Ambulans w każdej gminie
17 Października 2022Krajowy system ratowniczy, ochrona ludności, upowszechnienie ambulansów w straży, rozwój ratownictwa medycznego - na chwilę przed ziszczeniem się tych ambitnych pomysłów rozmawiamy z komendantem głównym PSP gen. brygadierem Andrzejem Bartkowiakiem i jego zastępcą nadbryg. Adamem Koniecznym - odpowiedzialnym za wdrożenie zmian.
Ten numer poświęcamy w dużej mierze tematyce ratownictwa medycznego. Przypominamy historię i stan obecny tej specjalizacji. Pozostaje trzeci element układanki - przyszłość. Jak wiemy, szykują się zmiany. Czy wizyty panów komendantów w Stanach Zjednoczonych i w Rumunii miały z nimi związek?
Andrzej Bartkowiak: Owszem, ale nie tylko z ratownictwem medycznym. Choć przede wszystkim z nim, bo to specjalizacja, którą chcemy mocno wspierać w PSP i ją rozwijać. Ostatnie trzy lata pokazały dobitnie, że PSP i OSP stały się bardzo ważnym elementem bezpieczeństwa państwa, a też wielkim wsparciem dla systemu opieki zdrowotnej. Mówimy tu o ratownikach medycznych pracujących przy pandemii, pomagających Ukraińcom po wybuchu wojny. Krótko mówiąc, nie mamy innego wyjścia. Ratownictwo medyczne w naszej służbie będzie bardzo istotnym elementem, porównywalnym do innych dziedzin, a kto wie, czy nie ważniejszym.
Adam Konieczny: Wiemy, że rozwiązania wprowadzone w tych krajach nawiązują do naszych planów w zakresie wzmocnienia ratownictwa medycznego. Poza tym jest jeszcze drugi aspekt, a mianowicie ochrona ludności. Jesteśmy w przeddzień zmian systemowych, zapoznanie się z innymi rozwiązaniami - sprawdzonymi, zaawansowanymi jest bardzo cenne. Wiele nam dała rozmowa chociażby z Raedem Arafatem - sekretarzem stanu w rumuńskim ministerstwie spraw wewnętrznych, nadzorującym straż pożarną, z wykształcenia lekarzem, który projektował dobrze funkcjonujący system w Rumunii.
Zatrzymajmy się przy wizycie w Chicago. Kilka spotkań w różnych instytucjach z różnymi osobami. Dobra okazja, by zapoznać się z systemem organizacji bezpieczeństwa w kraju dużym, zamożnym i obciążonym różnymi zagrożeniami. Co zrobiło na panach największe wrażenie, co zaskoczyło, a może jest coś, co warto wdrożyć i u nas?
AK: Mnie zaimponował poziom integracji, powszechności systemu, a także jego zaawansowania na poziomie zarządzania informacją, dysponowania służb. Byłem też pod wrażeniem współdziałania służb zawodowych i formacji wolontariackich, czyli tamtejszych odpowiedników PSP i OSP w zakresie ewidencjonowania dostępności ratowników.
AB: Wizyta była bardzo owocna i intensywna. Stany Zjednoczone są państwem federalnym, więc mają w kraju kilka różnych rozwiązań. Zobaczyliśmy sprawnie działający system w skali mikro, czyli na poziomie miasta. Tam ambulanse w przeważającej liczbie funkcjonują w strażach pożarnych, tylko niewielka część należy do sektora prywatnego. Zobaczyliśmy, jak się szkolą ich ratownicy medyczni, jak wyglądają relacje szpital - ambulans ze straży pożarnej, jak funkcjonuje zarządzanie kryzysowe na poziomie miasta i stanu Illinois. To wydaje się dobrze przemyślane i poukładane. Nie są to jednak rozwiązania do przeniesienia jeden do jednego. Choćby dlatego, że mamy inny ustrój - USA to państwo federalne, my jesteśmy republiką, z zintegrowanym, scentralizowanym systemem ratownictwa, jednolitym w całym kraju. Nie zamierzamy przede wszystkim przejmować zadań Państwowego Ratownictwa Medycznego. Bliższe jest nam rozwiązanie funkcjonujące w Rumunii - łączące dwa systemy ratownictwa medycznego: państwowego i strażackiego.
