Kombinacja olsztyńska
28 Czerwca 2016Od dłuższego czasu poszukiwaliśmy szybkiego i bezpiecznego sposobu zwalczania pożarów wewnętrznych. Przeprowadzaliśmy szkolenia z operowania prądami gaśniczymi, zarządzania kierunkami przepływu wentylacji czy rozpoznawania pożaru metodą B-SAHF. Chcieliśmy jednak odnaleźć metodę, w której wszystkie te elementy byłyby połączone.
Rozwiązaniem okazał się zamieszczony na jednym z portali internetowych materiał szkoleniowy mł. bryg. Szymona Kokota-Góry - film z warsztatów International Fire Instructors Workshop (IFIW) z Olsztyna.
W ramach doskonalenia zawodowego staraliśmy się rozłożyć Combined Fire Attack na czynniki pierwsze. Żeby zastosować tę technikę, najpierw trzeba sprawić, by w pożarze zachodziła wymiana gazowa. Jest to możliwe poprzez wybicie okna w pomieszczeniu objętym pożarem czy też wykonanie innego otworu, przez który wydobędą się gazy pożarowe. Równie dobrze może on już istnieć w momencie przyjazdu straży pożarnej (np. gdy okno wypadło wskutek oddziaływania pożaru). Przez ten otwór do pomieszczenia objętego pożarem wprowadzamy z zewnątrz zwarty prąd wody, skierowany prosto w sufit, czyli wykonujemy tzw. reset pożaru. Kolejnym zadaniem jest, poprzedzone krótkim pulsem w strefę podsufitową, wejście do pomieszczenia,. Musi mu towarzyszyć jednoczesne ukierunkowanie wentylacji. Dzięki niej zwiększy się widoczność, a to ułatwi przeprowadzenie skutecznego natarcia.. Po jego zakończeniu należy jak najszybciej usunąć z pomieszczenia wszystkie elementy, które uległy spaleniu, a po zatrzymaniu wentylacji jeszcze raz sprawdzić pogorzelisko. Niby proste, ale…. Wymaga to idealnego zgrania ratowników, wykonania przez nich określonej sekwencji działań w odpowiednim czasie, przy ograniczonej możliwości komunikacji.
W praktyce
Okazję do sprawdzenia, jak działa ten sposób gaszenia, mieliśmy 5 lutego 2015 r. Kwadrans po północy otrzymaliśmy zgłoszenie o pożarze mieszkania w siedemnastokondygnacyjnym wieżowcu na jednym z poznańskich osiedli (rys. 1). Na miejsce zdarzenia zostały zadysponowane dwa GBA oraz GCBA i SCH. Drogą radiową SKKM podało informację o tym, że w pożarze mogli zostać poszkodowani. W trakcie dojazdu do budynku zauważyliśmy płomień wydobywający się z okna na pierwszym piętrze, sięgający dwie kondygnacje wyżej. Szybka kalkulacja sił i środków oraz decyzja: działamy kombinacją. Pierwsze na miejscu były zastępy GCBA i SCH. Obsada SCH sprawiła drabinę przystawną do balkonu, zapewniając ewentualną drogę ewakuacji. Druga rota GCBA sprawiła linię gaśniczą od zachodniej strony budynku. Ich zadaniem było przeprowadzenie resetu pożaru. Pierwsza z kolei udała się pod drzwi mieszkania, gdzie współdziałała z zastępem GBA, przygotowując się do natarcia bezpośredniego (druga linia gaśnicza i wentylator). Po informacji „jesteśmy pod drzwiami” druga rota GCBA przeprowadziła natarcie wstępne, czyli podała prąd zwarty przez okno do pomieszczenia objętego pożarem. Uruchomiony wcześniej wentylator został ustawiony przed drzwiami mieszkania i przystąpiono do natarcia bezpośredniego. Kolejna przybyła na miejsce zdarzenia jednostka ustawiła drugi wentylator przed wejściem do budynku, aby wspomagał pracę wentylatora pracującego na korytarzu.
