Ośrodek szkolenia przy JRG
4 Sierpnia 2016Zajęcia dydaktyczne w jednostkach ratowniczo-gaśniczych są czasem traktowane jako zło konieczne. A przecież jeśli poświęcimy im trochę czasu i uwagi, mają olbrzymi wpływ na działania ratownicze, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć. Czy zatem od szkoleń są na pewno tylko ośrodki szkolenia?
Starsi ratownicy pamiętają czasy, gdy w trakcie służby zajęć dydaktycznych nie było prawie wcale. Duże pożary i wypadki były na porządku dziennym, co pozwalało strażakom szybko zdobyć duże doświadczenie w boju. Było więc wiele okazji do współdziałania i sprawdzania swoich umiejętności. Strażacy przekazywali też wiedzę młodszym od siebie i dawali wskazówki, jak się zachowywać podczas działań, by nie zrobić sobie krzywdy. Czasy się jednak zmieniły, podobnie jak straż pożarna, ludzie i zagrożenia. Dzisiejsze pożary są gwałtowniejsze, a wypadki komunikacyjne powodują dodatkowe zagrożenie z powodu stosowania w nich różnych paliw czy układów wysokiego napięcia. Strażak gasi pożary, wycina ludzi z pojazdów, udziela pomocy przedlekarskiej, likwiduje zagrożenia chemiczne, radiacyjne, biologiczne, nurkuje, wspina się na linach, ściąga koty z drzew, uwalnia rączki z zabawek i poszukuje ludzi w gruzowiskach, a do tego wypełnia mnóstwo dokumentacji. Starsi pracownicy z ulgą odchodzą na emeryturę, zostawiając to wszystko młodszym.
Ogromny zakres ratownictwa zmusił strażaków do zdobycia umiejętności w wielu dziedzinach przynajmniej na poziomie podstaw. W ślad za tym szedł rozwój różnych metod nauczania. Ratownicy, którzy nie przeszli szkoleń wstępnych, nie zostaną dopuszczeni do działań ratowniczych. Ci bez szkoleń specjalistycznych - do obsługi sprzętu, a bez KPP - do udzielania pomocy przedlekarskiej. Kursy przygotowawcze stanowią fundament dla wiedzy i umiejętności strażaka. Ale po kursie trzeba zająć się właściwą budową - tak by wszystko, co strażak wie i umie, stworzyło solidną całość. W artykule chciałbym przedstawić kilka pomysłów, które stosuję podczas zajęć dydaktycznych w JRG 3 w Warszawie. Skupię się jednak głównie na realizacji zajęć praktycznych.
Szkolenia w praktyce
Najpopularniejszym rodzajem ćwiczeń w PSP są rozwinięcia bojowe. Wyjaśniamy ćwiczącym założenie, a następnie oceniamy sposób jego realizacji. Takie zajęcia mają jednak dużo ograniczeń. W razie prawdziwego zdarzenia opóźniamy wyjazd z powodu rozwinięcia linii gaśniczych, wyjęcia sprzętu czy sprawienia drabin. Rzadko udaje się pozyskać inny obiekt do ćwiczeń, więc trenujemy ciągle w tym samym miejscu - we własnej jednostce, mając do dyspozycji te same wejścia, pokoje, układ korytarzy... Ponadto często pojawiają się problemy komunikacyjne przy ustalaniu założeń szkoleń - instruktor ma określony obraz zdarzenia (pożaru, wypadku), a ćwiczący muszą go sobie wyobrazić na podstawie jego słów, co zazwyczaj odbiega od założenia szkolącego. Z powodu braku środków do pozoracji i wyraźnego zaznaczenia np. granic strefy zadymienia czy okien objętych płomieniami niekiedy dochodzi do sporów ćwiczących z instruktorem. Dzieje się tak również, gdy ratownicy, wykonując rozwinięcie bojowe, wychodzą poza z góry założony przez instruktora schemat. Do tego dochodzą inne ograniczenia: koszt opatrunków z torby R1 - uniemożliwiający ich użycie, konieczność ćwiczeń „na sucho”, żeby nie zalać budynku, niepodpinanie aparatów ODO, bo nie można ich szybko napełnić, wykluczenie zniszczeń - np. brak możliwości wyważenia drzwi, wybicia okna, pocięcia samochodu.
