Przez trzy wieki z Metzem
19 Grudnia 2018Metz jest jedną z najstarszych europejskich firm produkujących sprzęt pożarniczy, dobrze znaną kolejnym pokoleniom polskich strażaków. W ciągu 175 lat działalności przedsiębiorstwo wprowadziło wiele nowatorskich rozwiązań technicznych w produkowanych przez siebie pojazdach.
Carl Metz założył swoją firmę 2 listopada 1842 r. Pierwszy zakład produkcyjny otworzył w Heidelbergu - miasto zawdzięcza mu również utworzenie lokalnej ochotniczej straży pożarnej. Po śmierci założyciela w 1872 r. kierowanie firmą przejęła jego żona. W 1905 r. główny zakład oraz główna siedziba firmy zostały przeniesione do Karlsruhe. W trakcie swojej działalności firma jeszcze wiele razy zmieniała właściciela. W 1998 r. Metz wszedł w skład znanego koncernu Rosenbauer i specjalizuje się w produkcji samochodowych hydraulicznych obrotowych drabin pożarniczych. Łącznie wyprodukował około 3 tys. różnych rodzajów i typów pożarniczych drabin samochodowych. W 2015 r. Metz Aerials został przekształcony w Rosenbauer Karlsruhe i pod tą nazwą działa do dnia dzisiejszego. Nazwa firmy zniknęła, pozostała natomiast nowoczesna technologia Metza.
Od sikawek do drabin sterowanych komputerowo
W początkowym okresie swojej działalności Metz produkował sikawki ręczne i parowe oraz drabiny drewniane przystosowane do pociągu konnego. Dopiero w 1906 r. skonstruował swój pierwszy samochód gaśniczy na podwoziu samochodu ciężarowego ze zbiornikiem na wodę oraz z autopompą. W 1913 r. pojawiła się jego pierwsza drabina obrotowa na podwoziu samochodowym, z przęsłami drewnianymi o wysuwie do 25 m, z zabudowaną autopompą.W 1931 roku na wystawie sprzętu pożarniczego w Niemczech firma Metz zaprezentowała po raz pierwszy drabinę z przęsłami metalowymi o długości wysuwu do 38 m. Był to duży krok naprzód, nowe rozwiązanie techniczne w konstrukcji drabin samochodowych. Firma produkowała jednak nadal drabiny, w których obok przęseł wykonywanych z metalu były również przęsła z drewna. Rodzaj materiału użytego do produkcji przęseł był uzależniony od potrzeb i wymagań zamawiającego.
W 1932 r. firma uzyskała niemiecki patent na kosz ratowniczy montowany do ostatniego przęsła drabiny. Z uwagi na jego niefunkcjonalną konstrukcję nie znalazł on jednak powszechnego zastosowania, dopiero w latach 60. ubiegłego wieku zaczęto montować profesjonalne kosze. W 1935 r. firma otrzymała patent na drabinę z napędem hydraulicznym, ale dopiero w 1953 r. Metz skonstruował pierwszą w pełni hydrauliczną obrotową drabinę zbudowaną na podwoziu samochodowym, a w kolejnych latach wprowadzał nowe rozwiązania techniczne w konstrukcji drabin, w tym sterowanie za pomocą komputerów oraz łamane, zamocowane teleskopowo przęsło.
W pierwszym okresie produkcji drabin samochodowych firma dysponowała swoim własnym opatentowanym systemem podnoszenia i opuszczania ramy z przęsłami. Na czym polegał? Rama spoczywała na dwóch kształtownikach (szynach) z prowadnicami w kształcie półkola, po których przesuwały się łańcuchy rolkowe. Napęd na łańcuchy był przekazywany z wału, na którym zamocowano dwa koła zębate do ich przesuwania oraz jedno koło zębate na środku wału. Zespół przekładni mechanicznych przekazywał na nie napęd od silnika samochodu przez przystawkę odbioru mocy. Łańcuchowy system podnoszenia ramy z przęsłami firma stosowała w swoich drabinach do końca lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Pojazdy Metza u polskich strażaków
Metz jako dostawca sprzętu pożarniczego dla straży pożarnych zadebiutował na polskim rynku pod koniec lat 20. ubiegłego wieku, sprzedając motopompy przewoźne i przenośne. Od początku lat 30. wyłącznym przedstawicielem firmy na Polskę była Fabryka Sprzętu Pożarniczego Czesław Miarczyński i Spółka z Katowic. Reprezentowała ona przedsiębiorstwo Metz, oferując drabiny samochodowe, ale również inne rodzaje drabin mechanicznych mocowanych na podwoziach dwu- czy czterokołowych, używane nie tylko przez straż pożarną, a także motopompy przewoźne i przenośne oraz autopogotowia.
