Pożar São Paulo
10 Września 2021Pożar budynku Wilton Paes de Almeida rozpoczął się 1 maja 2018 r. we wczesnych godzinach porannych. 24 piętra, głównie z metalu i betonu, w mgnieniu oka zawaliły się jak domek z kart. Był to najbardziej spektakularny incydent w najnowszej historii miasta - i prawdopodobnie możliwy do uniknięcia.
Pierwszy wieżowiec biurowy w São Paulo, wzniesiony w 1934 r. i liczący sobie 32 piętra, stał się symbolem wprowadzenia konstrukcji żelbetowej w Brazylii. Od tego czasu wszystkie wieżowce w mieście były budowane z rozmachem i bez obaw o bezpieczeństwo pożarowe, aż do dwóch pierwszych tragedii: pożaru budynku Andraus w 1972 r. (16 ofiar) i pożaru budynku Joelma w 1974 r. (180 ofiar). Pożar wieżowca Joelma jest dziś drugim w historii pod względem liczby ofiar (po pożarze World Trade Center). Oba incydenty wywołały żywe obawy i żywą dyskusję.
I najwyraźniej na żywych obawach i dyskusji się skończyło. Ani nagrania przedstawiające ludzi desperacko skaczących z okien płonącego budynku Andraus, ani ogrom ofiar śmiertelnych w pożarze budynku Joelma nie wpłynęły bowiem na poprawę warunków bezpieczeństwa.
Bezradność
Budynek Wilton Paes de Almeida był jednym z pierwszych budynków w São Paulo ze szklaną fasadą i wbudowaną klimatyzacją. Słupy konstrukcji wykonano ze stali i żelbetonu, na nich opierały się wspornikowe płyty stropowe z żebrowanego betonu. Szklana ściana osłonowa z aluminiową ramą otaczała zewnętrzną część budynku.
Wieżowiec został oddany do użytku w 1966 r. Początkowo stanowił on własność biznesmena i polityka Sebastião Paes de Almeida, ale zadłużenie spowodowało, że został przejęty przez rząd federalny i przeznaczony na komendę główną policji, która mieściła się tam od lat 80. aż do 2003 r. Nie istnieją zapisy z tego okresu o znaczących remontach mających na celu utrzymanie budynku w dobrym stanie. W 1992 r. obiekt formalnie uznano za dobro o znaczeniu historycznym, architektonicznym i krajobrazowym.
Później w wieżowcu działał (o, ironio!) Narodowy Instytut Zabezpieczenia Społecznego. Następnie wieżowiec Wilton Paes de Almeida został formalnie opuszczony, a nieformalnie zajęty przez rodziny o niskich dochodach, które należały do Frontu Walki o Mieszkalnictwo - organizacji społecznej opowiadającej się za sprawiedliwym podziałem dóbr mieszkalnych. Według straży pożarnej wieżowiec zamieszkiwały nielegalnie 372 osoby ze 146 rodzin.
1 maja 2018 r. ogień i dym zastały mieszkańców we śnie o godzinie 1.36 czasu lokalnego.
Choć początkowo sądzono, że zawinił wybuch gazu, rzeczywistą przyczyną pożaru było zwarcie w listwie zasilającej podłączonej do kuchenki mikrofalowej, telewizora i lodówki w mieszkaniu na piątym piętrze. Pusty szyb windy podziałał jak komin, a prowizoryczne ściany ze sklejki, którymi lokatorzy wydzielili poszczególne mieszkania, prędko zajęły się ogniem. W krótkim czasie pożar rozprzestrzenił się na pozostałe kondygnacje, zarówno w górę, jak i w dół, obejmując całą konstrukcję od parteru aż po dach.
Jedna z mieszkanek zeznała, że widziała około dziesięciu osób, które zamiast schodzić ze schodów, wchodziły na górę - sądząc zapewne, że ratunek nadejdzie od strony dachu.
„Słyszałem odgłos spadającej szyby i myślałem, że to deszcz” - powiedział inny mieszkaniec budynku. Większość mieszkańców zeznała, że obudziły ich krzyki innych.
80 minut później budynek runął.
Stan budynku
W pożarze zginęło siedem osób, choć większość światowych mediów wspomniało tylko o jednej ofierze śmiertelnej - mężczyźnie, którego wyciągano z pożaru za pomocą stalowej liny, gdy nagle płonący budynek się zawalił. Podobno do jego uratowania zabrakło 40 sekund.
