Psychologia w ewakuacji
16 Listopada 2022Projektując budynek i wyznaczając drogi ewakuacyjne, architekci i rzeczoznawcy ds. zabezpieczeń przeciwpożarowych w większości przypadków koncentrują się na wymogach związanych z odległościami. Ale czy to jest jedyne słuszne podejście i jedyny parametr, który należy brać pod uwagę?
W jednym z wcześniejszych artykułów na łamach „Przeglądu Pożarniczego”, przedstawiłem metodę porównania czasów - dostępnego czasu bezpiecznej ewakuacji DCBE i wymaganego czasu bezpiecznej ewakuacji WCBE. Do przytoczonych tam analiz i wynikających z nich argumentów chciałbym dołożyć kolejny element. Dwaj profesorowie: Marin Lujak i Sascha Ossowski opublikowali wyniki prac badawczych przeprowadzonych w ramach projektu hiszpańskiego Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego na Uniwersytecie Króla Juana Carlosa w Madrycie. Ich celem było opracowanie metody mającej ułatwić efektywną ewakuację osób dzięki dynamicznej optymalizacji dróg ewakuacyjnych opartą na warunkach bezpieczeństwa oraz reakcjach ewakuowanych podlegających silnemu stresowi.
To skomplikowane
Analizy przebiegu ewakuacji po atakach terrorystycznych czy katastrofach naturalnych lub technicznych jasno wykazują, że nie da się z góry zaplanować wszystkich scenariuszy rozwoju wypadków, a tym samym objąć ich szczegółowymi planami ewakuacji. Nadmierne zaufanie do opracowanych wcześniej schematów w sytuacji kryzysowej przebiegającej inaczej, niż udało się wypracować planistom z zespołów zarządzania kryzysowego, może wywołać panikę spowodowaną brakiem ciągłej koordynacji reagowania na zagrożenia w zmieniających się warunkach.
Opóźnienia w ewakuacji i będące ich konsekwencją ofiary w ludziach mogą wynikać z podążania rutynowymi, przećwiczonymi wielokrotnie schematami postępowania podczas ewakuacji, bez zwracania uwagi na fakt, że dana droga ucieczki została naruszona albo zablokowana przez pożar lub inne czynniki.
Chociaż nie da się zapobiec wszystkim zagrożeniom, to jednak można uniknąć tych spowodowanych brakiem koordynacji działań i reakcji na zmieniające się warunki. Ewakuacja dynamiczna, czyli oparta na podejmowaniu decyzji przez koordynatorów w czasie rzeczywistym, jest kluczowym elementem minimalizującym liczbę potencjalnych ofiar i wydatnie skracającym czas niezbędny do opuszczenia budynku.
Systemy wspomagania decyzji w ewakuacji mogą być zintegrowane z zaawansowanymi systemami informacyjno-komunikacyjnymi (ICT) i inteligentnymi technologiami w budynku, by zapewnić odpowiednie, aktualne i dostępne informacje wszystkim osobom ewakuującym się z zagrożonej strefy. Co więcej, taki system może korygować, optymalizować i wyznaczać nowe drogi ewakuacyjne, aby maksymalizować bezpieczeństwo ewakuowanych w nieoczekiwanych sytuacjach i zapobiegać ponownemu wywołaniu stresu i szkodliwych zachowań związanych z paniką. Ludzie w czasie ewakuacji ulegają panice zdecydowanie rzadziej i później, jeśli mają poczucie, że mimo sytuacji zagrożenia jest ktoś, kto nad nimi „czuwa” i ma jakiś plan oparty na wiedzy i doświadczeniu, dzięki któremu uda się opuścić zagrożony obszar szybko, w miarę łatwo i bezpiecznie.