Na koniec ćwiczącym należy się ocena rozwinięcia, wskazanie błędów i tłumaczenia osób które je popełniły, co nierzadko odbywa sięw napiętej atmosferze... Wszystko to tworzy ponury, choć celowo przerysowany przez mnie obraz ćwiczeń. Niewiele trzeba, żeby zajęcia praktyczne nie wniosły wiele dobrego w edukację naszych podopiecznych. Powtarzanie zaś takich ćwiczeń powoduje spadek motywacji. Czy warto więc je ponawiać? Ile razy można rozwijać odcinki do tej samej piwnicy, tą samą klatką schodową i powtarzać w kółko to samo założenie? Jest to najpoważniejszy zarzut wobec prowadzenia praktycznych zajęć dydaktycznych w JRG.
Rozwinięcia bojowe
Ćwiczenia praktyczne umożliwiają wyrabianie nawyków i doskonalenie wewnętrznych procedur. Na przykład w USA istnieje generalny podział zastępów na Engines(od Fire Engine) i Trucks. Załogi tych pierwszych mają za zadanie m.in. wprowadzić do budynku linię gaśniczą, zapewnić sobie zasilanie wodne, zlokalizować i ugasić pożar. Truckies, jak mówi się na członków drabin mechanicznych (Ladder Truck), mają inne zadania: uratowanie zagrożonych (np. z okien budynku), przeszukanie zadymionego obiektu i wentylacja pożaru (najczęściej przez wycinanie otworów w dachu). Zadania są więc ściśle określone, a różne zastępy zwykle nie wchodzą sobie w drogę. W Polsce strażacy są bardziej uniwersalni, a każdy zastęp i ratownik może zostać skierowany do wspomnianych wyżej zadań.
Słuszne wydaje się jednak ustalenie pewnych podstawowych procedur działań, które można wdrażać i ćwiczyć. W JRG 3 przyjęliśmy procedury działań każdej roty do typowych zdarzeń - pożaru mieszkania i wypadku samochodowego. Przy wyjeździe do wypadku pierwsza rota odpowiada za ustabilizowanie pojazdu dostępnymi środkami, a potem wykonanie dostępu do poszkodowanych i ich uwolnienie za pomocą narzędzi hydraulicznych. W tym czasie ratownik drugiej roty stara dostać się do poszkodowanego, by ocenić jego stan i wdrożyć KPP. Jego kolega z roty zabezpiecza teren pod kątem gaśniczym (linia gaśnicza z nasadką pianową), a gdy skończy, pomaga przy poszkodowanym. W tym czasie kierowca zabezpiecza teren pachołkami i przygotowuje sprzęt hydrauliczny. Dzięki takim zabiegom dowodzący pierwszym zastępem ma czas na przeprowadzenie rozpoznania, a następnie wydanie bardziej precyzyjnych poleceń. Odgórne przydzielenie zadań daje zajęcie ratownikom od pierwszych chwil przybycia na miejsce zdarzenia i pozwala przygotować się w czasie dojazdu (np. „medyk” naszykuje sobie potrzebny sprzęt: rękawiczki, okulary, puls oksymetr, kołnierz ortopedyczny i nożyczki). Dużą cześć działań można wykonać bez rozkazu dowódcy, bo robi się je rutynowo, od ręki, jak np. zabezpieczenie ulicy pachołkami, stabilizacja pojazdu, rozłożenie sprzętu hydraulicznego. Wiadomo, kto za to odpowiada i że na pewno zostanie to zrealizowane. Kiedy dowódca zaś będzie miał pełny obraz sytuacji, może skorygować zadania ratowników lub wyznaczyć im inne. Taka wewnętrzna procedura sprawdzi się znakomicie podczas akcji, jeśli podczas zajęć dydaktycznych będziemy szlifowali jej opanowanie. Przy takim założeniu możemy ćwiczyć nawet bez użycia wody i pojazdów przeznaczonych do cięcia. Ważniejsza jest tu bowiem koordynacja całego zespołu i współpraca w poszczególnych rotach.
