Dyżur domowy – kiedyś i dziś…
29 Maja 2015Trwałym elementem definicji służby jest to, że nie kończy się ona z chwilą opuszczenia murów macierzystej jednostki po 24, 12 lub 8 godzinach. Mało tego, obejmuje ona również czas wolny.
Strażak na wezwanie z jednostki, zgodnie z grafikiem (lub poza nim, gdy tylko może), stawia się niezwłocznie do służby, aby wspomóc kolegów przy działaniach ratowniczych, bądź czekać w gotowości w jednostce w ramach operacyjnego zabezpieczenia powiatu.
Tak było od zawsze. Wcześniej stanowiła o tym niepisana zasada solidarności i koleżeństwa wśród strażaków, a także etos służby, któremu każdy strażak powinien być wierny od chwili ślubowania. Oczywiście, zdarzały się pewnego rodzaju wypaczenia tych sytuacji, gdyż niejednokrotnie jako pierwsi wzywani byli ci, którzy mieszkali najbliżej jednostek (z powodów jak najbardziej racjonalnych). Dlatego też między innymi kwestia ta została uregulowana rozporządzeniem ministra spraw wewnętrznych i administracji z 29 grudnia 2005 r. w sprawie pełnienia służby przez strażaków Państwowej Straży Pożarnej (DzU nr 266, poz. 2247), gdzie pojawił się zapis o „dyżurze domowym” (§13 ust. 1). W §13 ust. 2 zostało jednoznacznie zapisane, gdzie ma przebywać strażak na dyżurze domowym – „(...) w czasie dyżuru domowego strażak przebywa w miejscu zamieszkania lub w innym miejscu uzgodnionym z kierownikiem jednostki organizacyjnej”. Zapis ten bardzo jasno precyzował, gdzie może być strażak w czasie takiego dyżuru, czyli albo w domu, albo po uzgodnieniu z komendantem, w innym wiadomym mu miejscu. Wówczas przełożony brał na siebie odpowiedzialność za czas przybycia podwładnego do jednostki.
Kolejna nowelizacja przedmiotowego rozporządzenia (DzU z 2011 r. nr 69, poz. 371) przyniosła zmianę wskazanego przepisu – „(...) w czasie dyżuru domowego strażak pozostaje w stałej łączności z kierownikiem jednostki organizacyjnej”. Otworzyło to szerokie pole możliwości jego interpretacji. Co to bowiem oznacza, że strażak pozostaje w stałej łączności? W Polsce nie ma obowiązku posiadania telefonu stacjonarnego, ani komórkowego. Jak więc przełożony ma wyegzekwować pozostawanie w łączności ze strażakiem, który deklaruje, że telefonu nie ma? Czy ma mieć przydzielony służbowy telefon komórkowy? Na jakich zasadach go przydzielić – na stałe, czy na czas trwania dyżuru?
Dyżur w JRG ma zwykle od dwóch do czterech strażaków. Należałoby więc mieć wydzielonych tyle samo telefonów komórkowych, które strażacy powinni pobierać w jednostce w dniu rozpoczęcia dyżuru i zdawać po jego zakończeniu. Nasuwają się tutaj kolejne pytania. Jeśli strażak ma już telefon prywatny, bądź przydzielony służbowy, to co oznacza w praktyce pozostawanie w stałej łączności? Czy wystarczy być w zasięgu jakiejkolwiek sieci GSM i odbierać po prostu połączenia, bez precyzyjnego określenia miejsce swojego pobytu?
Biorąc pod uwagę wcześniejsze rozważania i związane z nimi wątpliwości, należy zadać zasadnicze pytanie. Jaki sens ma w tym kontekście dyżur domowy? Ta formuła pełnienia służby (bo dyżur domowy należy traktować jako element służby), zakłada jak najszybsze przybycie strażaka do jednostki po otrzymaniu wezwania telefonicznego. Nijak ma się do tego pozostawanie w łączności z kierownikiem jednostki, na przykład 600 km od jej siedziby. Traci wtedy sens cała istota i idea dyżuru domowego. Zmiana rozporządzenia i dosłowna interpretacja §13 ust. 2 może doprowadzić do sytuacji, w której dyżur domowy stanie się nic nie znaczącym wpisem w miesięcznym grafiku. Obecnie – zgodnie z prawem – można przebywać na dyżurze domowym, gdziekolwiek (pozostając oczywiście w stałej łączności) i jechać do macierzystej jednostki całą wieczność. Nie ma bowiem podstawy prawnej do narzucania strażakowi miejsca, gdzie ma przebywać, a tym bardziej czasu w jakim ma przybyć do jednostki.
Kolejną kwestią jest to, jak ma się do tego realizacja procedury doraźnego operacyjnego zabezpieczenia powiatu, która wymaga w określonym czasie (np. 90 min) odtworzenie stanu osobowego minimum jednego zastępu ratowniczego. W realiach opisanych powyżej, może stać się to niewykonalne z racji tego, że strażacy pozostający na dyżurze domowym w danym dniu, mogą pozostawać w łączności z kierownikiem jednostki będąc fizycznie w znacznej odległości od siedziby JRG.
Reasumując, odpowiedniejszym zapisem, według mnie, był ten z pierwotnej wersji przedmiotowego rozporządzenia z 2005 r., który konkretnie sytuował miejsce przebywania strażaka w czasie dyżuru domowego. Nie pozostawiał on bowiem wątpliwości, gdzie strażak ma przebywać podczas pełnienia dyżuru domowego, a co najważniejsze – umożliwiał przełożonym skuteczne egzekwowanie wynikających z tego obowiązków.
Bryg. Piotr Grzyb jest zastępcą komendanta powiatowego w KP PSP w Wołowie
Data publikacji: maj 2015