Firma Czesław Miarczyński i Spółka wykonywała na podstawie udzielonej licencji drabiny mocowane na podwoziach dwu- czy czterokołowych o konstrukcji drewnianej, jednak nie produkowała drabin na podwoziach samochodowych. Kilka polskich miast zostało wyposażonych w taki sprzęt pod koniec lat 20. ubiegłego wieku. Drabiny mechaniczne z drewnianymi przęsłami o maksymalnym wysuwie do 28 m na podwoziu firmy De Dion Bouton otrzymali strażacy z Bydgoszczy oraz Torunia. Za kabiną kierowcy typu otwartego wykonano poprzeczną drewnianą ławkę dla załogi. Pod stopniami ułatwiającymi wsiadanie do samochodu i wejście na podest znajdowały się skrytki na sprzęt, zamykane pełnymi drewnianymi drzwiami obitymi blachą. Z tyłu na ramie podwozia umocowano zwijadło samochodowe na węże tłoczne, a na obudowie zamocowano ręczny dzwon alarmowy. Podwozie wyposażono w pełne koła gumowe, tzw. masywy.
Kolejne autodrabiny znalazły się w posiadaniu polskich straży pożarnych pod koniec lat trzydziestych ubiegłego wieku. Były to drabiny z przęsłami drewnianymi oraz metalowymi. Jedna z nich znajduje się w zbiorach eksponatów technicznych Centralnego Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach. Drabina ta została zbudowana na podwoziu Mercedes-Benz, napędzanym silnikiem wysokoprężnym czterocylindrowym tej samej firmy. Wyprodukowano ją w 1938 r. i nadano jej numer fabryczny 479. Szkielet kabiny typu zamkniętego o konstrukcji drewnianej osłonięto od wewnątrz sklejką fornierowaną, natomiast od strony zewnętrznej blachą, a dach pokryto skórą. Do ramy podwozi przymocowano stelaż wykonany z ceowników stalowych, na którym opiera się zespół przęseł. Za kabiną umocowano poprzeczną drewnianą obudowę ławki, osłoniętą stalową blachą. Pod ławką, a także pod stopniami z prawej i lewej strony oraz pod podnoszonym do góry podestem roboczym, umieszczono zamykane skrytki na sprzęt. Nad tylną osią podwozia na ramie znalazło się urządzenie obrotowe o konstrukcji stalowej, spoczywające na obrotnicy, której dolny wieniec przymocowany jest do ramy. Na wysięgu urządzenia opiera się rama podnosząca, do której przykręcono śrubami zespół przęseł stalowych, a wewnątrz znajduje się zespół napędowy połączony za pomocą napędu łańcuchowego z ramą podnoszącą. Przęsła są metalowe, wykonane z odpowiednio ukształtowanych profili otwartych.
Zespół drabiny składa się z czterech przęseł o wysuwie do 24 m. Drewniane szczeble są przykręcane śrubami do kształtowników metalowych, te zaś są przyspawane do bocznic. Drabina wyposażona jest w napęd mechaniczny przenoszony od przystawki odbioru mocy za pomocą wała napędowego poziomego na wał pionowy zespołu napędowego. Aby złączyć sztywno tylną oś samochodu z ramą i odciążyć resory podczas pracy drabiny, zamontowano dwa haki wspornikowe. Do uzyskania stabilnej podstawy podwozia służą cztery wrzeciona podporowe opuszczane i podnoszone ręcznie. Drabina nie jest przystosowana do montażu kosza ratowniczego na ostatnim przęśle.
