śmigłowców wojskowych Mi-8, a niektóre z nich - jak donoszą ukraińskie władze i media - zostały zestrzelone przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. Światowe media mówią też o tym, że Rosja nie może liczyć już na pomoc wojska w gaszeniu pożarów (która w poprzednich latach rzeczywiście była znaczna).
A jednak rządowe dane FR podają, że - przykładowo - 1 sierpnia 2022 r. do gaszenia pożarów lasów zaangażowanych było 4053 osób, 316 jednostek sprzętu i 31 samolotów, monitoring lotniczy (obok naziemnego i kosmicznego) prowadziły zaś kolejne 83 samoloty. W ramach pomocy w gaszeniu pożarów lasów w Jakucji i Republice Komi, na terenie Chabarowska, w obwodzie irkuckim, w Czukockim Okręgu Autonomicznym i Chanty-Mansyjskim Okręgu Autonomicznym zaangażowanych było 994 pracowników Avialesookhrany i naziemnych służb leśnych na poziomie międzyregionalnym. 11 sierpnia były to odpowiednio 4534 osoby, 366 jednostek sprzętu, 25 samolotów i kolejne 84 samoloty monitorujące sytuację. W ramach pomocy w gaszenie pożarów lasów zaangażowanych jest obecnie 1447 pracowników Avialesookhrany. Dla porównania, w czerwcu zeszłego roku w gaszeniu brało udział 4098 osób, 674 jednostki sprzętu i 82 samoloty (w monitoring zaangażowanych było kolejne 36), przy czym w sierpniu 2021 r. liczba osób biorących udział w akcji wzrosła niemalże dwukrotnie. Wygląda więc na to, że choć w wyjątkowo newralgicznych momentach zeszłego roku w gaszeniu brało udział więcej strażaków, to jednak i w tym roku ktoś Rosję gasi. Pozostaje pytanie, czy liczba śmigłowców wysłanych nad Ukrainę rzeczywiście robi tak wielką różnicę w skali całej floty, która - jak widać - wciąż pozostaje do dyspozycji? Z całą pewnością zwraca uwagę fakt, że podczas gdy w latach zeszłych raz po raz ogłaszano pomoc wojska w gaszeniu pożarów, w tym roku takich doniesień nie ma prawie wcale.
Trzeba pamiętać, że śmigłowce Mi-8, widziane ostatnio nad Ukrainą, a wcześniej używane przy gaszeniu pożarów, to przecież nie jedyne maszyny, jakimi dysponuje EMERCOM. Wiadomo na przykład, że 8 lipca 2022 r. pożar lasu w Niaganiu w Chanty-Mansyjskim Okręgu Autonomicznym gasił samolot Ił-76 załadowany 42 tonami (to ponad 40 000 litrów) wody, a dwa dni wcześniej były tam wielozadaniowe łodzie latające Be-200. Łącznie w gaszeniu pożarów tamtego rejonu brały udział 23 samoloty.
Pod koniec lipca EMERCOM zadysponował z kolei dwie amfibie Be-200, które zrzuciły łącznie 300 ton wody, oraz śmigłowce Mi-26 (150 ton wody) do gaszenia pożarów w ułusie mirnińskim w Jakucji, na miejscu działało zaś 114 żołnierzy wojsk powietrznodesantowych. Wojska powietrznodesantowe działały także w tym czasie na północy Kraju Chabarowskiego. Wygląda więc na to, że lotnicza ochrona przeciwpożarowa Rosji, pomimo potencjalnego wysłania części sprzętu do Ukrainy, wciąż funkcjonuje, a udział wojska w gaszeniu pożarów nie został całkowicie wyeliminowany - choć wszystko wskazuje na to, że jest mniejszy niż w latach poprzednich.
Kolejny element niepewności to wiarygodność oficjalnych raportów, zarówno jeśli chodzi o kwestie gaszenia, jak i o rzeczywisty obszar pożarów. Dla przykładu, Greenpeace Russia opublikował zdjęcia lotnicze pożaru lasu w obwodzie irkuckim, obejmującego ponad 40 000 hektarów. O pożarze według obrońców środowiska nie wspomniano w żadnej ewidencji. „Jest to żywy przykład tego, jak oficjalne raporty dotyczące istniejących pożarów i ich gaszenia nie odzwierciedlają w pełni rzeczywistej sytuacji” - napisał Greenpeace w komentarzu [1].
Tajemnicze pożary strategicznych obiektów
Pożary lasów to jednak nie jedyny czynnik, który sprawia, że w opinii świata „Rosja płonie”. Od czasu wybuchu wojny na terenie Ukrainy w Rosji zdarzają się bowiem pożary obiektów wojskowych i przemysłowych - zwłaszcza w miejscowościach znajdujących się w pobliżu ukraińskiej granicy, a także w obwodzie moskiewskim.
Od kwietnia mają miejsce pożary w ulokowanym blisko granicy z Ukrainą mieście Belgorod - płonęły m.in. skład paliw, most kolejowy i składy amunicji. W lipcu ogień uszkodził co najmniej jedenaście budynków mieszkalnych i 39 prywatnych domów, a władze szukały przyczyny w domniemanych ukraińskich atakach.
