• Tłumacz języka migowego
Ratownictwo i ochrona ludności

Próby samobójcze okiem PSP

1 Maja 2015

Próby samobójcze stawiają na nogi wszystkie służby ratownicze, a są tym trudniejsze od innych zdarzeń, bo poszkodowani wcale nie chcą pomocy.

W 2014 r. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wydała raport na temat samobójstw na świecie. Pokazuje zatrważającą statystykę: co 40 sekund ktoś na świecie odbiera sobie życie [1]. Samobójstwa zbierają większe żniwo niż zabójstwa, konflikty zbrojne i klęski żywiołowe. Co roku ginie w ten sposób około 800 tys. ludzi, a liczba podjętych prób samobójczych jest znacznie wyższa.

W swojej książce Strata, osierocenie i żałoba Piotr Krakowiak [2] napisał: „Samobójstwo lekceważy wszelką logikę, a nade wszystko logikę życia wpisaną w naturę człowieka. Możemy powiedzieć, że wiąże się ono z zanikiem instynktu samozachowawczego w wyniku depresji, przedłużonego bólu egzystencjonalnego i wielu innych wydarzeń wewnętrznych i zewnętrznych dokonujących się w świecie psychiki, emocji, doświadczeń duchowych i dramatów życia zewnętrznego. Dlatego zjawiska samobójstwa nie da się wytłumaczyć w sposób jednostronny, gdyż nie istnieje tylko jeden czynnik decydujący o odebraniu sobie życia” [2]. Samobójstwo nie jest zatem zjawiskiem prostym do wytłumaczenia - jest skomplikowane, tak jak życie każdego z nas, a sama próba targnięcia się na swoje życie to zawsze dramat człowieka, który nie widzi już żadnej nadziei.

Próby samobójcze stanowią wyzwanie dla systemu ratowniczego. Są to zdarzenia wymagające zaangażowania straży pożarnej, policji, pogotowia ratunkowego, gazowego, energetycznego, czasem grup antyterrorystycznych. Stanowią zagrożenie nie tylko dla desperata, lecz także osób postronnych. Przeciągająca się akcja potrafi sparaliżować komunikację, urzędy, dworce, lotniska... Niezależnie od skali zdarzenia, powodzenie akcji zawsze zależy od współpracy wszystkich służb.

Samobójstwa w liczbach

Samobójstwo nie jest oczywiście wynalazkiem naszych czasów, choć można mówić o zwiększeniu jego intensywności w ostatnich latach. W Polsce dane na ten temat gromadzi Komenda Główna Policji. Zakres zbieranych informacji jest bardzo szeroki - od miejsca popełnienia samobójstwa, po sposób, przyczynę oraz wiek, płeć, stan trzeźwości i status materialny samobójcy. Warto przyjrzeć się tym danym, żeby uzmysłowić sobie, z jakimi przypadkami możemy mieć najczęściej do czynienia.

Obecnie Policja udostępnia dane do 2013 r.[4] Po przeanalizowaniu pięcioletniego okresu, od roku 2009, można zauważyć kilka interesujących szczegółów:

  • statystycznie dochodzi w Polsce do ok. 6 tys. prób samobójczych rocznie, choć w ostatnich latach widać znaczny wzrost tej liczby (rok 2013 przyniósł ich ponad 8,5 tys.),
  • aż 74% prób, ok. 4,5 tys. przypadków rocznie, kończy się zgonem,
  • jako metodę zdecydowana większość wybiera powieszenie się (70% przypadków każdego roku), skok z wysokości (ok 7%), samookaleczenie (ok. 7%) i zażycie środków nasennych (ok. 4%),
  • do samobójstw dochodzi najczęściej w mieszkaniach (ok. 40%), pomieszczeniach zabudowań gospodarczych (ok. 17%), a także na strychach i w piwnicach (11 %),
  • przyczyna to w 13% choroba psychiczna, 12% - nieporozumienia rodzinne, 7% - zawód miłosny, 6% -warunki ekonomiczne, 5% - przewlekła choroba,
  • przedział wiekowy samobójców jest bardzo duży - od 20 do 70 lat,
  • co czwarta osoba podejmująca próbę samobójczą jest pod wpływem alkoholu.

Uzupełnieniem tych informacji są dane straży pożarnej. Choć PSP nie prowadzi oficjalnych statystyk w tym zakresie, część danych można pozyskać z programu SWD [3]. Analizując ten sam okres, można zauważyć, że rocznie wyjeżdżamy średnio do 800-900 zdarzeń związanych z próbami samobójczymi (choć tendencja jest rosnąca - w 2012 i 2013 r. było to 1200 zgłoszeń). Najwięcej zdarzeń w tym pięcioleciu odnotowaliśmy w województwie dolnośląskim, śląskim i mazowieckim (patrz wykres), a najwyższą statystykę roczną mają duże miasta, np. w 2013 r. w Warszawie doszło do 72 zdarzeń, we Wrocławiu - 64, w Krakowie - 62.

Z punktu widzenia podziału bojowego znamy znacznie mniejszą skalę samobójstw, bo straż pożarna jest wzywana jedynie do co piątej próby samobójczej. Wynika to zapewne z faktu, że często jest już za późno, by pomóc - wtedy miejsce zdarzenia zabezpiecza policja, lekarz stwierdza zgon i pozostałe służby nie są potrzebne. Trzy na cztery próby samobójcze kończą się zgonem, niezależnie od podejmowanych wysiłków rodzin, negocjatorów czy służb. Warto, aby strażacy byli świadomi sytuacji, jaką mogą zastać na miejscu zdarzenia. Najczęściej jeździmy do samobójstw w mieszkaniach - tam możemy się spodziewać problemów z dojazdem, rozstawieniem skokochronu i podnośnika. Osoby podejmujące próbę samobójczą z powodu choroby psychicznej zazwyczaj zachowują się nieracjonalne - jeśli na miejscu są bliscy, rodzina lub opiekunowie, nam pomóc rozładować sytuację. Co czwarty desperat może też być pod wpływem alkoholu. Metody odebrania sobie życia: powieszenie, rzucenie z wysokości, okaleczenie czy zażycie środków nasennych sugerują nam z kolei, do jakiego typu interwencji (również medycznych) powinniśmy być przygotowani. Prześledźmy zatem podstawowe działania PSP podczas prób samobójczych.

Zgłoszenie

Na pierwszej linii ognia są pracownicy stanowisk kierowania PSP. Przyjmują zgłoszenia pożarów i wypadków bezpośrednio od świadków lub poszkodowanych. Normą jest, że osoby dzwoniące na 998 są zdenerwowane, zlęknione, a czasem nawet wściekłe. Dyspozytor musi mierzyć się z tymi problemami i być gotowy na wszystko. Również na telefon od samobójcy. Warto docenić tych pracowników.

Piątek, 20 marca 2009 r. Dzień jak każdy inny. Około 18.40 w Stanowisku Kierowania Komendanta Miejskiego PSP w Poznaniu dzwoni telefon. Dyspozytor podnosi słuchawkę, nieświadomy, że nie odłoży jej jeszcze przez długi czas. Starszy mężczyzna po drugiej stronie mówi, że ma dosyć życia i że odkręcił gaz w mieszkaniu. Sytuacja staje się napięta, ale mimo to dyspozytor spokojnym głosem zaczyna rozmawiać z desperatem. Małymi krokami dowiaduje się, co się stało, zaczyna zdobywać zaufanie dzwoniącego, a w końcu adres mieszkania. Na miejsce natychmiast wysyła zastępy PSP, policję i pogotowie gazowe. Ani na chwilę nie odkłada telefonu, mając świadomość, że jeśli straci kontakt z tym człowiekiem, może dojść do tragedii. Rozmawia więc, zagaduje, pyta o szczegóły z życia. Zastępy docierają na miejsce, ratownicy ewakuują mieszkańców, odcinają gaz w budynku, po czym razem z policjantami docierają do lokalu i wyważają drzwi. Dyspozytor słyszy to wszystko w tle rozmowy, podczas której dzwoniący daje się przekonać, że nie warto ze sobą kończyć i bez przymusu oddaje się w ręce policji.