Sąsiedni budynek, choć dotknięty pożarem, nie był zagrożony zawaleniem, a wszyscy mieszkańcy zostali ewakuowani. Zniszczeniu uległa za to centralna część położonego obok kościoła.
Akcje ratunkowe były opóźnione ze względu na zbyt wysoką temperaturę tlących się szczątków wieżowca. Na miejsce zdarzenia przybyło 160 strażaków w 57 pojazdach, a w okolicy ewakuowano siedem innych budynków. Początkowe prace straży pożarnej skupiły się na chłodzeniu zawalonej konstrukcji. Zaginionych poszukiwano jedynie przez ręczne usuwanie kawałków gruzu, gdyż pod zgliszczami wciąż mogli znajdować się żywi ludzie.
Nad ranem strażacy pracowali nad gaszeniem ostatnich skupisk ognia, a psy tropiące szukały ofiar. Po dwóch dobach można było zacząć przekopywać gruzy maszynami. Poszukiwania przeprowadzano także za pomocą psów tropiących i dronów z kamerą termowizyjną. Usuwanie gruzu trwało 15 dni, na ten czas zamknięto ulice.
Rzecznik straży pożarnej w São Paulo potwierdził, że do wybuchu pożaru mógł przyczynić się zły stan budynku oraz tragiczne warunki życia mieszkańców. Instalację elektryczną określono jako „bardzo niepewną”. Według strażaków stan budynku znacznie przyspieszył rozprzestrzenianie się płomieni. Było w nim dużo materiałów łatwopalnych: prowizoryczne ściany z dykty, drewno, papier, tektura i wszelkiego rodzaju śmieci. Te ostatnie znajdowały się także w szybie windy. Po tragedii strażacy znaleźli w gruzach wieżowca butle z gazem, używane do gotowania. (
Jak się okazało, władze miasta negocjowały z grupą lokatorów w sprawie opuszczenia budynku od lutego tego samego roku. Zgodnie z oświadczeniem Urzędu Miasta 10 marca Sekretariat ds. Mieszkalnictwa zarejestrował przebywające tam rodziny, jedna czwarta mieszkańców okazała się imigrantami - dlatego wiele uratowanych rozpaczało z powodu utraty dokumentów podczas pożaru. Rejestracja ta została przeprowadzona w celu określenia liczby rodzin, potrzeby udzielenia im pomocy oraz stopnia wrażliwości społecznej. Co więcej, budynek został zbadany pod kątem bezpieczeństwa i nie zgłoszono żadnego ryzyka konstrukcyjnego.
Lekcje przed faktem i wnioski po fakcie
Pożaru z 2018 r. nie można uznać ani za przypadek nieoczekiwany, ani za odosobniony.
Całym światem wstrząsnęły tragiczne w skutkach brazylijskie pożary z lat 70.
Możliwą przyczyną pożaru Andraus Building z 1972 r. było przeciążenie instalacji elektrycznej. Większość ocalałych, nie mogąc skorzystać ze schodów ewakuacyjnych, zdecydowała się wspiąć na najwyższe piętro budynku. Tam pozostali, dopóki strażacy nie zdołali opanować pożaru. Wiele osób zostało później podjętych przez helikopter. Kiedy pożar był relacjonowany na żywo w telewizji, sceny ludzi rzucających się z okien wywołały pierwsze dyskusje o bezpieczeństwie w brazylijskich budynkach, wzmocnione jeszcze większą w skutkach tragedią - pożarem w Joelma Building, który pojawił się 2 lata później w São Paulo.
Budynek Joelma to 25-piętrowy położony w centrum miasta wieżowiec, w którym w 1974 r. przegrzał się klimatyzator na dwunastym piętrze, powodując pożar. W budynku było wówczas 756 osób. Ponieważ do wyposażenia wnętrza użyto materiałów łatwopalnych, w ciągu 20 minut cały budynek spłonął. Pożar został ugaszony o 13.30; zginęło w nim 179 osób, a 300 zostało rannych.