Tego dnia po raz pierwszy mieliśmy możliwość wypróbowania bojem tego, co tak długo ćwiczyliśmy. Efekt okazał się imponujący. Po 10 min od rozpoczęcia akcji gaśniczej temperatura w pokoju wynosiła 35°C, a poziom tlenku węgla wskazywał 41 ppm. Satysfakcja z udanej akcji zrekompensowała nam wiele godzin wysiłku i ćwiczeń.
Wszystko jest ważne
Każdy element Combined Fire Attack ma swoje znaczenie. Wykonanie otworu w pomieszczeniu ma zlikwidować zagrożenia ze strony dymu pożarowego, a w połączeniu z użyciem wentylatora pozwala na ukierunkowanie wentylacji w dalszych działaniach oraz ukazuje, oczywiście w ograniczony sposób, sytuację pożarową wewnątrz pomieszczenia. Wspomagając się kamerą termowizyjną, możemy zaobserwować, jakie warunki termiczne panują w obiekcie.
Kolejny krok, podanie prądu zwartego skierowanego prosto w sufit (reset pożaru), działa podobnie jak tryskacz. Zwarty strumień wody po uderzeniu w powierzchnię stropu rozbija się na drobne krople, tworząc mgłę wodną i prysznic wodny. W wyniku tego działania następuje gwałtowny spadek temperatury w pomieszczeniu. Podczas ćwiczeń w „domku ogniowym” zaobserwowaliśmy, że temperatura w strefie podsufitowej zmniejsza się nawet o 70%. W lutym 2015 r opublikowane zostały materiały z badań przeprowadzonych przez amerykańskich strażaków (UL Firefighter Safety Research Institute - dalej UL FSRI), w których wykazano, że zastosowanie natarcia wstępnego prowadzi do spadku temperatury w strefie podsufitowej z ok 850°C do 270°C [1].
Należy pamiętać o ustawieniach przepływu wody. Mocne uderzenie daje szybki efekt. UL FSRI zaleca wysoką wydajność, nawet do 400 l/min przez około 15 sek. Prysznic, jaki powstaje po uderzeniu zwartym prądem wody w sufit, zrasza wszystkie paliwa, a mgła chłodzi gazy pożarowe. Według badań Dawida Rashbasha przy pożarze rozwiniętym optymalny podział wody to około 2/3 (64%) na paliwa stałe - w celu zgaszenia i ochłodzenia poniżej temperatury pirolizy i około 1/3 (36%) na gazy - w celu schłodzenia i wykluczenia warunków do spalania płomieniowego [2]. To właśnie daje Transitional Fire Attack (TFA), czyli zmiękczanie - inaczej reset. Na skutek tego działania powstają kropelki o najróżniejszych rozmiarach. Stąd ten piorunujący efekt przygaszenia - oczywiście tylko w pomieszczeniu zaraz za oknem, w pozostałych obszarach może natomiast dojść do powstrzymania spalania się gazów poprzez wędrówkę pary wodnej. Wyniki badań pokazują, że reset obniża temperatury gazów w całym obiekcie, a dzięki temu spada rozwój wolnych rodników.
Bardzo istotny jest również czas podawania wody. Zaobserwowano zależność od powierzchni oraz ilości paliwa znajdującego się w pomieszczeniu. Przedział czasowy wacha się od 5 do 15 s. Należy pamiętać, że woda podana do pomieszczenia w zbyt dużej ilości może nie ulec odparowaniu. Pozostanie na podłodze i nie dość, że nie weźmie udziału w procesie gaszenia, to jeszcze zwiększy straty popożarowe. Amerykanie wyznają zasadę: ,,Co zmoknie - można wysuszyć, co się spali - tego nie odzyskamy’’, a zatem na straty popożarowe nie zwracają aż tak wielkiej uwagi. Warto zatem zastanowić się, czy podobnego efektu nie uzyskamy, ustawiając przepływ w przedziale 125 l/min - 150 l/min, czy też jest to zbyt mała ilość środka gaśniczego, która nie sprawdzi się w natarciu przedwstępnym (podczas akcji na osiedlu Zwycięstwa przepływ był ustawiony na 250 l/min).