Na szczęście takie telefony zdarzają się rzadko. Zwykle wiadomość o próbie samobójczej otrzymujemy od policji bądź świadków zdarzenia. Niemniej jednak warto przesłuchać nagrania takich zgłoszeń czy wykorzystać je do celów dydaktycznych. Można usłyszeć, jak zachowuje się osoba dzwoniąca z takim problemem i jakie działania podejmuje wówczas dyspozytor - a pamiętajmy, że nie jest zawodowym negocjatorem. Życie pokazuje, że funkcjonariusze PSP doskonale radzą sobie w takich przypadkach, choć wiele ich to kosztuje... Komenda Wojewódzka PSP w Warszawie od ponad roku prowadzi szkolenia z udziałem psychologów przeznaczone dla pracowników stanowisk kierowania. Kursy te mają ich przygotowywać m.in. do takich niecodziennych sytuacji.

Możemy wyróżnić kilka elementów cechujących prawidłowe działania dyspozytora:

  1. Zachować spokój. Jeśli desperat dzwoni na numer ratunkowy żeby powiadomić o samobójstwie, to znaczy, że sam daje nam czas na działanie, na zorganizowanie pomocy. Gdyby tak nie było, zrobiłby sobie krzywdę bez powiadamiania kogokolwiek albo tylko zostawił list (tak zapewne jest w większości przypadków, co tłumaczy, dlaczego jeździmy tylko do 20% prób samobójczych).
  2. Zdobyć adres. Dyspozytor za wszelką cenę musi poznać miejsce przebywania desperata. Ważne są również inne szczegóły - sposób, w jaki chce się zabić, czy nie zagraża innym ludziom (np. odkręca gaz w lokalu). Jeśli zdobycie adresu się nie uda, trzeba spróbować namierzyć abonenta sieci i w ten sposób uzyskać adres.
  3. Ciągnąć rozmowę najdłużej, jak się da. Jeśli dzwoniący się rozłączy, zostawiając nas bez adresu czy jakichkolwiek wskazówek, należy oddzwaniać do skutku i powiadomić o takim telefonie policję.
  4. Pamiętać, że to nie są negocjacje. Możemy starać się uspokoić dzwoniącego i skłaniać go do zmiany decyzji, ale nie stawiając żądania, tylko udzielając wsparcia psychicznego. Rozmowa może pomóc odsunąć jego myśli od samobójstwa i dać czas służbom, które jadą do zdarzenia.

Większość prób samobójczych zgłasza do PSP policja, często pod enigmatycznym hasłem: pomoc policji - próba samobójcza. Wyjątkiem od tej reguły są telefony od potencjalnych samobójców i świadków zdarzenia, kiedy ktoś chce skoczyć z wysokości (dachu czy mostu). Policję zaś często powiadamia rodzina, przyjaciele lub zaniepokojeni sąsiedzi, podejrzewający, że ktoś chce targnąć się na swoje życie. Czasem te osoby już są na miejscu i same negocjują z desperatem - przez zamknięte drzwi albo nawet w mieszkaniu.

Działania na miejscu

Z założenia do prób samobójczych dysponuje się GBA z pełną obsadą i skokochronem. Jeśli zostało potwierdzone, że człowiek stoi w oknie, na dachu lub innej wysokiej konstrukcji, wysyłany jest podnośnik (lub drabina) i pojazd z drugą „poduszką”. W trakcie dojazdu warto dopytać dyspozytora o szczegóły zdarzenia - co już wiadomo. Zbliżając się do miejsca akcji należy wyłączyć dźwiękowe sygnały alarmowe w samochodach. Dla osoby podejmującej próbę samobójczą świat właśnie legł w gruzach, widzi tylko jedno rozwiązanie. Jest zdenerwowana, rozemocjonowana, nieobliczalna - dlatego należy działać w sposób, który nie będzie dostarczał jej dodatkowych bodźców (jak np. hałas sygnału alarmowego, narzędzi, krzyki, nerwowe ruchy czy oślepianie światłem), gdyż mogą one spowodować panikę, a w konsekwencji niebezpieczne zachowania. Pamiętajmy też, że taka osoba stanowi zagrożenie nie tylko dla siebie, lecz także dla otoczenia (np. mieszkańców, przechodniów) i ratowników.
Próby samobójcze są zasadniczo akcjami policji, straż pożarna pełni tylko rolę służby wspomagającej, zabezpieczającej miejsce działań. Nie prowadzimy negocjacji, chyba że nie ma na miejscu innych kompetentnych służb (wtedy dowódca udaje się na rozpoznanie i jak najszybciej kontaktuje z policją).