Niecałą dekadę później, w 1981 r., w budynku Grande Avenida płonęło 19 pięter i zginęło 17 osób, a 2 lata po tym incydencie nastąpił kolejny duży pożar - wieżowca Scarpa. Tym razem płonęły dwa piętra i obyło się bez ofiar śmiertelnych.
W 1987 r., czyli 4 lata po tym zdarzeniu, miał zaś miejsce w São Paulo jeden z najbardziej imponujących pożarów - ze względu na duży zabudowany obszar zdominowany przez ogień (ponad 20 000 m²) i zawalenie się konstrukcji betonowej. Był to pożar budynku CESP, który składał się z dwóch wież połączonych podpiwniczonym podium. Piwnica miała trzy poziomy, a dwa z nich służyły do parkowania samochodów. Podium składało się z parteru i dwóch antresol. Wieża I i wieża II miały odpowiednio 19 i 21 pięter.
Pożar wybuchł na piątym piętrze pierwszej wieży, w przewodach elektrycznych. Ogień z łatwością rozprzestrzenił się po łatwopalnym wyposażeniu biurowca i powędrował między biurami, a następnie między piętrami budynku. Odbyło się to dwiema drogami: przez pozbawione drzwi przeciwpożarowych klatki schodowe oraz, na zewnątrz budynku, poprzez okna i aluminiowe szyny. Rozprzestrzenianie się ognia w pionie następowało tak prędko, że wszystkie kondygnacje budynku od piątej wzwyż płonęły jednocześnie - podobnie jak w przypadku pożaru z 2018 r. Chociaż odległość między fasadami obu wież wynosiła 9,5 m., ogień rozprzestrzenił się między nimi pod wpływem promieniowania cieplnego. Wkrótce płonęła także druga wieża, więc pożar rozwijał się intensywnie na kilkunastu piętrach jednocześnie. Około dwie godziny po tym, jak rozprzestrzenił się na budynek drugiej wieży, jego środkowa część runęła. Resztki konstrukcji rozebrano, nie nadawała się już bowiem do odbudowania.
W dochodzeniu prowadzonym po pożarze stwierdzono, że poziome elementy konstrukcyjne (belki i płyty) stwarzały poważne problemy związane z niedostateczną wytrzymałością cieplną. W rezultacie znaczna część elementów poziomych uległa deformacji, co ostatecznie doprowadziło do częściowego zawalenia.
W 1995 r. w regionie metropolitalnym São Paulo zapalił się następny wieżowiec, a w wyniku pożaru doszło do zawalenia się dużej prefabrykowanej konstrukcji betonowej, w której siły rozprężne betonowych elementów konstrukcyjnych przemieściły podpory. Stwierdzono, że do zawalenia się konstrukcji doprowadził brak integralności między elementami poziomymi i pionowymi.
A jednak przedwczesne zawalenie się budynku Wilton Paes de Almeida zaskoczyło inżynierów konstrukcji betonowych - pożary wieżowców miały miejsce już wcześniej, ale nieliczne skutkowały aż tak szybkim zawaleniem się budynku. Popularny w Brazylii system budowlany opatentowany przez François Hennebique w 1892 r., łączący ze sobą struktury kolumnowe oraz promieniste w jeden element monolityczny, zakłada, że żelbet ma wysoką wytrzymałość konstrukcyjną na działanie ognia i czynników atmosferycznych. Pożar budynku Wilton Paes de Almeida i jego błyskawiczne runięcie zdawały się w jaskrawy sposób przeczyć tej tezie.
Dlatego gruzy i projekt wieżowca Wilton Paes de Almeida zostały gruntownie przeanalizowane. Stwierdzono, że wytrzymałość betonu na ściskanie mieściła się w standardach budowy wieżowców z tego okresu (choć wiele z nich płonęło, to w niewielu doszło do zawalenia się konstrukcji w wyniku pożaru), maksymalne temperatury powierzchni betonu nie osiągnęły 573°C, a powłoka betonowa była wystarczająca do utrzymania stali w temperaturze poniżej 500°C, co ogólnie uważano za dopuszczalną granicę.