Jakie są zatem wnioski z wizyty w Rumunii?
AB: Ciekawe rozwiązanie stanowią ich centra obsługujące numer 112. Trochę w stylu amerykańskim, ale działają centralnie, nie regionalnie. Ich obsadę tworzą lekarze, ratownicy medyczni, strażacy, policjanci. I to oni podejmują decyzję, jaki ambulans jedzie do zgłoszenia - czy wystarczy strażacki, czy musi być systemowy. Jeśli jadą ratownicy, mają możliwość skonsultowania się z lekarzem z centrum. Miejmy świadomość, że ani w systemie amerykańskim, ani w rumuńskim nie ma tak wykwalifikowanych ratowników medycznych, jak u nas - ponad dwa tysiące naszych strażaków ukończyło trzyletnie studia czy dwuletnie studium podyplomowe. We wspomnianych krajach szkolenie medyków zajmuje do pół roku. Mamy więc duży potencjał intelektualny, szkoleniowy i tylko musimy go odpowiednio wykorzystać.
AK: Wizyta w Rumunii to potwierdzenie naszych kierunków zmian. Ten kraj borykał się z problemami podobnymi do tych, jakie my mamy dzisiaj w zakresie ratownictwa medycznego. Jednak wprowadzenie wiele lat temu reformy pozwoliło osiągnąć poziom, do jakiego dążymy, ale oczywiście w ramach obecnej struktury i wykonywanych zadań. Rumunia na przykład funkcjonuje z rozwiniętym ratownictwem medycznym w straży pożarnej, współdziałającym z odpowiednikiem PRM. W bukaresztańskich jednostkach ratowniczo-gaśniczych w dyspozycji pozostaje 50 ambulansów. W strukturach tamtejszej straży pożarnej jest nasz odpowiednik SAR i LPR. Wydatki na działalność rumuńskiej straży pożarnej stanowią 0,67 PKB. Wszystko funkcjonuje perfekcyjnie. Myślę, że system ten jest podobny do poznanego w USA. Pełne zrozumienie potrzeb, współdziałanie ministra nadzorującego straż pożarną z ministrem do spraw zdrowia. Owszem, pojawiają się podobne do naszych problemy we współpracy, ale powoli się zacierają. Dobrze oceniamy również to, co mamy - KSRG jest sprawdzonym i sprawnym systemem, a naszym celem było węższe spojrzenie w kontekście ambulansów w jednostkach ochrony przeciwpożarowej, ich wyposażenia i kwalifikacji ratowników.
Niebawem nasi strażacy wyjadą do Stanów Zjednoczonych, by przyjrzeć się bliżej, jak pracują ich koledzy za oceanem. Jak to będzie wyglądało organizacyjnie? Ile osób pojedzie, ile potrwa ich pobyt i jak wiedza, którą zdobędą, zostanie przekazana tutaj, w kraju?
AK: Te praktyki są wynikiem naszej wizyty w USA. Polscy ratownicy medyczni jako obserwatorzy będą stanowili obsadę ambulansów w Chicago. Praktyki potrwają przez pięć dni, od poniedziałku do piątku. Dodatkowo nasi ratownicy zostaną zapoznani z procesem kształcenia w zakresie ratownictwa medycznego w Akademii Pożarniczej w Chicago.
AB: Pierwsza grupa pojedzie w połowie października. Ta kilkuosobowa ekipa została wybrana przez Biuro Planowania Operacyjnego KG PSP. Zostali wyznaczeni ludzie z dużym doświadczeniem w ratownictwie medycznym - tym zdobytym w straży pożarnej i poza nią. Planowane są kolejne wyjazdy, również do Rumunii. Ważne, by zobaczyć, jak ten system działa od środka, jakie ma problemy. Temu właśnie służą te wizyty - by wypracować jak najlepsze scenariusze dla nas.
Scenariusze, dla których podstawę stworzy między innymi ustawa o ochronie ludności oraz o stanie klęski żywiołowej. Ukazał się jej projekt, mówi się, że niebawem zostanie wdrożona. Co ustawa zmieni w ratownictwie medycznym w PSP?