Obecne podejścia do ewakuacji ludzi są w większości statyczne i z góry przypisane. Strategia ewakuacji nie zmienia się w kontekście konkretnej sytuacji. W konsekwencji zawarte w niej schematy postępowania mogą okazać się bezużyteczne. Ewakuujący się z budynku powinni zweryfikować predefiniowane drogi ewakuacyjne na podstawie uzyskanych w czasie rzeczywistym informacji o rozwoju pożaru czy innego miejscowego zagrożenia. W przypadku dużych, otwartych przestrzeni, czyli podczas zgromadzeń publicznych i imprez masowych, przeszkoleni koordynatorzy ewakuacji koncentrują się na kierowaniu strumieni ludzi do ograniczonej liczby dostępnych przejść i dojść ewakuacyjnych. W procesie szkolenia brakuje refleksji, czy udzielane przez nich informacje będą miały w realnej sytuacji jakikolwiek sens i czy nie wpłyną na pogorszenie warunków ewakuacji (np. powstanie zatorów w wąskich gardłach). Można byłoby tego uniknąć przez koordynację ogólną prowadzoną w czasie rzeczywistym, a zatem na bieżąco.
Tego typu działanie zapobiega kaskadowemu narastaniu problemów w miejscach zetknięcia się w punktach węzłowych strumieni ludzkich na tyle dużych, że łączna liczba osób znacząco przekracza przepustowość drogi ewakuacyjnej.
Obiecującym kierunkiem umożliwiającym rozwiązanie tego typu problemów jest paradygmat inteligentnych przestrzeni, które mają służyć udzielaniu użytkownikom budynków pomocy w codziennym funkcjonowaniu, np. w zarządzaniu temperaturą w pomieszczeniach. Oprogramowanie inteligentnego budynku można poszerzyć o sztuczną inteligencję, która potrafi pozyskiwać i stosować wiedzę o budynku i zachowaniach użytkowników doskonaląc się, co może być bardzo efektywne przy dynamicznym wyznaczaniu dróg ewakuacyjnych.
Przedstawione przez Lujaka i Ossowskiego podejście ma uczynić ewakuację ludzi z pojedynczego inteligentnego budynku lub sieci inteligentnych budynków tak płynną i bezpieczną, jak to tylko możliwe. Program tworzony był z myślą o długofalowym zastosowaniu w ewakuacji uczestników imprez masowych czy pasażerów statków.
Przepływ osób
Wciąż istnieje luka między mikroskalowymi modelami wykorzystywanymi do symulacji zachowania małych grup ludzi na stosunkowo niewielkich obszarach oraz modelami makroskalowymi, zoptymalizowanymi dla przepływów ludzi w masowej skali. Większość najnowocześniejszych modeli mikroskalowych w miarę wiernie przedstawia zachowania ludzi związane z paniką, bazując na badaniach behawioralnych. Niestety nie są one skalowalne, a tym samym pozostają bezużyteczne w modelach makroskalowych. W większości modeli dużej skali ruch ludzi jest odwzorowany jako jednorodny i laminarny, oparty na zasadach mechaniki płynów. Nieuwzględniana jest personalizacja zachowań i wszystkie jednostki są traktowane jako identyczne cząstki w strumieniu, które łączą się ze sobą i działają zgodnie z ogólnie przyjętymi regułami. Nazywane są one również modelami przepływu sieciowego i skupiają się na zbiorczej reprezentacji ruchu w kontrolowanym przepływie tłumu przez zależności przepływu, gęstości i prędkości według podstawowych zasad dynamiki.
Literatura na temat metod optymalizacji adaptacyjnej koordynacji ewakuacji w przypadku klęsk żywiołowych lub ataków terrorystycznych jest wciąż uboga. Metoda makroskalowa powinna dynamicznie obliczać i zalecać drogi ewakuacyjne osobom ewakuującym się na podstawie stale aktualizowanych danych o rozwoju sytuacji kryzysowej.