Podgrywki
Opanowanie takich procedur pozwala na poprawienie organizacji większości akcji i zgranie zespołu. Jeśli dojdziemy do tego etapu, możemy przenieść ćwiczenia na nieco wyższy poziom przez stosowanie podgrywek. Sytuacja podczas zdarzenia lubi się zmieniać, warto więc przygotować ratowników na różne niespodzianki. Ale uwaga - trzeba zachować umiar i zdrowy rozsądek przy wymyślaniu założeń. Podgrywki pozwalają nam wyjść poza ramy procedur wewnętrznych i uczą samodzielności. Jednym z klasycznych przykładów jest zasłabnięcie lub zagubienie się ratownika. Warto zobaczyć, jakie zamieszanie powoduje wypadek ratownika i jak strażacy poradzą sobie z ratowaniem kolegi. Innym nagłym zdarzeniem może być pojawienie się osoby w oknie, gotowej do skoku (co spowoduje natychmiastową zmianę priorytetów podczas ćwiczeń), znalezienie butli z gazem (np. atrapę z acetylenem) w bezpośrednim sąsiedztwie pożaru lub pogorszenie się stanu poszkodowanego w pojeździe (natychmiastowa ewakuacja). Takie ćwiczenia wychodzą poza rutynę, a ratownicy przyzwyczajają się do faktu, że coś podczas akcji może pójść nie po ich myśli. Daje to również duże pole do popisu młodym dowódcom zastępu i sekcji, którzy ćwiczą precyzyjne i zrozumiałe wydawanie poleceń ratownikom. Załoga, która zastanawia się, co dziś wymyśli instruktor, może wyrobić sobie czujność przydatną podczas działań - o ile założenia nie będą oderwane od rzeczywistości.
Co robić, gdy ratownik popełni błąd, np. nie założy kominiarki przed wejściem do miejsca pożaru? Najlepiej, o ile to możliwe, żeby odczuł konsekwencje swoich działań i musiał poradzić sobie z sytuacją, którą wywołał. Ratownika, który źle zabezpieczony wszedł do pokoju objętego pożarem, jako poparzonego należy ewakuować i udzielić mu pomocy (przy dalej rozwijającym się pożarze). Z jednej strony uczy to konsekwencji, z drugiej - radzenia sobie z takimi przypadkami. Dowódca nie zawsze jest w stanie dopilnować wszystkiego, choć zgodnie z przepisami powinien. Należy więc uczulać ratowników, by brali odpowiedzialność za swoich kolegów z roty - jeśli ktoś źle zabezpieczony wejdzie ze mną do płonącego pomieszczenia, zagraża nie tylko sobie, ale i mnie.
Na koniec rozwinięcia należy omówić. Spotkałem się z rozwiązaniem, że to uczestnicy omawiali ćwiczenia między sobą, każdy relacjonował, czym się zajmował - co mu wyszło, a co mógł zrobić inaczej, lepiej. Dzięki temu na koniec udało się zebrać kilka twórczych wniosków. Z całą pewnością nie należy krytykować ćwiczących. O ile założenia nie były formą kontroli, należy je traktować jak poligon doświadczalny. Lepiej, żeby błędy i niedomówienia wyszły na ćwiczeniach - wtedy należy je omówić: pochwalić za to co zostało wykonane prawidłowo, i wskazać co nie. Potem warto powtórzyć to samo założenie, tak, by ćwiczący od razu mogli zastosować wiedzę i doświadczenie, które przed chwilą zyskali. Kiedy tak stawiamy sprawę, ratownicy widzą, że chcemy ich czegoś nauczyć, a nie ośmieszyć czy zamęczyć.