AK: W ustawie chcemy doprecyzować funkcjonowanie ratownictwa medycznego w KSRG - przyszłym krajowym systemie ratowniczym. Wprowadzić je na wyższy poziom, wzorem innych dziedzin przez nas realizowanych, wreszcie rozszerzyć nasze możliwości działania w terenie, na miejscu działań. We współpracy z PRM jest wiele obszarów, które należy doprecyzować, przecież ratownictwo w definicji KSRG funkcjonuje od 1997 r. Chodzi nam o dobro poszkodowanych, wykorzystanie ogromnego potencjału osobowego i unikalnego rozmieszczenia jednostek ochrony przeciwpożarowej, które z ograniczeniami sprzętowymi nie mogą skutecznie pomóc w ekstremalnych przypadkach. Inną kwestią jest globalna sytuacja polityczna, również ta związana z pandemią, i inne nowe zagrożenia, które wymuszają wprowadzenie nowych rozwiązań dotyczących zadań obrony cywilnej, a więc funkcjonowania w czasie stanów nadzwyczajnych. Wszystkie scenariusze planistyczne, te wcześniejsze również, bardzo obciążą cały obszar ratownictwa, szczególnie ratownictwo medyczne. Jak zatem się do tego przygotować? To właściwy kierunek.
AB: Wiem, że to gorący temat, pojawiają się komentarze, że strażacy zostaną obarczeni dodatkowym zajęciem. Tak naprawdę nikt nam niczego nie dokłada. Ratownictwem medycznym zajmujemy się od lat, lawinowo rośnie liczba izolowanych zdarzeń medycznych. Jeździłem do akcji 20 lat, wiem, jak wielkim obciążeniem jest dla strażaka poszkodowany, który wymaga nagłej pomocy, a my musimy czekać na karetkę, bo akurat wszystkie są zajęte. Przecież nie zawieziemy go do szpitala samochodem gaśniczym, do tego potrzebny jest odpowiedni pojazd. Gdybyśmy mieli ambulans, moglibyśmy ustabilizowanego poszkodowanego przewieźć na szpitalny oddział ratunkowy, gdzie zostanie mu udzielona fachowa pomoc. Czas jest przecież na wagę złota. Tu wcale nie chodzi o to, żeby dokładać komuś roboty czy komuś coś zabierać, lecz o to, by strażacy mieli narzędzia do wykonywania zadań, które już realizują, by mogli to czynić skuteczniej i z korzyścią dla obywateli.
Ambulans w każdej gminie - nośne hasło ostatnich miesięcy. Co się pod nim kryje?
AK: To nic innego, jak wykorzystanie potencjału ratowniczego KSRG. Nie ma dzisiaj gminy bez jednostki OSP w KSRG. Do tego przynajmniej jeden ambulans w każdej komendzie powiatowej (miejskiej) PSP i mamy równomiernie rozłożone siły i środki w tej dziedzinie. Każdy przedstawiciel władz samorządowych, każdy mieszkaniec z pewnością będzie czuł się bezpieczniej, wiedząc, że ambulans jest w gminie i obsłuży go ratownik tak szanowanej w społeczeństwie formacji.
AB: Ambulanse w straży pożarnej nie są nowatorskim rozwiązaniem, funkcjonuje ono w wielu krajach na świecie, w Europie jest dość powszechne. Dobijamy więc do pewnych standardów. Mamy potencjał ludzki, ale brakuje nam przepisów i sprzętu. Właśnie to zmieniamy.
To również bardzo ambitne zadanie, bo przecież rozmawiamy o trzech tysiącach ambulansów.
AB: Dlatego projekt jest zaplanowany na dekadę. Zaczynamy od 2023 r., a skończymy w 2032 r. Mamy nadzieję, ze uda się go wdrożyć wcześniej. Priorytetem są jednostki Państwowej Straży Pożarnej, sukcesywnie będziemy dołączali jednostki ochotniczych straży pożarnych. Niektóre z nich już mają ambulanse i takie rozwiązanie dobrze się sprawdza. To nas tylko utwierdza w przekonaniu, że obieramy słuszny kierunek.