Autodrabina dla Warszawskiej Straży Ogniowej została zakupiona w 1937 r. w ramach planowej motoryzacji straży pożarnej. Wyróżniała się największym ówcześnie wysuwem, wynoszącym 45 m przy całkowicie wysuniętych przęsłach i kącie pochylenia 78° (przy kącie pochylenia 75° wysokość ta wynosiła 42 m). Została zabudowana na podwoziu samochodu ciężarowego marki Mercedes-Benz. Napęd zapewnia sześciocylindrowy silnik wysokoprężny o mocy 88 kW (120 KM). Masa całkowita autodrabiny wynosi 12,8 t. Krótka, dwudrzwiowa kabina typu zamkniętego przeznaczona była dla dwóch osób. Z tyłu umieszczono drewnianą osłoniętą ławkę dla pozostałych strażaków. Pod stopniem ułatwiającym wejście na podest po obydwu stronach pojazdu znajdują się trzy skrytki sprzętowe, zamykane pełnymi drzwiami. Drabina składa się z sześciu metalowych przęseł. Podtrzymuje je rama podnosząca z dwoma szynami półkolistymi, umieszczona ruchomo w urządzeniu obrotowym, podnoszona mechanicznie do góry i opuszczana na dół za pomocą dwóch łańcuchów, które nawijają się i rozwijają za pomocą wału z zamocowanymi kołami zębatymi. Napęd mechaniczny przenoszony jest od silnika przez przystawkę odbioru mocy za pomocą wału napędowego do mechanizmów drabiny. Ponadto przekładnie ustawiają pochylenia boczne do pionu, które uwzględniają nierówności terenu do 10°. Wszystkie ruchy drabiny mogą odbywać się oddzielnie lub jednocześnie, jeżeli podczas działań ratowniczych zachodzi taka potrzeba. Włączanie i wyłączanie poszczególnych ruchów odbywa się za pomocą dźwigni. Stabilność drabiny zapewnia podpory wysuwające się poza zabudowę podestu roboczego, przeguby dodatkowo zabezpieczono zapadkami. Stanowią je cztery wrzeciona podporowe, opuszczane i podnoszone ręcznie.
Autodrabiny dla straży pożarnych w Gdyni i Lwowie zbudowano na podwoziach samochodu ciężarowego Polski Fiat 621. Były to jedyne drabiny skonstruowane przez Metza w okresie międzywojennym ubiegłego wieku na podwoziach samochodów ciężarowych polskiej produkcji. Napęd podwozia zapewniał sześciocylindrowy silnik gaźnikowy o mocy 33,9 kW.
Drabina samochodowa zakupiona dla straży pożarnej w Gdyni dysponowała dwudrzwiową kabiną kierowcy typu zamkniętego, przeznaczoną dla 2 osób, o konstrukcji drewnianej osłoniętej blachą. Za kabiną umieszczono drewnianą ławkę dla pasażerów. Z tyłu podwozia zamocowano zdejmowane zwijadło samochodowe na węże tłoczne. Autodrabina dla straży lwowskiej dysponowała kabiną typu otwartego, za nią również znajdowała się drewniana ławka dla strażaków, jednak w przeciwieństwie do gdyńskiego pojazdu z tyłu podwozia nie zamocowano zwijadła samochodowego.
Podest roboczy w obu drabinach drewniany wykonano z drewna i obito blachą ryflowaną. Pod nim po prawej i lewej stronie umieszczono skrytki na sprzęt pożarniczy. Nad tylną osią podwozia samochodu znalazła się drewniana rama stanowiąca podstawę drabiny, a jednocześnie wzmacniająca ramę podwozia. Na ramie ulokowano urządzenie obrotowe, spoczywające na obrotnicy, której dolny wieniec przymocowano do ramy. Na wysięgu urządzenia obrotowego opiera się przegubowo rama podnosząca - wzmocniona dwoma kształtownikami półkolistymi stanowi jego ruchomy element. Jej zadaniem jest podtrzymywanie zespołu 4 drewnianych przęseł o długości wysuwu do 26 m, które zostały wyposażone w grawitacyjne zapadki szczeblowe. Wewnątrz urządzenia obrotowego znajduje się zespół napędowy połączony z ramą podnoszącą za pomocą łańcuchów. Napęd mechaniczny jest przenoszony przy pomocy wału od specjalnej skrzynki przekładniowej do mechanizmów drabiny. W przypadku awarii napędu głównego wszystkie ruchy drabiny mogą być wykonywane za pomocą korb do napędu ręcznego. Autodrabinę odciążają dwa haki obejmujące tylną oś. Zabezpieczenie stanowią również cztery wrzeciona podporowe przymocowane do dwóch belek poprzecznych, połączonych sztywno z ramą podwozia. Haki odciążające resory oraz wrzeciona - są tak ze sobą sprzęgnięte, że wrzeciona można opuścić ręcznie dopiero po włączeniu odciążenia resorowania. Ponadto nie są one wysuwane poza ramę pojazdu.
Ku nowoczesności w polskim pożarnictwie z Metzem
W drugiej połowie lat 80. ubiegłego wieku Metz wyprodukował kilka wartych uwagi gaśniczych i specjalnych samochodów pożarniczych. W 1987 r. na podwoziu Jelcza P 415 firmy Metz i Schmitz wykonały dla straży pożarnej we Wrocławiu pierwszy w pełni profesjonalny i odpowiednio wyposażony średni samochód do działań z zakresu ratownictwa chemicznego. Pojazd po raz pierwszy został wystawiony w 1988 r. na Międzynarodowych Targach Ochrony Przeciwpożarowej, Ratownictwa, Bezpieczeństwa i Ochrony przed Katastrofami INTERSCHUTZ w Hanowerze. Według oświadczenia prasowego obydwu firm był on największym samochodem tego typu spośród dotychczas wyprodukowanych. Polscy strażacy poznali jego budowę i funkcjonalność podczas Międzynarodowych Targów w Poznaniu.