Poza przypadkami tzw. skoczka (gdy ktoś znajduje się na wysokości i grozi skokiem), to zwykle po przyjeździe na pierwszy rzut oka nie widać żadnego zagrożenia i nie wiadomo, co i gdzie się dokładnie dzieje. Dowódca musi przeprowadzić dokładne rozpoznanie i zdobyć jak najwięcej informacji. Jeśli zdarzenie ma miejsce w budynku (czyli niemal wszystkie) istnieje ryzyko, że desperat wyskoczy przez okno. Warto więc, by ratownicy od razu wyciągnęli skokochron z auta, czekali przy samochodzie, obserwowali, w którym kierunku udał się dowódca (np. którą klatką schodową wszedł do budynku) i nasłuchiwali korespondencji radiowej - tak żeby wiedzieć, w którym kierunku udać się ze skokochronem. Bardzo często dostęp do desperata jest utrudniony przez zamknięte przez niego drzwi (zwykle będzie to przypadek mieszkań). Jeśli policjanci nie są w stanie otworzyć drzwi mogą prosić o szybkie ich wyważenie, jednak nasze działania powinny być adekwatne do zaistniałej sytuacji. Wydarzenia nie muszą potoczyć się po naszej myśli, więc pamiętajmy by najpierw zabezpieczyć teren, a dopiero potem podjąć się otwarcia drzwi - zrobienia bezpośredniego dostępu do samobójcy. Jeśli np. nie zdążymy rozstawić poduszek, samobójca może wyskoczyć przez okno, gdy tylko usłyszy, że forsujemy drzwi lub jeśli nie odetniemy szybko gazu - spowodować wybuch.

Jeśli więc na miejscu uzyskujemy informację, że jest to tylko podejrzenie próby samobójczej (mieszkanie jest zamknięte, pali się światło, ale nikt nie odpowiada na nawoływanie), rozstawiamy skokochron pod oknem, odcinamy profilaktycznie gaz do lokalu i wraz z policją próbujemy dostać się do niego przez drzwi (inwazyjnie) lub przez okno lub balkon, używając podnośnika. Być może lokator już zrobił sobie krzywdę, więc trzeba sprawdzić mieszkanie. Ze względów bezpieczeństwa do środka pierwsza powinna wchodzić policja. Często w takich przypadkach zdarza się, że zaszło nieporozumienie, a lokator wyszedł na spacer. Jeśli uzyskamy informację, że próba jest potwierdzona (udało się nawiązać kontakt z osobą wewnątrz, która mówi że chce się zabić), rozstawiamy poduszki, odcinamy gaz w lokalu, rozstawiamy podnośnik, wysyłamy rotę z wyważarką i sprzętem burzącym pod drzwi. W porozumieniu z policją możemy również zasilić podnośnik w wodę, by w razie potrzeby za pomocą działka lub linii gaśniczej powstrzymać samobójcę przed wyskoczeniem z okna. Takie działania mogą być wykonywane w ostateczności, gdy nie ma innego wyjścia i na wyraźne polecenie policji. Wiąże się to bowiem z ryzykiem, że mimo użycia silnego, zwartego prądu wody metoda ta zawiedzie, a osoba i tak wyślizgnie się nam z okna. Wszystkie te przygotowania (zabezpieczenie terenu) powinniśmy prowadzić w trakcie negocjacji funkcjonariuszy policji z desperatem. Jeśli nagle coś się wydarzy (np. usłyszymy odgłos strzału) lub negocjatorzy stracą kontakt z człowiekiem, powinno się wyważyć drzwi, ale tę decyzję podejmuje policja, my możemy tylko im sugerować działania. Tu również, ze względów bezpieczeństwa, do środka jako pierwsza wchodzi policja. Jeśli po przyjeździe uzyskaliśmy informację, że samobójca odkręcił gaz, należy natychmiast odłączyć jego dopływ do całego budynku i ewakuować mieszkańców. Konieczne będzie zadysponowanie dodatkowych sił do działań. Ponadto przygotowujemy linię gaśniczą w pobliżu lokalu (np. jedno, dwa pietra niżej) i nawodniony podnośnik niedaleko okna (również w bezpiecznej odległości- na wypadek wybuchu). Ratownicy zakładają aparaty ODO na plecy. Należy też rozważyć wybicie okien w mieszkaniu od zewnątrz, aby je przewietrzyć. Jeśli wiemy, że w lokalu są butle gazowe 11 kg (może to np. zasugerować brak licznika gazu w skrzynce na korytarzu i zaślepione zawory, przy jednoczesnej wyraźnej groźbie desperata, że odkręcił gaz), możemy wentylować lokal, wybijając okna, ale kluczowe byłoby szybkie wyważenie drzwi, by nie powstała atmosfera wybuchowa wewnątrz obiektu. Czas jest wtedy bardzo ważny, więc jeśli nie dojechały jeszcze dodatkowe siły i środki, zasadne jest opóźnienie rozstawiania skokochronów (które miałyby ratować desperata) i skupienie się na ewakuacji mieszkańców oraz zabezpieczeniu pożarowym (czyli likwidacji zagrożenia dla otoczenia).