AK: To też duża inwestycja pod wzglądem finansowym. Mamy na nią zagwarantowane środki w ocenie skutków regulacji do ustawy. Zostały one zatwierdzone przez Komitet Stały Rady Ministrów. Koszty są ogromne, ale mówimy o ogromnym kroku w rozwoju ratownictwa i inwestycji w nasze bezpieczeństwo.
Kto będzie stanowił obsadę ambulansów i jakie te osoby będą miały kwalifikacje i uprawnienia?
AK: Obsadę powinni stanowić ratownicy medyczni oraz ratownicy, których planujemy szkolić w placówkach służby zdrowia MSWiA. Musimy być w tej kwestii elastyczni, jednak uruchomienie interwencyjne ambulansu to nie mniej niż trzy osoby.
AB: Chcemy, by jak najwięcej było ratowników medycznych - po studiach, czyli o najwyższych kwalifikacjach i ale też takich, którzy zdobędą pośrednie kwalifikacje - między ratownikiem kpp a ratownikiem medycznym. Głównie oni będą stanowili obsadę ambulansów.
W dyskusji nad zmianami pojawił się termin kwalifikowana pierwsza pomoc II stopnia. Czy to będą te uprawnienia pośrednie?
AK: To termin roboczy. Nie chcemy zmian w obecnych przepisach, nie chcemy też kolejnej kwalifikacji. Jednak trzeba coś zrobić, aby obsada ambulansu miała umiejętności do wykonywania swoich działań. Podążamy w kierunku nadawania uprawnień MSWiA obsadom tych pojazdów do poziomu wsparcia ratowników medycznych, a także współdziałania w SOR-ach.
AB: Koncepcja jest taka, aby te kwalifikacje zdobyli wszyscy kadeci, aspiranci i podchorążowie. Ten model edukacji będziemy się starali tak wkomponować w program szkolenia, aby nie wydłużać cyklu szkoleniowego.
A jak będzie wyposażony sam ambulans?
AB: Na pewno nie tak, jak normalna karetka w PRM, bo nie ma takiej potrzeby. Raczej znajdą się w nim podstawowe rzeczy, potrzebne do ustabilizowania poszkodowanego do momentu jak najszybszego przekazania go do szpitalnego oddziału ratunkowego. Pracujemy nad tym, za wcześnie, by mówić o szczegółach.
AK: Wizyty za granicą mają nam pomóc w ustaleniu poziomu wyposażenia. Korzystamy z doświadczeń naszych ratowników medycznych i podpatrujemy kolegów z innych krajów. Dlatego ratownicy medyczni towarzyszyli nam podczas wizyty w Rumunii.
Czy do ambulansów potrzeba dodatkowych ratowników? Czy ma to być zadanie realizowane w ramach obecnych stanów osobowych?
AB: Dzięki ustawie modernizacyjnej przez najbliższe trzy lata trafi do nas 200 nowych etatów. To pozwoli osiągnąć długo oczekiwany poziom ośmiu ratowników na zmianie. Nie zapominajmy, że mamy partnerów w OSP - przyjeżdżają do każdej akcji i pomagają nam. Zatem jesteśmy w stanie zabezpieczyć ratowników medycznych w ramach docelowych stanów osobowych. To nie są dodatkowe zadania, my już je wykonujemy. Dajemy po prostu strażakom lepszy sprzęt i wyszkolenie oraz ochronę prawną, by czuli się pewnie i bezpiecznie w tym, co robią.
AK: Musimy bazować na etatach przyznanych w ustawie modernizacyjnej. Ale, tak jak wcześniej powiedziałem, system trzeba uelastycznić w zakresie obsad i sprzętu dysponowanego w jednym czasie do działań.
Czy powstaną odrębne stanowiska dla ratowników medycznych w sieci stanowisk w PSP, skoro ratownictwo medyczne silniej zakorzeni się w naszej formacji?
AB: Nie dążymy do wyodrębnienia osobnego stanowiska, a raczej do tego, aby strażacy mieli ugruntowane kompetencje w różnych dziedzinach ratownictwa i mogli pełnić służbę wymiennie - czy to w ambulansie, czy przy pożarze.
