Było ich trzech
14 Czerwca 2023Rozwój przemysłu metalowego w Warszawie na początku XIX w. nierozerwalnie wiąże się z działalnością rzemieślników i fabrykantów obcego pochodzenia. Powszechnie znane są nazwiska m.in. Evansa, Norblina, Frageta, Mintera czy Henneberga, a ich wyroby do dzisiaj symbolizują jakość lub elegancję. Na początku drugiej połowy XIX w. do tej grupy dołączyło jeszcze jedno nazwisko - Troetzer, które stało się synonimem wysokiej klasy sprzętu pożarniczego [1].
W tym jednak przypadku nazwisko Troetzer nie odnosi się do jednej osoby, a trzech - braci Wilhelma, Jana i Adolfa. Jest to o tyle istotne, że krąży wiele przeinaczeń i błędnych przekazów o ich wspólnych interesach i powiązaniach rodzinnych, zwłaszcza dwóch ostatnich. Zacznijmy zatem od początku.
Sukcesy Wilhelma
Najstarszym z braci Troetzerów był Wilhelm (1814-1885), tak jak pozostali pochodził z Pilzna w Czechach. Tam uczył się m.in. kotlarstwa, które następnie zgłębiał w fabrykach niemieckich i francuskich - przeszedł w nich wszystkie szczeble zawodu (m.in. „rysownika aparatów”, czyli konstruktora, oraz zarządcy warsztatów). Po kilku latach praktyki wyjechał do Cesarstwa Rosyjskiego, gdzie w 1842 r. w guberni grodzieńskiej, w Słonimie założył własną fabrykę wyrobów miedzianych [2]. Warto zapamiętać tę datę, gdyż na początku XX w. zostanie ona uznana za rok założenia firmy Józefa Troetzera, syna i następcy Adolfa.
Dzięki zdobytemu wcześniej doświadczeniu założyciela fabryka rozwijała się pomyślnie, a jej wyroby znane były w kilku sąsiednich guberniach. W 1854 r. została przeniesiona do Warszawy i z większym rozmachem uruchomiona w 1855 r. w zabudowaniach dawnego zakładu produkującego miód pitny u zbiegu ulic Waliców i Krochmalnej (nr hip. 1116). W fabryce zatrudniającej 60 robotników znajdowało się 18 warsztatów, 13 maszyn pomocniczych rozmaitego przeznaczenia, osiem pieców kotlarskich i kowalskich, cztery piece do topienia mosiądzu (odlewy żeliwne zamawiane były w fabryce machin na Solcu), a także modelarnia, tokarnia czy polerownia. Energię zapewniała maszyna parowa o mocy 8 KM.
Do głównych wyrobów zakładu należały różnego rodzaju aparaty dla cukrowni, gorzelni i farbiarni. W 1856 r. wartość produkcji rocznej wyniosła 96 tys. rs (rubli srebrnych). By uświadomić sobie skalę wielkości produkcji, warto wiedzieć, że do ich wytworzenia zużyte zostało 35 t miedzi, blisko 11 t mosiądzu, ponad 28 t żelaza kutego i 8 t odlewów żeliwnych [3]. W 1857 r. na Wystawie Wyrobów Rękodzielnych i Płodów Rolniczych w Warszawie Fabryka Wyrobów Metalowych i Machin Wilhelma Troetzera została nagrodzona małym złotym medalem. Złoty medal za wyroby, w tym maszynę parową, przyznany został jej również na wystawie w Petersburgu w 1861 r.
Jan i Adolf wkraczają na scenę
Niestety nie wiadomo, co w tym czasie działo się z pozostałymi braćmi - Janem (1824-1874) i Adolfem (1827-1900). Wydaje się jednak możliwe, że od najmłodszych lat terminowali w fabryce starszego brata - razem z nim przyjechali do Warszawy i czekali na odpowiedni moment, by się usamodzielnić. Taka okazja nadarzyła się, gdy na sprzedaż wystawiono kotlarnię Daniela Hoecke (Hoeke), istniejącą od 1818 r. Mieściła się ona na ul. Elektoralnej (nr hip. 764), a po zmianie numeracji pod koniec lat 60. - na ul. Chłodnej 8 (nr hip. 764) [4].