Podejście do symulacji ruchu, oparte na zebranych danych z aktywności użytkowników w normalnym użytkowaniu obiektu, wykorzystuje odpowiednie narzędzia w celu przeprowadzenia symulacji stochastycznej na podstawie natężenia ruchu na trasie „obecna lokalizacja” - „wyznaczone miejsce docelowe” oraz metody kolejkowania w celu uwzględnienia ograniczeń przepustowości dróg. Ukończenie procesu symulacji dla rozbudowanej sieci ewakuacyjnej zajmuje jednak dużo czasu ze względu na wymagane duże moce obliczeniowe.
Czynnik ludzki i irracjonalne zachowania
Badanie przepływu osób i ich zachowań podczas ewakuacji awaryjnych z dużych obiektów jest jednym z kluczowych elementów analiz na potrzeby opracowania modeli komputerowych.
Niektóre metody zakładają, że zachowania tłumu są niezależne od sytuacji awaryjnych i można je w pełni kontrolować przez właściwe zarządzanie ewakuacją. Psychologia zachowania jednostki w grupie jest jednak zbyt złożona i założenia te wykluczają uwzględnienie zachowań irracjonalnych.
Zachowanie tłumu można wytłumaczyć podążaniem za osobami, które wykazują się pewnym zdecydowaniem (nie zawsze pokrywa się to z ich rzetelną wiedzą na temat sytuacji) i konsensusowym podejmowaniem decyzji. Algorytmy w symulacjach komputerowych wykorzystują te dwa czynniki w celu zbadania mechanizmów ucieczki z budynku. Osoby w grupach mają tendencję do rezygnacji z samodzielnego myślenia. Zakładając, że tłum nie jest zorganizowany, można go modelować jako „płyn myślący”.
Ewakuacja budynku z powodu realnego zagrożenia rodzi znaczny stres zarówno psychiczny, jak i fizyczny. Kiedy do ewakuujących się dotrze świadomość ryzyka, pojawi się wiele negatywnych czynników psychologicznych, takich jak np. nerwowość, strach, niepokój, frustracja czy panika. Ta ostatnia może skutkować zachowaniami irracjonalnymi lub takimi, które będą opierały się na zaufaniu, emocjach i intuicji. W przypadku niepełnych informacji połączenie zaufania (do lidera albo własnej wiedzy i doświadczenia), emocji i intuicji może ułatwić skuteczniejsze podejmowanie decyzji. Co więcej, frustracja może nastąpić, gdy wykonane czynności nie przyniosą pożądanego rezultatu. Nadmierny stres może osłabić funkcjonowanie sensoryczne i ograniczyć prawidłową ocenę sytuacji. Dezorientacja połączona z nadmierną frustracją potrafi doprowadzić do masowej paniki skutkującej ucieczką w kierunku wyjścia (wyjść), deptaniem osób, które upadły lub miażdżeniem siebie nawzajem przy przeszkodach. Choć takie zachowania mają miejsce, to zdarzają się stosunkowo rzadko. W czasie katastrof ludzie często wykazują się współpracą i uprzejmością. Potwierdzają to wyniki z badań wielu katastrof, takich jak powodzie, trzęsienia ziemi i tornada, z okresu 50 lat, przeprowadzonych przez uznanego amerykańskiego socjologa dr. Lee Clarke’a. Jednym z najważniejszych jego odkryć było to, że ludzie rzadko tracą kontrolę.
Panika na taką skalę, że w jej wyniku dochodzi do zadeptywania się na śmierć i zmiażdżeń w poruszającym się tłumie, uduszeń przez napieranie innych osób, upadków z wysokości w miejscach, gdzie są uszkodzone bariery, występuje najczęściej w bardzo licznym tłumie, podczas ewakuacji z takich obiektów, jak stadiony czy hale sportowe lub innych miejsc o podobnym zagęszczeniu oraz z powodu braku zarządzania przepływem strumieni ludzi lub krytycznych błędów w zarządzaniu.