Podsumowując: aby ćwiczenia rozwinięć bojowych przynosiły efekt, musimy mocno zaangażować się w szkolenie lub oddelegować osoby, które zajmą się tym nawet „na pełen etat”. Urozmaicając rozwinięcia bojowe, prowadząc je w spokojnej atmosferze - sprzyjającej nauce, a nie szukaniu potknięć - możemy osiągnąć dobre wyniki, które najlepiej będzie widać podczas akcji. Przy takich założeniach warto przeprowadzać ćwiczenia, mimo różnych problemów. Drużyny piłkarskie grają nie tylko podczas pucharów, ale także na treningach, choć bramki i piłka są zawsze te same. Zgranie zespołu i umiejętność reagowania na zmianę sytuacji podczas akcji ratowniczo-gaśniczej jest kluczem do sukcesu. Nawet najlepszy sprzęt może nas zawieść. To ludzie stanowią istotę straży pożarnej.
Zaplecze szkoleniowe
Do przeprowadzenia zajęć praktycznych potrzebne są materiały. Nie zawsze mamy do dyspozycji pustostan, w którym wzniecimy prawdziwy pożar. Możemy jednak wyposażyć się w środki pozoracji, które pomogą nam uniknąć niedomówień podczas ustalania założeń do ćwiczeń. Do imitacji ognia dobrze nadają się latarki z modulowanym sygnałem świetlnym (mrugające) - obiekt, przy którym leży latarka, traktujemy jako palący się (może to być sofa, butla z gazem, skrzynka elektryczna). Do pozoracji dymu pożarowego najlepsze są zadymiarki sceniczne - możemy wtedy wyraźnie określić strefę zadymioną i ognisko pożaru. Wypełnienie pomieszczeń (pokoi, piwnicy, korytarza) dużą ilością dymu pozwala na wytworzenie warunków ograniczonej widoczności. Jeśli nie mamy takich możliwości, wystarczy zgasić światło i zabronić ratownikom włączania latarek na czas ćwiczeń. Innym sposobem jest zaklejanie masek folią, ale trzeba wyraźnie oznakować granicę stref. W pomieszczeniach warto zmienić układ mebli, np. przewrócić stół, zablokować przejście fotelem - chodzi o to, żeby ratownicy sprawdzali pomieszczenia dokładnie, a nie na pamięć. Ponadto, aby urozmaicić ćwiczenia, możemy wykluczyć niektóre przejścia (np. drzwi) za pomocą taśmy ostrzegawczej.
Kolejna sprawa to poszkodowani. Wybieranie jednego ze strażaków na poszkodowanego (poza ćwiczeniami z KPP) nie jest dobrym pomysłem, bo wyklucza go ze szkolenia, osłabia liczebność zmiany podczas ćwiczeń zespołowych, a ponadto koledzy nie będą go przecież ciągać po ziemi, schodach czy kanałach. W tym celu warto zaopatrzyć się w manekina do ćwiczeń. Najprościej i najtaniej zrobić go samemu. Na zdjęciach prezentuję jeden ze sposobów: szkielet z pociętych stempli budowlanych połączonych łańcuchami (dają dobry efekt bezwładu ciała). Takiego manekina należy obłożyć materiałem lub pianką, a następnie ubrać w stare kombinezony chemiczne, np. OP-1 (nadaje mu to wytrzymałość i chroni szkielet), a potem zwykłe ubrania. Manekin daje szerokie możliwości pozoracji i pozwala nam rozszerzyć ofertę rozwinięć bojowych. Możemy go przywalić szafą, kontenerem na śmieci (ćwiczenia z podnoszenia), nadziać na pręt lub wcisnąć w element ogrodzenia (uwalnianie), wsadzić do zniszczonego auta (robienie dostępu i ewakuacja) lub zwyczajnie pozostawić w zadymionym pomieszczeniu (przeszukiwanie). Wielu z tych ćwiczeń nie moglibyśmy wykonać z żywym pozorantem. Ponadto przygotowanie małego manekina pozwala przećwiczyć zdarzenia z udziałem dzieci i np. umieścić go w szafie albo pod biurkiem - w miejscach, gdzie zazwyczaj chowają się one podczas pożaru.