Bracia założyli spółkę, która w 1859 r. rozpoczęła działalność pod nazwą Fabryka Wyrobów Kotlarskich i Metalowych Bracia Troetzer. Większościowym udziałowcem i kierującym fabryką był Jan. Specjalizował się w kotlarstwie, a w katalogu jednej z wystaw określony został jako „mechanik z wszechstronnem teorytycznem i praktycznem wykształceniem, znany z pomysłowości co do ulepszeń i zastosowań najnowszych systemów, a szczególniej sumiennej z matematyczną ścisłością fabrykacji” [5]. Ta opinia oraz równie pozytywne zdanie o jego wyrobach zapewniły mu wybór na funkcję starszego zgromadzenia cechu kotlarzy. Fabryka natomiast zajmowała się głównie wytwarzaniem różnych urządzeń dla gorzelni czy cukrowni. Na przykład w 1861 r. wykonała „aparat do gotowania cukru za pomocą próżni” [6]. Aparat ten, jak napisała jedna z gazet, „przynosi prawdziwy zaszczyt Braciom Traetzer, tak pod względem wykończenia onego, jakoteż i nadzwyczajnej staranności w obrobieniu wszelkich szczegółów (...) jest już szesnastym z kolei wyrobionym u Braci Traetzer, i zamówiony został do Cesarstwa (...)” [6]. W kolejnych latach fabryka rozwijała się pomyślnie i w 1866 r. zatrudniała 18 robotników [7].
Udział Adolfa w spółce ograniczał się zapewne tylko do pomocy bratu, gdyż jego specjalnością była mechanika. Jednocześnie korzystał z pomieszczeń i urządzeń fabrycznych, w których zajmował się konstrukcją pomp i sikawek. Sam zresztą o tym napisał w liście do gazety w odpowiedzi na zaczepne zarzuty jednego z konkurentów: „(...) badając od dawna konstrukcje różnego rodzaju pomp i sikawek, zdołałem już w r. 1859 osiągnąć pierwszy skutek moich usiłowań pod względem ulepszenia ich działalności. Podług systemu mojego pomysłu, urządziłem w tymże roku 2 pompy (...). Ten sam system zastosowałem w r. 1862 w konstrukcji sikawki, z którą w sierpniu r. z. odbyłem próbę w gmachu Komisji Rząd. Spraw Wewn., i która zaraz nabytą została do fabryki cukru w Konstancji. Podobne ulepszenia wprowadziłem w sikawce, obstalowanej w r. z. dla miasta Piotrkowa” [8].
W 1863 r., próbując rozwinąć działalność, Adolf przystąpił do drugiej spółki - z inż. Józefem Spornym, właścicielem zakładu robót hydraulicznych na ul. Tamka (nr hip. 2843). Od tej pory firma nosiła dość długą nazwę: Zakład Robót Hydraulicznych i Fabryka Pomp, Sikawek, Narzędzi i Aparatów Świdrowych pod Firmą Józef Sporny inżynier i Spółka. Oferowała usługi z zakresu budowy pomp i studni, „robót świdrowych”, instalowania wodotrysków i rozprowadzania wody, ale ogłosiła również, że „buduje sikawki od największego do najmniejszego gatunku, to jest potrzebujących siły ludzi 14 do tłoczenia, aż do małych ręcznych do skrapiania ogrodów i ulic, na jednego człowieka, a wyrzucających 12 garncy wody na minutę do wysokości 50 stóp. Zakład chcąc przez taniość ułatwić nabycie sikawek dla kupujących, starał się przez użycie na swem miejscu mniej drogiego materjału (co wcale nie przeszkadza ich dobroci i trwałości) zniżyć ceny swoich sikawek do gaszenia pożarów. Wyrabia je począwszy od 150 aż do 500 rubli, mniejsze zaś aż do ceny rubli 40. Konstrukcja wszystkich sikawek jest tak uproszczona, że każdy i wszędzie może je reperować, przez co posiadacze sikawek są pewni użycia ich w każdym czasie (...)” [9].
Pod koniec lipca 1865 r. na dziedzińcu Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych i Duchownych w obecności jej dyrektora odbyła się publiczna próba jednej z takich sikawek. Jedna z gazet tak opisała to wydarzenie: „Rezultat dla nowo przedstawionej sikawki wypadł pomyślnie, która wypuszczając wodę otworem blizko 1/4 cala grubym, przenosiła przez 2-piętrowy gmach Komisji. Sikawka ta wyrobiona w fabryce Adolfa Trotzer et Com. przy ulicy Tamka ma kosztować rs. 500 i poruszana jest siłą 10 do 12tu ludzi. Całą beczkę pożarną jakiej używają w naszej straży ogniowej, spotrzebowywa w ciągu niespełna jednej minuty” [10].