Badania prętów zbrojeniowych wykazały, że był to rodzaj stali dostępny w tym czasie na rynku brazylijskim i spełniający ówczesne normy - i że również ten aspekt nie był przyczyną przedwczesnego zawalenia się wieżowca. Analiza kolumn i belek pokazała z kolei, że konstrukcja budynku pozwalała wytrzymać obciążenia pionowe. A jednak podczas sprawdzania obciążeń i stateczności bocznej według aktualnych kryteriów konstrukcja wykazywała potencjał odkształcenia. Model konstrukcyjny związany z efektami poszczególnego rodzaju obciążeń wykazał, że turbulencje stateczności bocznej spowodowane rozszerzalnością cieplną elementów konstrukcyjnych są około dwudziestu razy większe niż te wywołane obciążeniem przez czynniki atmosferyczne (wiatr) i obciążenia pionowe. Zostało to uznane za najlepsze wyjaśnienie wczesnego zawalenia się budynku WPA.
Warto w tym kontekście dodać, że przepisy przeciwpożarowe w mieście São Paulo wymagają od 1983 r. gaśnic, świateł awaryjnych, alarmów przeciwpożarowych oraz hydrantów przeciwpożarowych dla budynków powyżej 12 m i instalacji tryskaczowych dla budynków powyżej 30 m (z wyjątkiem budynków mieszkalnych). Jak dowiodło wiele z dręczących miasto pożarów, przepisy te często są omijane.
Rzadkość montowania instalacji tryskaczowych, a także schodów przeciwpożarowych (zabezpieczonych przegrodami) może być uzasadniona datą postawienia konkretnych budynków. Spośród 41 budynków, które analizowano pod tym względem pod koniec lat 90., 47% zostało zbudowanych przed wprowadzeniem w 1975 r. miejskiego kodeksu budowlanego, kiedy to po raz pierwszy wprowadzono znaczną liczbę wymogów z zakresu bezpieczeństwa pożarowego. W wieżowcach przed 1975 r. nie były wymagane żadne schody przeciwpożarowe ani systemy tryskaczowe. I choć analizy, o której teraz mowa, dokonano 20 lat temu, to nie traci ona na aktualności, jako że budynki sprzed 1975 r. wciąż są w São Paulo użytkowane i niekoniecznie wprowadzono w nich odpowiednie zmiany.
Uwagi końcowe
Po pożarze w 2018 r. powstał dekret państwowy straży pożarnej nr 63.911/2018, dotyczący odporności ogniowej elementów budowlanych w przypadku większych budynków, konstrukcji betonowych i wszelkiego rodzaju materiałów zaangażowanych w tego typu konstrukcje (stal, drewno, mury konstrukcyjne). Wymóg zapewnienia elementów konstrukcyjnych odpornych na działanie ognia jest silnie powiązany z poziomymi i pionowymi podziałami budynków. Dekret określa warunki, jakie muszą spełniać elementy podziału konstrukcji i budynków oraz wymagany czas odporności ogniowej dla biurowców i budynków mieszkalnych.
Specjaliści zalecili także, by w istniejących budynkach ze szklaną fasadą, których w São Paulo jest również setki, za pośrednictwem Urzędu Miejskiego wymagana była konstrukcja minimum 1,2 m przegrody z materiału izolacyjnego i niepalnego między budynkami bliźniaczymi oraz między kondygnacjami.
Nie zmienia to faktu, że - jak oszacowały władze São Paulo - w warunkach analogicznych do wieżowca Wilton Paes de Almeida znajduje się co najmniej 70 innych budynków w centrum miasta, mieszczących (co najmniej) 4 tys. rodzin. Brak spójności w przepisach brazylijskich w odniesieniu do kwestii wpływających na konstrukcję budynków w sytuacji pożaru oraz brak praktycznych działań w kwestii wprowadzenia odpowiednich przepisów w życie skutkuje ryzyko wystąpienia warunków zagrożenia, które mogą spowodować kolejne poważne tragedie.
I nawet jeśli odpowiednie normy zostaną zastosowane w nowych budynkach - prawo nie działa wstecz, a problem starszego budownictwa i regularnej kontroli budynków z lat 60., a także kryzys mieszkaniowy w dużych brazylijskich miastach wciąż pozostaje nierozwiązany.
Literatura dostępna u autorki
Aleksandra Radlak jest tłumaczką z angielskiego i rosyjskiego oraz autorką m.in. powieści, opowiadań i felietonów
Aleksandra Radlak jest tłumaczką z angielskiego i rosyjskiego oraz autorką m.in. powieści, opowiadań i felietonów