Auto wyposażone jest w układ napędowy 4x2 i silnik Diesla o mocy 179 kW (243 KM). Przedłużoną dwudrzwiową kabinę zaprojektowano dla czterech osób. Masa pojazdu gotowego do akcji wynosiła około 12 t. Wykonane w tym okresie nowatorskie nadwozie pożarnicze tego pojazdu typu HuRoWa (charakteryzujące się możliwością podnoszenia burty zabudowy do góry i na dół) zostało wykonane ze stali nierdzewnej i pokryte aluminium. W skład wyposażenia samochodu wszedł specjalistyczny sprzęt niezbędny podczas usuwania awarii chemicznych w zakładach produkcyjnych lub skutków wypadków komunikacyjnych związanych z uwolnieniem się przewożonych substancji niebezpiecznych. W skrytkach znalazło się miejsce dla różnego rodzaju pomp wraz z osprzętem. Samochód wyposażono również w zbiornik podciśnieniowy do cieczy palnych, odsysacz do cieczy, sorbenty, poduszkę przyssawną, korki do uszczelniania, taśmę uszczelniającą, przyrządy pomiarowe (toksykometry i eksplozymetry), przyrząd do mierzenia promieniowania jonizującego, agregat oddymiający w wersji przeciwwybuchowej, agregat prądotwórczy o mocy 5 kW, wysuwany teleskopowo maszt oświetleniowy, ubrania gazoszczelne, sprzęt ochrony dróg oddechowych, sprzęt dielektryczny, narzędzia nieiskrzące oraz narzędzia ręczne do sprzątania. Dodatkowe wyposażenie stanowiła zapora olejowa nawinięta na dwa bębny (na każdym po dziesięć odcinków długości 10 m), które przewożono na dwukołowej przyczepie.
W 1987 r. Metz wykonał dla zakładowej zawodowej straży pożarnej z zakładów azotowych „Tarnów” wart uwagi ciężki uniwersalny samochód gaśniczy wodno-pianowo-proszkowy na podwoziu Steyr 1491 w układzie napędowym 6x6. Napęd podwozia zapewnia silnik wysokoprężny z doładowaniem o mocy 236 kW (321 KM). Dwumodułową czterodrzwiową kabinę zaprojektowano dla sześciu ratowników w układzie 1+1+4. Masa pojazdu gotowego do akcji wynosi około 30 t, może on osiągnąć prędkość maksymalną 90 km/h. Auto charakteryzuje się klasyczną zabudową pożarniczą. Jego szkielet wykonano z kształtowników stalowych osłoniętych profilowaną blachą stalową, a dach z blachy ryflowanej w formie podestu roboczego. Wejście na niego ułatwia zamocowana z tyłu drabina. Samochód jest ponadto wyposażony w pięć skrytek sprzętowych - po dwa z prawej i lewej strony zabudowy oraz jedną z tyłu. Skrytki są zamykane żaluzjami wykonanymi z lekkich profili aluminiowych. Pojazd dysponuje zbiornikami na wodę i środek pianotwórczy (każdy z nich o pojemności 5000 dm³), zbiornikiem na proszek wraz z osprzętem (o pojemności 1000 kg), a także zabudowaną jednozakresową autopompą o wydajności 6000 dm³/min przy ciśnieniu 10 barów. Na dachu zainstalowano działko wodno-pianowe z deflektorem o wydajności 3600 dm3/min przy ciśnieniu 8 barów oraz działko proszkowe o wydajności 20 kg/s i zasięgu rzutu proszku do 30 m. Pojazd jest wyposażony w dwie linie szybkiego natarcia zakończone prądownicami wodno-pianowymi oraz jedną proszkową linię szybkiego natarcia z prądownicą pistoletową. Ponadto w skład wyposażenia wchodzą trzy nasady ssawne 110 oraz sześć nasad tłocznych 75 i sprzęt oraz armatura wodno-pianowa.