Działalność związana z budową sikawek (m.in. obróbka elementów, montaż, próby) odbywała się zapewne w dwóch firmach - Bracia Troetzer i Sporny i Ska. Wiązało się to z uciążliwościami, zwłaszcza że miejsca te były znacznie od siebie oddalone. Dodatkowo konieczne było zamawianie odlewów do sikawek. Zapewne z tego względu pod koniec 1865 r. Adolf sprzedał swój udział w firmie J. Spornego i powrócił do interesów z bratem. Poinformował o tym we wspomnianym już liście do gazety z 8 marca 1866 r., w którym wspomniał: „sikawki mojej konstrukcji wyrabiam obecnie w fabryce pod firmą bracia Troetzer przy ulicy Elektoralnej, gdzie wszelkie tego rodzaju obstalunki przyjmuję” [8].
Wilhelm rezygnuje, Adolf wybiera swoją drogę
Tymczasem duże zmiany nastąpiły w funkcjonowaniu fabryki najstarszego brata Wilhelma. W 1862 r. do firmy zostali przyjęci wspólnicy - bracia Kazimierz i Aleksander Scholtze. Spowodowało to nie tylko zmianę nazwy na Fabryka Wyrobów Miedzianych, Metalowych i Maszyn W. Troetzer i Scholtze, dawniej Wilhelm Troetzer, ale przede wszystkim rozwinięcie działu maszyn, w którym wytwarzane były m.in. maszyny parowe, prasy i pompy hydrauliczne, transmisje itp. [11]. W 1865 r. Wilhelm odsprzedał swoje udziały w firmie i odtąd w nazwie widnieli tylko braci Scholtze [12]. W 1866 r. Wilhelm Troetzer starał się o wydanie jemu i rodzinie „pasportu emigracyjnego do miasta Pilsen w Czechach w Cesarstwo Austryjackie” [13]. Najprawdopodobniej wyjazd nie doszedł do skutku - wiadomo, że przebywał wówczas w Warszawie i w 1872 r. został właścicielem fabryki z walcownią przerabiającej złom [14]. W 1879 r. jednak i ona została sprzedana, a Wilhelm utrzymywał się z własnych funduszy.
W dalszym ciągu natomiast pomyślnie rozwijała się fabryka Jana Troetzera, którego na Wystawie Przemysłowej w Petersburgu w 1870 r. za wystawione „wielkie wakuum miedziane czyli aparat do gotowania syropu cukrowego” nagrodzono złotym medalem [15]. Można zauważyć, że jako współwłaściciel fabryki nie został wymieniony Adolf. Wyjaśnia to notatka prasowa z lutego 1870 r., w której pojawia się informacja: „Istniejąca w Warszawie fabryka machin i narzędzi rolniczych pod N. 926c przy ulicy Chłodnej, pod firmą A. Duschik, nabytą została w tych dniach na własność przez p. Adolfa Troetzera. Nowonabywca znany jest u nas jako fabrykant i przemysłowiec, albowiem należał przez lat wiele do współki dotąd ciągle istniejącej i zasłużonej fabryki pod firmą braci Troetzer, z której to współki dopiero w r. z. wystąpił (...)” [16]. Przejęty zakład zajmował teren o wymiarach ok. 97 x 29 m, a wśród zabudowań znalazła się parterowa kamienica, murowana oficyna, w której mieściła się „fabryka machin składająca się z warsztatów stolarskich, tokarskich i kowalskich oraz innych narzędzi i rekwizytów”, stajnia, komórki i kierat, który stanowił napęd fabryki [17]. Adolf Troetzer jako właściciel fabryki mógł dokładnie rozplanować wszystkie operacje związane z budową sikawek i sprawować nad nimi nadzór. Umożliwiło mu to także podjęcie innych prac, które nie były tak absorbujące dla właściciela, a przynosiły dochód, jak np. budowa studni artezyjskich. Na przełomie lat 1870-1871 fabryka wykonała dziewięć takich urządzeń na stacjach Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej oraz jedną w browarze Kijoka [18].