Zachowania stadne, tzw. pasterskie (ang. herding), mają miejsce, kiedy poszczególne jednostki, nawet wbrew swojej wiedzy i intuicji, rezygnują z autonomii i wolą podążać za innymi. Może to doprowadzić ludzi do ślepego zaułka lub spowodować zablokowanie niektórych wyjść, mimo że inne nie są w pełni wykorzystywane. W literaturze opisane zostały różne modele stadne, ale nie były one wystarczająco zwalidowane.
Czasami zachowania ludzkie prowadzące do przypadków śmiertelnych rodzą się w sytuacjach zagrażających życiu, takich jak pożary w zatłoczonych budynkach. Panika na taką skalę może pojawić się też np. podczas walki o miejsca w szalupach ratunkowych. Chociaż inżynierowie znajdują sposoby na złagodzenie skali takich zdarzeń, ich częstotliwość wydaje się rosnąć wraz z liczbą i rozmiarem masowych katastrof. Pozorna sprzeczność z wynikami badań Clarke’a wynika tu z drastycznego wzrostu liczby zbiorowych ewakuacji z obiektów wielkokubaturowych, a właśnie te, jak wykazali badacze, są najbardziej stresogenne. Systematyczne badania zachowań panicznych i teorie ilościowe zdolne do przewidywania takiej dynamiki tłumu są jednak rzadkością. W tym przypadku użyto modelu zachowania ludzi do zbadania mechanizmów (i warunków wstępnych) paniki oraz tworzenia się zatorów wynikających z nieskoordynowanego ruchu mas ludzkich.
Model pieszego
Symulacje zespołu Dirka Helbinga wskazują pewne praktyczne sposoby zapobiegania niebezpiecznym naciskom tłumu. Opracował on ciągły model pieszego oparty na prawdopodobnych interakcjach, który ze względu na swoją prostotę jest odporny na zmiany parametrów i odpowiedni do wyciągania wniosków na temat możliwych mechanizmów poza paniką w czasie ucieczki (dotyczący wzrostu pożądanej prędkości, wpływu kontaktu fizycznego podczas interakcji w tłumie). Po skalibrowaniu parametrów modelu do dostępnych danych o przepływach pieszych odtworzono wiele zaobserwowanych zjawisk, w tym:
- wzrost oddziaływania pomiędzy jednostkami w tłumie,
- efekty zatykania wąskich gardeł,
- zakleszczanie się w przewężeniach,
- efekt „szybciej znaczy wolniej”,
- nieefektywne wykorzystanie wyjść alternatywnych oraz
- inicjowanie paniki przez przeciwstawne kierunki ewakuacji i zniecierpliwienie (tj. pozornie bez żadnego logicznego powodu).
Ponadto symulacje wykazały, że optymalną oceną sytuacji i modelowego zachowania się tłumu w czasie ucieczki jest przyjęcie w odpowiednich proporcjach zachowań indywidualistycznych i stadnych.
Tradycyjne plany i polityki zarządzania kryzysowego traktują ewakuowanych jako bezmyślne lub instynktownie reagujące masy, a nie jako grupy racjonalnych, społecznych istot, wyłączając ich w ten sposób z procesu podejmowania decyzji o ewakuacji. Te plany i zasady opierają się na założeniu, że niezbędni są wyspecjalizowani, wyszkoleni liderzy, tacy jak strażacy, czy wysoko wykwalifikowani koordynatorzy przeszkoleni do podejmowania decyzji w dynamicznie zmieniającym się środowisku. Co więcej, często celowo nie przekazywano ewakuowanym aktualnych informacji, aby zapobiec panice. Bardzo mało uwagi poświęca się też komunikacji między koordynatorami a ewakuowanymi, przez co nie są oni w stanie podejmować świadomych decyzji dotyczących własnego bezpieczeństwa.
