Od pożaru do katastrofy
20 Maja 2022Tuż przed II wojną światową w Pruszkowie doszło do tragicznego wypadku kolejowego. Był ona konsekwencją pożaru Dworca Głównego w Warszawie, który wybuchł podczas ostatnich prac przy jego budowie.
6 czerwca 1939 r. po godz. 6.00 w hali odjazdowej przy stropie poddasza dworca pojawił się ogień, który przerodził się w duży pożar. Podczas akcji gaśniczej zginął strażak Jan Sokolik, wśród 20 poszkodowanych znalazło się kilku ciężko rannych strażaków.
Całe to tragiczne wydarzenie oznaczało czasowe wyłączenie linii średnicowej między Warszawą Zachodnią i Warszawą Wschodnią. Na węźle warszawskim do 9 czerwca panował chaos.
Wykolejenie się pociągu
Następnego dnia po pożarze do stolicy wyruszył międzynarodowy ekspres nr 204 relacji Katowice - Warszawa Główna - Warszawa Wschodnia, z wagonami z Pragi, Rzymu, Wiednia i Katowic. Polski parowóz serii Pt 31 (prawdopodobnie o numerze 60) z Parowozowni Piotrków prowadziła drużyna lokomotywy PKP w składzie: maszynista I kl. Aleksander Ochalski, pomocnik maszynisty Alfred Sik (inne materiały: Stefan Szyk) i palacz Władysław Hygielski.
W Koluszkach (na ostatniej przed Pruszkowem stacji planowanego postoju) drużyna pociągowa nie dostała od personelu służby ruchu na stacji w Pruszkowie informacji o zmianie stacji docelowej i o konieczności przejazdu nowym torem przebiegowym bocznym, a nie głównym. Do tego rozpędzony przed Pruszkowem pociąg nie hamował przed semaforem wjazdowym - być może maszynista go nie dostrzegł lub nie semafor nie został uruchomiony - nie zdołano tego ustalić.
Na skutek kumulacji drobnych zaniedbań w środę 7 czerwca 1939 r. o godz. 12.07 obok nowej nastawni - budynku sygnałowego, 300 m przed stacją PKP w Pruszkowie w kierunku Brwinowa doszło do katastrofy (ok. 17 km od zniszczonego Dworca Głównego). Nastawnia już nie istnieje, jednak miejsce katastrofy można zlokalizować - znajduje się ono na wysokości Centrum Handlowego Nowa Stacja przy ul. H. Sienkiewicza 19. Dyżurny ruchu w Pruszkowie przekierował skład na tor III, biegnący w stronę Gołąbek i do Dworca Gdańskiego. Maszynista wjechał na rozjazd krzyżowy z prędkością bliską rozkładowej dla kierunku prostego - 90 km/godz., tymczasem na skrzyżowaniu dozwolone było 40 km/godz. Na skutek nagłej zmiany kierunku ruchu maksymalnie rozpędzona ponadstutonowa lokomotywa wykoleiła się i wywróciła się po przebyciu około 100 m. Na leżący parowóz runęły wagony, a część z nich, czeskie, wykonane z drewna - uległa roztrzaskaniu. Tender oderwał się od parowozu, wagon pocztowy wypadł z szyn, a bagażowy się roztrzaskał. Wykoleiło się pięć wagonów, na szynach utrzymały się tylko trzy ostatnie, stalowe, produkcji krajowej.
Na ratunek
Akcję ratunkową natychmiast podjęło dwóch uczestników katastrofy, którzy nie odnieśli większych obrażeń - kpt. Zygmunt Puchalik, jadący z Częstochowy, i Kazimierz Śląski, maszynista motorowy z Warszawy. Pierwszy z nich pobiegł do dyżurnego ruchu na stacji w Pruszkowie i domagał się wyłączenia prądu. Nad torem biegła sieć wysokiego napięcia, którą zerwała wykolejona lokomotywa - druty spadły na wagony. Od razu zatrzymano ruch pociągów i odłączono wysokie napięcie. Otwarto też zawory w parowozie, aby uniknąć eksplozji kotłów.
Niemal natychmiast na miejsce ruszyli z pomocą strażacy ochotnicy i pracownicy z Wytwórni Stowarzyszenia Mechaników. Kilka minut po nich dotarli strażacy ochotnicy z Fabryki Ołówków „St. Majewski i S-ka”. Ponadto przybyli strażacy z kolejowej straży pożarnej z Warsztatów Głównych z Pruszkowa - Żbikowa, wśród nich m.in. Czesław Jakubowski. Dowództwo nad całą akcją ratunkową objął Stefan Wiśniewski, naczelnik ochotniczej straży ogniowej z fabryki ołówków.