Tryumfy na wystawach i śmierć Jana
Jan i Adolf, mając własne przedsiębiorstwa, w sposób nieskrępowany doskonalili się w wybranych dziedzinach, a efekty tego można było oglądać na wystawach. I właśnie taka okazja nadarzyła się w 1873 r. na Wystawie Powszechnej w Wiedniu, podczas której obaj zaprezentowali swoje wyroby. Z wykazu wystawców można dowiedzieć się, że Jan Troetzer, właściciel fabryki wyrobów miedzianych i metalowych, pokazał „aparat do cukrowni (vacuum) w cenie 4 500 rs. ze wszystkiemi do tego przyrządami” [19]. W tamtym czasie w fabryce zatrudnionych było 98 osób, napędzała ją maszyna parowa o mocy 8 KM, a wartość rocznej produkcji wynosiła 150 tys. rs. Natomiast Adolf Troetzer, właściciel fabryki maszyn, sikawek, pomp i studni artezyjskich, zaprezentował „sikawkę pożarną na 4-ch kołach z dwoma otworami, w cenie 850 rs. Wyrób ten nader praktycznie zastosowany do potrzeby, a przytem odznaczający się lekkością, zwrócił na siebie uwagę znawców” [19]. W jego fabryce, czynnej dopiero od 3 lat, napędzanej maszyną o mocy 10 KM zatrudnionych było 45 osób, a roczna produkcja wynosiła 30 tys. rs. Na wystawie wiedeńskiej, w przeciwieństwie do wcześniejszych wystaw, nie przyznawano złotych i srebrnych medali, Jan został nagrodzony medalem zasługi, a Adolf dyplomem uznania.
W 1874 r. nadarzyła się kolejna okazja do zaprezentowania wyrobów obu braci na Wystawie Rolniczo-Gospodarczej w Warszawie. Fabryka Jana pokazała „aparata gorzelane destylacyjne”, a fabryka Adolfa „sikawek pożarnych ośm, pompy podnoszące przenośne, stałe, maneże, prassa do cegły” - obaj zostali nagrodzeni wielkimi medalami srebrnymi [20]. Niestety Jan Troetzer nie mógł odebrać nagrody, ponieważ w tym czasie przebywał na leczeniu w Wiesbaden - tam też zmarł w wieku 50 lat, po długiej i ciężkiej chorobie [21]. Pozostała po nim fabryka i inne nieruchomości - stały się one przedmiotem postępowania spadkowego wszczętego przez jego żonę i troje nieletnich dzieci. Opiekunem sierot został ustanowiony Wilhelm Troetzer. Fabrykę wystawiono na licytację za kwotę ponad 53 tys. rs i pod koniec 1875 r. kupiła ją spółką Bormann & Szwede. Jeszcze przez długi czas w swoich ogłoszeniach prasowych używała nazwiska poprzedniego właściciela (Bormann & Szwede, dawniej Jan Troetzer), co świadczyło o wysokiej renomie jego fabryki.
Sikawki i nie tylko
Od tej pory Adolf Troetzer samotnie działał na polu przemysłowym, a wyroby jego fabryki niezmiennie cieszyły się uznaniem i to nie tylko na wystawach. Rzadko się zdarzało, by wystawiane przedmioty wracały do zakładu. Przykładem może być wspomniana wystawa w 1874 r. - sikawki „natychmiast rozkupione zostały, oprócz jednej oszacowanej na rs. 1000. Za rs. 800 kupiono sikawkę do Łowicza, za rs. 560 do Ciechanowa, za 750 rs. kupił p. Mejzner, i kilka po rs. 500 nabyli właściciele ziemscy i stacyje dróg żelaznych” [22]. W tym samym czasie fabryka zaczęła także „dla tworzących się straży ochotniczych na prowincyi” wyrabiać na próbę kaski pokryte blachą mosiężną w cenie 3 rs.