W poszukiwaniu środków pozoracji warto zajrzeć do internetu. Wpisując hasło firefighter training props, można natknąć się na bardzo ciekawe pomoce dydaktyczne. W USA jednostki straży wręcz prześcigają się w tworzeniu różnych konstrukcji, labiryntów czy rekwizytów do ćwiczeń. Wiele z nich można zastosować w naszych warunkach, choć wymaga to nakładu pracy, finansów i czasu. Za oceanem bardzo popularne są również tablice dydaktyczne, np. drzwi z założonymi kilkunastoma rodzajami zamków - tak by ratownicy mogli zapoznać się z ich wyglądem, działaniem i omówić sposoby obejścia tych zabezpieczeń. Podobne instalacje buduje się dla pokazania metod stabilizacji konstrukcji budowlanych.
Innym z pomysłów, które zaczerpnięto z sieci, a zrealizowano w JRG 3, są stalowe drzwi do ćwiczeń z wyważania. Konstrukcja znajduje się na zapleczu jednostki i składa się z pozyskanych drzwi antywłamaniowych przyspawanych do stalowych szyn, osadzonych w ziemi. Zamki zostały zastąpione drewnianymi klinami, które łamią się podczas wyważania, pozostawiając drzwi bez większych zniszczeń. Stanowisko pozwala na ćwiczenia z wyważania drzwi: za pomocą młota, wyważarki, hooligana i młota, a także wybicia wkładki, wyrywania łańcucha z drzwi i zrywania kłódek. Ćwiczenia można przeprowadzić z obu stron drzwi - otwieranych na zewnątrz lub do środka. Stanowisko wyposażono w okno z kratą, która pozwala na rozbudowanie zajęć o cięcie prętów i ewakuację człowieka przez okno. Drzwi stanowią rozwinięcie projektu zaprezentowanego w artykule Z czym do drzwi? (PP nr 9/2014). Umożliwiają również prowadzenie rozwinięć bojowych z linią gaśniczą - podejście do drzwi pomieszczenia objętego pożarem. Stanowisko nie odda w pełni warunków akcji, ale pozwala wyważać, a nie tylko markować interwencyjne otwieranie drzwi. Minusem konstrukcji jest brak możliwości jej przenoszenia.
Jedną z inspiracji, o której warto wspomnieć, możemy znaleźć na www.fdtraining.com. Jest to strona utworzona przez amerykańską organizację National Fireground Training Network, poświęcona jej poligonowi pożarniczemu, znajdującemu się niedaleko Indianapolis. Ideą prowadzonych tam kursów jest uczenie zawodu przez jego wykonywanie. Na miejscu znajdziemy więc szereg budynków zbudowanych ze stalowych kontenerów, zaprojektowanych tak, by móc wywołać w nich warunki pożarowe maksymalnie zbliżone do rzeczywistych. Obiekty wyposażone są w okna (szyby zrobione z karton-gipsu), kraty, drewniane dachy do robienia przecinek, stalowe drzwi (również imitujące drzwi garażowe do cięcia piłami mechanicznymi). Podczas ćwiczeń zastępy zastają pożar rozwinięty w budynku i wykonują to, co robią podczas prawdziwych zdarzeń, ucząc się organizacji działań, taktyki i gaszenia [1]. W JRG nie da się wprawdzie zorganizować podobnego przedsięwzięcia (pole manewru mają ośrodki szkolenia i szkoły pożarnicze), można jednak się zainspirować, np. budując makiety do prowadzenia wycinki otworów w dachu.
Ośrodek szkolenia?