Również w 1987 r. firma Metz wykonała dla zakładowej zawodowej straży pożarnej zakładów azotowych w Chorzowie uniwersalny samochód gaśniczy wodno-pianowo-proszkowy na podwoziu samochodu ciężarowego Steyr 791 w układzie jezdnym 4x4. Napęd podwozia zapewnia silnik wysokoprężny o mocy 125 kW (170 KM). Masa całkowita pojazdu gotowego do akcji wynosi około 11 t. Kabinę zaprojektowano jako dwumodułową czterodrzwiową o obsadzie 6 ratowników w układzie 1+1+4. W konstrukcji zastosowano takie same rozwiązania, jeśli chodzi o zabudowę, szkielet pojazdu, dach, rozkład skrytek, jak w przypadku ciężkiego samochodu gaśniczego wykonanego dla zakładów azotowych „Tarnów”. Ponadto z przodu zabudowy zamocowano zbiornik z proszkiem o pojemności 750 kg wraz z osprzętem i dwoma liniami szybkiego natarcia. Zbiornik na wodę pojazdu ma pojemność 2000 dm³, a na środek pianotwórczy 400 dm³. W tylnej części zabudowy znajduje się autopompa dwuzakresowa o wydajności 1600 dm³/min przy ciśnieniu 8 barów oraz 300 dm³/min przy ciśnieniu 40 barów. Na dachu zamocowano działko wodno-pianowe z deflektorem, które podczas transportu można złożyć, co obniża wysokość całkowitą samochodu. Po prawej i lewej stronie znajdują się po dwa nasady tłoczne 75. Z lewej strony zamocowano wysokociśnieniową linię szybkiego natarcia o długości 40 m, nawiniętą na zwijadło i zakończoną prądownica pistoletową. W skład wyposażenia wchodzi również sprzęt i armatura wodno-pianowa. W dolnych stopniach znajdujących się z przodu zabudowy po prawej i lewej stronie przewożone są węże ssawne.
Wśród pojazdów użytkowanych przez Państwową Straż Pożarną znajdują się również drabiny hydrauliczne Metza zaliczone umownie do tzw. III generacji, charakteryzującej się zastosowaniem inteligentnej techniki pożarniczej. Zostały one zakupione w 2000 r. Jedna z nich wchodzi w skład wyposażenia Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Siemianowicach Śląskich. Drabina ta dysponuje nowoczesnym systemem obliczeniowym (METZ-SYSTEM), bezpieczeństwa oraz programem logicznej kontroli (PLC - Program-Logic-Control), który analizuje pracę wszystkich urządzeń i wybiera najbardziej optymalne warunki pracy, zapewniając bezpieczeństwo strażakom i osobom ewakuowanym. Drabina hydrauliczna została zbudowana na podwoziu samochodu ciężarowego MAN typ M2000-15.264LC/4x2/ z silnikiem o mocy 191 kW (260 KM). Masa całkowita pojazdu to 15 t. Drabina składa się z pięciu przęseł o profilu skrzynkowym spawanym laserowo, jest również wyposażona w kosz ratowniczy o maksymalnym obciążeniu 270 kg, który można łatwo zdemontować za pomocą połączenia szybkozłącznego. W koszu znajdują się urządzenia do pełnego sterowania drabiną przez operatora. Poziomowanie drabiny przebiega automatycznie - dzięki temu jej praca jest możliwa, gdy pojazd stoi na pochyłym zboczu. W konstrukcji drabiny zastosowano podpory pionowo-poziome, które zapewniają optymalną statyczność i możliwie największy wysięg. Można ustawiać je pojedynczo lub parami na różną odległość w zależności od ilości wolnego miejsca. W celu optymalizacji pola pracy drabiny z PLC pozycja każdej podpory jest analizowana oddzielnie. Odpowiednio do długości wysuwu podpór i aktualnego obciążenia kosza zostaje bezstopniowo dopasowany możliwy wysięg. Zmiana położenia podpór poszerza lub zmniejsza pole pracy drabiny. Szerokość podparcia wynosi od -2700 mm do -4500 mm.
Przegląd modeli pojazdów firmy Metz użytkowanych na przestrzeni dziesięcioleci przez polskie straże pożarne wskazuje, że przedsiębiorstwo założone przez Carla Metza towarzyszyło naszemu pożarnictwu od jego początków do czasów współczesnych. Dzięki niemu udało się wprowadzić kolejne innowacje technologiczne, kluczowe dla rozwoju bezpieczeństwa i skuteczności prowadzenia działań ratowniczo-gaśniczych. Historia firmy Metz jest długa i chlubna, a jej wpływ na europejskie i polskie pożarnictwo nie do przecenienia.
bryg. w st. sp. Marek Pisarek
fot. Marek Pisarek
wrzesień 2018