AK: Nie ma takiej potrzeby. Musimy dążyć do tego, żeby wzrosła liczba ratowników medycznych w PSP i OSP, a wszyscy z poziomem wyszkolenia w zakresie kpp w ramach doskonalenia zawodowego mogli stanowić obsadę ambulansu. Nie przewidujemy rewolucji w kwalifikacjach. Zamierzamy jedynie zwiększyć poziom wiedzy i doświadczeń praktycznych, dając pewność poruszania się w tej dziedzinie ratownictwa.
Każdy strażak musi być przeszkolony w kwalifikowanej pierwszej pomocy, ale mamy spore grono strażaków, którzy są jednocześnie ratownikami medycznymi. Czy przewidziane jest szersze wykorzystanie ich kwalifikacji zawodowych i uprawnień w działaniach PSP?
AK: Tak, oczywiście. Chcemy nawet, żeby czas w ambulansie zaliczany był do obowiązkowych godzin, jakie dzisiaj ratownicy spędzają w zespołach PRM. Potrzebujemy ratowników medycznych, ponieważ w porównaniu do poprzednich lat nastąpił skok w liczbie interwencji ratownictwa medycznego do niespotykanego wcześniej poziomu.
A co z lekarzami? Jakie będzie ich miejsce?
AB: Jak zawsze istotne. Byli i będą częścią ratownictwa medycznego, są też współtwórcami tego projektu, pokazują pewne niebezpieczeństwa i zagrożenia. Mają nieocenione doświadczenie i są gwarancją jakości ratownictwa medycznego w PSP.
W SGSP trwają prace nad przygotowaniem nowego kierunku: ratownictwo medyczne. Dla kogo będą te studia i gdzie słuchacze będą zdobywali praktyczne umiejętności? Jak będzie wyglądało zaplecze dydaktyczne, kadra?
AK: Skoro wybraliśmy tę drogę, musimy zapewnić właściwą liczbę ratowników medycznych. To długoletni proces, odpowiadający okresowi zakupu ambulansów. We współpracy z rektorem-komendantem SGSP czynimy starania o jak najszybsze uruchomienie kierunku studiów z przygotowaniem niezbędnej bazy dydaktycznej. Działamy wielokierunkowo. Jesteśmy w trakcie przygotowań.
AB: Dodam tylko, że mamy wsparcie szpitala MSWiA w Warszawie - tam studenci będą odbywali praktyki oraz Ministerstwa Zdrowia. Studia te będą dla strażaków zapleczem szkoleniowym w zakresie ratownictwa medycznego.
Trudno nie zadać pytania, co na to wszystko Państwowe Ratownictwo Medyczne? Jak to wpłynie na relacje PRM i PSP?
AB: Musimy mieć otwarte głowy, nie możemy się zamykać i twierdzić, że jest dobrze, jak jest. Wszyscy ci, którzy kiedyś korzystali z karetek PRM, również strażacy, wiedzą doskonale, że system bywa niewydolny. Nie czynię nikomu zarzutów, po prostu chcemy być pomocni i przygotowani na potrzeby ludzi. Nie będziemy utrudnieniem, tylko rozwiązaniem części problemów. Chodzi o to, żeby Polacy i ci, którzy odwiedzają nasz kraj, byli bezpieczni.
AK: Wierzę, że to dobrze wpłynie na wspólne działania, bo takie mamy na celu. Chodzi nam o mieszkańców, do których jesteśmy dysponowani, swoje możliwości w sytuacji, kiedy nie mamy koleżanek i kolegów z PRM. Jest nam wtedy ciężko, a chcemy jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki. Cała sfera ratownictwa medycznego z nowymi planami to przygotowanie na sytuacje kryzysowe, a mniej codzienność, dlatego też m.in. układ jezdny ambulansów do jazdy w trudnym terenie. Jeżeli mamy być dysponowani do tego zakresu działań, musimy mieć szersze możliwości niż obecnie. Dzisiejsza sytuacja w świecie pokazuje, ze często liczba potrzebujących przewyższa możliwości każdego systemu, wtedy przydają się każde zdobyte umiejętności.