Z kolei w kwietniu pożar wybuchł w Instytucie Badawczym Obrony Przestrzeni Powietrznej w Twerze, w którym pracowano m.in. nad rozwojem systemu rakietowego Iskander. W obliczu obecnej sytuacji trudno postrzegać to wydarzenie jako przypadek.
I to wcale nie koniec. 12 maja miała miejsce eksplozja prochu w placówce wojskowej w okręgu amurskim w obwodzie chabarowskim - jeden żołnierz zginął, a siedem osób zostało rannych. Wkrótce (21 maja) w regionie moskiewskim płonął zaś Centralny Instytut Aerohydrodynamiczny - największy w Rosji ośrodek badawczy w dziedzinie lotnictwa i kosmonautyki.
Pod koniec czerwca na południe od Moskwy najpierw zapaliło się wysypisko śmieci w pobliżu autostrady Kaszyrskoje, a później ogień rozprzestrzenił się na pobliskie magazyny, na terenie których znajdowały się butle z gazem. Świadkowie twierdzili, że słyszeli kilka eksplozji.
Na początku lipca zapłonął z kolei dach gigantycznego, ale jeszcze niedokończonego budynku Capital Towers w Moskwie. Rosja obwiniła Ukrainę za domniemany atak rakietowy na ludność cywilną. Rzecznik rosyjskiego Ministerstwa Obrony twierdził, że rosyjska obrona przeciwlotnicza zniszczyła trzy pociski Tochka-U, a fragmenty jednego z nich spadły na budynki mieszkalne. Zniszczone zostały także rzekomo załadowane materiałami wybuchowymi ukraińskie drony zbliżające się do Kurska.
Płonęły także magazyny wielkich firm. W pożarze w magazynach firmy Ozon pod Moskwą 3 sierpnia zginęła jedna osoba, a trzynaście zostało rannych. Ewakuowano tysiąc pracowników. Na miejsce przybyli strażacy, którzy korzystali m.in. z helikopterów. Na płonący magazyn zrzucono 100 ton wody. Według rosyjskiej agencji RIA magazyn został podpalony.
Nie na tym kończą się podejrzenia sabotażu. W Komsomolsku nad Amurem 4 czerwca lokalny mieszkaniec podszedł z kanistrem do budynku Federalnej Służby Wojsk Gwardii Narodowej Rosji i dokonał podpalenia. W Udmurcji w nocy 22 maja wybuchł pożar w wojskowym centrum rekrutacji, a na miejscu znaleziono fragmenty koktajlu Mołotowa.
Poza tym płonęły: elektrociepłownia na Sachalinie, posterunki policji w Irkucku i Nowosybirsku, wojskowe komendy uzupełnień, a także inne magazyny, centra biznesowe, centra medyczne, wydawnictwa i zakłady chemiczne.
Nie jest tajemnicą, że za część pożarów i wybuchów odpowiada sabotaż ze strony indywidualnych osób, a może nawet organizacji, niekoniecznie sympatyzujących z polityką państwa. Niektóre być może to zwykły przypadek. Czy jednak za część incydentów może odpowiadać Ukraina? Jej władze nie wypowiedziały się jasno na ten temat, zasugerowały jednak, że przyczyną tego, że Rosja płonie, może być… „karma”.
W kontekście wydarzeń, które z całą pewnością nie były przypadkowe, należy dodać, że 20 sierpnia 2022 r. w obwodzie moskiewskim, w zamachu terrorystycznym zginęła Daria Dugina, córka znanego rosyjskiego filozofa. Potężna eksplozja samochodu wyrzuciła dziewczynę na asfalt - zginęła na miejscu. Celem prawdopodobnie był jej ojciec, który miał wsiąść do tego samego pojazdu.
Płonąca Rosja, a ekologia
Przyczyny tajemniczych pożarów obiektów w pobliżu ukraińskiej granicy i w obwodzie moskiewskim prawdopodobnie długo nie uda się ustalić, trudno jednak nie brać pod uwagę tła politycznego.
Stan wyjątkowy obowiązuje obecnie w siedmiu rosyjskich regionach: w całej Jakucji, na terytorium Chabarowska, w części Republiki Komi, w słynącym z przemysłu drzewnego i naftowego Niaganiu w Chanty-Mansyjskim Okręgu Autonomicznym, w części obwodu irkuckiego, w części obwodu magadańskiego i obwodu sachalińskiego.
Jak mówi Grigorij Kuksin, przewodniczący projektu przeciwpożarowego Greenpeace Russia, rekordowa liczba pożarów w ostatnich latach wynika ze zmian klimatycznych. Twierdzi, że jeszcze 20 lat temu łatwo było zidentyfikować i przewidzieć cykle pogodowe, a wyjątkowo groźny pod względem pożarów rok trafiał się mniej więcej raz na dekadę i nikogo nie zaskakiwał. Tymczasem za sprawą ciepłych i suchych okresów wiosenno-letnich Rosja płonie już 4 lata z rzędu, a każdy rok wydaje się gorszy od poprzedniego. [2]
Literatura dostępna u autorki
Aleksandra Radlak jest tłumaczką z angielskiego i rosyjskiego oraz autorką m.in. powieści, opowiadań i felietonów