W 2013 r. w Olsztynie przy ul. Dworcowej. Mężczyzna zamknął się w mieszkaniu na 11 piętrze i odkręcił gaz, grożąc że się zabije. Cała akcja trwała około czterech godzin. Odcięto gaz, ewakuowano mieszkańców całego pionu i pobliskich lokali. Negocjacje policji nie przyniosły rezultatów, więc do mieszkania wkroczyła grupa antyterrorystyczna. Na chwilę przed jej wejściem wybito okna. Mężczyzna został obezwładniony. To nie był jego pierwszy taki wybryk.

We wszystkich przypadkach, jeśli nie dojechało pogotowie ratunkowe, strażacy przygotowują też torbę PSP R1. Warto wrócić w tym momencie do statystyk. Najczęstsze przypadki obejmują upadek z wysokości, powieszenie się (uduszenie, zerwanie rdzenia kręgowego), samookaleczenie (podcięte żyły, tętnice) i zażycie dużej ilości środków nasennych. Jeśli ktoś targnął się już na swoje życie, musimy wdrożyć odpowiednie procedury medyczne i walczyć o jego uratowanie. W razie braku podstawowych funkcji życiowych, podejmujemy resuscytację.

Działania w przypadku groźby skoku

Przypadkiem szczególnym możemy nazwać sytuację, gdy ktoś znajduje się na wysokości i grozi skokiem. Przy dojeździe należy zwrócić uwagę na wyłączenie sygnałów alarmowych. Jeśli osoba jest widoczna w oknie, na parapecie czy wiadukcie kolejowym, w pierwszej kolejności trzeba zabezpieczyć teren - natychmiast usuwamy osoby postronne, wstrzymujemy wszelki ruch bezpośrednio pod tym miejscem. W przypadku ruchu drogowego wystarczy ustawienie samochodów, pachołki, taśma. Znacznie trudniej może być w przypadku ruchu pociągów np. przy zdarzeniu na moście kolejowym. Ze względów bezpieczeństwa nie możemy pozwolić na przejazd pojazdów szynowych przez teren działań, tuż obok ratowników. Za pośrednictwem stanowiska kierowania PSP należy wówczas powiadomić dyżurnego ruchu kolejowego, a w sytuacji skrajnej wysłać ratowników lub policjantów wzdłuż torów na 300-400m od miejsca zdarzenia, by dostatecznie wcześnie ostrzec i zatrzymać nadjeżdżający pociąg.

Jeśli do próby samobójczej doszło na konstrukcji pod napięciem, należy zadbać o odłączenie zasilania w prąd elektryczny. Z podobnym przypadkiem strażacy mieli do czynienia we wrześniu 2012 r. na dworcu kolejowym w Lesznie. Mężczyzna wdrapał się na siedmiometrową bramkę trakcyjną podtrzymującą przewody nad torami. Wstrzymano ruch kolejowy na kilka godzin i odcięto zasilanie. Mimo długich negocjacji mężczyzna skoczył.
Skokochron przygotowujemy w pobliżu miejsca docelowego. Możemy go podstawić jednak dopiero wtedy, gdy jest w pełni napompowany, gdyż widok skokochronu, nawet nieprzygotowanego, może prowokować do skoku. W sytuacji gdy miejsce na skokochron blokują krzaki lub małe drzewka, należy je usunąć za pomocą piły spalinowej (włączmy ją przy samochodzie, w pewnym oddaleniu - zgodnie z zasadą ograniczania bodźców). Dowódca podczas tych działań powinien obserwować samobójcę, aby móc w porę ostrzec pracujących poniżej strażaków, gdyby desperat szykował się do skoku.