Warto zastanowić się, skąd fabryka brała odlewy do swoich urządzeń - nie ma o tym żadnej informacji. Drobne odlewy mosiężne, takie jak elementy złączne do „kiszek” i prądownic, wykonywane były prawdopodobnie we własnej niewielkiej odlewni mosiądzu, podobnej do tej, która działała w dawnej fabryce Jana Troetzera („gisernia murowana parterowa o dwóch piecach do topienia metali” [23]). Trudniej było natomiast z odlewami żeliwnymi, które zapewne jak dawniej musiały być sprowadzane. Dopiero w 1880 r. w fabryce przeprowadzono większe inwestycje, w tym uruchomiono odlewnię żelaza. Wtedy po raz pierwszy informacja o tym pojawiła się w nowej nazwie: Fabryka Maszyn, Instrumentów Pożarnych, Pomp i Odlewnia Adolfa Troetzer [24]. Jednak już w następnym roku zakład występował pod kolejną nazwą: Fabryka Maszyn i Narzędzi Ogniowych, Studzien Artezyjskich, Odlewnia Żelaza i Metali Troetzera i Emmla lub Fabryka Maszyn, Instrumentów Pożarnych, Pomp i Odlewnia Troetzer & Emmel [25]. Niestety nie wiadomo, kim była tajemnicza osoba, która wspólnikiem pozostawała tylko przez rok. Pewną wskazówką jest informacja, że córka Adolfa - Waleria nosiła nazwisko Emmel po mężu, jednym z synów znanego warszawskiego fabrykanta powozów Wilhelma Emmela. Być może właśnie teść córki został wspólnikiem Adolfa, jednak ze względu na podeszły wiek i stan zdrowia musiał zrezygnować z tej funkcji.
Przedsiębiorstwo Troetzera brało udział w kolejnych wystawach, w tym wielu zagranicznych (Filadelfia, Paryż, Moskwa, Antwerpia). Zmieniało się także zatrudnienie i wartość rocznej produkcji: 50 osób i 45 tys. rs w 1878 r., 80 osób i 80 tys. rs w 1881 r., 60 osób i ok. 100 tys. rs w 1885 r. W tym samym roku fabryka otrzymała złoty medal na Wystawie Rolniczo-Przemysłowej w Warszawie. Jednak radość Adolfa Troetzera z tego wydarzenia przyćmiły osobiste tragedie - śmierć córki Walerii (w wieku 23 lat) oraz najstarszego brata Wilhelma [26].
Techniczna kreatywność
Prowadząc działalność produkcyjną i handlową, Adolf czynny był również jako konstruktor. Rozwiązania, które wprowadzał w swoich sikawkach, upraszczały ich budowę i umożliwiały szybkie rozebranie ich mechanizmu, np. w celu oczyszczenia go lub wymiany części. Istotne było także wyeliminowanie z konstrukcji elementów skórzanych, które często gniły lub w przypadku dłuższego nieużywania sikawki zasychały. Dlatego np. wcześniejsze tłoki zastąpione zostały tłokami metalowymi z uszczelkami z bawełny lub konopi. Wszystkie te ulepszenia powodowały, że w razie drobnej awarii użytkownik mógł dokonać naprawy sam, bez wysyłania sikawki do odległej fabryki.
W latach 80. Adolf Troetzer rozwijał także konstrukcję sikawki ze zbiornikiem na wodę, która przyjechawszy do pożaru, mogła od razu przystąpić do działania. Na rozwiązanie to, uzupełnione mechanizmem, dzięki któremu po opróżnieniu zbiornika możliwe było ponowne jego napełnienie przez zassanie wody, w 1888 r. uzyskał niemiecki patent. Sikawka ta prezentowana była na Wystawie Powszechnej w Paryżu w 1889 r. i mimo nieuzyskania deklarowanych parametrów nagrodzona została srebrnym medalem.
Potęga firmy Adolfa
Na początku czerwca 1893 r. w fabryce obchodzono jubileusz 50-lecia pracy przemysłowo-technicznej Adolfa Troetzera [27]. Potwierdza to przyjęte na wstępie założenie, że bracia Jan i Adolf działali w fabryce Wilhelma już od chwili jej założenia w 1842 r. - tam od najmłodszych lat doskonalili swoje umiejętności w rzemiośle metalowym. Podczas tej rzadko spotykanej u innych fabrykantów uroczystości z obiadem i zabawą wzięło ok. 150 pracowników z rodzinami. Z tej okazji jedna z gazet podkreśliła, że wyroby jubilata są „w posiadaniu wszystkich straży ogniowych w Królestwie i bardzo wielu w Cesarstwie. Wyroby te odznaczają się trwałością i postępowością i jubilat otrzymał za nie na różnych wystawach w kraju i zagranicą 23 medali, z tych ostatni wielki złoty w Petersburgu” [27].