Ratownik przed podaniem prądu wody musi się upewnić, czy miejsce, które wybrał, jest odpowiednie. Istotny jest kąt natarcia na sufit - należy wybrać taki, aby uderzać jak najbliżej otworu wlotowego. Zbyt duży spowoduje, że spadające po uderzeniu krople pokryją małą powierzchnię pomieszczenia (rys. 2). Podejście blisko do ściany zalecane jest tylko w przypadku pożarów na parterze. Na wyższych piętrach trzeba pamiętać o bezpieczeństwie prądownika - zagrożeniem są spadające elementy, szyby czy ramy okienne. Źle dobrany kąt natarcia może spowodować, że będziemy uderzali w futrynę okienną, a nie sufit, obniżając efekt TFA.
Po zastosowaniu TFA trzeba odczekać chwilę, aby woda odparowała. Wejście do pomieszczenia powinna poprzedzać cała procedura - przede wszystkim sprawdzenie drzwi, a następnie krótkotrwałe ich otworzenie, aby schłodzić strefę. Dopiero po wykonaniu tych czynności przestawiamy uruchomiony wcześniej wentylator w kierunku otworu wejściowego, nastawiając go na pełne obroty. Wtedy otwieramy drzwi. Dzięki temu ratownicy, wchodząc do pomieszczenia objętego pożarem, pracują w komforcie termicznym - wywołanym resetem pożaru oraz ukierunkowaniem przepływu gazów pożarowych. Dodatkowo ruch powietrza sprawia, że widzimy źródło płomieni, co pozwala przeprowadzić natarcie bezpośrednio na źródło pożaru (zalecana jest technika ołówkowania). Początkowo należy ostrożnie podawać wodę, uważnie obserwując efekty i w zależności od warunków oraz reakcji środowiska pożarowego dostosować wydajność i długość podania środka gaśniczego. Prowadząc działania gaśnicze, należy pamiętać, by nie znaleźć się między pożarem a otworem wyjściowym wentylacji [3]. Dużą rolę w obserwacji sytuacji pożarowej ma pomocnik roty, który musi wskazywać prądownikowi miejsca objęte pożarem, jak również sprawdzać prowadzenie i bezpieczeństwo linii gaśniczej (rys. 3).
Po zakończeniu natarcia trzeba jak najszybciej usunąć z pomieszczenia wszystkie elementy, które uległy spaleniu. Najlepiej wyrzucić je przez otwór wyjściowy wentylacji. Dzięki temu przerwiemy emitowanie dymów w mieszkaniu, a ratownicy znajdujący się na zewnątrz będą mogli dogasić te elementy. Takie działanie zmniejszy straty popożarowe, które może spowodować użyta do gaszenia woda.
Założenia i rzeczywistość
Mając możliwość porównania ćwiczeń z rzeczywistą akcją zwróciliśmy uwagę na konieczność kontroli wielkości przepływów wody na prądownicy i poprawienie łączności między ratownikami w celu koordynacji działań. Bardzo istotne jest, aby czas między resetem pożaru a natarciem właściwym nie był dłuższy niż około 30 s. Zwłoka w podjęciu działań powoduje ponowny wzrost temperatury w pomieszczeniu, natomiast zbyt szybkie wejście może sprawić, że trafimy na pułapkę wodną. Ostatni nasz wniosek dotyczył zmiany nazwy - angielska nazwa była dla niektórych (również dla mnie) zbyt trudna do wypowiedzenia. Zgodnie stwierdziliśmy, że skoro inspiracją dla nas był film z olsztyńskich warsztatów, taktykę tą nazwiemy kombinacją olsztyńską.
Nie da się zastosować tej metody do wszystkich pożarów mieszkań, lecz w sprzyjających okolicznościach, przy dobrze wyszkolonej i zgranej załodze może się ona okazać bardzo skuteczna.
mł. kpt. Michał Osięgłowski jest zastępcą dowódcy zmiany w JRG nr 5 w Poznaniu
Literatura:
[1] UL Firefighter Safety Research Institute, www.ulfirefightersafety.com.
[2] D. Rashbasha, Evaluation of fire safety, West Sussex 2004.
[3] Szymon Kokot-Góra, Techniki operowania prądami gaśniczymi, Olsztyn 2015, dostępne na stronie www.cfbt.pl