Wspólnota kryzysowa
Wyniki nowszych badań wskazują, że panika w tłumie nie jest tak powszechna, jak uznaje się w tradycyjnym podejściu do zarządzania kryzysowego. Tradycjonaliści przeceniają psychologiczne skutki katastrof i proponują praktyki, które mogą zwiększyć strach i osłabić poczucie wspólnoty czy tożsamości społecznej wypracowanej podczas wspólnego doświadczenia, jakim jest znalezienie się w sytuacji kryzysowej.
Zespół brytyjskich psychologów pod przewodnictwem dr. Chrisa Cockinga przeprowadził dwa badania oparte na wywiadach dotyczące doświadczenia ocalałych z różnych sytuacji kryzysowych. Istniejące psychologiczne modele zachowań tłumu zostały zastosowane do zbadania zachowań ewakuacyjnych w sytuacjach zagrożenia oraz tego, jak mogą one ułatwić bezpieczne zarządzanie masowymi ewakuacjami. Stwierdzono, że pozostawanie w stanie zagrożenia może stworzyć wspólną tożsamość dotkniętych nim osób. W konsekwencji ludzie są chętni do współpracy, skłonni do altruistycznych zachowań. Analiza ta ma bezpośrednie odniesienie do sposobu, w jaki straż pożarna i inne służby ratownicze mogą zarządzać masowymi ewakuacjami. Można przyjąć, że tłum w sytuacjach kryzysowych będzie zachowywać się w bardziej racjonalny sposób, niż wcześniej się tego spodziewano.
Do podobnych wniosków doszli w swoich badaniach amerykańscy naukowcy John Drury i Stephen D. Reicher, którzy wykazali, że jednostki nie tylko zachowują się rozsądnie w sytuacjach zagrożenia, ale także okazują wzajemną solidarność. Ewakuowanym należy zatem przekazać informacje dotyczące zagrożenia i zaproponować skuteczne, sprawne i bezpieczne drogi ewakuacji.
Problem optymalizacji drogi ewakuacyjnej
Optymalizacja dróg ewakuacyjnych (ścieżek) opiera się na maksymalizacji bezpieczeństwa ewakuowanych, istniejącej siatce dróg ewakuacyjnych, a także wymaganym i dostępnym czasie bezpiecznej ewakuacji. Do tego dochodzi czynnik ludzki. Rozważa się wykorzystanie sieci w inteligentnych budynkach (w tym możliwości komunikowania się budynku, np. ze smartfonami użytkowników) w warunkach przepływu laminarnego, gdzie ewakuacja odbywa się z obszarów niezagrożonych bezpośrednio. Chociaż założenie o stałym przepływie jest ograniczające, można je zastosować do ewakuacji drogami ewakuacyjnymi z budynków użyteczności publicznej, takich jak centra handlowe, czy stadiony sportowe, kiedy ewakuacja przebiega w sposób spokojny, zbliżony do normalnego ruchu w takim obiekcie.
Jeżeli dostępne są w czasie rzeczywistym informacje o rozwoju sytuacji niebezpiecznej dzięki infrastrukturze budynkowej opartej na systemie kamer czy innych sensorów, możliwe staje się zapewnienie wyboru optymalnych tras z uwzględnieniem indywidualnych preferencji ewakuowanych. Monitoring pozwala na rozpoznanie zachowania osób ewakuowanych na sugerowanej trasie i ocenę, czy ewakuowani podążają zalecanymi drogami, a jeśli nie, to jaki jest ich wzorzec zachowania, a w niektórych przypadkach nawet z czego wynika. Pozwala również na obserwację w czasie rzeczywistym warunków ruchu i bezpieczeństwa infrastruktury budynkowej.
Ponadto zakładamy, że wymagany czas bezpiecznej ewakuacji jest znany od początku jej rozpoczęcia. Wartość ta zależy od liczby ewakuowanych w ich chwilowych miejscach pobytu, przy założeniu, że miejscami docelowymi są najbliższe dostępne bezpieczne wyjścia ewakuacyjne, do których są w stanie dotrzeć w czasie nieprzekraczającym wartości maksymalnej.
W ten sposób każda osoba jest postrzegana jako pojedynczy element całkowitego przepływu ludzi. Zachowanie jednostek może być monitorowane w czasie rzeczywistym, ale nie podlega pełnej kontroli. To jest powód, dla którego bierze się pod uwagę w planowaniu subiektywną ocenę trasy i wpływ aspektów psychologicznych na koordynację przepływu osób.
Możliwe rozwiązanie
Lujak z Ossowskim zaproponowali optymalizację przebiegu dróg ewakuacyjnych z uwzględnieniem czynnika ludzkiego, składającą się z trzech elementów:
- modułu optymalizacji czasu przebycia dróg ewakuacyjnych,
- modułu optymalizacji bezpieczeństwa dróg ewakuacyjnych,
- modułu czynnika ludzkiego.
Proponowana architektura uwzględnia trzy różne elementy: ewakuowani, miejsca ich pobytu w momencie rozpoczęcia ewakuacji i infrastruktura inteligentnego budynku w danej lokalizacji. Zakłada ona brak globalnego planu ewakuacyjnego, ponieważ informacje o sytuacji w całym budynku nie są dostępne, a ich przekazywanie odbywa się pomiędzy ewakuującymi się, koordynatorami i systemami inteligentnego budynku w najbliższym otoczeniu. Tak uzyskujemy sieć, która może dynamicznie określać możliwości ewakuacji, opierając się na istniejącej wiedzy na temat zagrożenia.
Celem jest skrócenie czasu ewakuacji przez dynamiczne zmiany tras jej przebiegu dla wszystkich znajdujących się w zagrożonym obszarze, natomiast moduł optymalizacji bezpieczeństwa dróg ewakuacyjnych ma za zadanie maksymalizować bezpieczeństwo zalecanych tras.
W przypadku każdego alarmu ewakuacyjnego moduł optymalizacji czasu ewakuacji ma określić najkrótszą lub najszybszą drogę ewakuacji. Moduł optymalizacji bezpieczeństwa wybiera zaś spośród dostępnych opcji najbezpieczniejszą trasę na podstawie analizy bieżącej sytuacji w infrastrukturze. Wreszcie moduł czynnika ludzkiego integruje reakcje ludzkie związane ze stresem, jaki może wywołać wybór każdej z dróg.
Wnioski
Lektura literatury będącej podstawą niniejszego artykułu wywołała u mnie pewne rozdarcie. Wynikało ono z dość typowej przypadłości, jaką jest przywiązanie do wyznawanych wcześniej poglądów i doświadczeń związanych z ewakuacjami, w tym często mocno niefrasobliwym podejściem osób ewakuowanych do przestrzegania procedur i wykonywania poleceń.
Myślę, że niejeden z Czytelników ma podobne doświadczenia, szczególnie jeśli prowadził lub nadzorował próbne ewakuacje w takich obiektach, w których znajduje się duża liczba przypadkowych osób, np. galeriach handlowych czy obiektach sportowych. Niechęć do przerwania zakupów, uparte oczekiwanie na to, że kasjerka jednak obsłuży i inne podobne historie zna chyba większość z nas. I stąd zapewne bierze się pewien paternalizm oraz przywiązanie do tradycyjnej roli, jaką pełnią fachowcy w stosunku do osób ewakuowanych. Dlatego bardzo zaskakujące mogą być dla nas wyniki badań prowadzonych przez naukowców anglosaskich. To zaskoczenie mija jednak po chwili zastanowienia. Po pierwsze społeczeństwa anglosaskie są znacznie bardziej zdyscyplinowane, ponieważ „sabotowanie” udziału w próbnych ewakuacjach czy niewykonywanie poleceń osób funkcyjnych zajmujących się koordynacją ewakuacji niesie za sobą bardzo poważne konsekwencje. Poziom świadomości zagrożeń jest również wyższy niż u nas ze względu na częstotliwość i jakość prowadzonych szkoleń. Nabranie pewnych nawyków postępowania na wypadek alarmu zdecydowanie obniża poziom stresu i gwarantuje wyższy poziom racjonalności zachowań.
