Koń na wagę złota
16 Listopada 2022Zdanie: „Koń na wagę złota - ubezpieczyć konia” to hasło inż. Józefa Tuliszkowskiego. On i inni budowniczowie struktur polskiego pożarnictwa podkreślali rolę tych zwierząt w straży pożarnej. Dyskutowano o niej od XIX w. aż do lat 70. ubiegłego stulecia.
Na łamach czasopism pożarniczych publikowano teksty, które określały zadania koni. W jednej ze swoich publikacji Józef Tuliszkowski opisał to zagadnienie w kontekście Warszawskiej Straży Ogniowej. Pisał, że zwierzęta te są niewłaściwie wykorzystywane - do wielu czynności niemających nic wspólnego z działaniami oddziałów pożarniczych. Zaprzęgano je m.in. do wozów przewożących rekwizyty teatralne tam i z powrotem. Wspomniał także: „Były nawet urządzane parokrotne wyścigi rowerzysty z konnym strażakiem i dały wyniki dla roweru niekorzystne. (…) Konie strażackie prócz tego są obciążone różnego rodzaju serwitutami, a więc wożeniem więźniów, prostytutek itp. w bardzo ciężkich wehikułach, co odbywa się nieraz po parę razy dziennie” [1]. O takich zadaniach decydowały władze miasta.
Józef Tuliszkowski pisał o Warszawskiej Straży Ogniowej - jej konie stanowiły swoisty wyjątek na tle kraju. Było ich ponad sto, miały dobrą opiekę weterynaryjną i ubezpieczenie, należały wyłącznie do straży. Na przełomie XIX i XX w. podzielono je na tzw. podziałowe, rezerwowe, robocze, sztabowe i wierzchowe. Za granicą do wywiadu straż ogniowa pędziła na motorach, a w Warszawie w 1917 r. jeszcze wierzchem - relacjonował, zwracając uwagę na pozytywne i negatywne strony tego zjawiska. Jakie trudności wiązały się z użytkowaniem tych zwierząt przez strażaków?
Mieć czy wypożyczać?
„W pierwszych latach swego istnienia posługiwała się straż końmi dostarczonemi kolejno przez miejscowych obywateli. System ten jednak pomimo stałej kontroli zarówno podczas pożarów jak i próby alarmów ujemnie wpływał na szybki wyjazd. (…). Aby położyć temu kres zarząd straży w 1903 r. zdecydował o nabyciu i utrzymaniu dwóch par koni (…). Niestety zbyt duże koszty związane z utrzymaniem własnych koni (…) zmusiły do zaniechania tego” [2]. Cytat ten odnosi się do historii straży ogniowej z Mławy opisanej w jubileuszowej jednodniówce z okazji 50-lecia istnienia jednostki (1881-1931). Pokazuje problemy, z jakimi musiały zmagać się wiejskie i małomiasteczkowe straże ogniowe minionych wieków.
W monografii mińsko-mazowieckiej straży pożarnej, w rozdziale poświęconym obowiązkom ludności w razie pożaru, również przeczytamy o sposobach zdobywania koni: „W razie wszczęcia alarmu każdy mieszkaniec wsi lub miasta, posiadający konie, będąc wezwany przez wójta, sołtysa, policję lub kierownika oddziału straży pożarnej obowiązany jest dostarczyć konie z uprzężą i obsługą, a w razie potrzeby i z wozem na miejsce wskazane. Konie mogą być użyte do przewiezienia strażaków, sikawek, beczek i innych narzędzi pożarnych, oraz do wożenia wody na miejsce pożaru” [3].
Problemy z taborem konnym miały również zamożniejsze jednostki. Przypomnę tu chociażby epizod z początku lat 20. z udziałem kieleckiej straży pożarnej. Niespodziewany sygnał alarmu pożarowego zmusił strażaków do zabrania koni siłą z pobliskiego jarmarku. Kupcy i chłopi byli tym faktem oburzeni i doszło do przepychanek. Strażacy tłumaczyli się później tym, że w momencie alarmu wszystkie konie należące do straży pożarnej ruszyły z taborem do dwóch innych pożarów.
Spór między mieszkańcami a strażakami, toczący się także w wielu innych miejscowościach, dotyczył przede wszystkim jasnego ustalenia, w jaki sposób finansowane będzie korzystanie z prywatnych koni. Urzędnicy oraz strażacy byli zgodni co do tego, że niewłaściwe jest użytkowanie zwierząt wypożyczonych z gospodarstw bez zapłaty. Niestety nabycie koni na potrzeby straży pożarnych wymagałoby dużych sum, które w całości nie mogły pochodzić z dotacji Związku Floriańskiego czy później Głównego Związku Straży Pożarnych.
Kwestia ubezpieczenia
Sprawa finansowania inwentarza konnego i ubezpieczenia go na ziemiach polskich w XIX i XX w. była ważna i zarazem trudna. Przykład stanowi m.in. Statut Krajowej Kasy Ubezpieczenia Koni podczas Służby Pożarnej w Poznaniu z 24 marca 1927 r. Zajmowała się ona wypłacaniem ubezpieczonym od wypadków strażaków odszkodowania za konie, które ucierpiały podczas użytkowania ich podczas czynności pożarniczych. Zapisy statutu nie były jednak w całości akceptowane przez zarządy straży pożarnych, ponieważ nie obejmowały w pełni problematyki tzw. czynnej służby zwierząt i nie definiowały, czym jest owa czynna służba oraz jak długo trwa. Odszkodowania nie były wypłacane np. w chwili nagłego padnięcia zwierzęcia lub jego choroby, kiedy zwierzę to akurat przebywało w stajniach remiz.
Ponadto instytucje ubezpieczeniowe zobowiązywały strażaków do sprowadzenia własnych rzeczoznawców, którzy dokonaliby oceny poniesionych strat. Jednak na ubogich i oddalonych od większych ośrodków wsiach nie sposób było kogoś takiego znaleźć i jeszcze opłacić. Wobec tego instytucje finansowe zazwyczaj wysyłały swojego rzeczoznawcę, który na wypadek sporu był zobowiązany wyznaczyć także rozjemcę, opłacanego po połowie. Powodów, dla których nie decydowano się na pokrycie składek ubezpieczeniowych, było zapewne znacznie więcej. Problem ten dotykał także chociażby kwestii sprawowania opieki weterynaryjnej.
Strażacki rumak od A do Z
(…) Koń strażacki musi przedstawiać specjalny typ odpowiedni do swego zadania. Nie może w pierwszym rzędzie być zapasiony, wydelikacony, nie może być słabej budowy, nie może być za młody i nie może mieć żadnych wad organicznych, a w szczególności wad płuc lub serca. Koń nieodpowiadający powyższym warunkom do straży się nie nadaje, bo nie wytrzyma zbyt szybkiej jazdy, w drodze ze zmęczenia stanie lub nawet padnie przy większym wysiłku. Jakiż zatem być winien koń strażacki? (…) łeb konia strażackiego winien być suchy, niezbyt mały z wydatnemi chrapami a przede wszystkim z jasnym zupełnie czystym i zdrowym okiem. (…) Pierś koń strażacki winien mieć wydatną (…)
„Przegląd Pożarniczy”, nr 2 z 2 lutego 1923 r.
Danuta Janakiewicz-Oleksy jest pracownikiem Wydziału Dokumentacji Zbiorów Centralnego Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach