Czy bać się lata?
18 Lipca 2024dr hab. inż. Ryszard Szczygieł – prof. Instytutu Badawczego Leśnictwa, kierownik Laboratorium Ochrony Przeciwpożarowej Lasu. Wykształcenie pożarnicze i leśne oraz ponad 50-letnie doświadczenie sprawiło, że jego zainteresowania zawodowe skoncentrowały się na problematyce ochrony przeciwpożarowej lasu, analizie ryzyka i monitoringu pożarowego, pirologii leśnej, modelowaniu pożaru lasu oraz taktyce i technice gaszenia pożarów. Autor lub współautor 150 publikacji naukowych, 100 prac badawczych oraz kilkunastu wdrożeń rozwiązań technicznych i organizacyjnych w Lasach Państwowych. Wieloletni wykładowca w Szkole Głównej Służby Pożarniczej.
I dzieci, i dorośli czekają co roku na czas wakacji i wypoczynku urlopowego. Oczywiście liczą na wspaniałą pogodę, czyli dużo słońca. Tymczasem już w okolicy Wielkanocy odnotowywano w kraju temperatury wakacyjne, bo sięgające nawet 29°C. Tej wiosny doszło też do pierwszych groźnych pożarów. Na początku kwietnia płonęła Połonina Caryńska w Bieszczadach. Ustalono, że pożar powstał od niedopałka. Niedługo potem w Bieszczadach doszło do kolejnego pożaru. Okazuje się więc, że tzw. sezony pożarowe występują coraz wcześniej. Czy zatem należy spodziewać się tego lata kolejnych rekordów temperatur i zwiększonej liczby zagrożeń?
Zdecydowanie tak. Sezon palności trwa przed wszystkim dłużej. Bywa, że pierwsze pożary w lasach pojawiają się już 1 stycznia, a ostatnie 31 grudnia. W zasadzie występują przez cały rok, oczywiście z mniejszym nasileniem od listopada do lutego. Ten jesienno-zimowy czas jeszcze 30-40 lat temu był okresem spokoju dla służb leśnych i pożarniczych – ze względu na panującą wówczas pogodę (deszcz, śnieg, temperatura) nie notowano pożarów.
Obecnie sytuacja ta zmieniła się diametralnie z powodu postępujących zmian klimatycznych. Z roku na rok bite są kolejne rekordy nie tylko średnich rocznych temperatur, ale także rekordowo wysokich średnich temperatur miesięcznych, czego przykładem tegoroczny luty i marzec – najcieplejsze od momentu rozpoczęcia pomiarów meteorologicznych.
Prognoza na lato jest złowieszcza i z dużą dozą prawdopodobieństwa w 2024 r. pobije rekordy ciepła, szczególnie w miesiącach letnich. Będzie to potęgowało zagrożenie pożarowe lasów, ale trzeba jasno powiedzieć, że wysoka temperatura czy brak deszczu mimo stwarzania pożarom warunków sprzyjających ich powstaniu i rozprzestrzenianiu się nie są bezpośrednią przyczyną pojawiania się ognia na terenach leśnych. Ten wiąże się z umyślną bądź nieumyślną działalnością człowieka w lesie lub jego sąsiedztwie. Tylko około 1% pożarów na tych terenach powstaje z przyczyn naturalnych, czyli z powodu wyładowań atmosferycznych. A w naszej szerokości geograficznej towarzyszą im zwykle opady deszczu i jeśli dojdzie do pożaru, najczęściej pojedynczego drzewa, nie obejmuje on znaczącej powierzchni.
Mówi się, że las rośnie wolno, a płonie szybko. Takich zdarzeń jest zawsze zbyt dużo. Jak wynika ze statystyk KG PSP, od początku tego roku odnotowano już 1413 pożarów lasów. Czy w pana opinii będzie ich w tym roku znacząco więcej? I co o tym zadecyduje oprócz upałów i suszy?
Ten rok i tak rozpoczął się w miarę spokojnie, ponieważ w poprzednich latach o tej porze pożarów w lasach i na obszarach naturalnych (trawy) mieliśmy zdecydowanie więcej. Zawdzięczamy to dużej ilości opadów, powodujących utrzymywanie się wysokiej wilgotności – szczególnie martwych materiałów palnych pokrywy gleby, z której początek bierze każdy rodzaj leśnego pożaru (wyjątek stanowią pożary pojedynczych drzew). Również liczba osób przebywających w lasach nie była zbyt duża.
Czy pożarów w tym roku będzie więcej – trudno powiedzieć. Pogoda może temu sprzyjać, ale do ilu zdarzeń dojdzie – zależy, jak powiedziałem wcześniej, od naszych zachowań, a te są trudne do przewidzenia. Choć od początku lat 90. XX w. utrzymuje się wzrostowa tendencja liczby pożarów w lasach, ostatnia dekada przyniosła zauważalny spadek liczby zdarzeń, co budzi pewien optymizm. Chciałbym wierzyć, że będzie to trwałe zjawisko, będące wynikiem działań edukacyjnych oraz informacyjno-ostrzegawczych, prowadzonych zarówno przez leśników, jak i strażaków. Niestety na świecie nadal pożarów w lasach przybywa, w tym - na szczęście niespotykanych u nas – megapożarów, obejmujących setki tysięcy hektarów.
Jaka jest skala tego zjawiska?
Jeszcze na początku lat 90. szacowano na podstawie danych ONZ, że ogień trawił na świecie w różnym stopniu około 10 mln ha lasów rocznie. Dla porównania powierzchnia leśna Polski to nieco ponad 9 mln ha. Teraz, według danych satelitarnych Global Fire Monitoring Centre we Freiburgu w Niemczech, powierzchnia ta szacowana jest średnio w roku na 300-600 mln ha. Jedną z głównych przyczyn stanowią zmiany klimatu, a na te duży wpływ mają także pożary lasów, powodujące szkodliwe dla atmosfery emisje produktów spalania. W wyniku spalenia 1 t leśnej biomasy wydziela się około 1,5 t szkodliwych związków chemicznych, przede wszystkim dwutlenku i tlenku węgla. Przykładowo pożar pokrywy gleby o powierzchni tylko 1 ha emituje 15 t toksycznych substancji. Powstaje swego rodzaju zamknięty krąg napędzających się wzajemnie niekorzystnych zjawisk.
Jednym z problemów ściśle związanych z ocieplaniem klimatu, upałami i w konsekwencji pożarami lasów jest brak wody na terenach leśnych, co z kolei stanowi konsekwencję np. bezśnieżnych zim. Zajmując się od ponad pół wieku ochroną przeciwpożarową lasów, postuluje pan stosowanie innych rodzajów zaopatrzenia w wodę, co ma skutkować lepszą ochroną polskich obszarów leśnych przed żywiołem. O jakie rozwiązania chodzi?
Deficyt wody w lasach odczuwalny jest od wielu lat i nie dotyczy on tylko kłopotów w zaopatrzeniu w wodę do celów gaśniczych. Ocenia się, że corocznie poziom wód gruntowych obniżał się o 20-30 cm, co doprowadziło w wielu rejonach kraju do zamierania drzewostanów, a w konsekwencji pojawiania się szkodników wtórnych, czyli gatunków zasiedlających drzewa chore, osłabione działaniem szkodników pierwotnych. Należą do nich m.in.: cetyniec mniejszy i większy, smolik drągowinowiec, czy przypłaszczek granatek. To przyczynia się także do wzrostu ryzyka pożarowego.
Rozwiązania należy upatrywać między innymi w małej retencji wodnej, polegającej na gromadzeniu wody w niewielkich zbiornikach i spowalnianiu jej spływu. Na te inwestycje Lasy Państwowe wydały już blisko 1 mld zł. Zbiorniki małej retencji stanowią dobre uzupełnienie zaopatrzenia wodnego, ale wydaje się, że najwłaściwszym rozwiązaniem jest sięganie po wodę głębiej – czyli budowa studni głębinowych. W wielu miejscach może się to okazać jedyną szansą, by zapewnić dostępność wody do gaszenia.
Czy coś już się robi w tym kierunku?
W znowelizowanym w 2022 r. rozporządzeniu MSWiA zmieniającym zapisy w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków, innych budowli i terenów (DzU 2022, poz. 1620) uwzględniono ten rodzaj punktów czerpania wody w lasach. Wprowadzono też rozwiązania legislacyjne, które mają gwarantować, że wody w razie pożaru nie powinno zabraknąć. Trzeba też zastanowić się, czy w związku z jej deficytem w lasach racjonalnym rozwiązaniem nie byłaby rezygnacja z wymaganej obecnie gęstości sieci zaopatrzenia wodnego na tych terenach. Rozdrobnieniu punktów czerpania wody towarzyszy bowiem ich zmniejszona zasobność. Być może więc należałoby zmniejszyć liczbę punktów czerpania wody na rzecz ich zwiększonej pojemności. W zamian zapewniałyby one zawsze wystarczającą ilość wody. Oczywiście wiązałoby się to z większymi odległościami między punktami, ale jest to kwestia do rozwiązania dzięki odpowiedniej organizacji działań gaśniczych, w tym przesyłu wody na duże odległości, a to jest w zasięgu naszych możliwości.
Do ważnych warunków wzrostu skuteczności ochrony lasów należy ich ciągły monitoring. Czy ponad 700 dostrzegalni pożarowych wystarczy do sprawnego wykrywania pożarów? Jakie inne środki i metody należałoby zastosować, aby tę skuteczność jeszcze zwiększyć?
Obowiązek obserwacji obszarów leśnych w celu wykrycia pożaru i ustalenia miejsca jego powstania leży po stronie leśników. Obecnie podstawowy system obserwacji naziemnej stanowi 715 dostrzegalni pożarowych, w tym 401 wyposażonych w kamery telewizyjne. W razie wzrostu zagrożenia pożarowego obserwacja ta uzupełniana jest patrolowaniem naziemnym i lotniczym. W zasadzie funkcjonujący w Lasach Państwowych system monitoringu można uznać za kompletny. Jego doskonalenie ze względu na brak osób chętnych do pełnienia roli obserwatora będzie się natomiast odbywało przez zwiększanie liczby dostrzegalni wyposażonych w systemy telewizyjne, także te z automatyczną analizą obrazu i wykrywaniem ognia.
Systemy telewizyjne umożliwiają również integrację obserwacji kilku wież w jednym miejscu, w tym np. na stanowiskach kierowania PSP, co może przyczynić się do usprawnienia alarmowania i dysponowania sił i środków. Biorąc pod uwagę skuteczność pracy systemu wykrywania pożarów lasów ze względu na rodzaj obserwacji, dostrzegalnie są najbardziej efektywne: np. w 2023 r. wykryły 30% zdarzeń, patrole naziemne – 4%, a lotnicze – 2%. W pozostałej części zdecydowanie największą liczbę zdarzeń jako pierwsze wykryły osoby postronne, co zawdzięczamy łączności mobilnej i dużej penetracji lasów przez ludność. Należy ten sposób wykrywania uznać za skuteczne uzupełnienie istniejącego systemu monitoringu Lasów Państwowych.
Utrzymanie przez Lasy Państwowe systemu ochrony polskich lasów, który należy do lepszych w Europie i świecie, kosztuje rocznie ponad 100 mln. zł. Czy to kwota odpowiadająca potrzebom? A jeżeli nie, to jak znaczne powinny być te nakłady, aby jeszcze uszczelnić system?
Zapewnienie efektywnego działania systemu ochrony przeciwpożarowej kosztuje Lasy Państwowe z roku na rok coraz więcej. Jeszcze kilka lat temu było to faktycznie około 100 mln zł rocznie. Kwota na 2024 r. jest już dwukrotnie większa. W latach 2000-2023 Lasy Państwowe przeznaczyły na modernizację, doskonalenie i utrzymanie systemu blisko 2 mld zł.
Jak do tej pory asygnowane środki finansowe pozwalają na odpowiednie do występującego zagrożenia działanie systemu, czego dowodem jest średnia powierzchnia pożaru rzędu 0,5 ha dla wszystkich lasów w kraju, a w Lasach Państwowych dwukrotnie mniejsza. Biorąc pod uwagę, że Polskę pod względem liczby pożarów lasu wyprzedza w Europie tylko Portugalia i Hiszpania, wskaźnik ten należy ocenić bardzo pozytywnie – w wymienionych krajach wynosi on 7-8 ha na pożar. Rekordzistą jest Chorwacja – w tym kraju średnia powierzchnia pożarów w ostatnich latach wynosiła aż 68 ha. Należy jednak zauważyć, że koszty ochrony lasów przed ogniem okażą się znacznie większe, gdy doliczy się środki z budżetu państwa i samorządów, związane z udziałem zawodowych i ochotniczych straży pożarnych w gaszeniu pożarów terenów leśnych. Przykładowo tylko w 2015 r. zostały oszacowane na kwotę 85 mln zł.
W swojej pracy naukowej zajmuje się pan m.in. modelowaniem pożaru lasu. Na czym ono polega i jakie może mieć znaczenie dla skuteczniejszej ochrony lasów przed żywiołem ognia?
Modelowanie zjawiska pożaru lasu jest dość trudne, gdyż analizujemy proces spalania w otwartej przestrzeni, na który wpływa szereg czynników, a jak wiemy – nie ma dwóch takich samych pożarów. Opisanie tego złożonego procesu formułami matematycznymi, tak aby miały zastosowanie do każdego zdarzenia tego typu i jak najtrafniej prognozowały jego rozwój, jest niełatwe. Na podstawie laboratoryjnych, testowych i terenowych badań empirycznych opracowano wzory pozwalające na obliczenia istotnych z punktu widzenia kierującego działaniami ratowniczymi parametrów pożaru lasu, takich jak prędkość frontu, powierzchnia i obwód pożaru, w zależności od wybranych czynników drzewostanowych i meteorologicznych oraz czasu jego swobodnego rozwoju.
Wdrożona w Lasach Państwowych aplikacja Model Pożaru Lasu może być wykorzystana do celów szkoleniowych, analiz pożarów, przewidywania ich parametrów. Ułatwia odpowiednie dysponowanie potrzebnych sił i środków, a przy dużych zdarzeniach służyć jako narzędzie operacyjne do prognozowania rozprzestrzeniania się pożaru rzeczywistego. Dotychczasowe wyniki badań Laboratorium Ochrony Przeciwpożarowej Lasu w zakresie modelowania pożaru lasu pozwalają w momencie ustalenia miejsca zdarzenia określić ważne fakty. Na podstawie danych z Systemu Informatycznego Lasów Państwowych i sieci leśnych meteorologicznych punktów pomiarowych możemy wskazać rodzaj pożaru lasu. Ustalimy także, jakie jest obciążenie ogniowe (służą do tego modele paliw) i czy istnieje możliwość przekształcenia się pożaru pokrywy gleby w pożar całkowity (algorytm uwzględnia czynniki meteorologiczne, drzewostanowe i czasu trwania zdarzenia). Dzięki temu określimy, jakie będą parametry pożaru oraz ile trzeba zadysponować sił, aby ugasić ogień. Wyniki modelowania zależą od dokładności danych wejściowych oraz wiedzy i doświadczenia użytkownika.
W jednym z wywiadów wyraził pan pogląd i zarazem nadzieję, że jeżeli będziemy mieli wyedukowane i proekologicznie nastawione społeczeństwo, to mimo zwiększonego ryzyka pożarowego na skutek dynamicznych zmian klimatycznych będziemy mogli w miarę skutecznie chronić lasy. Płynie z tego wniosek, że najsłabszym ogniwem systemu i zarazem największym zagrożeniem dla lasów jest człowiek. Ów potencjalny sprawca to raczej młodsza, czy starsza osoba? Jak skutecznie edukować? A może trzeba bardziej surowo karać np. za podpalenia, bo przecież jak wynika ze statystyk, około 40% pożarów lasów to konsekwencja umyślnych działań lub lekceważenia przepisów.
Tak jak wspomniałem na wstępie, to człowiek odpowiada za 99% pożarów w lasach. Aż około 40% pożarów jest skutkiem podpalenia. To paradoks, bo z jednej strony osoby postronne bardzo wspierają system wykrywania ognia w lesie, a z drugiej inni umyślnie wzniecają pożary. Kiedyś na podstawie analiz akt sądowych w sprawach o podpalenia starałem się określić profil społeczny podpalacza. Okazało się, że jest to z reguły mężczyzna, w wieku średnim, mieszkaniec wsi, o wykształceniu podstawowym. Myślę, że do dziś nie uległ on radykalniej zmianie. Powodem podpaleń były najczęściej zaburzenia psychiczne, zemsta, chęć wykazania się później w gaszeniu lasu. Problem z karaniem był generalnie zawsze. Wynika to z trudności wykrycia sprawcy i przedstawieniu mu dowodów. Często sprawy są umarzane ze względu na jego niepoczytalność czy niską szkodliwość czynu.
Moim zdaniem edukacja, szczególnie ukierunkowana na młode pokolenie, prowadzona profesjonalnie i długotrwale, może w końcu przynieść pożądane rezultaty. Służą temu różne projekty realizowane przez Lasy Państwowe, jak na przykład „Świadomi zagrożenia”. Ostatnio Instytut Badawczy Leśnictwa opracował projekt „Cztery żywioły”. Warto też wspomnieć wspólną wiosenną akcję leśników i strażaków „Ratujmy skowronki” oraz wiele innych cennych krajowych i regionalnych działań prewencyjnych. Wciąż jednak do tych przedsięwzięć nie przykładamy należytej wagi, mimo że powtarzamy często: „Lepiej zapobiegać, niż gasić”.
Wzrost zagrożenia pożarowego lasów dotyczy wielu krajów, także europejskich. Skutkuje zwiększoną mobilizacją służb ratowniczych, a szczególnie strażaków. Coraz częściej też nasi ratownicy działają poza granicami kraju, niosąc pomoc w walce z pożarami. Czy pana zdaniem należy zwiększać możliwości ratownicze jednostek strażackich właśnie pod kątem nowych wyzwań i skuteczności walki z żywiołem ognia, zarówno w kraju, jak i za granicą? Potrzeby w tym aspekcie będą niestety wzrastać, a nie maleć…
Skuteczność walki z pożarami lasu zależy przede wszystkim od umiejętności ratownika, na co ma wpływ szkolenie zawodowe i doskonalenie oraz wyposażenie w sprzęt i środki przydatne do prowadzenia działań w trudnych warunkach terenowych, jakie panują w lesie. Ogólnie rzecz biorąc, nie jest z tym źle, co potwierdza często wysoka skuteczność akcji ratowniczych i wielkość spalonych powierzchni. Gdy jednak spojrzymy z bliższej perspektywy, zobaczymy, że w programach szkolenia strażaków na różnych poziomach kształcenia brakuje zagadnienia specyfiki działań w lasach. Kiedyś była ona obecna w większym zakresie. Są oczywiście organizowane ćwiczenia, ale służą one lub powinny służyć nabywaniu umiejętności praktycznych i doświadczenia. Nie są natomiast w stanie wypełnić luki w szkoleniu.
Na przestrzeni ostatnich lat wyposażenie w sprzęt przystosowany do działania w terenie zdecydowanie się poprawiło. Anegdotycznie przypomnę pewną historię. Otóż uzasadnieniem zakupu drabin wysokościowych przez jedną z komend wojewódzkich była potrzeba prowadzenia akcji gaśniczych w lasach – drabiny miały służyć do obserwacji terenu pożaru…
Nie mam dokładnego rozeznania, ale wydaje się, że sprzętu specjalistycznego jeszcze nadal nam brakuje. Uwidocznił to także pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym w 2020 r., kiedy tradycyjny sprzęt pożarniczy okazał się mało przydatny w tamtejszych warunkach terenowych, a ostatnio także wspomniany pożar Połoniny Caryńskiej. Myślę, że było to jednym z powodów utworzenia modułu do gaszenia pożarów lasów, wyposażonego w sprzęt podręczny. Niewątpliwie cenne były też doświadczenia z akcji gaśniczych w Szwecji, Grecji i Francji.
Można powiedzieć, że sprzęt podręczny wraca do łask. Wcześniej cieszył się małą popularnością przede wszystkim ze względu na wysiłek fizyczny, którego wymaga jego użycie. Natomiast próby włączenia w zakres działań ratowniczych śmigłowców, które ze zrozumiałych względów nie są w pełnej dyspozycji PSP, trudno uznać za realizację oczekiwań związanych z możliwością ich niezawodnego zadysponowania w razie potrzeby.
Nr 7/2024
jest dziennikarzem i politologiem, pracującym przez wiele lat w prasie wojskowej, specjalizującym się w polityce międzynarodowej.