W przypadku miejscowych zagrożeń na terenie otwartym, gdzie rozwój wydarzeń jest zdecydowanie mniej dynamiczny, poziom solidarności międzyludzkiej, empatii i wzajemnej pomocy w Polsce jest porównywalny do tego, który prezentują badani Amerykanie czy Brytyjczycy. Ale mimo wszystko mam wątpliwość, czy model oparty na bardzo dużym zaufaniu do systemów sztucznej inteligencji, bezdusznych algorytmów, które całkowicie eliminują coś, co dla maszyny jest nieosiągalne (ludzka intuicja), jest najlepszą alternatywą dla „tradycjonalistycznego” podejścia do tego aspektu.
Nie jestem też do końca przekonany, czy podawanie wszystkich informacji dotyczących rozwoju sytuacji zagrożenia jest niezbędne do sprawnego przeprowadzenia samoewakuacji i zaufania do przyjętego przez Drury’ego i Reichera założenia, że ludzie w pełni poinformowani będą zachowywać się bardziej racjonalnie. Należy bowiem pamiętać, że ludzie prezentują zróżnicowany poziom intelektualny, mają różną inteligencję emocjonalną, a tym samym różną zdolność do przyjmowania podawanych komunikatów ze zrozumieniem. Może bowiem okazać się, że w przypadku części osób przeładowanie ich informacjami doprowadzi do tego, że popadną w stupor i pozostaną w miejscu, które może być w najbliższym czasie środowiskiem grożącym ich życiu lub zdrowiu.
Programy inteligentnych budynków mogą okazać się nawet już w niedalekiej przyszłości wsparciem dla koordynatorów i zarządzających ewakuacjami - zwłaszcza dynamiczne systemy ewakuacji stosowane na lotniskach czy algorytmy obliczające najkorzystniejsze rozwiązania, jeżeli chodzi o wybór dróg ewakuacyjnych, jakie przedstawili Lujak i Ossowski. Ja traktowałbym je jako narzędzia wspierające decyzje kierującego ewakuacją, a nie autonomiczny system. Poza tym systemy takie mają jedną poważną wadę - im bardziej będą odporne na czynniki takie jak dym, wysoka temperatura czy zalanie wodą np. z instalacji tryskaczowej, tym bardziej będzie rosła ich cena - w sposób wykładniczy. Położenie samego okablowania gwarantującego niezawodne działanie systemu kamer i innych detektorów niezbędnych do funkcjonowania takiego systemu oznacza wydatek, który niejednemu dyrektorowi finansowemu może odebrać spokój ducha, a znalezienie ekonomicznego uzasadnienia takiego wydatku dla specjalisty ds. ochrony przeciwpożarowej jest w mojej opinii na pograniczu cudu.
Oczywiście dychotomia byłaby wskazana - odejście od pełnego paternalizmu wobec ewakuowanych i zawierzenie ich zdrowemu rozsądkowi i instynktowi samozachowawczemu (w ograniczonym jednak zakresie) oraz wykorzystywanie nowoczesnych technologii, ale jako narzędzi wspierających, a nie głównych, z pełną świadomością ich aktualnych niedoskonałości. Zmiany i rozwój nauki w służbie ewakuacji przynosić mogą bardzo pożądane efekty, ale warto zawsze przyjąć pewien bufor i nie traktować każdej nowinki jako prostego lekarstwa na wszystkie bolączki związane z tym obszarem.
dr inż. Paweł Wolny jest adiunktem badawczo-dydaktycznym na Wydziale Inżynierii Procesowej i Ochrony Środowiska Politechniki Łódzkiej