W tym okresie fabryka w znacznym stopniu powiększyła asortyment oferowanych urządzeń, a posesja na ul. Chłodnej nie była zbyt obszerna. Z tego powodu ok. 1895 r. odlewnia żelaza i metali została przeniesiona na posesję przy ul. Przyokopowej 12 (nr hip. 3107b). Jednak przedsięwzięciem tym i zapewne całą fabryką w ostatnich latach XIX w. nie kierował już Adolf Troetzer, a jego syn Józef. Nie pozwalał na to podeszły wiek oraz zły stan zdrowia Adolfa - 5 stycznia 1900 r. w wieku 73 lat zakończył pracowite życie [28].
Był to nowy rozdział w dziejach firmy funkcjonującej już pod nową nazwą: Fabryka Maszyn i Odlewnia Żelaza Troetzer i Ska, a później Fabryka Maszyn, Odlewnia i Kotlarnia Józef Troetzer. Ale to już inna historia.
Przypisy
[1] To najczęściej spotykana forma tego nazwiska. W tamtym czasie zniekształcanie nazwisk obcego pochodzenia było częste, dlatego można spotkać także inne wersje, takie jak Trötzer (prawdopodobnie pierwotne), Trotzer, Trotcer, Traetzer, Tretzer, Tratzer, a nawet Trecer (!).
[2] „Gazeta Warszawska” 1858, nr 330, s. 1.
[3] Opis Wystawy Wyrobów Rękodzielniczych i Płodów Rolniczych odbytej w Warszawie w 1857 r., Warszawa 1860, s. 232-233.
[4] W latach 60. XIX w. prowadzona była reforma numeracji ulic warszawskich. W jej wyniku każda nieruchomość obok dotychczasowego numeru hipotecznego otrzymała numer policyjny, co czasem skutkowało przyporządkowaniem do sąsiedniej ulicy, jak to miało miejsce w tym przypadku.
[5] Udział przemysłowców, fabrykantów i rękodzielników Królestwa w wszechrosyjskiej przemysłowej wystawie w St.-Petersburgu w roku 1870, „Dziennik Warszawski” 1870, nr 133.
[6] „Kurier Warszawski” 1861, nr 152, s. 768.
[7] Gospodarstwo i przemysł, „Dziennik Lwowski” 1867, nr 129, s. 4.
[8] „Kurier Codzienny” 1866, nr 56, s. 2-3.
[9] Józefa Unger, Kalendarz Warszawski Popularno-Naukowy na rok 1866, s. nlb.
[10] „Kurier Codzienny” 1865, nr 36, s. 5.
[11] „Gazeta Polska” 1863, nr 1.
[12] „Kurier Codzienny” 1866, nr 8.
[13] „Warszawska Gazeta Policyjna” 1866, nr 157, s. 3.
[14] „Kurier Codzienny” 1873, nr 265, s. 1-2.
[15] „Kurier Codzienny” 1870, nr 155.
[16] „Kurier Codzienny” 1870, nr 48.
[17] „Gazeta Rządowa Królestwa Polskiego” 1851, nr 139, s. 1052.
[18] Studnie artezyjskie, „Dziennik Warszawski” 45/1871, s. 378
[19] Przemysł Królestwa Polskiego na wystawie w Wiedniu 1873 r., „Gazeta Przemysłowo-Rzemieślnicza” 1873, nr 44, s. 349.
[20] Lista wystawców nagrodzonych na Wystawie Przemysłowo-Rolniczej w Warszawie, „Gazeta Przemysłowo-Rzemieślnicza” 1874, nr 40, s. 314.
[21] „Kurier Warszawski” 1874, nr 198, s. 3.
[22] „Gazeta Kielecka” 1874, nr 49, s. 1.
[23] „Dziennik Warszawski” 1875, nr 157, s. 678.
[24] „Kurier Codzienny” 1880, nr 123, s. 4.
[25] „Kurier Poranny” 1881, nr 200, s. 7.
[26] „Kurier Warszawski” 1885, nr 69a, s. 3.
[27] 50-letni jubileusz pracy, „Kurier Poranny” 1893, nr 167, s. 3-4.
[28] „Kurier Warszawski” 1900, nr 6, s. 8.
Marek Skowron jest z zawodu odlewnikiem, interesuje się historią techniki, szczególnie dziejami polskiego odlewnictwa, jest autorem publikacji z tego zakresu.