Czasem zadaszenie, schodki, duże drzewa bądź parkan uniemożliwiają optymalne rozstawienie skokochronu. Warto go jednak przygotować, bo zawsze jest szansa, że choćby krzywo ustawiony, choć trochę zamortyzuje upadek. Na takie rozwiązanie zdecydowali się strażacy w Toruniu w 2013 r., gdy niedoszły samobójca wdrapał się na przęsło mostu. Skokochron ustawiono bezpośrednio pod nim, skośnie na barierkach ochronnych. Trzeba mieć też świadomość, że nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć całego terenu wokół obiektu. W 2010 r. w Koszalinie desperat wszedł po rusztowaniu na wieżę katedry i groził skokiem. Strażacy rozłożyli skokochron bezpośrednio pod mężczyzną, ale nawet drugi nie wystarczyłby, aby zabezpieczyć całą przestrzeń na dole. Człowiek ten ostatecznie zszedł z rusztowania po negocjacjach z policją. W tym samym roku w Bartoszycach młody człowiek wyskoczył z trzeciego piętra, z balkonu swojego mieszkania. Teren był zabezpieczony skokochronem, ale desperat specjalnie wyskoczył tak, by go ominąć i uderzył o ziemię. W 2011 r. w puławskim szpitalu jeden z pacjentów otworzył okno na czwartym piętrze i wyszedł na gzyms. Starszy mężczyzna chciał skończyć ze sobą, skacząc na betonowy parking. Po przyjeździe zastępy PSP zastały dodatkowe utrudnienia w postaci zaparkowanych pod budynkiem pojazdów. Gdy je usunięto i ratownicy chcieli podsunąć pod ścianę skokochron, mężczyzna zagroził, że jeśli podejdą, skoczy. Ze środka budynku próbowali z nim rozmawiać pracownicy szpitala, a gdy udało im się go zająć rozmową, strażacy szybko podsunęli skokochron. Mężczyzna próbował wtedy go ominąć i przemieszczał się po gzymsie. Równocześnie podczas tych działań do kosza drabiny wszedł strażak i podjechał na wysokość mężczyzny. Ratownik rozpoznał w nim swojego sąsiada, zaczął z nim rozmawiać, nakłaniać by zrezygnował. Mężczyzna był jednak nieugięty. Próbując ominąć skokochron, przesuwał się coraz dalej po gzymsie, aż dotarł do otwartego okna. Gdy zbliżył się do niego, pracownicy szpitala wraz z policjantami chwycili go i wciągnęli do środka.

Kolejny etap działań to rozstawienie podnośnika, do którego powinien wejść policjant (negocjator), by nawiązać kontakt z samobójcą. Może spróbować przekonać go do zejścia lub nakłonić do wejścia do kosza i sprowadzić na dół. To drugie rozwiązanie jest jednak bardzo ryzykowne, bo nigdy nie wiadomo, jak taka osoba zachowa się w koszu. W miarę możliwości należy sprowadzić ją schodami bądź przez okno. W sytuacjach szczególnych (jeśli znajduje się na moście, słupie wysokiego napięcia, dźwigu budowlanym) - rozważyć wezwanie grupy wysokościowej.