Opracowane w zeszłym roku przez Komendę Główną PSP „Zasady organizacji doskonalenia zawodowego w Państwowej Straży Pożarnej” [2] określają sposób organizacji zajęć dydaktycznych, szkoleń, ćwiczeń, a także zakres tematyczny i wzory dokumentacji. „Zasady” przewidują również, że rocznie w JRG należy przeprowadzić co najmniej 240 godz. lekcyjnych zajęć dydaktycznych. Zorganizowanie trzech godzin zajęć dziennie daje nam w ciągu roku około 300 na zmianę, nie wliczając dni świątecznych. Zakładając najbardziej pesymistyczną wersję, że strażak uczestniczy tylko w połowie wymaganych zajęć, otrzymujemy 120 godz. przeznaczonych na dydaktykę. Dla porównania - o licencję pilota śmigłowcowego turystycznego można ubiegać się po zaliczeniu 100 godz. szkolenia teoretycznego i 45 godz. w powietrzu. Oznacza to, że liczba godzin przewidziana na edukację strażaków jest naprawdę duża i kryje w sobie niesamowity potencjał. Wszystko zależy od jakości tych zajęć.
Wróćmy więc do pytania postawionego na początku: czy jest sens organizować szkolenia w jednostce ratowniczo-gaśniczej? Czy nie powinny się tym zająć ośrodki szkolenia i szkoły które mają zaplecze i środki? W zeszłym roku miałem okazję brać udział w warsztatach ratowniczych RescueDays w Czarnej Wodzie. Ćwiczenia były zrealizowane na wysokim poziomie, zapewniono dużo miejsca do działań, mnóstwo pojazdów do pocięcia sprzętem hydraulicznym i wykwalifikowaną kadrę. Brakowało mi tam tylko dwóch rzeczy: mojej zmiany służbowej i sprzętu z mojej JRG. Z całą pewnością skorzystałem z warsztatów. Ale o ile więcej zyskalibyśmy jako jednostka, mogąc ćwiczyć razem z kolegami, z którymi na co dzień jeździmy do akcji i korzystając z naszego sprzętu.
***
Ćwicz tak, jak działasz, działaj, jak ćwiczyłeś. Strażacy jak nigdy potrzebują solidnych i rzetelnych ćwiczeń praktycznych, które będą realnie podnosić ich kwalifikacje zawodowe. Poziom wyszkolenia jest kwestią edukowania ratowników na co dzień, a nie tylko wysyłania ich na kurs raz do roku. Ćwiczenia całą zmianą dają najlepsze wyniki, ale wymagają stworzenia własnego zaplecza dydaktycznego, zagospodarowania przestrzeni, budowy stanowisk i materiałów edukacyjnych. Rezultaty są jednak warte starań.
kpt. Marek Wyrozębski jest dowódcą zmiany w JRG 3 Warszawa
Serdecznie dziękuję kolegom ze zmiany pierwszej JRG 3 w Warszawie za pomoc w wykonaniu wymienionych w artykule materiałów dydaktycznych oraz zdjęć do artykułu.
fot. Marek Wyrozębski
[1] Film z poligonu na https://youtu.be/BVWsWubdLW0
[2] Źródło: http://helipoland.com/szkolenia-pilotow/licencja-pilota-smiglowcowego-turystycznego-pplh/
Opis zdjęć i rysunków
Fot. 1. Szkielet złożony ze stempli budowlanych oraz dwa wykończone manekiny, gotowe do ćwiczeń.
Fot. 2. Ćwiczenia z ewakuacji za pomocą podnośnika. Mężczyzna siedzący na parapecie okna. W momencie podjazdu kosza podnośnika bliżej budynku osuwa się i wisi, trzymając się parapetu
Fot. 3. Ćwiczenia: osoba przygnieciona stalową szafką narzędziową
Fot. 4. Ćwiczenia: uwalnianie głowy dziecka spomiędzy krat
Fot. 5. Ćwiczenia: wypadek ratownika podczas akcji na budowie, ręka nadziana na pręt, złamana noga
Fot. 6. Tablica dydaktyczna z podstawowymi węzłami. Na środku stanowisko do ćwiczenia ich zawiązywania
Fot. 7. Tablica dydaktyczna z zamkami do drzwi. Widok od wewnętrznej i zewnętrznej strony drzwi. Widoczne m.in. zamki wpuszczane, rygle, zawiasy, śruby trzymające zamki. Umożliwia omówienie rodzajów zabezpieczeń, które możemy spotkać podczas działań ratowniczych
Fot. 8, 9, 10. Stanowisko do ćwiczeń wyważania drzwi
lipiec 2016