Wszystkie lokalne fabryki wysłały z pomocą ciężarówki, auta do przewozu narzędzi i transportu poszkodowanych. Na miejscu zdarzenia pojawił się nadkomisarz Jan Iwańczyk wraz z zastępami policji, aby utrzymać porządek i zabezpieczyć teren. W ciągu godziny ratownikom udało się wydostać ciała zabitych i rannych ze strzaskanych i zaklinowanych wagonów. Użyto palników acetylenowych, aby rozciąć stalowe blachy wagonów sypialnych.
Poszkodowanym na miejscu pierwszej pomocy udzielał lekarz z komisji poborowej kpt. Rüdiger (Rydygier). Szybko pojawili się lekarze - dr E. Steffen senior, dr Łabędzki i dr Ryniewicz, a z Tworek dojechała kolumna sanitarna PCK z noszami, środkami opatrunkowymi i znieczulającymi. Na miejsce dotarł również zastępca lekarza powiatowego dr Pęziński i inż. Ziemomysł Zaborski z fabryki ołówków, który fotografował akcję i powstałe zniszczenia.
Ofiary katastrofy
W katastrofie pociągu na miejscu zginęło sześć osób: pracownik stacji kolejowej w Piotrkowie Dobiesław Skibniewski, czwórka pasażerów, wśród nich członek rodziny przemysłowców Adolf Steinhagen z 12-letnim synem Krzysztofem (w wagonie restauracyjnym), dr Stefan Krynicki z Katowic, 40-letnia kobieta o nieznanym nazwisku oraz mężczyzna z obsługi kolejowej, również o nieustalonym wówczas nazwisku - prawdopodobnie pomocnik maszynisty. Na miejscu ksiądz kanonik Franciszek Dyżewski udzielił umierającym absolucji. Pojawił się tam także ks. Wacław Her z parafii pruszkowskiej. Do szpitala pruszkowskiego, gdzie przewieziono rannych, udał się ksiądz wikariusz ze Żbikowa. Po godz. 13.00 na miejsce zdarzenia przybył minister komunikacji płk Urlych z podsekretarzem sztabu inż. Piaseckim - po wydaniu zarządzeń odwiedził rannych w szpitalu powiatowym, rozmawiał również z lekarzami.
Wszyscy ciężko ranni trafiali pod opiekę lekarzy i członków PCK, od razu też byli transportowani do szpitala powiatowego, gdzie zajęli się nimi dr Izabela Wolframówna i dr Jachno z pomocą innych lekarzy. Do szpitala pruszkowskiego dorożką przywieziono maszynistę. Był w agonii, uległ rozległym poparzeniom od paleniska lokomotywy. Lekarka nie mogła pomóc jemu ani wielu innym ciężko rannym. Ciała zmarłych złożono w szpitalnej kostnicy. Lżej poszkodowanym udzielono pomocy na miejscu. Ze stolicy do osób w stanie ciężkim przysłano karetki pogotowia miejskiego, PCK i pogotowia prywatnego 5-55-555. Przewiozły one rannych do Wojskowego Instytutu Chirurgii Urazowej przy ul. 6 Sierpnia 37 (dziś to ul. Nowowiejska).
Rannych w katastrofie zostało 27 osób, w tym 11 lekko. Sześć osób zginęło na miejscu, dwie kolejne zmarły w pruszkowskim szpitalu powiatowym: po kilku godzinach - ciężko ranna Maria Kilówna z Radomska, a dzień po niej - maszynista pociągu. Stan trzech innych prasa opisała jako beznadziejny, później dwóch z nich jako zmarłych wymieniono z nazwiska. W stolicy zmarł palacz Władysław Hygielski i konduktor bagażowy Edmund Stawowski. Według danych oficjalnych do 10 czerwca śmierć poniosło dziewięć osób, ale faktycznie było ich 10 - nie uwzględniono jednej osoby z załogi lokomotywy zmarłej w szpitalu pruszkowskim.
Podjęcie szybkiej akcji ratowniczej przez liczne zastępy strażaków i robotników oraz udzielenie błyskawicznie pomocy medycznej przez zespoły sanitarne PCK i personel szpitala pruszkowskiego ograniczyło liczbę zabitych i ciężko rannych. Przed 1 września 1939 r. katastrofa ta pod względem liczby ofiar okazała się najtragiczniejszym wypadkiem na węźle warszawskim PKP.
Materiał powstał na podstawie przygotowywanej do wydania książki Mirosława Wawrzyńskiego pt. „Prawdziwe męstwo. Izabela Wolframówna 1903-1953”.
dr n. hum. Mirosław Wawrzyński jest historykiem, autorem wielu publikacji dotyczących rozwoju i przyszłości świata i Polski w XXI w., ale także znawcą dziejów Pruszkowa - spod jego pióra wyszła m.in. książka „Życie publiczne i społeczne Pruszkowa do roku 1921”