Warto również poruszyć temat ewentualnych negocjacji z desperatem. Nie jest to wprawdzie zadanie straży pożarnej, zdarza się jednak, że jesteśmy na miejscu akcji długo przed policją. Gdy np. zostajemy wezwani do próby samobójczej na dachu 10-piętrowego bloku, równocześnie zabezpieczamy teren na dole i udajemy się na górę, czasem jeszcze przed przybyciem innych służb Jeśli staniemy twarzą w twarz z człowiekiem próbującym odebrać sobie życie, warto nawiązać z nim kontakt słowny. Nie należy jednak traktować tej rozmowy jako negocjacji, bo nie jesteśmy do tego wyszkoleni, lecz bardziej potraktować ją jako udzielenie wsparcia psychicznego - jak przy poszkodowanych. Samobójcy przed śmiercią często chcą się usprawiedliwić, porozmawiać. Zyskujemy w ten sposób czas na działania, a nierzadko po wyrzuceniu z siebie emocji tacy ludzie rezygnują ze swoich zamiarów. Jeśli w którymś momencie dotrze do nas policjant, negocjator, on powinien przejąć rozmowę. Ale zdarza się też, że desperaci mają większy szacunek i zaufanie do strażaków i nie chcą rozmawiać z policjantami. Wtedy na wyraźne polecenie policji (po poinformowaniu i zgodzie KDR) strażak może zbliżyć się o danej osoby, porozmawiać, coś przekazać. Nigdy jednak nie możemy zapominać o swoim bezpieczeństwie. Jeśli człowiek stoi na krawędzi, równie dobrze może złapać ratownika i skoczyć razem z nim. Zawsze powinniśmy być zabezpieczeni, w tym przypadku w szelki i linę asekuracyjną zabezpieczoną w stałym punkcie. Jeśli samobójca jest uzbrojony w nóż czy pistolet, bezpieczniej wstrzymać się z działaniami do czasu dotarcia policji.

***
Artykuł ten nie stanowi zbioru procedur ratowniczych. Ma na celu poruszyć temat prób samobójczych i zasygnalizować najważniejsze elementy akcji. Każde zdarzenie wymaga indywidualnego podejścia. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego. Bywały przypadki, że ratownicy jechali do pożaru mieszkania, a w środku spokojnie siedział lokator, czekając aż się udusi. Zdarzają się też samopodpalenia (może do nich dojść również podczas akcji protestacyjnych), samobójstwa w wyniku celowych wypadków samochodowych czy utopień. W każdym przypadku wyraźnym utrudnieniem jest fakt, że poszkodowany nie chce dać się uratować. Ostatnie wydarzenia na świecie pokazują, że do samobójstw może dojść również w środkach masowego transportu, jak w przypadku tegorocznej katastrofy Airbusa Germanwings. Działania PSP powinny więc przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo osobom postronnym i sobie samym. Ratownik nie może przejmować odpowiedzialności za czyjeś targnięcie się na życie. Samobójstwo jest tragiczną, ale w pewnym wymiarze wolną decyzją człowieka. Wysiłki ratowników, negocjatorów, rodzin, bliskich mogą wcale nie odwieść go od tego czynu. Czasem nie da się zrobić nic więcej.

Kpt. Marek Wyrozębski jest zastępcą dowódcy zmiany w JRG 3 Warszawa

Dziękuję bryg. Robertowi Mazurowi z KCKRiOL za pomoc w pozyskaniu danych statystycznych.

Przypisy

  1. www.who.un.org.pl;
  2. Piotr Krakowiak SAC, Strata, osierocenie i żałoba, Fundacja Hospicyjna, Gdańsk 2008;
  3. Dane pozyskane z programu SWD. Zestawienia ST przez wyszukiwanie po słowach kluczowych z pewnością są obarczone błędem, nie należy traktować ich jako dane oficjalne.
  4. Już po przygotowaniu tego artykułu do publikacji zostały udostępnione dane z 2014 r.. Nie zmieniają ogólnych proporcji: 10207 zamachów samobójczych, z których 6165 zakończyło się zgonem (60%), z czego: przez powieszenie się - 64%, rzucenie z wysokości - 8%, samookaleczenie - 10%, zażycie środków nasennych - 5%; do samobójstw dochodzi najczęściej w mieszkaniach - 45%, pomieszczeniach zabudowań gospodarczych - 14%, a także na strychach i w piwnicach - 9%; przyczyna to w 13% - nieporozumienia rodzinne, 11% - choroba psychiczna, 8% - zawód miłosny, 6% - przewlekła choroba, 5% - warunki ekonomiczne; samobójcy pod wpływem alkoholu to 27% przypadków.

Data publikacji: kwiecień 2015

do góry